Jak najbardziej. Możesz je śmiało zapodać w tym temacie. Z góry dzięki.ghost_ola pisze:Mogę to zeskanować wszystko i tu wrzucić, tylko chciałabym najpierw wiedzieć czy w ogóle ktoś jest jeszcze tym tematem zainteresowany.
Michael Jackson a Polska
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
oto obiecane skany:
skany wraz z dodatkową broszurką i sondażem opinii Warszawiaków o inwestycji są do pobrania tutaj: http://www.megaupload.com/?d=YIUZIJC9
kaem-> posty połączone, zbędne komentarze usunięte. Jeżeliby jeszcze te zdjęcia dałoby się zamienić na miniaturki z możłiwością kliknięcia na nie, byłoby super.
EDIT: zmieniłam na miniaturki. była jeszcze broszurka informacyjna i sondaż, ale nie udało mi się ich na imageshack wrzucić. są w tej paczce zip na megaupload.
skany wraz z dodatkową broszurką i sondażem opinii Warszawiaków o inwestycji są do pobrania tutaj: http://www.megaupload.com/?d=YIUZIJC9
kaem-> posty połączone, zbędne komentarze usunięte. Jeżeliby jeszcze te zdjęcia dałoby się zamienić na miniaturki z możłiwością kliknięcia na nie, byłoby super.
EDIT: zmieniłam na miniaturki. była jeszcze broszurka informacyjna i sondaż, ale nie udało mi się ich na imageshack wrzucić. są w tej paczce zip na megaupload.
- KarolinaMandolina
- Posty: 115
- Rejestracja: czw, 09 kwie 2009, 17:45
Co do wczesniej poruszanego tematu o mariocie.
Byłam w tym apartamencie, spedzilam tam caly dzien, robilam tam mala konferencje prasowowa i mini pokaz mody.
Bedac tam , nie moglam skupic sie na robocie, caly czas lazilam i ogladalam, a w przerwie lezalam na lozku:) na ktorym spal Michael, hehe.
Apartament jest dwu poziomowy, sa tam dwie sypaialnie, mniejsza i wieksza, jest salon, stoi piekny fortepian steinwaya albo yamahy,nie pamietam jest duza kwadratowa wanna, i duze loze, bardzo wygodne, jest tez ogromny telewizor na przeciwko lozka. Na dole jest salon a krete strome schodki prowadza na gore, gdzie sa sypialnie. Bylo to wspaniale przezycie, wyobrazac sobie ze przechadzasz sie po tym apartamencie, a zza rogu zzaraz wyjzy Michael, z recznikiem na glowie ;) hehe
Mama mojej kolezanki byla pokojowka w mariocie kiedy MJ tam mieszkal, sprzatala jego pokoj potem:)
Mowila, ze w pokoju zostaly dwie puste butelki po czerwonym winie i recznik zabrudzony makijazem w lazience, ktory oczywiscie zabrala:)na pamiatke.
Z kolei mama mojego kolegi jechala winda z Michaelem w Warszawskim szpitalu, ktory wracal z wizyty na odziale dzieciecym, ona wsiadla do windy, zatrzymala winde, drzwi sie otworzyly, odwiedzala kogos tam wtedy, dzrwi sie otworzyly, a tutaj Michael Jackson z ochroniarzem, a ona wsiadla, i nic, i cisza, ale sympatyczna cisza,wszysycy byli zawstydzenie, a MJ sie dziwil ze ona do niego nie podchodzi po autograf, chyba,a ona byla w szoku,nie wiedziala co zobic, cala bya sztywna, nie znala angielskiego poza tym, wysiedli na parterze, rzucili si reporterzy i fani i ja odseparowali od Michaela, tyle..niezle co?
Byłam w tym apartamencie, spedzilam tam caly dzien, robilam tam mala konferencje prasowowa i mini pokaz mody.
Bedac tam , nie moglam skupic sie na robocie, caly czas lazilam i ogladalam, a w przerwie lezalam na lozku:) na ktorym spal Michael, hehe.
Apartament jest dwu poziomowy, sa tam dwie sypaialnie, mniejsza i wieksza, jest salon, stoi piekny fortepian steinwaya albo yamahy,nie pamietam jest duza kwadratowa wanna, i duze loze, bardzo wygodne, jest tez ogromny telewizor na przeciwko lozka. Na dole jest salon a krete strome schodki prowadza na gore, gdzie sa sypialnie. Bylo to wspaniale przezycie, wyobrazac sobie ze przechadzasz sie po tym apartamencie, a zza rogu zzaraz wyjzy Michael, z recznikiem na glowie ;) hehe
Mama mojej kolezanki byla pokojowka w mariocie kiedy MJ tam mieszkal, sprzatala jego pokoj potem:)
Mowila, ze w pokoju zostaly dwie puste butelki po czerwonym winie i recznik zabrudzony makijazem w lazience, ktory oczywiscie zabrala:)na pamiatke.
Z kolei mama mojego kolegi jechala winda z Michaelem w Warszawskim szpitalu, ktory wracal z wizyty na odziale dzieciecym, ona wsiadla do windy, zatrzymala winde, drzwi sie otworzyly, odwiedzala kogos tam wtedy, dzrwi sie otworzyly, a tutaj Michael Jackson z ochroniarzem, a ona wsiadla, i nic, i cisza, ale sympatyczna cisza,wszysycy byli zawstydzenie, a MJ sie dziwil ze ona do niego nie podchodzi po autograf, chyba,a ona byla w szoku,nie wiedziala co zobic, cala bya sztywna, nie znala angielskiego poza tym, wysiedli na parterze, rzucili si reporterzy i fani i ja odseparowali od Michaela, tyle..niezle co?
