kaem pisze:Odcięcie Michaela od świata przez lata z powodu popularności spowodowało, że nie zdawał sobie sprawy, iż świat jest pełen histerii i paranoi i że zostanie posądzony o, chyba, najobrzydliwszą dwuznaczność, o jaką może być posądzony człowiek. Podejrzenie o pedofilię. Obraz idealnego świata i ludzi kierujących się głównie dobrymi motywami runął. Michael zdał sobie sprawę, że może musi dorosnąć i odbarwić dziecięce idee, którymi się żywił. Nie mógł się już odgrodzić od świata w murach Neverlandu, bo do Neverlandu świat wtargnął. Nie zastanawia Was, dlaczego dopiero w 1993 roku zdecydował się na szczery wywiad- rzekę?
Hm, nie wiem co masz na myśli mówiąc "odcięcie". Fakt, że Michael nie mógł zbyt często pokazywać się publicznie, ale to nie znaczy, że nie wiedział, jak życie innych ludzi wygląda i co się dzieje na świecie, poza jego pięknym ranczem. Myślisz, że nie czytał gazet (poważnych, nie tabloidów), nie oglądał newsów, nie wiedział jakie są problemy Ameryki i świata? No jakby nie wiedział, to nie powstałaby częśc piosenek, na
HIStory chociażby. Ja myślę, że Michael doskonale zdawał sobie sprawę z obsesji na punkcie pedofilli, która zaczęła sie rozkręcać w Stanach od lat 80., czy o swoistej "suing culture", gdzie każdy może pozwac każdego za byle co. Nota bene znalazłam przypadkowo niedawno w bibliotece mojej uczelni książkę z końca lat 70., gdzie w zajawce stało, że jest coraz więcej prawników w USA, i że ich ilość i determinacja spowoduje wzrost liczby pozwów z różnych powodów, bo sami będą zachęcać ludzi, by podawali do sądu głupoty a nie tylko poważne sprawy (wspomnijmy też, że w USA pod szpitalami słabo zarabiający prawnicy wciskają wychodzącym do domu pacjentom swoje ulotki i wizytówki, reklamując się, że pomoga wywalczyć odszkodowanie za wypadek czy złą opiekę medyczną).
To nie są rzeczy nowe, Michael musiał o nich wiedzieć. Problem, że on ich do siebie nie dopuszczał, to znaczy dopuszczał, że to się dzieje innym, ale nie wierzył, że to się zdarzy jemu.
A mam wrażenie, że Tobie kaem chodzi o to, że on nie dopuszczał do siebie w ogóle myśli, że to się dzieje na świecie i że ludzi emogą być źli. Może Cie źle zrozumiałam i niepotrzebnie polemizuję. Kontynuując -"jestem fair, robię dobrze, ludzie są z natury dobrzy, przecież nikt mnie o nic nie posądzi. To, że innych posądzają, mimo że są niewinni, nie znaczy że mnie". Jak już pisałam kilka postów wcześniej, taka postawa to mogła być przed 1993, bo później to był moim zdaniem świadomy wybór, by dalej robic swoje i życ zgodnie z własnymi przekonaniami i z pełną odpowiedzialnością spacerować nad krawędzią kolejnego pozwu o rzekome molestowanie czy inne cuda.
Co do wywiadu, że dopiero w 1993 r... W wywiadzie z Oprah uderza mnie to, że Michael wciąż sie tłumaczy i usprawiedliwa. Neguje najważniejsze plotki, przyznaje się, że ma bielactwo. Mam wrażenie, że został do tego wywiadu niejako zmuszony przez okoliczności życiowe-balon absurdu był juz tak napompowany, że trzeba go było przebić, chociaż spróbować. Może wcześniej Michael po prostu nie miał potrzeby mówienia o swoim życiu prywatnym i powodach swoich decyzji? Napisał autobiografię, pewnie myślał, że starczy. Plus jeszcze w 1991 r. wyszło pierwsze wydanie biografii pióra mojego "ukochanego" Taraborellego
. Bez autoryzacji oczywiście, trudno tam zweryfikowąc co jest prawdą a co wizją autora, ale to też jest jakaś "wiedza" o MJ-u, prawda? A poza tym ta aura tajemniczości powoduje, że płyty się troche lepiej sprzedają (Michale i Dileo cos o tym wiedzieli, nie?). Ludzie z czasem zaczynają mieć w pogardzie tych celebrytów, którzy wywlekaja najmniejszy szczegół, każdy brud. Problem się zaczyna, kiedy ta "tajemniczość" zaczyna mieć znamiona czającego się za nią rzekomego niebepzieczeństwa a w jego przypadku to była już równia pochyła aż do 25 czerwca, mimo prób ratowania się.
A poza tym teraz się zaczęłam zastanawiać, co będzie w nastepnym wydaniu Iterpretuj Tekst :) I będe sie bić z myślami jeszcze kilka dni. narobi smaku i sobie pójdzie... a ludzie tu zostają z zagadką