Strona 3 z 4

: sob, 05 lis 2005, 10:51
autor: SUNrise
M.Dż.* pisze:Nie znaczy to jednak, że mamy powielać myśli, które Ktoś (w tym przypadku Willy) tu już zawarł, przekładając je jedynie na inne słowa.
Czasem (choć nie zawsze) stwierdzenie "zgadzam się" oznacza coś więcej niż suche nabijanie postów.

Tak, tylko na tym forum niezmiernie często słowo "zgadzam się" jest używane. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby po "zgadzam się" było jeszcze chociaż jedno zdanie od siebie. Ale większość osób na tym poprzestaje niestety. Więc jak to czytam to mam od razu wrażenie, że ktoś nie ma w głowie miejsca na to, żeby wykrzesać z siebie jakąś chociaż jedną własną myśl. Ja nie chcę, żeby się ktoś ze mną zgadzał, chcę żeby miał swoje zdanie. Od dziecka wychowywano mnie w ten sposób, najpierw rodzice, później w szkole a teraz na studiach i przez całe życie pomiędzy. Myślę, że to mnie ukształtowało i dużo mi dało. Dzięki temu potrafię dziś szybko samodzielnie dokonywać wyborów. Wielu rodziców wychowuje swoje dzieci na zasadzie, że coś im każe zrobić - banalny przykład "ubierz się w to i to" i to dziecko jak taka marionetka posłusznie to wykonuje. A to jest wielki błąd, bo taki człowiek wolniej rozwija swoje "ja" (w tym samodzielne myślenie) i później łatwo daje się podporządkowywać innym lub czeka aż ktoś dokona wyboru za niego. Moi rodzice nigdy nic mi nie narzucali z góry. Zawsze dawali mi wybór stawiali pytanie i sama musiałam zdecydować co jest słuszne a co nie. Jeśli wybór był zły to wówczas mówili, że tak nie należy, i tłumaczyli dlaczego źle wybrałam. Dla dziecka to jest o wiele cięższe, ale później w życiu jest o wiele prościej. Unikasz bezradności i zadawania sobie pytań "O Boże co ja mam teraz zrobić?" - bo nie boisz się konfrontacji i ewentualnej odpowiedzialności /niezależnie od tego czy twój wybór będzie słuszny czy nie/. Dlatego tak bardzo nie lubię kiedy z kimś rozmawiam a dana osoba tylko "tak masz racje, zgadzam się z tobą itp. itd." Zgadzasz się? Bardzo zła odpowiedź. Potrafić w każdej sytuacji wypowiadać swoje zdanie. - Czy aż tak wiele wymagam?
Jolu, cenię sobie Twoją odrębność światopoglądową, choć nie zawsze Twoje poglądy podzielam.
I bardzo się cieszę, że nie podzielasz, właśnie o to chodzi! Bo gdyby wszyscy podzielali poglądy wszystkich nie byłoby o czym dyskutować. I jak zresztą widać, rzadko na tym forum jest o czym dyskutować. Zazwyczaj wygląda to tak, że ktoś napisze posta, a następnie "dyskusja" toczy się w mniej więcej taki sposób:
- " Masz racje, zgadzam się z tobą w 100% :happy: :happy:"
- "dokładnie. Ja też się z tobą zgadzam :-) "
- " I ja. Ja też się zgadzam!!!"
- "I jeszcze ja! :mj: "
- " I ja też :dance: :dance: nenene :happy: :happy: :happy: :happy: "

Często są mocno radykalne i, choć może o tym nie wiesz, mogą ranić osoby znajdujące się po tej drugiej stronie barykady (i myślę, że nierzadko ranią, stąd niektóre reakcje).
Zacytuję jeszcze raz to co napisałam kilka postów wyżej:
"Myślę, że lepsze to, niż udawanie zgodności myśli i przygłaskiwanie wszystkiego jak to robią "dobrzy przyjaciele", bo to nie rozwojowe i w gruncie rzeczy zakłada nie reformowalność, a więc nie rozwojowość drugiego człowieka". Wydaje mi się, że jest to forum dyskusyjne, a nie uśmiechaj się i przytakuj, bo jeśli nie to możesz tym kogoś zranić. Nigdy nie napisałam tutaj niczego z zamiarem aby umyślnie kogoś zranić - bo to mnie akurat nie bawi, wierz mi.
Czasem mam jednak wrażenie, że chcąc ludzi namówić do otwartości umysłu, narzucasz im, choć pewnie nieświadomie, swoje zdanie- zdanie na temat sposobu myślenia.

