Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

asiek pisze:W Internecie łatwo poczuć się częścią grupy, ale też te więzi są często ulotne (choć nie zawsze - sama tego doświadczylam).
Uważam podobnie, choć w dziedzinie znajomości zawieranych w sieci jestem raczej nowicjuszką, a zaczęłam właśnie na naszym forum. Kilka osób tu piszących poznałam już w realu i cieszę się z tych znajomości. Nie są to może kontakty tej jakości, co z ludzmi, których znam od lat, ale czuję się dobrze w ich towarzystwie. Z drugiej strony, nawet realne trwające latami więzy przyjazni ulegają przecież rozluznieniu, czy wręcz zerwaniu z różnych powodów.

Z kontaktami międzyludzkimi jest tak jak z tą roślinką w doniczce, z którą Jean Reno wytrwale przemierzał ulice w Leonie Zawodowcu - trzeba o nie dbać, pielęgnować. Nowoczesne technologie nie są sprawcą braku bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, ale niewątpliwie się do tego przyczyniły, stanowią takie sztuczne zamienniki - protezy, o których pisze give_in_to_me (Witaj!), a sprytny, w swoim mniemaniu, homo sapiens posługuje się nimi jak wymówką przed rzeczywistymi relacjami z innymi przedstawicielami swojego gatunku.
asiek pisze:W realu buduje się relację z człowiekiem zwykle dość powoli, z większym dystansem na wstępie. Od razu dostajesz też masę informacji, których nie można dostać w kontakcie wirtualnym (mówię o zachowaniu, stylu mówienia, głosie, gestach, kontakcie wzrokowym).
I tu jest sedno sprawy. Bezpośrednie relacje z innymi wymagają od nas pracy nad sobą, nad językiem naszego ciała. Siedząc przed ekranem komputera, oszczędzamy sobie tego wysiłku.

Internet daje poczucie przynależności do grupy, ale przy jednoczesnym zachowaniu pewnej dozy bezpiecznej anonimowości. Oczywiście to od nas zależy ile zdradzimy innym i czy zechce nam się pisać takie długie elaboraty, jak my czynimy w tym wątku. Zauważyliście, że nie ma wśród nas przedstawicieli pokolenia skrótowców? To właśnie znak naszych czasów.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

a_gador pisze: Oczywiście to od nas zależy ile zdradzimy innym i czy zechce nam się pisać takie długie elaboraty, jak my czynimy w tym wątku. Zauważyliście, że nie ma wśród nas przedstawicieli pokolenia skrótowców? To właśnie znak naszych czasów.
W tym wątku nie ma możliwości, by pojawili się jacyś "skrótowcy", bo to przecież wątek niemalże filozoficzny, te interpretacje :-P

a co do całości forum MJPT i braku osób, które piszą "dozo", "nara", itd. czy też używają jakiejś dziwnej składni typu KoFFany M@jkeL, to wydaje mi się, że może to wynikać z regulaminu tego forum (jeśli prosi się o używanie polskich znaków, to to już o czymś świadczy i automatycznie narzuca inne 'obostrzenia', o których nie trzeba pisać)) ale i chyba też tego, że jak jest się fanem Michaela to takie fanowanie, czy mniejsze czy większe, wymaga jednak zagłębienia się w pewne rzeczy a nie myślenia powierzchownego i artykułowana swoich myśli na skróty, byle szybciej. To po prostu wymaga pewnego ruszenia głową, a nie tylko bujania się w rytm z komentarzem "o, ale zajebisty beat".

jeśli poczyniłam jakiś OT, to przepraszam.
Awatar użytkownika
asiek
Posty: 307
Rejestracja: sob, 27 cze 2009, 22:00
Skąd: Katowice

Post autor: asiek »

give_in_to_me pisze: W tym wątku nie ma możliwości, by pojawili się jacyś "skrótowcy", bo to przecież wątek niemalże filozoficzny, te interpretacje :-P
Ja przyznaję, że dopadła mnie skrótowość (człowiek jednak lubi iść na łatwizę).
Nie tylko z powodu internetu, ale też - że tak to oględnie nazwę - haha dorosłości ;-)
Łapię skróty, internetową pisownię/styl i czasem się tym bawię. Komunikuję się ze znajomymi (chyba-niestety) częściej wirtualnie niż twarzą w twarz.
Ale też z przyjemnością pławię się w tym wątku.
Bo do tanga trzeba dwojga ;-)
A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Napisałem strasznie długi tekst. Tak się zapędziłem, że złapałem się na tym, że ma się już nijak do Can I Go On? Czas zatem na kolejną zmianę, ta była dłuższa z wiadomych powodów. Stranger In Moscow. W związku z procesem Murraya, w związku z zimą, w związku z postem Viola., w związku z powracającym smutkiem.

Tekst tygodnia:

Stranger In Moscow
Album: HIStory (1995)
Autor tekstu: Michael Jackson

Posłuchaj z YT<<


Trochę historii:

Utwór został napisany w hotelu w Moskwie, we wrześniu 1993 roku, krótko po tym, jak pojawiły się oskarżenia o molestowanie nieletniego. Dziwny, przerażający, samotny czas- powiedział o piosence Michael- Słowa są prawdziwie autobiograficzne- potwierdza. Kiedy słyszysz słowa w tekście "here abandoned in my fame, Armageddon of the brain"- w tamtym czasie, podczas ostatniej trasy koncertowej, kiedy byliśmy w Moskwie, tak właśnie się czułem... Po prostu zupełnie sam w pokoju hotelowym, zaczęło za oknem padać, a ja zacząłem komponować.
Choć Michael nie był oskarżony o popełnienie przestępstwa, media szafowały wyrokami. Pojawiały się liczne publikacje z przecieków ze strony policji, co zwiększało sprzedaż owych czasopism. Prasa i telewizja szeroko donosiła o sprawie, której tak naprawdę nigdy nie było, a gazety bardzo często forowały wyroki już w samych nagłówkach, choć teksty artykułów, okraszonych najgorszymi zdjęciami artysty, już nie odzwierciedlały ich tytułów.
Michael bardzo źle zniósł tamten czas. W krótkim okresie schudł 4,5 kg, odmawiał przyjmowania jedzenia, uzależnił się od środków uśmierzających ból.
Kiedy piosenka była gotowa, Michael był tak zadowolony z rezultatu, że zrezygnował z pomysłu składanki największych przebojów z kilkoma nowymi utworami, a zdecydował się na pełną płytę z nowym materiałem, która stała się drugim dyskiem płyty HIStory.

