Ostatnio zakupione płyty - recenzje, wrażenia

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Lionel Richie- Back To Front (1992)

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Mój nowy nabytek to Back to Front Lionela Richiego.

Z 1992 roku, kawał dobrej muzyki. Tzw. składanka, ale nie do końca. Za 27,99 otrzymałem b. ładnie wydany album, z pokaźnym tzw. bookletem- książeczką, 16 utworami. żaden nie jest zły, wszystkie są wprost świetne! I oprócz czterech tzw. oklepańców (z których conajmniej 2 da się nawet znieść) czyli Easy, Hello, All Night Long i Say You Say Me otrzymujemy pozostałe, wybrane świetne utwory mistrza r'n'b po jego klasyczną postacią. Polecam każdemu, to doskonały sposób, by dogłębniej poznać twórczość człeka, którego znało się jedynie z - jak już wspomniałem- tzw. oklepańców, ewentualnie z duetu z Dianą Ross (który też na płycie jest).

Oto okładka:

Obrazek
Ostatnio zmieniony śr, 20 wrz 2006, 13:56 przez Stanisław Leon Kazberuk, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Ostatnio raczej kompletowałem dyskografię zespołów, które polubiłem - Placebo i T.Love. I tylko parę słów więcej o jednej z kilku płyt ostatnich tygodni. ;-)

Zaledwie kilka dni po tym, Kaem, jak napisałeś o solowych płytach Kasi Nosowskiej, parę dni później dowiedziałem się, że dwupak Milena / Sushi jest bezproblemowo dostępny w cenie jednej płyty. Aż postanowiłem kupić. :]

Obrazek Obrazek

Fakt, zaskoczyłem się - te kompozycje są zupełnie inne niż płyty zespołu Hey. Rzadko kiedy przesłuchuję płytę od razu od początku do końca. Tym bardziej dwa razy. A właśnie Milenę przesłuchałem non-stop trzykrotnie. Gdy rozum śpi ma niesamowity przerywnik pomiędzy zwrotkami, Słuchaj ma świetny rytm, Zoil ze swoim zwrotem bo każda kobieta ma w sobie coś z dziwki, Kazikiem w duecie, a w końcu teledyskiem, podoba mi się najbardziej. I teksty. Podobają mi się o wiele bardziej niż na płytach zespołu.

Sushi jest o wiele mniej jednolite. Właściwie tylko Keskese i Przebijsnieg polubiłem od pierwszego przesłuchania. Tfu, czy Grooby, również przemiłe utwory, mógłbyby spokojnie pojawić się z kolei na płycie Hey... obserwując chociażby jakie piosenki pojawiły się później na Music Music. Reszta, w tym te bardziej nowoczesne, jakoś mnie już nie zachwycają.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

No to do kolekcji brakuje Ci puk puk. Co do Zoil, jednej rzeczy tam nie rozumiem- dlaczego ... do centa, a nie ...do nitki. Bardziej pasuje. Sushi rzeczywiście nierówne. Ale Przebijśniegu nic nie przebije.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Madonna- "Hung Up" (singiel)

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Mój dzisiejszy nabytek to.. singiel Madonny "Hung Up"! A jednak!

Wybrałem się do - ostatnio raczej najczęściej odwiedzanego przeze mnie- sklepu w celu poszukiwania i wyhaczenie czegoś niezwykłego/wyszukanego/ciekawego. Najbardziej zależało mi na jakimś nietypowym singlu. A jednak TO ze mną wygrało.