Absolutnie się nie zgadzam z Twoim "wrażeniem". Znowu zacytuję to o czym już wcześniej napisałam, bo chyba nie czytasz ze zrozumieniem moich wypowiedzi: "Nie chcę narzucać nikomu moich poglądów - nie mam do tego prawa. Chcę natomiast z każdej dyskusji wyciągnąć coś co wzbogaci moją wiedzę i sposób widzenia świata." I tylko lub aż tyle.
Poza tym zastosowany przez Ciebie termin "narzucanie" jest absolutnie tu nieadekwatny. Czy czujesz "przymus" dyskusji ze mną lub przejęcia poglądów, które prezentuję, wbrew swej woli? Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. Ja prezentując swoje zdanie nigdy nie twierdzę tym samym, iż nie macie prawa do swojego spojrzenia na rzeczywistość. Nikogo nie napastuję i nie przekonuję na siłę, gdy ktoś się ze mną w jakiejś kwestii nie zgadza. Uważam, że taka postawa negująca inne stanowisko, bez próby zapoznania się z obszerniejszą argumentacją jest wynikiem uprzedzeń a czasami stosowania nieetycznej kontroli umysłu - a tego sobie zarzucić nie pozwolę.

: sob, 05 lis 2005, 12:47
autor: @Pusia@
OSOBIŚCIE NIE LUBIE R.KELLIEGO CZY JAK SIĘ TAM TO PISZE MNIEJSZA Z TYM ALE "YOU ARE NOT ALONE" JEST SUPER. ;-) A MOŻE [NAPEWNO] TA PIOSENKA TEŻ TAKA BĘDZIE JAK TAK TO R.KELLY BĘDZIE GIT. :mj:

: ndz, 06 lis 2005, 0:04
autor: cicha
YANA - dobrze pamietam jakie wrazenie wywolal na mnie teledysk, gdy go ogladalam po raz pierwszy. Michael wygladal tak zniewiesciale w tej czarnej koronkowej koszuli. Zwlaszcza, ze (w pewnych sekundach teledysku) zawiera na swoim torsie to cos, co przypomina kobiecy gorset / halke :wariat: Patrzylam na te osobliwosc z pewnym zdziwieniem i malym skrzywieniem. Do dzis mam takie niewyrazne odczucia, gdy ogladam ten kadr teledysku. Jesli chodzi o reszte, to wzbudza we mnie zachwyt.

Sama piosenka? Zdecydowanie polubilam ja od pierwszych taktow. Nie mowiac juz o tym, jak na trasie History, podczas jej wykonywania - tula sie do Michaela fanki. Takie, momentami, wzruszajace czy zabawne sytuacje zwiazane z zachowaniem fanek przy MJ'u. Ciekawe czy sa to wyrezyserowane scenki czy spontaniczne? No i sposob w jaki MJ konczy utwor. Slodycz! Uwielbiam, gdy tak spontanicznie moduluje swoim glosem w koncowce YANA-y :-)

Co do R. Kellyego - widze zasade, ktorej Michael jest wierny...NIE - uprzedzeniom! Inna sprawa czy projekty ich wspolpracy podobaja sie nam-fanom, czy nie. Zdania sa podzielone. Mysle, ze kazdy z fanow odnajduje w MJ'u ta czastke, za ktora przepada.

Ja zas, w oczekiwaniu na ten blizej nieokreslony czas powrotu Michaela na scene muzyczna, coraz bardziej pograzam sie w latach 70, kiedy to MJ wraz z rodzenstwem (bez Jermaina) wystepowal w The Jacksons TVShow. Jesli jeszcze 10 lat temu dziwilam sie, skad Michael czerpal swoje wizjonerskie pomysly na teledyski, teraz moge zaryzykowac stwierdzenie, ze podwaliny wziely sie z okresu lat 76-77!
Eureka! Odkrylam Ameryke. :wariat:

To ja juz sobie, pojde. glupija

Ps. A wlasciwie to tak do konca nie jestem przekonana. Kiedy dokladnie powstawaly te nagrania telewizyjne? Ktos cos wie na ten temat? Ile bylo odcinkow? Jacy goscie wystepowali w tych nagraniach? Hyh! Sama przyjemnosc patrzenia na tanczacego Michaela. Tak. Milosc, przez kopanie. Odkrywanie przez kopanie. Zabawa w archeologie...
Michael pozostawil piekna spuscizne...kocham to!