Stranger In Moscow spotkał się z entuzjastycznymi recenzjami, stawiającymi utwór w jednym rzędzie z Billie Jean. "Z atmosferą opuszczenia i zagrożenia, Stranger in Moscow może wchodzić w szranki z piosenkami muzyków z Seattle" (kolebka grunge'u)- napisano w recenzji Rolling Stone. Pisano o szczerym tekście, brzmieniu synth-popu z lat 80-tych, chwytliwym refrenie; utwór tytułowano jako jedną z najlepszych ballad Michaela, a Bruce Swedien, współpracownik artysty wręcz stwierdził, że to jedna z najlepszych kompozycji króla popu w ogóle.
W piosence jako muzycy sesyjni pojawiają się członkowie zespołu Toto: Steve Lukather na gitarze, David Paich na klawiszach i basie oraz Steve Porcaro- również na klawiszach. Członkowie Toto współpracowali z Michaelem już wcześniej, przy kompozycji Human Nature, będąc wtedy jej autorami.
Ciekawostką jest, że krótki film muzyczny promujący singiel z piosenką, zainspirował twórców akcji promocyjnej ICC Champions Trophy 2004. W telewizyjnej reklamie dziewczyna ubrana na czarno rozbryzguje kałużę w deszczu, a w pobliżu dzieci grają w krykieta.
Singiel w roku promocji nie został wydany w USA. Ukazał się tam dopiero rok później, w wersji remixowej, w związku z promocją albumu Blood On The Dancefloor- HIStory In The Mix.
Poza Stanami Zjednoczonymi piosenka stała się przebojem, w większości krajów plasując się w pierwszej dziesiątce. W Wielkiej Brytanii singiel dotarł do miejsca 4.


Obrazek


I was wandering in the rain
Mask of life, feelin' insane
Swift and sudden fall from grace
Sunny days seem far away
Kremlin's shadow belittlin' me
Stalin's tomb won't let me be
On and on and on it came
Wish the rain would just let me

How does it feel (How does it feel)
How does it feel
How does it feel
When you're alone
And you're cold inside

Here abandoned in my fame
Armageddon of the brain
KGB was stalkin' me
Take my name and just let me be
Then a begger boy called my name
Happy days will drown the pain
On and on and on it came
And again, and again, and again...
Take my name and just let me be

How does it feel (How does it feel)
How does it feel
How does it feel
How does it feel
How does it feel (How does it feel now)
How does it feel
How does it feel
When you're alone
And you're cold inside

How does it feel (How does it feel)
How does it feel
How does it feel
How does it feel
How does it feel (How does it feel now)
How does it feel
How does it feel
When you're alone
And you're cold inside

Like stranger in Moscow
Like stranger in Moscow
We're talkin' danger
We're talkin' danger, baby
Like stranger in Moscow
We're talkin' danger
We're talkin' danger, baby
Like stranger in Moscow
I'm livin' lonely
I'm livin' lonely, baby
Stranger in Moscow

(KGB interrogator -
Russian to English Translation)
"Why have you come from the West?
Confess! To steal the great achievements of
the people, the accomplishments of the workers..."


Obcy W Moskwie
tłum. ioreta/kaem/kasiax22/MJowitek/Maverick

Wędrowałem w deszczu
Maska życia, uczucie szaleństwa
Sława skończyła się szybko i łatwo
Słoneczne dni wydają się tak odległe
Cień Kremla umniejszał mnie
Grobowiec Stalina nie daje mi spokoju
To wciąż przychodziło od nowa
Chciałbym, aby deszcz mi pozwolił...

Jak to jest (Jak to jest)
Jak to jest
Jak to jest
Gdy jesteś sam
I czujesz w sobie zimno

Porzucony tutaj w mojej sławie
Armageddon umysłu
KGB śledziło mnie
Weźcie moje imię i zostawcie mnie
Wtem żebrzący chłopak krzyknął moje imię
Szczęśliwe dni zagłuszą ból
To wciąż wraca i wraca
I znowu, i znowu, i znowu…
Weźcie moje imię i dajcie mi żyć

Jak to jest (Jak to jest)
Jak to jest
Jak to jest
Jak to jest
Jak to jest (Jak to jest)
Jak to jest
Jak to jest
Gdy jesteś sam
I czujesz w sobie zimno

Jak to jest (Jak to jest)
Jak to jest
Jak to jest
Jak to jest
Jak to jest (Jak to jest)
Jak to jest
Jak to jest
Gdy jesteś sam
I czujesz w sobie zimno

Jak obcy w Moskwie
Jak obcy w Moskwie
Robi się groźnie
Robi się groźnie, kochanie
Jak obcy w Moskwie
Robi się groźnie
Robi się groźnie, kochanie
Jak obcy w Moskwie
Żyję samotnie
Żyję samotnie, kochanie
Jak obcy w Moskwie

[Śledczy KGB - tłumaczenie z rosyjskiego]

"Dlaczego przybyłeś z Zachodu?
Gadaj! Żeby zagarnąć wielkie osiągnięcia narodu, dokonania ludu pracującego..."