Madonnę bardzo wielbiałem w roku 2004. Sam się zastanawiam, czy nie bardziej od Michaela. jej płyty, piosenki, historię... wszystko. W 2005 roku przestałem (oficjalnie), gdyż uważałem że to jednak płaska, bezwartościowa muzyka pop. No, a Madonna do tytanów wokalistyki się rzeczywiście nie zalicza. Wstydziłem się tego, jak uwielbiam jej album "American Life", że słucham go po kilkadziesiąt (!) niemalże razy rocznie. No, a gdy dotarły do mnie pierwsze wieści o nadchodzącej nowej płycie i zwiastuny piosenk "Hung up" to jeszcze bardziej pogrążyłem się w wstręcie i uznaniu niższości takowej muzyki. Tfu! Co to za płaski pop dyskotekowy! Jakie to nijakie! Obiecałem sobie nie zaopatrzać się w ten album. Jednakże w tym roku, a szczegółowo, od miesiąca moje zainteresowanie tą osobą niewytłumaczalnie wzrosło! Słucham jej płyt...
I będąc dziś w sklepie postanowiłem jednak nabyć znienawdzonego singla "Hung Up". I "Sorry" też nabędę. "Get Together" chyba nie. Od premiery "American Life"- pierwszej "na bieżąco" płyty, którą pamiętam i przy której wydaniu byłem udało się mi ją nabyć, jak i również single "American Life" i "Hollywood". No i tak sobie pomyślałem, że może by jednak zakupić te nowe single? Później takowej okazj nie będzie, a skoro "Confessions on The Dancefloor" mieć nie mam zamiaru, to chociaż te trzy piosenki? Kupiłem.
I może nawet będę w stanie słuchać "Hung Up"? Słucham już drugi raz. Jednak to dyskotekowy album, "American Life" wg był bardziej ambitniejszy [co ciekawe większość krytyków mówi, że odwrotnie].

A co do singla "Get Together"... na razie istnieje tylko jako maxisingiel w cenie starych albumów Madonny... "Hung Up" też najtańszy nie był, 18.99. Tyle samo co zwykły singiel "Sorry" - który też istnieje jako maxisingiel, którego sobie już daruję. A gdy "Get Together" pojawi się w "normalnej", singlowej postaci to już się chyba na niego zdecyduję.


Madonna... w trzeciej dekadzie. Cóż, ciekawym co wymyśli następnym albumem. Może - gdyby to wydać na dziesięciolecie Ray Of Light- znów pokaże swe "wyszukane" oblicze?

Okładka singla:

Obrazek
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Madonna- "Sorry" (singiel)

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Zgodnie z planami, zakupiłem dziś drugi singiel Madonny z jej ostatniej płyty.
"Sorry" to oczywiście rzecz w identycznej koncepcji jak "Hung Up" czy pozostałe piosenki z płyty (w tym mój ulubiony "Push") ale bardziej "własna". Wiadomo, przy "Hung Up" Madonna podparła się Abbą- co nie było zbyt miłym chwytem z jej strony. A "Sorry" słucha się nieco lepiej, bo to już bardziej autorska rzecz. I choć ma wyraźne, mocne basy jako podporę do tej piosenki co daje rozróżnialną i chwytliwą melodię, to już "Hung Up" podoba mi się bardziej. Każdy przecież lubi co innego...

Okładka singla:

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Obrazek

Miałem już smaka na tą płytę od jakiegoś czasu, w końcu na allegro pojawiła się "po kosztach". Muzyka z Mali. Z Mali? Co do czorta mnie skusiło? Ano Damon Albarn, frontman Blur. Człowiek, który nagrywał 1,5 deakdy temu pioseneczki britpopowe, a od 10 lat wydaje muzykę głęboko poruszającą, a wciąż czuć w niej puszczanie oka do słuchacza. Jak ja go lubię za to poczucie humoru, przy wywoływaniu poruszenia tam, gdzie trzeba. Albarn dla mnie jest najważniejszym muzykiem ze świata rocka w tym stuleciu, że znowu to powtórzę.
Ta płyta to zderzenie właśnie rocka akustycznego z muzyką z Mali. Zderzenie rocka, dlatego nie jest to kolejne Deep Forest. Smaczne, transowe, ciekawe, przyjemne. Inne, a jednak znajome.
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Odnoszę czasem wrażenie, że różnica pomiędzy American Life a Confessions on a dace floor Madonny jest bardzo podobna do różnic pomiędzy... Musicology a 3121 Prince'a. Bo niby ostatnie dzieła obu postaci przez wielu recenzentów są wychwalane często do granic możliwości, obiektywnie rzecz ujmując są to też albumy na pewno bogatsze w warstwie muzycznej, sprawiające wrażenie bardziej dopracowanych, a jednak... jakoś bardziej podpasowuje mi właśnie American Life i Musicology.