Chciałabym dodac jako ciekawostke ,ze jak w tym roku jechałam na wycieczkę to mijalismy jakis pałacyk w Brennej czy cos tam to jest pół godziny od mojego miejsca zamieszkania i pan pilot coś tam sobie mowi o tmy pałacyku i nagle:Pare lat temu nawet Michael Jackson chcial go kupic , wiec pomyslcie sobie ,ze jakby doszło to do skutku to byśmy mieli sąsiada Michaela Jacksona.
Mnie wrylo w siedzenie autokaru i pozniej nizly banan mialam i nie moglam w to uwierzyc.
W srodku wycieckzi jednak zapytalam sie pana przewodnika kiedy to bylo i dlaczego nie doslzo do skutku i ,ze bylo to w 2005 roku i dom byl za blisko ulicy;/ choc tam byl zywoplot i rozna zielen i ponoc bardzo ogrod podobal sie Michaelowi , ale jednak to chyba bylo za malo zeby mogl ochronic swoja prywatnosc.
Takze jesli by wszystko bylo ok to moze Michael po procesie nie zaszyl by sie w Bahrajnie tylko moze u Nas. W Polsce :) ...:(
Mnie wrylo w siedzenie autokaru i pozniej nizly banan mialam i nie moglam w to uwierzyc.
W srodku wycieckzi jednak zapytalam sie pana przewodnika kiedy to bylo i dlaczego nie doslzo do skutku i ,ze bylo to w 2005 roku i dom byl za blisko ulicy;/ choc tam byl zywoplot i rozna zielen i ponoc bardzo ogrod podobal sie Michaelowi , ale jednak to chyba bylo za malo zeby mogl ochronic swoja prywatnosc.
Takze jesli by wszystko bylo ok to moze Michael po procesie nie zaszyl by sie w Bahrajnie tylko moze u Nas. W Polsce :) ...:(
Keep The Faith
Czy Michael Jackson zamieszka na Dolnym Śląsku - zastanawialiśmy się dwanaście lat temu.
Jest środa, 28 maja, 1997 rok. "o 13.20 prywatny odrzutowiec interkontynentalnego króla muzyki pop wylądował na lotnisku we Wrocławiu. Do piszczących fanek i przejętych dziennikarzy wyszedł najpierw Waldemar Dąbrowski, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. - Michael musi ochłonąć - tłumaczył gwiazdora".
W samolocie chyba z godzinę - opowiada Barbara Zielińska-Mordarska, wówczas 22-letnia studentka socjologii i reporterka Radia Wrocław, która czekała na płycie lotniska. Po kilku miesiącach w jednej z gazet oglądała "Zdjęcia Roku 1997". Odnalazła się na pierwszym planie z Michaelem, któremu podstawia mikrofon pod nos (skryty pod maską). - Wisi teraz u mnie na ścianie, przy kominku. Obok zdjęcia z Michałem Urbaniakiem i innych postaci, które spotkałam na reporterskim szlaku - wspomina obecna reporterka RMF-u.
Michael przespacerował się wtedy po lotnisku i odpowiedział na kilka pytań: "Jak mu się podoba w Polsce?", "Jak się czuje?" itp., itd. "I love you" - odpowiedź na każde była taka sama. Magdzie Furman, dziennikarce TeDe, dał wtedy autograf. I... zabrał jej długopis.
Lubiąż. Wraz z kilkunastoma dziennikarzami podsłuchiwaliśmy meldunków policjantów z Wołowa, ściągniętych tu w trybie pilnym: "Dopiero wylatuje z Warszawy", "Jeszcze go nie ma we Wrocławiu", "Już jest", "Siedzi w samolocie", "Lec...".
Około godziny 14.30 śmigłowiec z Michaelem wylądował w Lubiążu. Na polu. Tzn. na boisku szkolnym. Spokój zachowały tylko trzy krowy, pasące się jakieś 200 metrów od tego miejsca. :)))
Kilkuset fanów, którzy czekali na Michaela od rana, wrzeszczało. Spełniło się to, w co nikt nie wierzył. Michael przyleciał do miasteczka pod Wołowem, by zobaczyć, czy pocysterski zespół klasztorny, jeden z największych tego typu obiektów w świecie (330 tys. metrów kwadratowych) nadaje się na jego europejski Neverland.
"- A ja bym chętnie mu sprzedał kilka innych obiektów, łącznie z podmiotami gospodarczymi - perorował ówczesny wicewojewoda wrocławski Andrzej Kalisz. - Temu zabytkowi potrzebne są pieniądze i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby wmurować w sali książęcej tablicę, że jednym ze sponsorów odbudowy jest Michael Jackson" - zapewniał wtedy SLD-owski urzędnik, namawiając burmistrza Wołowa, żeby zachowali się jak mężczyźni i nie machali marynarkami. "- Jest wiele możliwości, dzierżawa, wynajem, sponsoring. Fundacja Jacksona zajmuje się ochroną dóbr kultury - tłumaczył Paweł Skrzywanek z zarządu Fundacji Lubiąż" (gdzie jest do dziś).
Zajęliśmy strategiczne miejsce pod bramą. Śliczna, 20-letnia dziennikarka TeDe przyjechała tu prywatnie. Po autograf. Cóż, fanka. Jej chłopak, też z telewizji, podpis załatwił - zawsze był świetnym organizatorem. Jeszcze długo byli parą. Dziś oboje są gwiazdami. Magda Mołek w TVN Style, Remik Maścianica w TVN produkuje m.in. "Dzień dobry TVN" i "Śniadanie mistrzów".
"Orkiestra z dolnobrzeskich zakładów Rokita zaintonowała "Szła dzieweczka do laseczka". Dzieci z chlebem, solą i wiązanką gerber wystawiono przed pałac". Michaela podwiózł pod bramę (jakieś 500 metrów) terenową toyotą nieżyjący już Andrzej Kobel z Fundacji Lubiąż. Jego syn przybił piątkę z Michaelem. "On kocha dzieci"- tłumaczył potem Kobel.