толкуй текст!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

moim skromnym zdaniem Michael nigdy nie byl wybitnym teksciarzem, z pewnymi wyjatkami rzecz jasna i to wlasnie jeden z nich. bardzo dojrzaly tekst. chyba najwiecej mowiacy o nim samym.
to wlasnie sie dzieje gdy zbuduje sie barykade wokol siebie, on nigdy nie potrafil mowic o sobie, komuikowac sie z innymi, wytlumaczyc kim naprawde jest i dlaczego taki jest.
wszystkie wywiady, w ktorych wygladal na osaczonego jak na przesluchaniu.
poczucie przytloczenia, niezrozumienia. w takim stanie czlowiek nigdzie nie czuje sie u siebie, Neverlandy i inne bajki tez nie stanowia azylu, rzeczywistosc i tak kazdego dopadnie czy to w Moskwie czy w jakimkolwiek innym zakatku swiata.
kazdy z nas chyba ma chwile gdy ludzie staja sie wrodzy, gdy idzie sie ulica i spojrzenia innych sa dla nas niekomfortowe, lek przed ocena i wynikajaca z tego frustracja, a co dopiero ma zrobic ktos kto przez caly czas jest oceniany, kto nigdy nie bedzie anonimowy, te wszystkie maseczki chirurgiczne, ciemne okulary, kapelusze to zaden image, to zaden lek przed zarazkami, to forma wewnetrzenej ucieczki osoby wiecznie przesladowanej, ktora nie ma szans nigdzie indziej sie schronic.
krajobraz wrogiego, majestatycznego , obcego miasta to tylko metafora zycia, ktore w pewnych momentach nas przerasta.
przytlacza jak budynek Kremla, mrozi jak grobowiec Stalina, zaszczuwa jak sledztwo KGB...w takiej sytuacji tylko "deszcz" moze nas uwolnic, zmyc to wszystko, tylko czym w takiej sytuacji jest deszcz; samobojstwem byc moze.
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Moim zdaniem to piosenka nie tyle o uczuciu wyobcowania w obcym miejscu, co poczuciu bycia zaszczutym przez pogłoski o molestowaniu. Nie wszczęto nawet postępowania, a już wydano na M wyrok "winny". Szedł ulicą i miał wrażenie, że wszyscy rzucają mu złowrogie spojrzenia. Nawet pomnik Stalina zdaje się ożywać i krzyczeć za nim "winny!". To też piosenka o tym, że czujesz się jak wyrzutek, obcy ludzie odrzucają cię z góry tylko dlatego, że usłyszeli negatywną informację na twój temat. Nikt się nawet nie pofatyguje żeby sprawdzić ile w niej jest prawdy.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Wędrowałem w deszczu
Jak w jakimś życiu na niby
Życie na niby- nie twierdze, że Michael właśnie takie życie miał. Choć często mam wrażenie, że było przedziwnym spektaklem.
Na scenie on- jak marionetka, i to inni nim kierowali, to inni chcąc stworzyć niezapomniane show tworzyli tabloidowe historie i scenariusze jego życia.
Życie na niby- patrząc na geneze powstania utworu-
był posądzony o irracjonalne postępowanie. W tych wersjach czuję niedowierzanie i zapytanie "gdzie ja jestem?".
Nagle świat tak się zmienił.
Ten szybki, gwałtowny upadek w niełaskę
Wyrok zapadł. Przydomek molestatora przylgnął do niego na dobre. Nawet teraz- komu z nas nie zdarzyło się usłyszeć coś w stylu "Michael Jackson, ten pedofil?"
W cieniu Kremla stałem się taki mały
Bezradność, bezsilność. Ogrom całego tego świata przytłacza mnie.
Czuję, że nic nie znaczę. Jestem wciąż w cieniu, brakuje mi słońca. Brakuje powietrza.
Kiedy jest się samotnym, a w środku odczuwa się tylko zimno
Zimno? I to mnie zastanawia. "Obojętność jest królową, zimno wyczuwam"- żadnej złości? żadnego palącego uczucia? Tylko chłodna paleta barw.
Myślę o ostatecznej walce dobra ze złem
Ostateczna walka, czyli przegrana jednego obozu a wygrana drugiego. Dużo w tym zdaniu siły.
Jak dla mnie jedyny wers, który nie jest jak reszta- przepełnione frustracją, wręcz skrajnym wyczerpaniem walką.
Cały ten utwór to hymn człowieka zaszczutego, który pragnie samotności. Wierzy, że nadejdzie szczęście, choć- czy czujecie podobnie jak ja , że gdy Michael śpiewa "szczęśliwe dni zagłuszą ból" to robi to bez przekonania, tak jakby chciał nas tylko pocieszyć, lecz sam zgasł?
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
Moscan
Posty: 662
Rejestracja: pn, 29 gru 2008, 20:39
Skąd: Piotrków Trybunalski

Post autor: Moscan »