To właśnie ten pierwszy, obok Ray of light, jest moim ulubionym album Madonny. Może nie zdobył popularności, może nie był aż tak przybojowy... ale miał w sobie coś przyciągającego: może swoisty minimalizm, może teksty. Jak niegdyś celnie napisał Kuba Wojewódzki: niesamowita płyta do posłuchania... skrycie w ciemnej piwnicy. A Confessions... jest dobry. Bardzo dobry. Ale do odmóżdżenia i potańczenia.

Z ciekawostek: na najnowszym singlu Jump, pojawi się kolejny utwór z sesji do albumu (już trzeci!)... tytuł brzmi znajomo: History. Ponadto stacja w NBC w drugiej połowie listopada odtworzy jeden z koncertów Madonny w ramach najnowszej trasy. Jestem ciekawy: dotychczas w relacjach telewizyjnych, pokazywano najczęściej zaledwie fragmenty Like a virgin i Get together.

Z moich najnowszych płyt:

- Trzypłytowy boks Hey: Fire (pierwsza płyta zespołu z 1993 r., dotychczas sprzedana w nakładzie ok. 350 tys. egzemplarzy) i oba The best of (z reguły unikam tego typu składanek, ale akurat szansa zdobycia nowych albumów CD ? czy Ho! jest znikoma). Cena śmieszna: 30 PLN. Tylko wydania byle jakie... już lepsze, choć też skandaliczne, są płyty wydywane w serii 2 CD w cenie 1 Pomation Emi. A poniżej historia okładki Fire z aktualnego wydania Teraz Rocka:

Obrazek

- Hey - Sic! - Pierwsza płyta zespołu w XXI w., nagrana z zupełnie nowym wówczas gitarzystą, P. Krawczykiem. I chyba najlepszy album zespołu - słychać na nim zarówno jeszcze stary Hey, jak i początek eksperymentowania, kontynuowany później na płytach Music Music i Echosystem. I takie dziwne wrażenie: im bardziej zagłębiam się w starsze nagrania grupy, tym mniej doceniam te pozycje z ostatnich lat. Z czasem jest mniej brudno, więcej niepotrzebnych czasem udziwnień, Kasia rzadziej wyknie i... jakoś tak mniej prawdziwego grania z duszą.

Obrazek
Obrazek z tylnej okładki Sic!

Sklepik Machiny czasem się przydaje. Aktualnie czekam na najnowszą Comę i... tak, tak, fanatyzm (!)... film z realizacji płyty Echosystem Hey. A do tego dziewięć miesięcy prenumeraty. Zobaczymy. ;]
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Tak, American Life nie pobije żaden inny album. I racja, krytykowany, "bezwartościowy", ale to tylko w opiniach krytyków! Popracowała chyba nieco na głosem, postawiła na gitarę, wieowątkowość, melodie nie są banalne, nie nachalne (z wyjatkiem i tak świetnego Nobody Knows Me). A I'm So Stupid to istne mistrzostwo!

Od początku tygodnia dziś słucham tej płyty po raz czwarty. I tak od trzech lat...
Ostatnio zmieniony sob, 07 paź 2006, 12:35 przez Stanisław Leon Kazberuk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

James Brown, Paul McCartney

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Ponieważ ostatnimi czasy moje zasoby majątkowe raczej znacznie powiększyły się, postanowiłem to wykorzystć... w wiadomy sposób. Otóż wybrałem się do sklepu, w którym zostawiłem niemałe pieniądze. A było na co!