Edit --> Dzieki, Willy, za link! :mj:

: ndz, 06 lis 2005, 12:06
autor: Willy
cicha pisze:Ps. A wlasciwie to tak do konca nie jestem przekonana. Kiedy dokladnie powstawaly te nagrania telewizyjne? Ktos cos wie na ten temat? Ile bylo odcinkow? Jacy goscie wystepowali w tych nagraniach? Hyh! Sama przyjemnosc patrzenia na tanczacego Michaela. Tak. Milosc, przez kopanie. Odkrywanie przez kopanie. Zabawa w archeologie...
Michael pozostawil piekna spuscizne...kocham to!
The Jacksons TV Shows powstały w latach 76-77. Nie wiem ile dokładnie liczyły sobie odcinków. Na pewno nie mniej niż 12. Być może i nie wiecej niż 12.Obrazek Tutaj krótki opis poszczególnych odcinków:
http://www.mjjfootage.netfirms.com/TS2.htm

: pn, 07 lis 2005, 0:29
autor: THRILLER
Fanka MJ pisze:
Bo milosc nie moze tak poprostu zniknąć...
ehhh :surrender:
Dlaczego nie może?

: pn, 07 lis 2005, 7:56
autor: Fanka MJ
THRILLER pisze:
Fanka MJ pisze:
Bo milosc nie moze tak poprostu zniknąć...
ehhh :surrender:
Dlaczego nie może?
Wiesz moze jestem zbyt romantyczna tradycjonlistką jesli chodzi o milosc(jak to brzmi :wariat: heh) ale tak wlasnie mysle. Nie moze ot tak sobie zniknąć. No nie wiem jak to jeszcze ująć w słowa(w końcu to abstrakacja ;-) ), ale prawdziwa milosc to taka której zawsze jakis plomyczek zostaje w sercu chocby sie twierdzilo ze tak nie jest.No ale to juz nie na temat tego postu.

: pn, 07 lis 2005, 8:27
autor: tancerz
Fanka MJ pisze:

prawdziwa milosc to taka której zawsze jakis plomyczek zostaje w sercu chocby sie twierdzilo ze tak nie jest.No ale to juz nie na temat tego postu.

Cmok :calus: Twój PŁOMYCZEK ;-)

A wracając do tematu to mi tam naprawdę wszystko jedno z kim Michael Jackson zaśpiewa R.Kelly to znakomity piosenkarz a chodzi tu we wszystkim o piosenke prawda ;-) ,aby miała jak najlepszych wykonawców? Z pewnościa MJ kierował sie właśnie tym jak zwykle zreszta ;-). Najważniejsza dla niego zawsze pozostanie piosenka i muzyka w koncu On tym żyje.
P.S. Jak zreszta i większosc nas ;-).

: pn, 07 lis 2005, 8:41
autor: THRILLER
Fanka MJ pisze:
THRILLER pisze:
Fanka MJ pisze:
Bo milosc nie moze tak poprostu zniknąć...
ehhh :surrender:
Dlaczego nie może?
Wiesz moze jestem zbyt romantyczna tradycjonlistką jesli chodzi o milosc(jak to brzmi :wariat: heh) ale tak wlasnie mysle. Nie moze ot tak sobie zniknąć. No nie wiem jak to jeszcze ująć w słowa(w końcu to abstrakacja ;-) ), ale prawdziwa milosc to taka której zawsze jakis plomyczek zostaje w sercu chocby sie twierdzilo ze tak nie jest.No ale to juz nie na temat tego postu.
Nie zastanawiałem się nad tym czy jesteś romantyczką, pytam bo jestem innego zdania. Według mnie pozostać mogą wspomnienia a z miłością jest różnie.

: pn, 07 lis 2005, 13:33
autor: SUNrise
Będę kontunuować i zaofftopuję
THRILLER pisze:a z miłością jest różnie.
THRILLER podzielam ten pogląd, a nawet uważam, że wart jest szerokiej popularyzacji :-) . Nie lubię piosenek o miłości, bo zazwyczaj są strasznie nudne i banalne, oprócz jednej - "Pour que tu m'aimes encore" - którą zaśpiewała kiedyś Celine Dion. Kawałek zacytuję "(...)Que les choses ont change, que les fleurs ont fane. Que le temps d'avant, c'etait le temps d'avant. Que si tout zappe et lasse, les amours aussi passent".
dla tych co nie znają francuskiego tłumaczenie : "..., że rzeczy się zmieniły, że kwiaty zwiędły, że czas miniony już nie wróci. Skoro wszystko się zmienia, miłości również przemijają".

- - - - - - - - - - - - - -
To się wypowiedziałam...