Michael Jackson pisze:Wędrowałem w deszczu
Maska życia, uczucie szaleństwa
Sława skończyła się szybko i łatwo
Słoneczne dni wydają się tak odległe
Moim zdaniem Michael chce nam tu przekazać jaki wpływ na niego wywarła owa sytuacja. Na początku wszystko było wspaniałe, Michael cieszył się życiem. Cieszył się popularnością na całym świecie. Do czasu, gdy pojawiły się oskarżenia o molestowanie nieletniego. Michaelowi wydaje się, że ludzie zaczynają się od niego odwracać, myśli, że to już koniec jego kariery, że tamte dni już nie wrócą.
Michael Jackson pisze:Cień Kremla umniejszał mnie
Grobowiec Stalina nie daje mi spokoju
Michaelowi wydaje się, że wyjeżdżając uniknie problemów, ucieknie od nich. Jednak cały czas ta sprawa chodzi mu po głowie. Nawiązuje do śmierci Stalina. Być może nie ma już sił i boi się śmierci. Albo drugie co bardziej prawdopodobne, boi się spisków i zamachów na jego osobę (zawiązanie: Są pogłoski, że Stalin został zamordowany przez swoich współpracowników), być może właśnie tego boi się Michael.
Michael Jackson pisze:To wciąż przychodziło od nowa
Stara się o tym zapomnieć, jednak to cały czas wraca. Nie może o tym zapomnieć.
Michael Jackson pisze:Chciałbym, aby deszcz mi pozwolił...
No właśnie, pozwolił na co?
Uciec od tego wszystkiego, od tych problemów?
A może deszcz ma mu pozwolić na to by mógł nim zmyć z siebie te problemy i o wszystkim zapomnieć?
Michael Jackson pisze:Jak to jest
Gdy jesteś sam
I czujesz w sobie zimno
Być może właśnie deszcz ma mu pozwolić poczuć się zupełnie samotnie beż żądnej duży w zasięgu wzroku.
Można tu też nawiązać do motywu Stalina. Być może chce się poczuć tak jak Stalin, bo jakiż on musiał być zimny, wydając na inne osoby bezwzględne wyroki.
Może Michael chce tak jakby odwrócić bieg zdarzeń, nie chce by to on był oskarżony, ale chce by to on był w roli oskarżyciela i czuć się tak jak on.
Michael Jackson pisze:Porzucony tutaj w mojej sławie
Armageddon umysłu
Jest sam. Nie wie, co zrobić. W jego głowie rozgrywa się walka o to co ma zrobić. Miotają nim myśli.
Michael Jackson pisze:KGB śledziło mnie
Weźcie moje imię i zostawcie mnie
KGB go śledzi. Wydaje się, że wszyscy go obserwują i są przeciw niemu. On nie ma już siły chce spokoju. Chce być sam.
Michael mówiąc "weźcie moje imię" tak jakby się poddaje. Częściowo zgadza się, na to by uznano go za winnego, ponieważ myśli, że to zakończy sprawę i że będzie już po wszystkim.
Michael Jackson pisze:Wtem żebrzący chłopak krzyknął moje imię
Jednak po tym zmienia zdanie. Wie, że to zły pomysł, wie że nie może się poddać. W głowie słyszy głos chłopca, który ma go na winnego. To go motywuje.
Michael Jackson pisze:Szczęśliwe dni zagłuszą ból
To wciąż wraca i wraca
I znowu, i znowu, i znowu…
Michael stara się myślami wrócić do szczęśliwych chwil. Jednak nie sprawia mu to przyjemności. Bólu nie da się zagłuszyć. To wszystko wciąż chodzi mu po głowie. Cały czas wraca. Nie może o tym zapomnieć.
Michael Jackson pisze:Weźcie moje imię i dajcie mi żyć
Tutaj znów chwila zwątpienia i myśl o poddaniu się.
Michael Jackson pisze:Jak obcy w Moskwie
Jak obcy w Moskwie
Michael czuje się wyobcowany, wydaje mu się, że wszyscy na niego źle parzą, że wszyscy zwrócili się przeciwko niemu.
Michael Jackson pisze:Robi się groźnie
Robi się groźnie, kochanie
Zaraz zacznie się walka między Michaelem, a jego oskarżycielami.
Michael zwraca się do bliskiej osoby, chce by w tej chwili był z nim ktoś kto jest naprawdę bliski jego sercu.

Można tu tez nawiązać do bitwy pod Moskwą z grudnia 1941 roku. I znów pojawia nam się motyw Stalina. Być może Michael chce wygrać tak jak niegdyś Stalin wygrał nad Hitlerem.
Michael Jackson pisze:Żyję samotnie
Żyję samotnie, kochanie
Michael jest samotny. Stara się to uświadomić. Potrzebuje w tych chwilach pomocy bliskiej mu osoby.
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

Stranger In Moscow. Zawsze lubiłam tą piosenkę, mimo że wolę Michaela w szybkich kawałkach a nie balladach. SIM było moja ulubioną balladą. Latem zeszłego roku ta piosenka a szczególnie jej tekst nabrało dla mnie nowego, bardzo wstrząsającego znaczenia.

Wtedy właśnie pewna bliska osoba z mojej rodziny została niesłusznie oskarżona o podobne przestępstwo jak MJ (sprawa jednak nie dotyczyła dziecka). Nie ujawnię, kto to jest dla mnie ani żadnych dalszych szczegółów ze względu na prywatność swoją i swojej rodziny. Nazwijmy więc tą osobę X. Ten idiotyczny zarzut został szybko oddalony przez sąd, ponieważ oskarżycielem jest człowiek ze stwierdzonymi wieloletnimi zaburzeniami psychicznymi, który pozywa wszystkich dookoła za wszystko, nawet własną rodzinę i jest sądowi i innym lokalnym państwowym instytucjom z tych wybryków znany. Mimo że wszystko skończyło sie dobrze, X przypłacił/a to depresją, kilkumiesięcznym zwolnieniem chorobowym w pracy i kilkutygodniowym pobytem na terapii w szpitalu psychiatrycznym. Teraz życie X wraca do normy, praktycznie w 90 procentach wrócił/a do stanu sprzed wydarzeń lata 2009.

Bardzo dużo rozmawiałam z X o całej sytuacji i o tym co się działo w jego/ jej głowie. Z boku sytuacja była absurdalna i wyglądała jak kiepski film. Od początku było wiadomo, że sąd odrzuci oskarżenie jako bezpodstawne ze względu na brak dowodów i inne okoliczności, szczególnie zachowanie osoby oskarżającej i pogróżki jakie wysuwała względem członków mojej rodziny. Tylko to było tak, ze my trzeźwo widzieliśmy wszystko stojąc z boku i staraliśmy się całą tą sytuacją zbytnio nie przejmować. Problem polegał na tym, co działo się w głowie X.