Przed pałacową bramą Jackson zdecydował się na przejście dziesięciu metrów. Tłum napierał. Dopadła go tylko jedna fanka, a fotoreporterzy rzucali się przed piosenkarza niczym Rejtani, orkiestra grała "Gloria, gloria, alleluja...". Piętnaście sekund z Michaelem musiało wystarczyć. "- Udało się - rozbeczały się nastolatki. - Dostałyście autografy? - Nie, ale podałyśmy karteczki.
Tłum napierał. pisane świstki po chwili przyniesiono z pałacu. Rozdziałem skarbów zajęli się dziennikarze".
"Michael cały czas nucił i podśpiewywał. Badał akustykę i dotykał ścian, sprawdzając ich grubość - relacjonował dwudziestominutowe zwiedzanie obiektu Paweł Skrzywanek z Fundacji Lubiąż". Pytał, dlaczego nie może wejść do zrujnowanego kościoła i dziwił się, że i tu dotarła zawierucha wojenna. Podczas spaceru (zobaczył jadalnię opata, salę książęcą, bibliotekę i dwa biegi korytarza) gwiazdorowi opowiadano historię po-cysterskiego zespołu. Oczywiście w uproszczonej, amerykańskiej wersji. W sali książęcej wręczono mu akwarelkę z wizerunkiem klasztoru".
Stałem z innymi dziennikarzami pod bramą. W środku ukrył się tylko Wojtek Król, wówczas w Radiu Kolor. Podstawił mikrofon Jacksonowi pod nos. Ale nie zdążył nagrać jedynej jego wypowiedzi. "Beatiful" - powiedział król popu w sali książęcej.
Po 25 minutach toyota z eskortującym pojazd tłumem podjechała na boiskowe lądowisko. - Jaki on jest? - pytaliśmy pilota wojskowego śmigłowca. - Spokojny - odrzekł.
"W okienku śmigłowca ukazała się machająca ręka Jacksona. "I love you" - powtarzał zapewne".
"Beautiful" powiedział Michael Jackson w sali książęcej pałacu opackiego w Lubiążu.
"To najszczęśliwszy dzień mojego życia" uznała nastoletnia miłośniczka piosenkarza, która zdobyła autograf. "Wizyta tego dżentelmena, to ogromna szansa promocyjna dla zrujnowanego zabytku w Lubiążu" zauważył wicewojewoda wrocławski. "To prowokacja, zawracanie głowy młodym ludziom podczas Kongresu Eucharystycznego, przed wizytą papieża" oburzali się politycy prawicy. "Przecież go nie ugryzę" - tłumaczyła siedemdziesięcioletnia lubiążanka, wypychającej ją z klasztoru straży przemysłowej.
Lądowanie z "I love you"
W środę o godzinie 13.20 prywatny odrzutowiec interkontynentalnego króla muzyki pop wylądował na lotnisku we Wrocławiu. Do piszczących fanek i przejętych dziennikarzy wyszedł najpierw Waldemar Dąbrowski, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. - Michael musi ochłonąć - tłumaczył gwiazdora, który chwilowo ochłaniał w samolocie. - On nie może normalnie funkcjonować. Na spacer, który innym zajmuje pięć minut, jemu potrzebnych jest 40. Wszędzie towarzyszą mu tłumy i nie pozwalają na normalne życie.
- Michael powiedz coś do nas - proszono wokół. - I love you - powtórzył kilkakrotnie.
Przy aplauzie kilkuset wielbicieli Michael przespacerował po płycie lotniska do wojskowego śmigłowca. - Michael powiedz coś do nas - proszono wokół. - I love you - powtórzył kilkakrotnie z uśmiechem na twarzy. - Trzeba mieć silne wewnętrzne przekonanie - tłumaczyła potem technikę podejścia do gwiazdy dziennikarka, której udało się otrzymać autograf. - Zabrał mój długopis - dodała z profesjonalną drobiazgowością. To drobne wykroczenie jednak gwieździe wybaczono.
Wojewoda nie macha
Tuż przed godziną 12 przed wejściem do lubiąskiego pałacu kłębił się kilkusetosobowy tłum. - Ja go kocham, a przyjechałam tu z babcią - tłumaczyła Ania. Wagarowiczek podobnych do trzynastolatki z Wrocławia było najwięcej. Wiek - od 10 do 17 lat. Przyjechały z Legnicy, Brzegu, Lubina, nawet z Katowic i Poznania. Całą noc jechał do Lubiąża dziennikarz z Kielc, znacznie krócej burmistrz Wołowa. - Bądźmy mężczyznami, nie będziemy machać marynarkami - żartował wojewoda Andrzej Kalisz.
Przedstawicielom wrocławskiej Fundacji Lubiąż, właściciela obiektu, dwie godziny oczekiwania na spóźnionego gwiazdora upłynęło na cierpliwym przekonywaniu dziennikarzy, że sprzedaż zabytkowego kompleksu nie wchodzi w grę - Nikt by się na to nie odważył - mówiła Maria Frankowska wojewódzki konserwator zabytków. - Chyba, że rząd.
- A ja bym chętnie mu sprzedał kilka innych obiektów,
łącznie z podmiotami gospodarczymi - perorował wicewojewoda - Temu zabytkowi potrzebne są pieniądze i nie miał bym nic przeciwko temu, żeby wmurować w sali książęcej tablicę, że jednym ze sponsorów odbudowy jest Michael Jackson - Jest wiele możliwości, dzierżawa, wynajem, sponsoring. Fundacja Jacksona zajmuje się ochroną dóbr kultury - tłumaczył Paweł Skrzywanek z zarządu Fundacji Lubiąż. - Pieron wie czego on chce - szczerze wyznał inny pracownik fundacji.