: pn, 07 lis 2005, 15:30
autor: M.Dż.*
SUNrise pisze:Ale większość osób na tym poprzestaje niestety. Więc jak to czytam to mam od razu wrażenie, że ktoś nie ma w głowie miejsca na to, żeby wykrzesać z siebie jakąś chociaż jedną własną myśl. Ja nie chcę, żeby się ktoś ze mną zgadzał, chcę żeby miał swoje zdanie.
A czy nie jest ważne to, co CHCE osoba wypowiadająca się? :-/
SUNrise pisze:Wielu rodziców wychowuje swoje dzieci na zasadzie, że coś im każe zrobić - banalny przykład "ubierz się w to i to" i to dziecko jak taka marionetka posłusznie to wykonuje..
Wiesz co, Jolu....?
Nie obraź się, ale w moim przypadku przykład z rodzicami jest.... no.... mocno nietrafiony :wariat:
Kto zna mój życiorys, dobrze wie, o co chodzi.
Moje życie różami usłane nie było, bynajmiej- szczególnie pod względem duchowo- emocjonalym.
Ale może dlatego od lat robię wszystko pod górkę, bo akurat to, co chciałam robić i to, co chciałam osiągać, wymagało chodzenia pod prąd.
Moi rodzice zagryzali wargi, zgrzytali zębami, pukali się w czoło i mówili mi- będziesz żałować.
Gdybym miała napisać w skrócie, powiedziałabym, że nie pamiętam, kiedy ostatnio zatańczyłam tak, jak mi zagrano i nie dlatego, że lubię robić wszystkim na przekór :cool:
Po latach, kiedy efekty moich WŁASNYCH pomysłów, przekonań i CIĘŻKIEJ pracy, stały się widoczne i są to efekty, które wielokrotnie przekraczają normę, którą moja rodzina sobie dla mnie zakładała, nagle zrozumieli, że to, co myślałam, mówiłam i robiłam, miało sens.
Nie będę wchodzić w szczegóły, bo mój życiorys jest moim życiorysem i nie mam zamiaru go tu upubliczniać, jednak myślę, że zarzucanie mi, że nie mam własnych poglądów świadczy o tym, że jednak mało o mnie, Jolu, nie wiesz. :surrender:
SUNrise pisze:Potrafić w każdej sytuacji wypowiadać swoje zdanie. - Czy aż tak wiele wymagam?
I dochodzimy do sytuacji absurdalnej, w której posiadanie własnego zdania oznacza chodzenie wspak, bez względu na to, czego dotyczy temat i jaka jest opinia rozmówcy :-/
Jolu....
Ja wyraziłam swoje zdanie. Była nim aprobata dla wypowiedzi Willy'ego.
To, że wypowiedź nie była naszprycowana filozoficznymi zwrotami, greckimi mądrościami i zwrotami wprost z książki do teologii, nie oznacza, że nie zawierała w sobie JAKIEJŚ informacji.
Wiesz, ja uważam, że życie należy sobie i innym ułatwiać, a nie komplikować. Jeśli coś nie wymaga, w moim odczuciu, napisania całej rozprawki, to zawieram to w kilku zdaniach, a może nawet i słowach.
Moje zdanie i mój sposób, których prędko raczej nie zmienię.
SUNrise pisze:
Jolu, cenię sobie Twoją odrębność światopoglądową, choć nie zawsze Twoje poglądy podzielam.
I bardzo się cieszę, że nie podzielasz, właśnie o to chodzi!.
Nie no....
Jakiś Monty Paython nam się robi :wariat:
Naprawdę chodzi o to, żeby nie podzielać cudzega zdania, czy o to, żeby mieć własne? :podejrzliwy:
SUNrise pisze:
Często są mocno radykalne i, choć może o tym nie wiesz, mogą ranić osoby znajdujące się po tej drugiej stronie barykady (i myślę, że nierzadko ranią, stąd niektóre reakcje).
Zacytuję jeszcze raz to co napisałam kilka postów wyżej:
"Myślę, że lepsze to, niż udawanie zgodności myśli i przygłaskiwanie wszystkiego jak to robią "dobrzy przyjaciele", bo to nie rozwojowe i w gruncie rzeczy zakłada nie reformowalność, a więc nie rozwojowość drugiego człowieka". Wydaje mi się, że jest to forum dyskusyjne, a nie uśmiechaj się i przytakuj, bo jeśli nie to możesz tym kogoś zranić.
Przede wszystkim pragnę wyjaśnić, że wbrew temu, co pewnie w tym momencie pomyślałaś, uważam, że nie jest przyjacielem osoba, która wyłącznie potrafi Cię chwalić.
Uważam, że przyjaźń wymaga szczerości, a co za tym nierozerwalnie idzie, obiektywnej krytyki.
Problem polega jedynie na sposobie, w jaki ta krytyka zostaje zapodana.
I w tej właśnie formie, niestety się z Tobą nie zgadzam.
Dlaczego?
Bo przyjaciel, to ktoś, kto nie tylko szczerze wypowie swoje zdanie, ale ktoś, kto będzie potrafił zrobić to w taki sposób, aby ta krytyka zabolała jak najmniej (czyt. wypowiadając się pomyśli nie tylko osobie i swoich poglądach, ale również o swoim przyjacielu).
"Ale masz beznadziejną bluzkę" można z łatwością zamienić na: "Tamta bluzka lepiej do Ciebie pasuje".
I nie wierzę, że Ty, jako osoba wyczuwająca tego typu niuanse, nie zdajesz sobie sprawy z możliwości, jakie daje nam język, zarówno ten mówiony, jak i język gestów.
SUNrise pisze:Nigdy nie napisałam tutaj niczego z zamiarem aby umyślnie kogoś zranić - bo to mnie akurat nie bawi, wierz mi.
Wierzę. :-)
Wiem jednak, że zamiar czasem mija się z efektem końcowym.
SUNrise pisze:
Czasem mam jednak wrażenie, że chcąc ludzi namówić do otwartości umysłu, narzucasz im, choć pewnie nieświadomie, swoje zdanie- zdanie na temat sposobu myślenia.