Kiedy cała ta sytuacja była w toku, pewnego wieczoru siedziałam z X i rozmawiałam a w tle miałam włączoną HIStory. X nie przepada za twórczością Michaela i nie zna angielskiego. Podczas Stranger In Moscow X powiedział/a mi nagle, że to piękna piosenka, ale jakaś taka bardzo smutna i zapytał/a o czym ona jest. Przyznam szczerze, że wtedy zesztywniałam. A potem powiedziałam "O Tobie".

I was wandering in the rain
Mask of life, feelin' insane
Swift and sudden fall from grace
Sunny days seem far away


W głowie niesłusznie oskarżonego człowieka rodzi sie pytanie: kto tu jest/ wariatem? Każdy ma osobowość, każdy ma jakąś społeczną pozycję. X to nie celebryta, ale przeciętny zjadacz chleba. Nikt z tą sprawą nie poleciałby do mediów jak w przypadku Michaela. Prasa i telewizja nie wydawałyby na X wyroków. Ale X to pracownik, sąsiad/ka, przyjaciel/ przyjaciółka, członek rodziny. Osoba towarzyska, posiadająca duży krąg znajomych. Znają mnie, wiedzą, że tego nie zrobiłem/ zrobiłam. Ale czy na pewno ze mną będą. Kto się ode mnie odwróci, kto przy mnie zostanie? Może wszyscy mnie zostawią? To absurdalne oskarżenie, ale może ktoś pomyśli "a może jednak on / ona to zrobiła".. Odwrócą się, będę na dnie, sam/a, będę nikim.


How does it feel (How does it feel)
How does it feel
How does it feel
When you're alone
And you're cold inside


Murem stoją za Tobą przyjaciele, sąsiedzi i rodzina. Ciągle dzwonią telefony, ludzie przychodzą i pytają, czy nie trzeba coś pomóc. Kiedy w końcu jest szpital, przyjaciele z imprez okazują sie nie tylko przyjaciółmi do kieliszka. Przyjeżdżają w odwiedziny, przywożą ciasta i rosołki. Kiedy jeszcze sprawa jest w toku, pukają się w głowę, mówią, że to jakiś żart, gniewają sie, rzucają inwektywy, nie mogą zrozumieć, że można w taki sposób oskarżyć. Tym bardziej po tym, ile serca okazałeś/łaś osobie która Cie oskarża. Już nie wspomagasz jej finansowo, wyczułe/łaś jej fałsz, więc ona Ci teraz pokaże, na co ją stać. Pocieszają, że to jest tak idiotyczne, że przecież zaraz się skończy, że nikt nie da temu wiary, że wszystko będzie ok. Ale to nie oni sa oskarżeni, to Ty. To Ty jesteś samotny/a, to Ty czujesz pustkę w sobie. To Ty a nie oni nie umiesz się pozbierać, nie umiesz tego pojąć. Choć argumenty logiki przemawiają za pomyślnym rozwiązaniem, w Tobie jest ten irracjonalny strach, że to Cie zniszczy i wykończy. Że umrzesz. Że to Cię zabije. Niby wszyscy z Tobą są, stoją za Tobą murem, ale nikt Cie nie rozumie. Jesteś samotny. I pusty w środku.

Here abandoned in my fame
Armageddon of the brain


To ten, kto Cie oskarża jest brzydko mówiąc wariatem, ale to TY czujesz sie jak wariat. Przestajesz wykonywać domowe czynności, nie chce Ci się wstawać z łóżka. Patrzysz w ścianę i ciągle o tym myślisz. Już nie słuchasz wszystkich wokół, że będzie dobrze. Nie będzie dobrze. Nie przeżyjesz tego. Umrzesz. Nie śpisz. Dają Ci tabletki na sen i na uspokojenie. Działają skutki uboczne. Jesteś w jakiejś innej rzeczywistości. Zmienia Ci sie wyraz twarzy. Nie uśmiechasz się, dostajesz zespół suchego oka (jeden ze skutków ubocznych substancji psychotropowych) i nie potrafisz płakać, choć płaczesz w środku. Matrix. Koniec. Ja umieram już. Poradzicie sobie beze mnie. Moje imie przynosi wam tylko wstyd.


Then a begger boy called my name
Happy days will drown the pain
On and on and on it came
And again, and again, and again...
Take my name and just let me be


Nie mówcie, że będzie lepiej, bo nie będzie. No dobra, będzie, wyjdziemy z tego g***. Za pare chwil znowu zjazd, nie wyjdziemy. Nieważne, że tego nie zrobiłem/am, że taki czyn w życiu mi nawet przez myśl nie przeszedł, i tak juz nie dam rady. Powinienem/ powinnam przestać istnieć. Będzie Wam lepiej beze mnie. Ja tylko sprawiam kłopoty. Przecież i tak nikt mnie nie zrozumie.


Nie zmyśliłam tej historii. To sie wydarzyło naprawdę. Śmiesznie, tragicznie i paradoksalnie, kiedy przeżywałam śmierci niesłusznie oskarżanego, uniewinnionego ale dalej medialnie masakrowanego Michaela, ktoś zrobił prawie identyczne kuku bardzo bliskiej mi osobie. Ja na początku myślałam, że to sie nie dzieje naprawdę. Myślałam że sama zwariuję, tym bardziej że we wrześniu wychodziłam za mąż i zdecydowaliśmy rodzinnie że pomimo tej sytuacji nie będziemy tego wydarzenia odwoływać. Przetrwałam to całe zamieszanie, bo wierzyłam że zwycięży prawda i zdrowy rozsądek. Siedziałam wieczorami, słuchałam HIStory i ryczałam. Ale z drugiej strony to właśnie dawało mi nadzieję, że wyjdziemy z tego obronną ręką. I wyszliśmy.