Do wszystkich dotarły informacje, że piosenkarz poszukuje miejsca na swoją europejską rezydencję. Pocysterski zespół w Lubiążu spodobał mu się i postanowił go obejrzeć. Nic dziwnego. To jeden z największych obiektów w Europie Środkowej. Większy niż Wawel i Zamek Królewski razem wzięte. Kubatura - 330 tys metrów kwadratowych. Od 1810 po sekularyzacji zakonu cystersów obiekt podupadał. Jego dzieje są burzliwe. Są tu ponoć skarby, a po wojnie byli Rosjanie (do 1950 roku) i muzealne magazyny. Dzieła sztuki trzeba będzie odzyskiwać w całej Europie. Reanimować ruinę zaczęto w 1990 roku. Ale potrzebne są pieniądze. Co najmniej kilkanaście milionów dolarów.
Piosenkarz poszukuje miejsca na swoją europejską rezydencję. Pocysterski zespół w Lubiążu spodobał mu się i postanowił go obejrzeć.
"Melduję, że leci"
Młodzież marzła. - Idę. Dziwak i jeszcze się spóźnia - radykalnie podsumowała lubiąska nastolatka. Nieszczęśliwy żywot i postać Michaela były tematem dyżurnym. Na łączce przed pałacem złośliwie analizowano wszystko: rasę: "Jak on się wybielił?", biznesplan: "Pewnie lata nad Polską i wybiera co by tu sobie kupić.", twórczość: "Piosenek nie lubię, ale teledyski ma zawodowe.", genealogię: "A banany przygotowali?". Tylko nastolatki powtarzały niestrudzenie wzorem swojego idola: "Uwielbiamy Michaela, kochamy go, musimy go zobaczyć". Koniunkturę wyczuł nawet pobliski barek. Lody dowożono ze Żmigrodu. - Takich obrotów to chyba jeszcze nie mieli - komentowano. - Podobna ilość ludzi była na dniach Lubiąża - tłumaczyli miejscowi notable. - Ale tyku dziennikarzy jeszcze nigdy tu nie było.
Policjanci z Wołowa i z Wrocławia - zaskoczona komenda wojewódzka przysłała w końcu pluton - meldowali dzielnie: - Dopiero wylatuje z Warszawy. - Jeszcze go nie ma we Wrocławiu. - Już jest. - Siedzi w samolocie. - Leci...
Król przybywa, tłum napiera
Na niebie pojawił się wojskowy śmigłowiec. Orkiestra z dolnobrzeskich zakładów "Rokita" zaintonowała "Szła
dzieweczka do laseczka". Dzieci z chlebem, solą i wiązanką gerberów wystawiono przed pałac. Fanki rozpoczęły pisk - nie ustał już do końca wizyty. Helikopter wylądował na szkolnym boisku. Przy ogłuszającym dopingu publiczności Michael podjechał 300 metrów. - Mój syn przedstawił się, wręczył kwiaty. Przybili piątkę. Michael powiedział, że się bardzo cieszy. On kocha dzieci. - tłumaczył potem Andrzej Kobel z Fundacji Lubiąż, który pełnił funkcję kierowcy terenowej Toyoty - Bałem się tylko o te maluchy biegnące wokół samochodu. Nawet na rowerach górskich nas ścigali.
- Michael cały czas nucił i podśpiewywał. Badał akustykę i dotykał ścian sprawdzając ich grubość - relacjonował dwudziestominutowe zwiedzanie obiektu Paweł Skrzywanek z Fundacji Lubiąż - Pytał się dlaczego nie może wejść do zrujnowanego kościoła i dziwił się, że i tu dotarła zawierucha wojenna. Podczas spaceru (zobaczył jadalnię opata, salę książęcą, bibliotekę i dwa biegi korytarza) gwiazdorowi opowiadano historię pocysterskiego zespołu. Oczywiście w uproszczonej, amerykańskiej wersji. W sali książęcej wręczono mu akwarelkę z wizerunkiem klasztoru.
Zrobiono też wstęp do interesu. Eksperci gwiazdora - wśród jego gości byli m.in Marek Kwiatkowski dyrektor warszawskich Łazienek i, jak to określono, "osobisty Minister Finansów piosenkarza" - wręczyli swoje wizytówki i kazali czekać na kontakt. - Michael jest swego rodzaju geniuszem sztuki. Jeżeli mu się spodobało to na pewno tu wróci. - twierdzili polscy organizatorzy wycieczki - Nie była to tylko turystyczna wizyta - zapewniano.
Spokojny, ale czy wróci?
Po dwudziestu pięciu minutach Toyota z wiszącymi na niej pięcioma policjantami i eskortującym pojazd tłumem podjechała na boiskowe lądowisko. - Jaki on jest? - pytali pilota wojskowego śmigłowca ci, którzy nie piszczeli z innymi - Spokojny, spokojny - odpowiadał żołnierz.
W okienku śmigłowca ukazała się machająca ręka Jacksona. "I love you" - powtarzał zapewne oglądając lubiąski kompleks z lotu ptaka. Być może tu powróci... Może nawet zamieszka...
żródło: gazeta wrocławska
07.05.2011r.
I znowu piękny maj,eksplodujący zielenią, oszałamiający zapachem kwitnących kasztanów i słońcem.
Stoję przed monumentalnym budynkiem klasztoru.Jestem podniecona i zachwycona miejscem.
Widzę to co Michael, stąpam po tej samej ścieżce i wchodzę przez tą samą bramę.
Trudno jest nie poddać się szaleństwu chwili.