Absolutnie się nie zgadzam z Twoim "wrażeniem".
Wrażenie, jako element subiektywny pozostanie bezdyskusyjne.
Bez względu na to, czy się z nim zgadzasz, czy nie, moje wrażenie pozostaje moje i niezmienne.
....bo również zależy od toku myślenia, którym mam inny od Twojego.
SUNrise pisze:Znowu zacytuję to o czym już wcześniej napisałam, bo chyba nie czytasz ze zrozumieniem moich wypowiedzi: "Nie chcę narzucać nikomu moich poglądów - nie mam do tego prawa. Chcę natomiast z każdej dyskusji wyciągnąć coś co wzbogaci moją wiedzę i sposób widzenia świata." I tylko lub aż tyle.
Jolu, przedmiotem naszej dyskusji nie jest to, co Ty chciałaś lub czego nie chciałaś, lecz to, jak to, co napisałaś zostało odczytane.
Jeśli dyskutujemy o ludziach, o ich zdaniu, o ich wrażeniach i emocjach, to ważne jest to, co ONI widzą, co ONI rozumieją, co ONI odczuwają.
W tym momencie, wybacz, ale odczułam presję.
Jakkolwiek byś nie chciała tego przedstawić- ja odebrałam to tak.
Sposób forumłowania myśli był widocznie niezbyt trafiony.
SUNrise pisze:Poza tym zastosowany przez Ciebie termin "narzucanie" jest absolutnie tu nieadekwatny. Czy czujesz "przymus" dyskusji ze mną lub przejęcia poglądów, które prezentuję, wbrew swej woli?
Tak. Oczywiście, że tak.
Czuję przymus tłumaczenia się z tego, że napisałam posta, który nie odpowiadał Twoim oczekiwaniom. Posta, z którego nie "wyciągnęłaś czegoś, co wzbogaciło Twoją wiedzę i sposób widzenia świata".
Zupełnie tak, jakby na forum tylko takie posty były mile widziane.
A nie pomyślisz o tym, że Willy, czytając mojego durnego posta mógł (choć wcale nie musiał) pomyśleć- "O! Ona się ze mną zgadza. Fajnie"?
SUNrise pisze:Ja prezentując swoje zdanie nigdy nie twierdzę tym samym, iż nie macie prawa do swojego spojrzenia na rzeczywistość.
Nikogo nie napastuję i nie przekonuję na siłę, gdy ktoś się ze mną w jakiejś kwestii nie zgadza.


Po długiej i wnikliwej analizie, obstaję przy swoim zdaniu- nie zgadzam się z Twoją krytyką mojej pierwszej wypowiedzi, nie rozumiem jej i uważam, że była niepotrzebna.
Uważam, że posty durne, w ilości rozsądnej (a wydaje mi się, że takowej nie przekraczam) jako przerywniki, są od czasu do czasu, nie tylko mile widziane, ale wręcz potrzebne, w celu rozładowania emocji, zrelaksowania umysłu, a nawet (jak zresztą widać), do sprowokowania dyskusji na tematy socjopsycholigiczne.

: pn, 07 lis 2005, 23:51
autor: SUNrise
M.Dż.* pisze:A czy nie jest ważne to, co CHCE osoba wypowiadająca się?