Było mi bardzo, bardzo ciężko napisać tego posta. Trochę się jeszcze trzęsę. Ale stwierdziłam, że jeśli mam coś napisać w tym temacie , to muszę napisać właśnie to, co powyżej. Bardzo, bardzo osobistą interpretację. Nikomu jeszcze tego nie powiedziałam, bo i tak nikt z bliskich mi osób tego porównania do SIM by nie zrozumiał. Teraz mogę to napisać, bo sprawa jest zakończona, wszystko prawie wróciło do normy a ja muszę to w końcu z siebie wyrzucić, mimo nieujawniania pewnych szczegółów ze względu na prywatność. Ale już mi lepiej.

Uważam oczywiście, że inne interpretacje, wychodzące poza opis uczuć o niesłusznym oskarżeniu sa równorzędne i bardzo interesujące. Bardzo podoba mi się interpretacja homesick. Właściwie się z nią zgadzam. Chodzi mi po prostu, że jak ktoś doświadczył lub był świadkiem doświadczenia podobnej sytuacji co Michael i tysiące innych ludzi niesłusznie oskarżanych o przestępstwa z tzw. delikatnej, intymnej materii, może czuć to wszystko trochę inaczej niż pozostali.

Jeśli dotrwaliście do końca, dziękuję.
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Skąd: Łódź

Post autor: GosiOla »

give_in_to_me ja dotrwałam, aż brak słów po tym co napisałaś, dobrze, że to z siebie wyrzuciłaś bo mimo, że to bardzo osobiste przeżycia i pewnie ciężko o tym pisać to daje jakąś ulgę. Może i Michael ją poczuł po napisaniu SIM? Do Twojej analizy i interpretacji nic już chyba nie trzeba dodawać. Może tylko to, że dla Michaela był to w jakimś sensie upadek z większej wysokości.
moon_song
Posty: 248
Rejestracja: śr, 02 wrz 2009, 8:08
Skąd: z gór

Post autor: moon_song »

Sprawy, o których piszecie - jak najbardziej, ale myślę, że zderzenie z inną rzeczywistością, wejściem za tzw żelazną kurtynę miało również swój udział w tej piosence. Zobaczenie na własne oczy tego, o czym się tylko czytało lub oglądało w TV.
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Michael w piosence napisał o czymś, co było najbardziej dotkliwe w jego życiu. Kiedy ludzie jeszcze niedawno cię nosili na rękach, teraz potrafią cię obrażać. Jak łatwo zdewaluować człowieka i dopasować go do własnych demonów. Trudno czuć się bezpiecznym i dalej dążyć do dobrej sławy, kiedy za nią idzie zagrożenie. On był jej świadomy i dźwigał jej ciężar przez dziesiątki lat, ale kiedy uderzono w jego najczulszy punkt, stracił siłę. Świat zabronił mu czegoś, co dawało mu radość i było jego autoterapią, czynić lepszy świat dla dzieci, bo inni zobaczyli w tym dwuznaczność. To było dla niego chyba ucieleśnieniem piekła, o czym zresztą nie raz mówił.
Nie chodziło o fanów, bo im zawsze był wdzięczny. Przecież na nas był bardziej otwarty, bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. O tym choćby pisały fanki, które były w Santa Maria, albo wspomnienia po 2 pobycie MJ w Warszawie. Chodziło o trud posiadania władzy. Michael w 1993 roku był potężniejszy niż kiedykolwiek. Po wywiadzie z Oprah, Ameryka go kochała nawet bardziej, niż po wydaniu Thrillera. Do tego miał prawa do tylu piosenek, nie tylko tych autorstwa czwórki z Liverpoolu, że firmy fonograficzne nie mogły go ignorować.

Mnie w tym tekście zatrzymują dwie rzeczy- kiedy oberwiesz tak mocno, że jedynym co ci zostanie, to się znieczulić. Kiedy żadne towarzystwo nie jest wystarczające, żadna rekompensata nie daje ulgi.

Kod: Zaznacz cały

When you're alone
And you're cold inside 
Jak w The Wall Pink Floydów, tyle że tu mur budowany nie jest od okresu dorastania, ale w efekcie traumy. Mur i podejrzliwość o charakterze paranoi.

Kod: Zaznacz cały

We're talkin' danger
We're talkin' danger, baby 
Jestem przekonany, że Michael jej nie miał, w TTI pokazuje swoją ufność. Ale wtedy pewnie tak się czuł. W końcu nawet siostra od niego się odwróciła. Stracił logikę, jego zasady przestały potwierdzać rzeczywistość. Pojawiło się uczucie szaleństwa, chaosu.
Plac Czerwony ponoć każdego przytłacza swoim ogromem. Nie byłem, ale słyszałem. Ten sam ogrom wydarzeń przytłoczył go. Przypomina mi się mój okres dorastania, w latach 80-tych. Ponury klimat socjalizmu. I metody działania służb specjalnych- na szczęście tylko z filmów, choćby Wajdy. To bulwersujące, jak USA, będący krajem wrogo nastawionym do komunizmu, stosuje podobne metody. Podobnie mówiono przecież o partii PIS, która walcząc z lewicą, posunęła się do podobnych metod perswazji, co sprzed 1989 roku.
Michael otaczał się zawsze pięknem. Nie lubił Picassa, kochał barok i klasycyzm starożytny. Lubił przepych w sztuce, nawet jeśli zahaczał o kicz. Nie nagrywał surowych, brudnych nagrań. Nie eksperymentował z konstrukcją, jak czynią to muzycy alternatywni. Nie sięgał po muzykę alternatywną. Za wyjątkiem jednego razu- w jednym z wywiadów jego współpracownik wyznał, że Michael polubił płytę Nine Inch Nails, The Downward Spiral. Znacie ją? Zobaczcie choćby obrazek muzyczny do Closer. Poszukajcie, kto reżyserował. I po kogo Michael sięgnął przy pierwszym filmie muzycznym do płyty HIStory. I czy muzyka NIN nie przypomina Wam pewne nagranie z BOTD. To był jedyny flirt Michaela z industrialem, z przemysłowym brudem. W Stranger In Moscow dopiero zaczął o nim śpiewać. Później od niego odszedł (przestraszył?) i wrócił do ciepłego świata dziecięcego, w życiu jednak znowu go dopadło.