Jest mi zupełnie obojętne moje towarzystwo z wycieczki.Bujam głową w chmurach odcięta od rzeczywistości myślami 14 lat wstecz.
Wtedy nie było tak pięknie, padał deszcz a mimo to temperatura sięgała zenitu.
Ta senna wioseczka zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w obłędną przygodę życia dla wielu osób.
Tłumy ludzi, reporterów, policja, hałas, szum, pisk i feeria barw wlana w szarą polską rzeczywistość tego czasu.
A to wszystko za sprawą jednej osoby.Jednej a tak niezwykłej, promieniującej wew.światłem i miłością.
Za chwilę wchodzę na słynną salę książęcą.Jak flash migają mi obrazy z książki Czaplińskiego.
To to wejście, po tej podłodze stąpał tymi freskami się zachwycał.Jest czym -piękny barkowy sufit, amory, atlas dźwigający kulę ziemską, marmurowe ściany i piękna podłoga stworzona wprost to nakręcenia 2cz. Ghost.
Trzaskam zdjęcia, odchylam torbę aby "mój" Michael mógł wrócić do źródeł, przejść chrzest, wchłonąć trochę energii.
Dobiega mnie gdzieś z oddali głos przewodniczki." tak proszę państwa, odwiedził nas sam Michael Jackson który chciał to miejsce kupić na swój dom w Europie( ach jak on kocha takie zadupia ;))
Jak wyglądał? - drobniutki, bledziutki i nie miał tak dużo makijażu" strzygę uszami ale przewodniczka już nie ciągnie tematu.
Czekam aż wszyscy wyjdą.Zostaję sama w tej pięknej sali, chłonę energię ze ścian i powietrza.Słońce skrzy się na posadzce.
CZuje tą magię którą On naznaczył to miejsce.To jak muśnięcie blaskiem na zawsze, posypanie gwiezdnym pyłem.Umieszczam figurkę Michaela w różnych miejscach,robię zdjęcia, kręcę się po sali w obrotach i.....odkrywam że w górze jest kamera!!!! aaaaa....szybka ewakuacja z płonącymi policzkami.
Na korytarzu podchodzę do przewodniczki na osobności i pytam
proszę powiedzieć jak Michael to zwiedzał, co robił, jaki był, zapewne wiele osób o to Panią pyta;)?
Ona
tak byłam wtedy, dostałam od Niego autograf i mam z Nim zdjęcia, nie zdjęć nie można obejrzeć bo nie mamy gdzie ich wystawić, może kiedyś...., tak zwiedzał tą samą trasą budynek co państwo,nie wiedzieliśmy do ostatniej chwili czy przyleci, to było wspaniałe przeżycie...
jakiś kolejny wycieczkowicz przychodzi pytać o jaką bzdurę i kobieta już nie wraca do tematu.
Ja dalej jak natchniona dotykam miejsc, wącham, smakuje, napawam się chwilą.
Nie spodziewałam się takich odczuć tyle lat po i ponownie tak świeżych jakby to było wczoraj.
Wyobraźnia się uruchamia...ach gdyby......
ale nawet Michael ze swoją fantazją i pieniędzmi nie pokonałby tego miejsca.Mimo to sprawił, że na zawsze już będzie Jego i nawet cystersi przy tym bledną.
Jest środa, 28 maja, 1997 rok. "o 13.20 prywatny odrzutowiec interkontynentalnego króla muzyki pop wylądował na lotnisku we Wrocławiu. Do piszczących fanek i przejętych dziennikarzy wyszedł najpierw Waldemar Dąbrowski, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. - Michael musi ochłonąć - tłumaczył gwiazdora".
W samolocie chyba z godzinę - opowiada Barbara Zielińska-Mordarska, wówczas 22-letnia studentka socjologii i reporterka Radia Wrocław, która czekała na płycie lotniska. Po kilku miesiącach w jednej z gazet oglądała "Zdjęcia Roku 1997". Odnalazła się na pierwszym planie z Michaelem, któremu podstawia mikrofon pod nos (skryty pod maską). - Wisi teraz u mnie na ścianie, przy kominku. Obok zdjęcia z Michałem Urbaniakiem i innych postaci, które spotkałam na reporterskim szlaku - wspomina obecna reporterka RMF-u.
Michael przespacerował się wtedy po lotnisku i odpowiedział na kilka pytań: "Jak mu się podoba w Polsce?", "Jak się czuje?" itp., itd. "I love you" - odpowiedź na każde była taka sama. Magdzie Furman, dziennikarce TeDe, dał wtedy autograf. I... zabrał jej długopis.
Lubiąż. Wraz z kilkunastoma dziennikarzami podsłuchiwaliśmy meldunków policjantów z Wołowa, ściągniętych tu w trybie pilnym: "Dopiero wylatuje z Warszawy", "Jeszcze go nie ma we Wrocławiu", "Już jest", "Siedzi w samolocie", "Lec...".
Około godziny 14.30 śmigłowiec z Michaelem wylądował w Lubiążu. Na polu. Tzn. na boisku szkolnym. Spokój zachowały tylko trzy krowy, pasące się jakieś 200 metrów od tego miejsca. :)))
Kilkuset fanów, którzy czekali na Michaela od rana, wrzeszczało. Spełniło się to, w co nikt nie wierzył. Michael przyleciał do miasteczka pod Wołowem, by zobaczyć, czy pocysterski zespół klasztorny, jeden z największych tego typu obiektów w świecie (330 tys. metrów kwadratowych) nadaje się na jego europejski Neverland.