Więc niech osoba wypowiadająca się napisze "czego chce". Tylko ktoś, kto wie czego chce, może walczyć o swoje przekonania. Rozumiem, że każdy wyraża swoje zdanie tak, jak to leży w granicach jego możliwości.
Swoją drogą... wydaje mi się, że z moją empatią jest wszystko w porządku.
Nie obraź się, ale w moim przypadku przykład z rodzicami jest.... no.... mocno nietrafiony
Kto zna mój życiorys, dobrze wie, o co chodzi.
Nie, nie interesuje mnie Twój życiorys. Przykład z rodzicami był pewnego rodzaju metaforą, ale widzę, że został odczytany w zupełnie inny sposób. Lubię opowiadać obrazowo i tam był ukryty znacznie głębszy sens.
I dochodzimy do sytuacji absurdalnej, w której posiadanie własnego zdania oznacza chodzenie wspak, bez względu na to, czego dotyczy temat i jaka jest opinia rozmówcy
Tak, dochodzimy do sytuacji absurdalnej - bo doszukujesz się w moich wypowiedziach czegoś, czego nie ma. Każdy człowiek ma jakiś sposób na wyrażanie siebie i swoje przekonania. Narzucenie mu innych jest z reguły bardzo trudne lub wręcz niemożliwe - jeśli mowa o ludziach inteligentnych, którzy swoje poglądy dokładnie analizują, kształtują i dobierają to co do nich pasuje, a to co nie odrzucają. Więc aby coś na kimś wymóc trzeba byłoby być jakimś dyktatorem, albo nie lada autorytetem, a takim autorytetem nie jestem ani ja dla nikogo na tym forum, ani nikt stąd nie jest dla mnie. To oczywiste i tyle wiem.
Mój post był tylko wyrażeniem MOJEGO ZDANIA, w którym zawarłam to co mi się podoba i co nie podoba, co lubię w postach innych a czego nie lubię, to, że z chęcią przeczytałabym coś innego, co nie byłoby powieleniem postu Willy'ego. Koniec. Kropka. Nigdzie nie napisałam, ba nawet nie pomyślałam, że: "M.Dż.* masz się podporządkować i wypowiadać w taki a taki sposób". Takich kryteriów ani Tobie, ani nikomu nie narzuciłam, ani świadomie, ani nie świadomie, więc nie wmawiaj mi cały czas, że jest inaczej, bo to jakaś paranoja. Wiem co chciałam napisać i wiem co napisałam.

- - - - - - - - - - - -
Piszę to całkowicie spokojnym tonem. Choć może na to nie wygląda. Niestety taki jest skutek uboczny prowadzenia dyskusji za pomocą świata wirtualnego.
Ja wyraziłam swoje zdanie. Była nim aprobata dla wypowiedzi Willy'ego.

Zauważyłam. Po czym skomentowałam Twój post, w którym również wyraziłam swoje zdanie. A Ty napisałaś kolejny, w którym skomentowałaś to co ja napisałam w swoim. I tak dalej...
To, że wypowiedź nie była naszprycowana filozoficznymi zwrotami, greckimi mądrościami i zwrotami wprost z książki do teologii

Ależ nawet nie przyszło mi na myśl, byś popierała swoje słowa przez coś "wielkiego i znamienitego". Czy "własne zdanie" oznacza cytowanie książek filozoficznych lub cytowanie kogokolwiek? Takie książki co najwyżej pozwalają nam tylko w wykształtowaniu pewnego fundamentu do budowania naszych sądów, nic więcej. A książki do teologii? Przyznam, że nigdy takich nie czytałam - będę musieć nadrobić. Ale i tak nie sadzę, żeby zawarta w nich treść przydała się do prowadzenia dyskusji dotyczącej zawartości merytorycznej postów na MJPT. Takie książki dla jednych to pewnie sposób na pogłębianie wiedzy, dla drugich ... sposób na przemyślenie swojej postawy i zachowania (?)..., co właściwie jednak jakby się uparł, mogłoby mieć tutaj jakieś zastosowanie. Ale tak czy inaczej zupełnie nie o tym mamy tutaj rozmawiać.
nie oznacza, że nie zawierała w sobie JAKIEJŚ informacji.
Wiesz, ja uważam, że życie należy sobie i innym ułatwiać, a nie komplikować.
Tak, wyraz twarzy, postawa ciała, ton głosu, gestykulacja itp. itd. - to wszystko ma zastosowanie, ale w kontakcie na żywo. Natomiast w tym świecie, (kiedy nie wiesz kto jest po drugiej stronie, a może to być osoba, która kompletnie cię nie zna i oceni cię po tym jednym poście) wszelkie okrzyki, podskoki, "zgadzam się!" - przez piszącego niewiele wnoszą do jego wypowiedzi, a niemal zawsze robią (na osobie z zewnątrz) złe wrażenie.
To również jest tylko moje zdanie, które mam prawo wypowiedzieć
Moje zdanie i mój sposób, których prędko raczej nie zmienię.

Tak jak i ja swojego. Nonkonformizm oto czym grzeszę.
Naprawdę chodzi o to, żeby nie podzielać cudzega zdania, czy o to, żeby mieć własne?