Dla mnie ten deszcz jest deszczem oczyszczenia. Oczyszczenia umysłu z tego chaosu, pragnienia odreagowania, nieagresywnego.
W 1995 roku wydawało się, że Michael sobie z tym poradził. Mówił, że ma skórę nosorożca. Nie spodziewał się tego chyba, co stanie sie w 2003 roku. A może spodziewał? Jak myślicie?
Po śmierci Michaela były głosy, że znów zaczęło mu coś grozić. Jeżeli tak, to nasuwa mi się porównanie z Twin Peaks- Ogniu Krocz Ze mną. Jak Laura mogła wybrać- stać się tak samo brudną jak jej prześladowca, albo wybrać śmierć. W żadnym wypadku nie sugeruję samobójstwa, ale tendencje autodestrukcyjne, o którym pisała Lisa- Marie w efekcie prowadzą do tego samego.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

kaem pisze:Dla mnie ten deszcz jest deszczem oczyszczenia. Oczyszczenia umysłu z tego chaosu, pragnienia odreagowania, nieagresywnego.
W 1995 roku wydawało się, że Michael sobie z tym poradził. Mówił, że ma skórę nosorożca. Nie spodziewał się tego chyba, co stanie sie w 2003 roku. A może spodziewał? Jak myślicie?
Po śmierci Michaela były głosy, że znów zaczęło mu coś grozić. Jeżeli tak, to nasuwa mi się porównanie z Twin Peaks- Ogniu Krocz Ze mną. Jak Laura mogła wybrać- stać się tak samo brudną jak jej prześladowca, albo wybrać śmierć. W żadnym wypadku nie sugeruję samobójstwa, ale tendencje autodestrukcyjne, o którym pisała Lisa- Marie w efekcie prowadzą do tego samego.
Czy się spodziewał? Szczerze mówiąc to całkiem możliwe. Gdy wybuchła afera z rodziną Arvizo, wielu ludzi pukało sie w głowę mówiąc: "czy on nie mógł uwqażać? już raz go oskarżyli a on wciąż zaprasza do Neverland dzieci, wciąż ma z nimi kontakt? czy nie mógł tego ograniczyć? Czy ten człowiek postradał zmysły, czy on nie widział, że od 93 r. jest pierwszy na liście do podejrzeń?". Mnie się wydaje, że w niezaprzestaniu pewnych zachowań mogła tkwić niezgoda i bunt przeciwko współczesnym wyobrażeniem bliskich kontaktów dorosłych z dziećmi. Pedofilia i molestowanie są dzisiaj bardzo nagłaśniane przez media i są świetnymi tematami zastępczymi. To bzdura, że dziś tego typu przestępstw jest więcej niż kiedyś, po prostu więcej się o tym mówi. Media wywołują panikę i psychozę. USA, kraj w którym Michael mieszkał, to najlepszy przykład jak się można w związku z tym zafiksować. Odsyłam choćby do sprawy Rafała Pietrzaka (można zgooglować).

Michael Jackson mimo oskrażeń wciąż miał kontakt z potrzebującymi dziećmi i pomagał im, nie tylko dając pieniądze, ale także poświęcając swój czas, w wyniku czego spotykał się z nimi prywatnie i stąd te różne dziwne plotki i wymysły. To trochę tak, jakby się chciało powiedzieć "to Wy jesteście nienormalni w tym co myślicie, a nie ja w tym co robię". W okołoprocesowych wywiadach u Bradleya i Riviery (a także wcześniej u Diane Sawyer w 95 r.) Michael mówił coś w stylu, że to ludzie którzy takie rzeczy sobie wyobrażają mają chore myśli, chore, zepsute umysły, a nie on. Że takie coś nie jest w nim, że by mu to przez głowę nie przeszło, by w taki sposób wykorzystać dziecko. To jest taka trochę postawa nonkonformistyczna (na zasadzie: ja tym dzieciom nic złego nie robię i nie będę z tego rezygnował, dlatego że jestem w porządku, a niech inni mówią i myślą co chcą) i w zasadzie to jest przerażające. Przerażające jest, że to ma być jakakolwiek postawa buntu. Że normalne zachowanie jest buntem. Oczywiście było to trochę ekscentryczne- dorosły człowiek potrafiący się bawić z dziećmi i umiejący się wczuć w ich problemy, dodając jeszcze ten cały Neverland, bitwy na wodę i zabawki, itd., ale sam zainteresowany doskonale wiedział, z czego to wynikało (swoje utracone dzieciństwo) i w jakim celu to robi (by choć trochę normalnego dzieciństwa pokazać, dać dzieciom które na nie szansy nie mają-chorym, biednym, itd. oraz samemu poczuć trochę utraconej, zabranej radości). Pomimo jednak całej ekscentrycznej otoczki nie było tam nic złego, to było w zasadzie bardzo piękne i pozytywne. To było odbicie całej filozofii życiowej Michaela. Problem w tym, że to było podejście do życia człowieka słabo rozumianego przez innych.