"- A ja bym chętnie mu sprzedał kilka innych obiektów, łącznie z podmiotami gospodarczymi - perorował ówczesny wicewojewoda wrocławski Andrzej Kalisz. - Temu zabytkowi potrzebne są pieniądze i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby wmurować w sali książęcej tablicę, że jednym ze sponsorów odbudowy jest Michael Jackson" - zapewniał wtedy SLD-owski urzędnik, namawiając burmistrza Wołowa, żeby zachowali się jak mężczyźni i nie machali marynarkami. "- Jest wiele możliwości, dzierżawa, wynajem, sponsoring. Fundacja Jacksona zajmuje się ochroną dóbr kultury - tłumaczył Paweł Skrzywanek z zarządu Fundacji Lubiąż" (gdzie jest do dziś).
Zajęliśmy strategiczne miejsce pod bramą. Śliczna, 20-letnia dziennikarka TeDe przyjechała tu prywatnie. Po autograf. Cóż, fanka. Jej chłopak, też z telewizji, podpis załatwił - zawsze był świetnym organizatorem. Jeszcze długo byli parą. Dziś oboje są gwiazdami. Magda Mołek w TVN Style, Remik Maścianica w TVN produkuje m.in. "Dzień dobry TVN" i "Śniadanie mistrzów".
"Orkiestra z dolnobrzeskich zakładów Rokita zaintonowała "Szła dzieweczka do laseczka". Dzieci z chlebem, solą i wiązanką gerber wystawiono przed pałac". Michaela podwiózł pod bramę (jakieś 500 metrów) terenową toyotą nieżyjący już Andrzej Kobel z Fundacji Lubiąż. Jego syn przybił piątkę z Michaelem. "On kocha dzieci"- tłumaczył potem Kobel.
Przed pałacową bramą Jackson zdecydował się na przejście dziesięciu metrów. Tłum napierał. Dopadła go tylko jedna fanka, a fotoreporterzy rzucali się przed piosenkarza niczym Rejtani, orkiestra grała "Gloria, gloria, alleluja...". Piętnaście sekund z Michaelem musiało wystarczyć. "- Udało się - rozbeczały się nastolatki. - Dostałyście autografy? - Nie, ale podałyśmy karteczki.
Tłum napierał. pisane świstki po chwili przyniesiono z pałacu. Rozdziałem skarbów zajęli się dziennikarze".
"Michael cały czas nucił i podśpiewywał. Badał akustykę i dotykał ścian, sprawdzając ich grubość - relacjonował dwudziestominutowe zwiedzanie obiektu Paweł Skrzywanek z Fundacji Lubiąż". Pytał, dlaczego nie może wejść do zrujnowanego kościoła i dziwił się, że i tu dotarła zawierucha wojenna. Podczas spaceru (zobaczył jadalnię opata, salę książęcą, bibliotekę i dwa biegi korytarza) gwiazdorowi opowiadano historię po-cysterskiego zespołu. Oczywiście w uproszczonej, amerykańskiej wersji. W sali książęcej wręczono mu akwarelkę z wizerunkiem klasztoru".
Stałem z innymi dziennikarzami pod bramą. W środku ukrył się tylko Wojtek Król, wówczas w Radiu Kolor. Podstawił mikrofon Jacksonowi pod nos. Ale nie zdążył nagrać jedynej jego wypowiedzi. "Beatiful" - powiedział król popu w sali książęcej.
Po 25 minutach toyota z eskortującym pojazd tłumem podjechała na boiskowe lądowisko. - Jaki on jest? - pytaliśmy pilota wojskowego śmigłowca. - Spokojny - odrzekł.
"W okienku śmigłowca ukazała się machająca ręka Jacksona. "I love you" - powtarzał zapewne".
"Beautiful" powiedział Michael Jackson w sali książęcej pałacu opackiego w Lubiążu.
"To najszczęśliwszy dzień mojego życia" uznała nastoletnia miłośniczka piosenkarza, która zdobyła autograf. "Wizyta tego dżentelmena, to ogromna szansa promocyjna dla zrujnowanego zabytku w Lubiążu" zauważył wicewojewoda wrocławski. "To prowokacja, zawracanie głowy młodym ludziom podczas Kongresu Eucharystycznego, przed wizytą papieża" oburzali się politycy prawicy. "Przecież go nie ugryzę" - tłumaczyła siedemdziesięcioletnia lubiążanka, wypychającej ją z klasztoru straży przemysłowej.
Lądowanie z "I love you"
W środę o godzinie 13.20 prywatny odrzutowiec interkontynentalnego króla muzyki pop wylądował na lotnisku we Wrocławiu. Do piszczących fanek i przejętych dziennikarzy wyszedł najpierw Waldemar Dąbrowski, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. - Michael musi ochłonąć - tłumaczył gwiazdora, który chwilowo ochłaniał w samolocie. - On nie może normalnie funkcjonować. Na spacer, który innym zajmuje pięć minut, jemu potrzebnych jest 40. Wszędzie towarzyszą mu tłumy i nie pozwalają na normalne życie.
- Michael powiedz coś do nas - proszono wokół. - I love you - powtórzył kilkakrotnie.
Przy aplauzie kilkuset wielbicieli Michael przespacerował po płycie lotniska do wojskowego śmigłowca. - Michael powiedz coś do nas - proszono wokół. - I love you - powtórzył kilkakrotnie z uśmiechem na twarzy. - Trzeba mieć silne wewnętrzne przekonanie - tłumaczyła potem technikę podejścia do gwiazdy dziennikarka, której udało się otrzymać autograf. - Zabrał mój długopis - dodała z profesjonalną drobiazgowością. To drobne wykroczenie jednak gwieździe wybaczono.