Nie ma na świcie dwóch osób (a przynajmniej nigdy tego nie udowodniono), którzy słowo w słowo od przysłowiowego a do z, mówiliby i myśleliby to samo. Więc posiadanie własnego zdania, a nie podzielanie cudzego (w przysłowiowych 100%) - jedno z drugiego wynika.
Bo przyjaciel, to ktoś, kto nie tylko szczerze wypowie swoje zdanie, ale ktoś, kto będzie potrafił zrobić to w taki sposób, aby ta krytyka zabolała jak najmniej (czyt. wypowiadając się pomyśli nie tylko osobie i swoich poglądach, ale również o swoim przyjacielu).
"Ale masz beznadziejną bluzkę" można z łatwością zamienić na: "Tamta bluzka lepiej do Ciebie pasuje".
Po pierwsze - dyskusja dawno zboczyła z właściwego toru, ale ok.
Po drugie - przyjaciel to osoba, której nikt ci nie narzuca - sam go sobie wybierasz.
Po trzecie - musiałabym nie być szczera z samą sobą. A jeśli nie byłabym szczera z samą sobą, to nie mogłabym być szczera z nikim. Będę powtarzac do znudzenia: zawsze mam własne zdanie i zawsze mówię innym co myślę, nawet jeśli ma to zaboleć. Jeśli ktoś potrzebuje pochlebstw, to trafił na niewłaściwą osobę. Nie mówię o ludziach mi obcych lecz o przyjaciołach. Jest oczywistym, że z każdym człowiekiem: z rodzicami, z kumplem na piwie i z profesorem na uczelni rozmawia się innym językiem, używając innych kodów. Co do przyjaciół... Lubię ludzi o ukształtowanych charakterach, poglądach i silnych osobowościach. Takich znajomych i przyjaciół sobie (instynktownie) dobieram, ale też samą siebie (co zdaję sobie sprawę zabrzmi bardzo nieskromnie) uważam za osobę o wyżej wymienionych cechach. Jeśli ktoś z moich znajomych uważa, że wyglądam w czymś beznadziejnie i głupio - to oczekuję, że powie to właśnie w dokładnie taki sposób, nie lubię jakichś zakamuflowanych przesłań. Ja za taki tekst od kogoś, kogo dobrze znam i uważam za przyjaciela nigdy nie obrażę się, bo wiem, że nie mówi tak dlatego, aby mnie obrazić, tylko albo dla żartu, albo dlatego, że ma taką a nie inną osobowość, taki charakter i po prostu (odruchowo) w taki a nie inny sposób wyraża swoje zdanie. Ludzi, którzy mówią "prosto z mostu" jest dokładnie tyle samo co tych, którzy, żeby wypowiedzieć jakąś krytykę osobie z którą się przyjaźnią, silą się na podteksty typu: "Tamta bluzka lepiej do Ciebie pasuje", zamiast "no co ty stary masz na sobie, wyglądasz w tym beznadziejnie, chyba tak nie wyjdziesz do ludzi" - autentyczny tekst mojego jednego kolegi do drugiego kolegi, obaj wybierali się na imprezę ... Halloween :-) . I nawet nie przyszło mu do głowy, czego byłam świadkiem, żeby obrażać się na kolegę, który skrytykował jego wygląd w tak bezpośredni sposób. Ja też bym się nie obraziła. Oczywiście co innego, gdybym usłyszała to od osoby obcej mi..., ale wtedy też bym się nie obraziła, lubię gdy ktoś patrzy na sytuację z innego punktu widzenia niż ja. Przemyślałabym słowa tej osoby i wyciągnęła wnioski - bo taki mam zwyczaj.

Wiem jednak, że zamiar czasem mija się z efektem końcowym.
W takim razie musielibyśmy zaprzestać tu pisania czegokolwiek, bo to co każdy z nas pisze na forum jest później interpretowane indywidualnie przez każdą jedną osobę czytającą dany post.
....bo również zależy od toku myślenia, którym mam inny od Twojego.
O! Wreszcie coś z czym mogę się zgodzić.
Jolu, przedmiotem naszej dyskusji nie jest to, co Ty chciałaś lub czego nie chciałaś, lecz to, jak to, co napisałaś zostało odczytane.

Tak? A mnie się wydaje, że przedmiotem naszej dyskusji jest nadmierna ilość pojawiających się na forum (w ogóle) postów o treści "zgadzam się" z dołączonym przeze mnie komentarzem: co ja o tym sądzę. A tor na jaki Ty skierowałaś tę rozmowę to już zupełnie inna historia. Mogłam to samo napisać pod jakimkolwiek innym tego typu postem, których na forum jest wiele (tak postów jak i ich różnych autorów). Stało się, że napisałam pod Twoim i MJJ, a że sobie wzięłaś to tak bardzo do serca... Zresztą nie będę się powtarzać, wyżej już ten temat poruszyłam.
Tak. Oczywiście, że tak.
Czuję przymus tłumaczenia się z tego, że napisałam posta, który nie odpowiadał Twoim oczekiwaniom.

