mav.
Kiedyś dla mnie to było oczywistym, że jak się jest fanem MJ, to automatycznie staje się fanem J5. Ta sama pasja przecież w śpiewaniu. Teraz widzę, że wcale nie. Ba! Ludzie nawet oddzielają Michaela z okresu Motown i w ogóle nawet się tym nie interesują. Zaczynam nawet to szanować.
Kiedyś nie do pomyślenia.
Również pozdrawiam fanów J5 i małego Michaela. Również wielbicieli płyt The Jacksons. Szacunek dla tych, którym chce się sięgać głębiej, poza oczywistość. Mam nadzieję, że jest nas więcej. Aż by się chciało zrealizować onetowe hasło- ten kto lubi, niech się dopisuje.