1. Niedawno wyszła seria "Soul Legends". W formie nieco digipackowej, z jednolitą szatą graficzną. Dotyczas ukazały się w serii płyty Curtisa Mayfielda i jego Impressions, Isaaca Hayesa, Lionela Richiego i jego Commodorsów, Four Tops, Smokiego Robinson i jego Miracles, Tempations i - jakżeby inaczej - Jamesa Browna. I właśnie w jego płytę się zaopatrzyem. Nie mogłem się powstrzymać, tym bardziej, że - właściwie przede wszystkim dlatego- zawiera aż 8 nie znanych mi piosenek! Lecz jeżeli chodzi o ten materiał to niestety się zawiodłem. Niekiedy dobór piosenek jest bardziej przypadkowy, autorzy nie wiedzieć czemu skupili się na wcześniejszych kopozycjach (wśród których i tak zabrakło najważniejszych piosenek). No a te 8 utworów zupełnie mnie nie przekonuje. Mimo wszystko, warto było poszerzyć swoje zbiory o nowe, nieznane piosenki Jamesa Browna.

2. Drugi i ostatni mój zakup to "Ecce Cor Meum" Paula McCartneya. Bardzo żadko się zdarza, bym kupował jakąś płytę tak szybko po jej premierze. Ale wykorzystałem to, że fundusze były, a poza tym z doświadczenia wiadomo, że klasyczne dzieła McCartneya są na ogół dostępne bardzo krótko. Wydatek naprawdę niemały, ale zawartość? Spełniła moje najśmielsze oczekiwania. Nie mówię o wydaniu, które formatem jest bardzo podobne do kolekcji muzyki klasycznej wydawanej przez Wyborczą (tylko inna obwoluta). Ale muzyka jest naprawdę- zgodnie z obietnicami- klasyczna. Nie pseudoklasyczna jak to np. u pana Rubika. I toczą się od lat spory czego muzycy rockowi szukają w operze, czy nie wystarczy im rock? Niektórzy sądzą, że chcą sobie ... dodać powagi, sdzlachetności... I jest w tym chyba racja (szczególnie w przypadku Paula, sir Paula.). Nie jestem żadnym specem, czy co tam, ale Ecce Cor Meu naprawdę mi się podoba. Będzie czego słuchać...


Tym sposobem zamknąłem na spory czas wydatki płytowe. Teraz trzeba znów gromadzić fundusze...


Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Moją ulubioną składanką Jamesa Browna jest ta:

Obrazek

Dwupłytowa, z I Got The Feelin', który z wiadomych powodów był przeze mnie poszukiwany.
Ciekawy trend Staszku wyłowiłeś... Co do artystów popularnych sięgających po klasykę, zakupiłem w sobotę przed koncertem Anki najnowszą płytę Stinga.
Obrazek

Songs From The Labyrinth. To już kolejna "pełnometrażowa" klasyczna płyta Stinga- po Piotrusiu i Wilku. Powagi płyty dodaje fakt, że została wydana przez Deutsche Grammophon. Muzyk sięgnął po muzykę dawną, autorstwa Johna Downlanda. Człowiek żył w latach 1563-1626. Do płyty dołączona jest spora literatura na temat tego, jak Sting poznawał twórczość Downlanda, no i sama historia autora muzyki. Sting też na płycie trochę recytuje, nie tylko wyśpiewuje stareńkie piosenki przy dźwiękach lutni. Ciekawe. Wypady Stinga poza muzykę pop są znane z singli i występów gościnnych na albumach innych muzyków, zaskoczenia wielkiego więc nie ma. Kierunek jednak słuszny- lepsze to, niż miałby serwować kolejne Sacred Love, przedostatnią płytę artysty, która nawet nie była zła, tylko mało wnosząca nowego. Jeszcze jedna taka i muzyk stałby się niemiłosiernie nudny. Jestem ciekaw następnego kroku Stinga; w jaki sposób odbije się to na jego stylu. Czy stanie się tak, jak z Damonem Albarnem, którego wcześniej przeze mnie opisana przygoda na Mali odbiła się później echem na płytach Gorillaz.
Taka historia z książeczki do płyty. Na płycie w paru utworach sam Sting gra na lutni, jednak głównie akompaniamuje mu na tym instrumencie Edin Karamazov. Panowie potrzebowali trochę czasu, by się dotrzeć. Kiedy już byli w dobrej komitywie, Edin wyznał, że mieli ze sobą przyjemność znacznie wcześniej. Sting wyraził swoje zdziwienie, na co Edin opowiedział mu jak występował na arenie, a ex-Policjant razem z żoną był na widowni. Występ Stingowi tak się podobał, że posłał list z zapytaniem czy Karamazov ze swoim zespołem wystąpiłby na party prywatnie u Stinga. Dostał odpowiedź, że są prawdziwymi muzykami i nie mają zamiaru odgrywć pajaców dla kaprysu gwiazdy i jego żony... Sting, jak usłyszał to wspomnienie, serdecznie się zaśmiał, rozwiewając zakłopotanie samego Edina.