Przymus hmm to niedobrze, bo przymus powoduje słabą motywację do działań nakazanych. Wywołuje u człowieka reakcję walki i obrony, mózg nie ma czasu na logikę i analizę, a więc na wyciąganie wniosków. A to całkiem nie po mojej myśli.
(Broń Boże, nie mówię tego złośliwie).
Posta, z którego nie "wyciągnęłaś czegoś, co wzbogaciło Twoją wiedzę i sposób widzenia świata".
Nie wyciągnęłam i nie wzbogaciło, będę do końca życia głupsza o jeden post na forum MJPT, zmarnowanego czasu się już cofnąć nie da. Niech Ci to Bóg wybaczy. Ja wybaczam :wariat: .

- - - - - - - - -
Tyle tu Boga. Chyba sobie jednak zakupię te książki teologiczne Obrazek.

: wt, 08 lis 2005, 0:29
autor: MJowitek
A ja tu tylko cichutko powiem, że czasami dwa pozornie głupie słowa mogą być bardzo ważne...
Parę razy zdarzyło mi się napisać jakąś rymowankę, pojawiło się pod nią parę bardzo elokwentnych postów o treści zbliżonej do "fajnie".
A ja..
A ja parę razy zemdlałam pod stół ze szczęscia.

I zgadzam się z M.Dż.*, co do "delikatnej krytyki".
Na mnie walenie zmostu dobrze nie działa.
Co innego, jeśli już nie ma innego wyboru, bo nie dociera, lecz nie wtedy, gdy jest z zaskoczenia.
Z takiego mostu niestety spadam.
Mało konstruktywne...

Ale już sobie idę, już nie przeszkadzam.
Wiecie, brakowało mi na tym forum dłuższych wypowiedzi.
Napisanych przez inteligentnych ludzi.
Wypowiadających swoje odmienne racje.

Zgadzam się z SUNrise, co do tych płaskich postów o niczym.
Jest ich na forum za dużo. Moim skromnym zdaniem.
Co innego, jeśli są przerywnikiem, lecz nie wtedy, gdy przeważają.
Błądzi się między nimi bez celu.
Mało konstruktywne.

Tulę Was obie.
Dobranoc. Idę spać.
Nocą i tak wszyscy wpadamy do jednego worka...

: wt, 08 lis 2005, 7:54
autor: MJJ
M.Dż.* pisze:Czuję przymus tłumaczenia się z tego, że napisałam posta, który nie odpowiadał Twoim oczekiwaniom.
A Ja kompletnie nie widzę powodu dla którego powinnaś, dla którego powinniśmy się tłumaczYć z napisania takiego a nie innego posta.

Ps. Dyskusja w tym temacie już kilkakrotnie odbiegła od pierwotnego posta. Ciekawe w jakim jeszcze kierunku się potoczy.
Brakuje mi tu ręki Little Devil, która by ten wątek albo zamknęła jako odbiegający od meritum albo wydzieliłaby wątki poboczne.

: wt, 08 lis 2005, 9:04
autor: MJowitek
MJJ pisze: Brakuje mi tu ręki Little Devil, która by ten wątek albo zamknęła jako odbiegający od meritum albo wydzieliłaby wątki poboczne.
Nieeeeeee.
Nie zamykać!
Dlaczego?

Nie piszą nic złego.
a ja jestem zawsze za możliwością wypowiedzenia się do końca.
Emm... error. No prawie zawsze. Zaleczy o czym i jak się ktoś wypowiada.
Ale jeśli choć jeden z tych punktów jest na plus, to uważam, że coś w tym jest.
Czasem nawet bardzo wiele.

Ale ciiiii, nie przeszkadzajmy już...;)

: wt, 08 lis 2005, 13:07
autor: cicha
MJowitek pisze:
MJJ pisze: Brakuje mi tu ręki Little Devil, która by ten wątek albo zamknęła jako odbiegający od meritum albo wydzieliłaby wątki poboczne.
Nieeeeeee.
Nie zamykać!
I mala prosba! Nie wydzielajcie pobocznych watkow. Moga istniec tak dla rozladowania napiecia, przeciez. Glowne meritum z watkami pobocznymi ma tu swoj urok. Taki jedyny, niepowtarzalny, bardzo intrygujacy akcent. Tak jak rzewiej bywalo...na MJPT....BBForum...HydePark... ;-)