Rolling Stone
Wydanie specjalne, w całości (100 stron) poświęcone Michaelowi.
>>TU<< spot reklamujący to wydawnictwo.
Młodzieży przypomnieć chcę, że
Rolling Stone kiedyś było najważniejszym czasopismem muzycznym, najbardziej liczącym się, a znalezienie się na jej okładce było wielkim wyróżnieniem. Michael na okładce znalazł się już jako dziecko, w 1971 roku.
Później M. miał z czasopismem problemy, zwłaszcza w okolicach promocji
Off The Wall. Zgodzono się na mały artykuł, ale odmówiono tzw. cover story twierdząc, że czarne twarze na okładkach nie zwiększają sprzedaży. Michael się zawziął i powiedział, że kiedyś odniesie większy sukces i będą go prosić o wywiad, a on może się zgodzi, a może nie.
Jedno ze zwariowanych, ambitnych marzeń MJ, które zresztą później zrealizował przy okazji premiery singla
The Girl Is Mine, bo wtedy miał właśnie główny art. w RS.
Oba duże artykuły- ten z 1971 i 1982 roku są tutaj. I one są najcenniejsze. Ważne też są inne artykuły, opisujące okres Jackson 5 i The Jacksons, oraz promocję
Thrillera. Jest mało przekonań własnych (solidne reportaże po prostu), a więcej rzetelnych wiadomości. Późniejszy okres, a szczególnie ostatnie lata, są skażone amerykańskim, purytańskim punktem widzenia, pełnym oskarżeń traktowanych jako tezy, nie hipotezy. Źle się też czyta recenzje płyt
Dangerous, HIStory, BOTD i
Invincible. Widać w nich przekonanie wyższości Stanów Zjednoczonych nad innymi narodowościami- jeżeli płyty odpowiednio nie sprzedały się w USA, znaczy nie były hitami.
Jeden z artykułów trafnie opisuje fenomen
Off The Wall. Przed tym krążkiem muzyka disco była passe; była "dla dziewczyn", cokolwiek to znaczyło. Michael stworzył płytę, która była dla wszystkich. Łączył w niej jazz, pop, soul, rock, funk. Użył słowa "rock" w tytule piosenki tanecznej, co wtedy można uznać za świętokradztwo. Łączność rocka z muzyką taneczną Michael wzmocnił później piosenką
Beat It.
To był fenomen. To realizacja najważniejszego marzenia Michaela, by nie było barier rasowych, jakichkolwiek barier społecznych, które dzielą ludzi na lepszych i gorszych. I że uczynił to przy pomocy tak niewinnego i szczerego środka, jakim jest muzyka. Myślę sobie, iż muzyka dla Michaela była tym, czym były dla niego dzieci. Czyste, niewinne i pełne prawdy, która ma siłę w swojej prostocie.
Z lektury gazety też zapamiętałem wątek perfekcjonizmu Michaela. Berry Gordy, formując zespół twórców The Corporation, piszących kompozycje dla młodych Jacksonów, za cel nie założył sobie tworzenie muzyki soul. Wychodząc na rynek z czarnymi artystami, chciał tworzyć pop. Chciał przełamać przekonanie, że czarni tworzą dla czarnych, biali dla białych. Dlatego
I Want You Back jest popowe. Podobnie
ABC i
The Love You Save. I niepolityczne. J5 w swoim czasie przez wielu nie byli lubiani, bo lata 60 i 70 to czasy, kiedy muzyka była polityczna, niosąca hasła antywojenne- okres wojny w Wietnamie przecież. A tu wyskakują młode dzieciaki i śpiewają o miłości i radości..
Berry Gordy był perfekcjonistą. Jackson 5 ciągle siedzieli w studio i nagrywali setki piosenek- każdą, na którą ktoś wpadł. A Gordy dopiero przebierał w nagraniach i te według niego właściwe trafiały na longplaye. Dlatego Michael wypominał brak dzieciństwa i ciągłe siedzenie w studio nagraniowym. I jemu samemu też tak to weszło w krew, że jak pisał i nagrywał swoje własne kompozycje, to też nagrywał tonę piosenek, zanim coś nabrało całości na tyle spójnej, by mógł ją ujrzeć świat. Podobnym pracoholizmem cechował się tryb życia Diany Ross, u której wtedy Michael mieszkał.
I tak już mu zostało do śmierci. A może nie..?
Pamiętam jak w którymś z wywiadów Janet wspominała, iż Michael powiedział jej, by tak nie galopowała do przodu i by pozwoliła sobie na wytchnienie; by umiała spojrzeć na to co zrobiła dotychczas z szacunkiem i doceniła swoją własną pracę. Coś się może jednak zmieniało w Michaela głowie ostatnio i te głoszone na lewo i prawo hasła prasy, ze Michael był auto-destruktywny i ciągle niedowartościowany, nie do końca są prawdziwe.
Jedna jeszcze refleksja. Michael, coraz bardziej tak uważam, nie był przekonany do okresu The Jacksons. W Epic nie wierzono w nich szczególnie, do czasu
Destiny. Właściwie chciano się ich pozbyć. Michaelowi poniekąd to trochę odpowiadało, bo chciał chyłkiem czmychnąć w karierę solową. Przełomem nie miała być płyta
Destiny, a
Off The Wall.
Ale to mój wniosek, nie autorów artykułów.
W artykule z 1982 roku Michael odsłania znaczenie swojego zamiłowania do zwierząt.
Węże są bardzo nierozumiane przez innych. Moim zdaniem są one najstarszymi ofiarami złej prasy. Zażartował sobie z dziennikarza, przynosząc Musclesa, przedstawiając go:
To jest Muscles. Przećwiczyłem go w pożeraniu dziennikarzy.. Potem oswajał gada na oczach dziennikarki, pokazując rzeczywiście, że to łagodne zwierzę.
Z
łe doświadczenia Michaela z prasą ciągną się od wywiadu z lat 70, kiedy to powiedział o swojej chęci pomocy dzieciom w Afryce, a dziennikarz przekręcił jego wypowiedź i napisał, że Michael chce jechać na Czarny Ląd by sobie z przyjemnością popatrzeć na głodujące dzieci.
W późniejszym artykule przywołuje się inną nieścisłość, kiedy to podczas wizyty w Afryce Michaelowi zrobiono zdjęcie, jak dotyka swojego nosa z podpisem, iż uważa, że ten kontynent śmierdzi. Wspomina o tym Dallas Austin. Mówi, że Michael się zezłościł, jak to przeczytał i na drugi dzień obiecał przyprowadzić swoich przyjaciół. Przyprowadził dwóch Afrykańczyków, którzy zaczęli opowiadać o szpitalach, które Michael zbudował na ich kontynencie.
Inna ciekawostka. Zakrzyk "go on girl" z
The Way You Make Me Feel bardzo podobał się Stevie Wonderowi, a właściwie cała piosenka. Jechali kiedyś windą i Stevie zaczął Michaelowi ją nucić, mówiąc o tym swoim ulubionym fragmencie. Michael wtedy mu się zwierzył, że zapożyczył go z ... piosenki Steviego,
Go Home, co wprawiło Wondera w dobry nastrój.
Stevie wspomina też, ze spędzali kiedyś razem czas na safari. Poruszali się samochodem terenowym z zaporami, mającymi ich chronić przed lwami.
Słyszałem, jak Michael mówił kierowcy "Czy możemy się zbliżyć jeszcze bardziej?". Potem usłyszałem przepotężny ryk i nagle Michael zamilkł zupełnie.
Jest trochę opisu ze spotkania Michaela z Freddim Mercury, co pewnie zaciekawi niektórych.