Wojewoda nie macha
Tuż przed godziną 12 przed wejściem do lubiąskiego pałacu kłębił się kilkusetosobowy tłum. - Ja go kocham, a przyjechałam tu z babcią - tłumaczyła Ania. Wagarowiczek podobnych do trzynastolatki z Wrocławia było najwięcej. Wiek - od 10 do 17 lat. Przyjechały z Legnicy, Brzegu, Lubina, nawet z Katowic i Poznania. Całą noc jechał do Lubiąża dziennikarz z Kielc, znacznie krócej burmistrz Wołowa. - Bądźmy mężczyznami, nie będziemy machać marynarkami - żartował wojewoda Andrzej Kalisz.
Przedstawicielom wrocławskiej Fundacji Lubiąż, właściciela obiektu, dwie godziny oczekiwania na spóźnionego gwiazdora upłynęło na cierpliwym przekonywaniu dziennikarzy, że sprzedaż zabytkowego kompleksu nie wchodzi w grę - Nikt by się na to nie odważył - mówiła Maria Frankowska wojewódzki konserwator zabytków. - Chyba, że rząd.
- A ja bym chętnie mu sprzedał kilka innych obiektów,
łącznie z podmiotami gospodarczymi - perorował wicewojewoda - Temu zabytkowi potrzebne są pieniądze i nie miał bym nic przeciwko temu, żeby wmurować w sali książęcej tablicę, że jednym ze sponsorów odbudowy jest Michael Jackson - Jest wiele możliwości, dzierżawa, wynajem, sponsoring. Fundacja Jacksona zajmuje się ochroną dóbr kultury - tłumaczył Paweł Skrzywanek z zarządu Fundacji Lubiąż. - Pieron wie czego on chce - szczerze wyznał inny pracownik fundacji.
Do wszystkich dotarły informacje, że piosenkarz poszukuje miejsca na swoją europejską rezydencję. Pocysterski zespół w Lubiążu spodobał mu się i postanowił go obejrzeć. Nic dziwnego. To jeden z największych obiektów w Europie Środkowej. Większy niż Wawel i Zamek Królewski razem wzięte. Kubatura - 330 tys metrów kwadratowych. Od 1810 po sekularyzacji zakonu cystersów obiekt podupadał. Jego dzieje są burzliwe. Są tu ponoć skarby, a po wojnie byli Rosjanie (do 1950 roku) i muzealne magazyny. Dzieła sztuki trzeba będzie odzyskiwać w całej Europie. Reanimować ruinę zaczęto w 1990 roku. Ale potrzebne są pieniądze. Co najmniej kilkanaście milionów dolarów.
Piosenkarz poszukuje miejsca na swoją europejską rezydencję. Pocysterski zespół w Lubiążu spodobał mu się i postanowił go obejrzeć.
"Melduję, że leci"
Młodzież marzła. - Idę. Dziwak i jeszcze się spóźnia - radykalnie podsumowała lubiąska nastolatka. Nieszczęśliwy żywot i postać Michaela były tematem dyżurnym. Na łączce przed pałacem złośliwie analizowano wszystko: rasę: "Jak on się wybielił?", biznesplan: "Pewnie lata nad Polską i wybiera co by tu sobie kupić.", twórczość: "Piosenek nie lubię, ale teledyski ma zawodowe.", genealogię: "A banany przygotowali?". Tylko nastolatki powtarzały niestrudzenie wzorem swojego idola: "Uwielbiamy Michaela, kochamy go, musimy go zobaczyć". Koniunkturę wyczuł nawet pobliski barek. Lody dowożono ze Żmigrodu. - Takich obrotów to chyba jeszcze nie mieli - komentowano. - Podobna ilość ludzi była na dniach Lubiąża - tłumaczyli miejscowi notable. - Ale tyku dziennikarzy jeszcze nigdy tu nie było.
Policjanci z Wołowa i z Wrocławia - zaskoczona komenda wojewódzka przysłała w końcu pluton - meldowali dzielnie: - Dopiero wylatuje z Warszawy. - Jeszcze go nie ma we Wrocławiu. - Już jest. - Siedzi w samolocie. - Leci...
Król przybywa, tłum napiera
Na niebie pojawił się wojskowy śmigłowiec. Orkiestra z dolnobrzeskich zakładów "Rokita" zaintonowała "Szła
dzieweczka do laseczka". Dzieci z chlebem, solą i wiązanką gerberów wystawiono przed pałac. Fanki rozpoczęły pisk - nie ustał już do końca wizyty. Helikopter wylądował na szkolnym boisku. Przy ogłuszającym dopingu publiczności Michael podjechał 300 metrów. - Mój syn przedstawił się, wręczył kwiaty. Przybili piątkę. Michael powiedział, że się bardzo cieszy. On kocha dzieci. - tłumaczył potem Andrzej Kobel z Fundacji Lubiąż, który pełnił funkcję kierowcy terenowej Toyoty - Bałem się tylko o te maluchy biegnące wokół samochodu. Nawet na rowerach górskich nas ścigali.
- Michael cały czas nucił i podśpiewywał. Badał akustykę i dotykał ścian sprawdzając ich grubość - relacjonował dwudziestominutowe zwiedzanie obiektu Paweł Skrzywanek z Fundacji Lubiąż - Pytał się dlaczego nie może wejść do zrujnowanego kościoła i dziwił się, że i tu dotarła zawierucha wojenna. Podczas spaceru (zobaczył jadalnię opata, salę książęcą, bibliotekę i dwa biegi korytarza) gwiazdorowi opowiadano historię pocysterskiego zespołu. Oczywiście w uproszczonej, amerykańskiej wersji. W sali książęcej wręczono mu akwarelkę z wizerunkiem klasztoru.
Zrobiono też wstęp do interesu. Eksperci gwiazdora - wśród jego gości byli m.in Marek Kwiatkowski dyrektor warszawskich Łazienek i, jak to określono, "osobisty Minister Finansów piosenkarza" - wręczyli swoje wizytówki i kazali czekać na kontakt. - Michael jest swego rodzaju geniuszem sztuki. Jeżeli mu się spodobało to na pewno tu wróci. - twierdzili polscy organizatorzy wycieczki - Nie była to tylko turystyczna wizyta - zapewniano.
