Gala niestety nie zachwyciła mnie.
Za dużo przerw, za mało DOBREJ muzyki, zarówno jeśli chodzi o występy i nominacje do nagród.

Może jestem dziwaczna, ale wolę tą muzykę, która była kiedyś i dziś tylko nieliczni potrafią się wybić. Nie lubię większości współczesnych muzyków i moim zdaniem,nazywanie ich muzykami to za dużo. Użyczają swojego komputerowo zmodyfikowanego głosu, żeby stworzyć hicior, a na live wypadają kiepsko.
Występy, które mi zaimponowały to były na pewno:
- duet Keys - Sinatra - połączenie genialne, jedna z najbardziej utalentowanych, współczesnych wokalistek i prawdziwy amant o niesamowicie zmysłowej barwie głosu. Gdyby Sinatra jeszcze żył, myślę,że ten występ przeszedłby do historii.
- duet Beyonce-Tina - naprawdę zaskakujące połączenie.
Uwielbiam je obie.
Tina nadal pełna energii i seksapilu, przy młodej i równie utalentowanej Beyonce, wypadła naprawdę świetnie. Gratuluję jej formy.
Gratuluję zresztą obu paniom występu, był niesamowity.
Beyonce następczynią Tiny? Po tym występie można odnieść takie wrażenie, ale niestety, czy też może "stety", królowa jest tylko jedna i jest nią niezaprzeczalnie Tina.

-hołd złożony zespołowi "The Beatles". Spektakl pierwsza klasa, do tego fragmenty filmu "Across The Universe" w tle. Majstersztyk!
- występ szarmanckiego Andrea Bocelli
- Stevie Wonder, który odśpiewał fragment "No One" - ma jak zawsze fantastyczny głos.
Nie trawię natomiast Amy Winehouse, być może ma talent,ale pogarda z jaką traktuje ludzi mnie wkurza. Może gdyby pobyła kilka miesięcy na odwyku narkotykowym i wróciła do świata muzyki trzeźwa, przyjrzałabym się jej bardziej.
Wiem,że życie prywatne nie powinno mieć wpływu na ocenę artysty, ale niestety w tym przypadku ma ono dla mnie znaczenie, bo jaki artysta, taka muzyka. Mam nadzieję,że wokalista nie wypali się na samym początku swojej, całkiem przyzwoitej kariery. Ma potencjał, ale mam wrażenie, że to wszystko olewa.
Pozdrawiam