Justin Timberlake Futuresex/Lovesounds
. Nie spodziewałem się, że kiedyś kupię płytę Timberlake'a. Ale... Hot damn! Jak ta płyta Prince'm pachnie! Te same smaczki, zakrętasy, nienasycenie, nawet ten sam falset. Logiczne, skoro poprzednia płyta była przesiąknięta Michaelem Jacksonem. Bardzo fajnie słucha się tego krążka i- w przeciwieństwie do poprzedniej- wchodzi w całości. Pewnie dlatego skusiłem się na zakup. Pomimo mojej fascynacji alternatywą, wciąż mam przyjemność ze słuchania tak zgrabnie napisanej muzyki masowej, przy której nogi same robią szpagaty, ślizgi, obroty i inne takie. Bezobciachowy pop, jak napisali w Machinie. Niech sobie Justin zaistnieje na półce- pomiędzy ambientową Toscą a płytami Talk Talk.
Dzieciak jest zdolny, nagrał krążek, który kręci aż miło. Jedno ale- pomimo niewielkiej ilości hip-hopu, ciężar gatunkowy na krążku jest obecny i płyta pozostawia bliżej nieokreślone zmęczenie. Przynajmniej u mnie. U mistrza Prince'a same partie instrumentalne opowiadają historię, co jest wielką siłą Jego kompozycji. Tu tego nie ma, bo Justin nie jest geniuszem gitary czy czegokolwiek innego, co wydaje dźwięk, poza nim samym. Mamy najczęściej nachalny rytm, który właśnie może męczyć. Tak jak męczy na Dangerous, w Can't Let Her Get Away, tytułowym Dangerous czy w w albumowej wersji In The Closet.

Obrazek

Mam nadzieję, że pisanie piosenek nie znudzi mu się, jak się opatrzy słuchaczom za 4 lata i że zacznie nagrywać muzykę nie tylko osadzoną w inspiracjach i zgrabnym brzmieniu, ale też pojawi się w niej coś, co ktoś nazwie timberlakowatością; że nie pozostanie jedynie modnym młodziakiem, który tylko chce zaistnieć, a nie trwać. By mógł zamienić mundurek kelnera na stylowy garnitur.
Awatar użytkownika
MJPOWER
Posty: 337
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 10:32
Lokalizacja: GDYNIA

Post autor: MJPOWER »

A ja sobie kupiłem ostatnio dvd z najważniejszymi teledyskami Gabriele. Jest też na tej płytce wywiad z artystką, w którym opowiada, że wzoruje się m.in. na MJ. Ale tą kolekcje videoklipów polecam z powodów czysto muzycznych. Kobita ma super wokal.
Ostatnio zmieniony ndz, 15 paź 2006, 13:11 przez MJPOWER, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Bartek13
Posty: 130
Rejestracja: czw, 15 gru 2005, 21:06
Lokalizacja: Polska

odp

Post autor: Bartek13 »

