Maverick pisze:
Nie wyżyję się tu i teraz.
Będzie.
Czekam(y) więc...
Ty to cały czas piszesz? Czy tak sobie leży i dojrzewa?
Jeśli piszesz... to już Ci chyba co najmniej praca mgr. wyszła ;)
Maverick pisze:
Lika, Ty zagłosowałaś na Cry, czy nie, bo w końcu nie wiem czy to z Twojego wpisu wynika?
Oj... Mav, musiałaś być rzeczywiście zmęczona ;P
TAK TAK TAK!
Nawet druk zatłuściłam, żeby wynikało...
Wolę ochronić piękne i poruszające Speechless, spisując na straty R.Kelly'ego.
kaem pisze:homesick pisze:tu nie chodzi o pojedynek miedzy balladami a szybkimi utworami, a miedzy dobrymi a zlymi piosenkami.
Dokładnie...
No więc właśnie! Ja się z Wami zgadzam w stu procentach, dlatego... nie zmieniam zdania :]
Ballady rulezzzzzzz
kaem pisze:
Czytam uważnie wszystkie wpisy tu, jak i w tematach w dziale dyskografia, dotyczących poszczególnych płyt, w tym Invincible. Widząc jednak reakcję niektórych forumowiczów na tą i na Heartbreker i niektóre uzasadnienia nie głosowania na Cry czy "klasycznych" ballad, które już odpadły czy niechęć do tych wokalnych Michaelowych eksperymentów mam wrażenie, że fanom trudno przyjmować zmiany i wolimy, by nasz idol był zachowawczy.
W wywiadzie dla TV Guide, na krótko przed wydaniem Invincible Michael powiedział, że ma ochotę wykonać Billie Jean zupełnie inaczej; że ma alternatywne pomysły, ale stwierdził, że fani wolą po staremu.
Chyba nie do końca jest tak, jak piszesz.
Nie chodzi o zachowawczość i powielanie znanych schematów.
To jest bezpieczne tylko pozornie. Na krótką metę. W istocie hamuje rozwój.
Utwardza i tak już - w przypadku Michaela skostniałą, jak u smoka skorupę przeszłości...
Chodzi przede wszystkim o pomysł na siebie. Dobry pomysł.
Nie kopiowanie utartych schematów. Jakiegoś Timbalanda, Will I Ama i im podobnych...
Billie Jean ma w sobie olbrzymi potencjał! Aż się prosi o eksperymenty
/ o takie prawdziwe, porywające! Nie o sieczkę pokroju T25
/
Myślę, że nawet mnie "starą wapniarę"
byłoby w stanie zauroczyć.
Zachwycić na nowo świeżą aranżacją!
Mam jeszcze cichą nadzieję, że tego doczekamy...
Nie wiem, czy kogoś zaskoczę, ale BARDZO lubię 2000 Watts. Mocna pozycja na płycie.
Jeśli nie pierwsza trójka, to pierwsza piątka z pewnością!
Wolałabym zobaczyć na podium ten numer, niż cokolwiek z pierwszej albumowej trójki, której po prostu nie lubię!
/ przy czym stawiam
malusieńki plusik tuż obok Unbreakable
/
2300 Watts naprawdę pozytywnie zaskakuje.
Jest potencjał. Jest pomysł. Jest GENIALNA zabawa z wokalem!!
Nie bronię ballad dla samej zasady, iż wolę wolno
, niż szybko.
Różnie z tym bywa...
Uważam, że Vince'a dźwigają właśnie ballady.
Są przynajmniej o kilka poziomów lepsze, od pseudo-nowoczesnych dźwięków otwierających album...
W chwili obecnej największym zagrożeniem dla Michaela może się okazać fakt, iż zechce on być na siłę nowoczesny. Wpadnie w łapki topowych producentów i mamiony obietnicami pozwoli się zdominować pod pozorem odzyskania dawnego blasku.
Żeby się tylko z tej chwały... chałwa nie zrobiła
Nie jestem bowiem przekonana czy patent, który od wielu lat sprawdza się w przypadku kameleona wizerunku - Madonny można odnieść także do Michaela. Śmiem wątpić...
Powrót do korzeni byłby - jak sądzę najwłaściwszym rozwiązaniem dla Michaela. Asekuracją.
Gwarancją, iż nie stanie się on jedynie przerysowaną parodią siebie samego sprzed 20 lat.
60 letnia kobieta z pomarszczonym ciałem nigdy nie będzie wyglądała w bikini lepiej od własnej córki. Mimo, iż może mieć niezłą figurę i mentalność młodszą o 30 lat...
Gdyby tak udało się mądrze połączyć oldschool z nowoczesnością... Achhh gdyby się udało...
Ciągle wierzę, że Michael jest "rekinem" w tym biznesie i będzie wiedział co zrobić, żeby ani sobie - ani nam nie zaszkodzić... :>
Pank pisze:Jako, że obojętne będzie dla mnie to, czy odpadnie Cry czy Speechless
Pank jak możesz...
Edit:
Maverick pisze:
Lika pisze:Ty to cały czas piszesz?
Cały czas słucham. I czytam.
Ach więc tak!
Obiecana - i wyczekiwana przynajmniej przez połowę forum /jak mniemam
/ recenzja Invincible - "od wpisu Kaema"...
kroi się, póki co --> jedynie w zapętlonych zwojach kory mózgowej Maverick ;)
Ojej...
A ja myślałam, że Ty to gdzieś archiwizujesz
tancerz pisze:
Invincible to płyta bardzo osobista w okresie MJ w tym okresie został ojcem w pełni tego słowa znaczenia. Pisał ja w międzyczasie opiekowaniem się i oglądaniu jak dorastają jego dzieci. Trochę dlatego też na niej słodzi, ale włąsnie takiej płyty brakowało mi w jego dorobku.
Tancerzu "ukradłeś" mi moje odczucia, ale Ci wybaczę
tancerz pisze:
Myślę że następna może ( ale nie koniecznie musi ) być jak History. Scream, TDCAU, Tabloid Junkie, D.S. , i pokaże znow swój sprzeciw przeciwko - Shedonowi, Motoli, itd, bądź jak ja bym wolał wrócił do tanecznych kawałków pełnych naturalnych dzwięków i odgłosów stylem przypominających własnie muzykę z okresu płyty Off.. i Thrillera. Tak czy siak jeśli wybierze jedną z tych wersji będe zadowolony, jeśli wybierze znów styl Invincible.... no cóż pozostanie mi tylko wczytanie sie w słowa piosenek.
... i z tym też się zgodzę!
Po prostu muszę Cię ucałować
i wyściskać
Z góry prosząc Twoją kobietę o wybaczenie. Iwonko nie bądź zazdrosna ;)
malakonserwa pisze:Lika - pięknie napisane.
Dzięki ;)