Spokojny, ale czy wróci?
Po dwudziestu pięciu minutach Toyota z wiszącymi na niej pięcioma policjantami i eskortującym pojazd tłumem podjechała na boiskowe lądowisko. - Jaki on jest? - pytali pilota wojskowego śmigłowca ci, którzy nie piszczeli z innymi - Spokojny, spokojny - odpowiadał żołnierz.
W okienku śmigłowca ukazała się machająca ręka Jacksona. "I love you" - powtarzał zapewne oglądając lubiąski kompleks z lotu ptaka. Być może tu powróci... Może nawet zamieszka...
żródło: gazeta wrocławska
07.05.2011r.
I znowu piękny maj,eksplodujący zielenią, oszałamiający zapachem kwitnących kasztanów i słońcem.
Stoję przed monumentalnym budynkiem klasztoru.Jestem podniecona i zachwycona miejscem.
Widzę to co Michael, stąpam po tej samej ścieżce i wchodzę przez tą samą bramę.
Trudno jest nie poddać się szaleństwu chwili.
Jest mi zupełnie obojętne moje towarzystwo z wycieczki.Bujam głową w chmurach odcięta od rzeczywistości myślami 14 lat wstecz.
Wtedy nie było tak pięknie, padał deszcz a mimo to temperatura sięgała zenitu.
Ta senna wioseczka zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w obłędną przygodę życia dla wielu osób.
Tłumy ludzi, reporterów, policja, hałas, szum, pisk i feeria barw wlana w szarą polską rzeczywistość tego czasu.
A to wszystko za sprawą jednej osoby.Jednej a tak niezwykłej, promieniującej wew.światłem i miłością.
Za chwilę wchodzę na słynną salę książęcą.Jak flash migają mi obrazy z książki Czaplińskiego.
To to wejście, po tej podłodze stąpał tymi freskami się zachwycał.Jest czym -piękny barkowy sufit, amory, atlas dźwigający kulę ziemską, marmurowe ściany i piękna podłoga stworzona wprost to nakręcenia 2cz. Ghost.
Trzaskam zdjęcia, odchylam torbę aby "mój" Michael mógł wrócić do źródeł, przejść chrzest, wchłonąć trochę energii.
Dobiega mnie gdzieś z oddali głos przewodniczki." tak proszę państwa, odwiedził nas sam Michael Jackson który chciał to miejsce kupić na swój dom w Europie( ach jak on kocha takie zadupia ;))
Jak wyglądał? - drobniutki, bledziutki i nie miał tak dużo makijażu" strzygę uszami ale przewodniczka już nie ciągnie tematu.
Czekam aż wszyscy wyjdą.Zostaję sama w tej pięknej sali, chłonę energię ze ścian i powietrza.Słońce skrzy się na posadzce.
CZuje tą magię którą On naznaczył to miejsce.To jak muśnięcie blaskiem na zawsze, posypanie gwiezdnym pyłem.Umieszczam figurkę Michaela w różnych miejscach,robię zdjęcia, kręcę się po sali w obrotach i.....odkrywam że w górze jest kamera!!!! aaaaa....szybka ewakuacja z płonącymi policzkami.
Na korytarzu podchodzę do przewodniczki na osobności i pytam
proszę powiedzieć jak Michael to zwiedzał, co robił, jaki był, zapewne wiele osób o to Panią pyta;)?
Ona
tak byłam wtedy, dostałam od Niego autograf i mam z Nim zdjęcia, nie zdjęć nie można obejrzeć bo nie mamy gdzie ich wystawić, może kiedyś...., tak zwiedzał tą samą trasą budynek co państwo,nie wiedzieliśmy do ostatniej chwili czy przyleci, to było wspaniałe przeżycie...
jakiś kolejny wycieczkowicz przychodzi pytać o jaką bzdurę i kobieta już nie wraca do tematu.
Ja dalej jak natchniona dotykam miejsc, wącham, smakuje, napawam się chwilą.
Nie spodziewałam się takich odczuć tyle lat po i ponownie tak świeżych jakby to było wczoraj.
Wyobraźnia się uruchamia...ach gdyby......
ale nawet Michael ze swoją fantazją i pieniędzmi nie pokonałby tego miejsca.Mimo to sprawił, że na zawsze już będzie Jego i nawet cystersi przy tym bledną.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
To ja dodam parę fotek mojej prywatnej kolekcji.
A aby było ciekawiej to zdjęcia tych miejsc obecnie
Lotnisko Bemowo 20 września od strony ul. Sylwestra Kaliskiego koniec budowy sceny HIStory World Tour ranek przed koncertem.
Michael wchodzi do Desy na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie
w tle Parafia Najświętszego Zbawiciela
ul.Generała Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza / Krakowskie Przedmieście
Plakat reklamujący Warszawski Koncert Al. Jerozolimskie (w tle Pałac Kultury i Nauki i budowa stacji metra Śródmieście )
Wilanów al.Przczółkowa 724, Warszawa
A aby było ciekawiej to zdjęcia tych miejsc obecnie
Lotnisko Bemowo 20 września od strony ul. Sylwestra Kaliskiego koniec budowy sceny HIStory World Tour ranek przed koncertem.
Michael wchodzi do Desy na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie
w tle Parafia Najświętszego Zbawiciela
ul.Generała Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza / Krakowskie Przedmieście
Plakat reklamujący Warszawski Koncert Al. Jerozolimskie (w tle Pałac Kultury i Nauki i budowa stacji metra Śródmieście )
Wilanów al.Przczółkowa 724, Warszawa