Ostatnio zakupione płyty :


Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Czy ja zawsze muszę tak drzeć papę- rzuciła Aguilera w wywiadzie dla MTV. Ha! Od razu jej przyklasnąłem. Skuszony dobrymi recenzjami w liczących się magazynach; famą, że na płycie nie ma cukierkowego popu- tylko swing; że dziewczynka dorosła; moją ostatnio nabrzmiałą potrzebą konsumowania mainstreamowego popu i cen na allegro, nabyłem Back To Basics. I pierwsze wrażenie jest właśnie takie- czemu ona ciągle udowadnia, że może nabrać dużo powietrza do płuc? Fajnie, że tak ma, muzyka jednak to nie olimpiada na ilość oktaw. Wiem, że to jej specyfika i niby czego innego miałem się spodziewać. Daję jednak głowę, że gdyby po prostu śpiewała, byłoby to z korzyścią dla słuchacza- muzyka zyskałaby na powabie, seksappealu, który nieoderwanie z konwencją tej płyty się wiąże i w ogóle byłoby fajniej. A tak też jest fajnie, tylko znów, jak u kolegi Justina- męcząco. Na dodatek w każdej piosence pojawiają się ozdobniki w stylu mmmmm i yeeeaaaaaaah yeeeeaaaaaah. Jakby w każdych 10 sekundach słuchacz miał pamietać, kogo słucha. Nie ma możliwości odczucia ciarek wynikających z czekania na wejście wokalu. Szkoda.

Obrazek

Takie płyty odnoszące się do zaprzeszłych czasów to żadna nowość. Ma na swoim koncie taki album Madonna, George Michael, Bryan Ferry, Kasia Kowalska, Anna Maria, a ostatnio Rod Stewart (w ilościach hurtowych) że wyliczę moje pierwsze skojarzenia. Na płycie, jak się jednak okazuje, nie ma aż tak dużo retro. Jest też słodki r'n'b, choć akurat w nienachalnym wydaniu. Sam chyba tym zakupem koję 20-lecie Control :ziew: . Fajne są te sample z instrumentów dętych, o których pisała Kinga w wątku Xscape'a. Znowu nasuwa mi się Prince, który ciągle pokazuje, iż można grać na żywe instrumenty i być w głównym nurcie.

Skoro tak marudzę, to po co kupiłem ten album? Bo odkryłem rzecz oczywistą- niedobrze jest słuchać za widoku muzyki smutnej, bo ma ona później ogromny wpływ na nastrój. Za dnia organizm dopomina się muzyki do pogibania, zrobienia filuteryjnych ruchów raz to lewą, a raz prawą nogą. Jednak to chyba mój ostatni taki zakup tej jesieni. Zapotrzebowanie na dźwięki do jesiennego karnawału jest u mnie zaspokojone. Zaczynam tęsknić do muzyki bardziej intymnej. Do szeptów Stiny Nordenstam, Donny Reginy czy odkrytej niedawno Sophie Zelmani.

Propos nowego Stinga, taka drobnostka na zachętę. I może jeszcze jedna.
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Post autor: Xscape »

Ech. To już któryś post pod rząd mój. Chyba to sygnał, że albo temat zaczyna być tylko dla mnie (bez sensu) albo ludzie od maja płyt nie kupują
Kaem przyznam szczerze że jakos nie specjalnie zaglądałem do tego tematu czego już dzis wiem żałuje!!!!Ale nic straconego.Lepiej później niż wcale.Musze Ci powiedzieć , że jestem pod wrażeniem Twoich że tak to nazwe osobistych recenzji płyt.Pięknie piszesz i dziś cały wieczór skupiam uwage na tym co tu piszesz.Niesamowicie dobierasz słowa i niesamowicie przelewasz dusze utworu w słowa.Tylko pogratulować.Niezła bystrzacha z Ciebie.

Ps - i pisz,pisz i pisz.Masz juz fanów.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dziękuję Ci Pawle.
ODPOWIEDZ