I tu trochę dochodzimy do tego przeznaczenia, autodestrukcji czy czegokolwiek. "Będę to robił, bo uważam że tak jest słusznie. I nie liczą się koszty." Jeśli Lisa napisała na swoim blogu prawdę, czyli że Michael był świadom i "domyślał się" jak skończy, to wydaje mi się, że to jest element pasujący do całej układanki:

Może skończę tragicznie, będę przez ludzi wyśmiewany, niezrozumiany i oskarżany. Może nikt nie będzie mnie rozumiał, a jesli już, to stosunkowo mało osób. Będę samotny, bo trudno mi będzie do siebie dopuścić innych. Ale się nie zmienię, będę taki do końca.

I właśnie w tym sensie będę invincible.
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

kaem pisze:I czy muzyka NIN nie przypomina Wam pewne nagranie z BOTD.
Zapewne chodzi o Morphine, czy się mylę? Pod względem dosadności w tekście najbliżej ma Superfly sister do Closer .
kaem pisze:To był jedyny flirt Michaela z industrialem, z przemysłowym brudem.
Nie wiem, czy romans pełną gębą z alternatywą, o ile nie mariaż, byłyby dla mnie do przełknięcia. Skoro Michael poprzestał na eksperymentach w poszukiwaniu nowego brzmienia, to i on sam nie był chyba przekonany do całkowitej zmiany kierunku w muzyce. Bo, nie czarujmy się, byłaby to rewolucja (kolejna!) w jego wykonaniu. Szanowałabym jego wybór, nowa stylistyka znalazłaby zapewne odbiorców, ale... Z drugiej strony Michael nigdy w kwestii swojej kariery nie bał się ryzyka, nigdy nie działał zachowawczo, lubił wyzwania, więc może jednak szkoda, że nie podążył tą alternatywną ścieżką?
kaem pisze:The Downward Spiral. Znacie ją?
Owszem, przesłuchałam i... no cóż, to nie jest mój klimat. A po filmie do Closer Marka Romanka z pewnością nie zasnę, bo przypomniał mi się Nagi lunch Cronenberga.
give_in_to_me pisze:I tu trochę dochodzimy do tego przeznaczenia, autodestrukcji czy czegokolwiek. "Będę to robił, bo uważam że tak jest słusznie. I nie liczą się koszty."
Ja bym tu jeszcze dodała bezkompromisowość, z pełną świadomością i odpowiedzialnością za swoje wybory i czyny. Z drugiej strony jednak, jeśli ktoś miesza cię z błotem, obrzuca inwektywami, publicznie opluwa, to nie możesz przejść nad tym do porządku dziennego i udać, że nie ma to dla ciebie znaczenia. Dlatego nigdy nie wierzyłam, kiedy Michael
kaem pisze:Mówił, że ma skórę nosorożca.
Tekst Stranger in Moscow jest na to dowodem. Tekst pisany w poczuciu wyobcowania i niezrozumienia.

Wcześniej pisałam o odwadze Michaela w kwestiach artystycznych. W życiu prywatnym to już była czysta brawura, skazywanie się na nieustanną krytykę, publiczny ostracyzm, potępienie w obronie swych przekonań i uporczywe pozostawanie w niesłabnącej wierze w szczerość własnych intencji. I za jaką cenę? Najwyższą.

Wyszedł mi niemalże opis martyrologiczny, a przecież zawsze mnie złościło, kiedy Michael wciąż powtarzał, że spanie z dziećmi w jednym łóżku jest wyrazem miłości i troski o nie i nie kryje się w tym żaden podtekst, a jego słowa i tak były opatrznie rozumiane. Przecież on musiał to wiedzieć, żyjąc w kraju, w którym manipulowanie ludzmi i informacjami jest na porządku dziennym (przypomniało mi się, trochę może nieadekwatnie, jak CIA imało się różnych sposobów, żeby obalić Castro na Kubie, łącznie z tak kuriozalnymi jak dosypywanie cementu do mleka!), kraju, w którym bohaterowie seriali familijnych nieustannie okazują sobie uczucia, zapewniają się wzajemnie o swojej miłości i manifestują ją ciągłymi uściskami (i tu dla przeciwwagi proponuję filmy Todda Solondza, który rozprawia się z tym powierzchownym obrazem amerykańskiego społeczeństwa).
Michael musiał to wiedzieć i nie chciał być Don Kichotem walczącym z wiatrakami.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Nie spodziewał się tego chyba, co stanie sie w 2003 roku. A może spodziewał? Jak myślicie?
Był dużym chłopcem od lat związanym z show biznesem. Zaskoczeniem mogło być dla niego oskarżenie z roku 1993- bo to był jak upadek z wysokości z bardzo twardym lądowaniem. Można powiedzieć, że normalny człowiek po czymś takim unikać będzie stania nad przepaścią, by znowu coś go nie popchnęło w dół. Ale nie Michael- jego bezkompromisowość w dążeniu do zmiany mentalności społeczeństwa. Przecież mówił w wywiadzie Prime Time 95 "jestem nie winny, to kłamstwa. JA SIĘ NAWET TYM NIE INTERESUJE!". A to się ludziom nie mieści w głowach- przecież to facet, a facet ma wciąz w głowie przekartkowywać pisma pornograficzne. Prezcież ludzie są tak różni- zawalczmy ze stereotypami. To, że od lat przyjęte jest, że to matka kocha swe dzieci bardziej, że to ona się nimi zajmuje i, jeśli ona śpi w jednym łóżku ze swoimi pociechami to jest to takie wspaniałe. A mężczyzna- no cóż, niech swą miłość ukrywa lub po amerykańsku- sucho klepnie syna po ramieniu na znak swych uczuć.
I można się zastanawiać, dlaczego on nie ograniczył kontaktów z dziećmi. Gdyby to zrobił, to myślę, że zapadł by w wieczny smutek. To byłoby samobójstwo dla jego osobowości, czysta samodestrukcja.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
ODPOWIEDZ