Ja mam długi staż. Nie chodzi mi o fanowanie. Nigdy nie nazywałam się niczyją fanką. Unikałam tego jak ognia, bo zawsze kojarzyło mi się z jakimś zaślepieniem, z fanatyzmem wręcz. Patrzyłam na różnych fanów z pewnym przerażeniem. A parę miesięcy temu zarejestrowałam się na forum.
Nie powinniście mieć wyrzutów sumienia, że dopiero teraz, że po 25 czerwca.
Wcześniej wielu z Was nie miało szansy przychylnie albo obiektywnie spojrzeć na Michaela.
Pamiętam siebie sprzed lat. To też tak się zaczęło. I nigdy się nie skończy. Kiedy w 1980 roku, 8 grudnia, w Nowym Yorku, zastrzelony został John Lennon, ja właśnie dopiero co zaczynałam tak naprawdę słuchać jego piosenek. Pamiętam wyłapywanie nagrań w radiu (a nie było internetu, w sklepach nie było płyt). Pamiętam siedzenie po nocach z uchem nastawionym na jedno; audycje o Lennonie i Beatlesach. Pamiętam szukanie po gazetach (nie kolorowych) jakichkolwiek artykułów i tekstów piosenek. Mam je do dzisiaj. Traktuję je jak relikwie.
Więc, jeśli Wasze „zakochanie” w Michaelu jest prawdziwe, to pozostanie. Moja fascynacja Johnem ciągle żyje. Zawsze pamiętam o jego urodzinach i dacie śmierci. Zawsze. I jeśli tylko słyszę coś o Beatlesach i Johnie, zawsze budzi mnie to z uśpienia.
I jeszcze coś. W moim mieście jest optyk, a na wystawie John w swoich „lennonkach”. Jeśli jestem gdzieś w pobliżu, to często nadkładam drogi, aby przejść koło tego sklepu i ... uśmiechnąć się do niego.
Życzę Wam tego samego co mi się przytrafiło z Johnem i Beatlesami. Takiej magicznej podróży przez lata.
Co mam powiedzieć o sobie i Michaelu? Jak to się zaczęło? Zajrzyjcie do działu Przedstaw się na stronę z wpisem z 21 grudnia 2009 r.
Mam też taki najstarszy mój ślad związany ze słuchanie Michaela. Tekst Billie Jean wydrukowany w gazecie Świat Młodych w1983 albo 1984 roku. To jedna z moich najcenniejszych pamiątek. Ślęczałam nad nim i starałam się zrozumieć o czym on śpiewa.
Michael też mi zostanie na zawsze.
Jeśli moderator uzna, że to post nie na temat, trudno, wyląduję z nim w koszu 