Strona 24 z 91

: ndz, 28 lut 2010, 14:39
autor: Amelia
Utwór dla mnie jest o sile potrzeby przynależności, dla której jesteśmy zrobić wiele, nawet łamać zasady, niezgodne z własnym sumieniem. I o poczuciu odrzucenia, którą Michel odczuwał i stąd chyba brało się jego poczucie, że jest najsamotniejszym człowiekiem na Ziemi.
Prawdziwi indywidualiści są tłamszeni, ich odrębność jest niszczona już w zarodku- skąd bierze się w ludziach strach przed innością? Dlaczego tacy ludzie nie mają społecznej akceptacji?
To czuję się wszędzie- szkoła, miejsce pracy, nawet dom- miejsce w którym paradoksalnie powinnieneś być kochany takim jakim jesteś
Odmienność w wyglądzie, poglądach- to wzbudza agresje- dla mnie- podyktowaną zazdrością. Zazdrośćimy wolności, czerpania z życia pełną garścią, entuzjazmu, wrażliwości- to przeradza się we flustracje, następnie w złość.
I ludzie łamią swoje zasady, zrzucają kolorowe płaszcze, opuszczają swoje górnolotne marzenia, porzucają poezje, zamykają w klatce swoją wyobraźnie. To wszystko poświęcają dla poczucia akceptacji, przynaleźności.
Śmieją się, bo inni to robią, biegną z innymi, nawet nie wiedząc za czym. Teoretycznie są w grupie, praktycznie są sami.
Nie wiem, czemu zatem robił taką tajemnicę wokół swojej choroby. Był przez to uważany za złego; że zostawia społeczność, z której wyrósł, wyrzeka się jej
Wiele razy myślałam sobie- Michael, gdybyś pokazał choć raz skrawek Twej chorej skóry, duża część ludzi uwierzyłaby w Twoje słowa, ukruciłbyś plotki.
Może uznał, że jako artysta muzyki rozrywkowej nie powinien mówić o cierpieniu,chorobie bo to zestawienie się nie komponuje.

: ndz, 28 lut 2010, 18:24
autor: give_in_to_me
Zgadzam się z interpretacją wielu osób tutaj, że utwór Bad jest wyśmianiem bezmyślnej agresji, kozaczenia i ślepego podążania za grupą, by tylko czuć, że gdzieś się przynależy i ukryć własne słabości pod maską "złego".

Jednak jak zobaczyłam wczoraj, że kaem wstawił Bad do interpretacji, przypomniała mi się pewna rzecz. Otóż chodziłam w liceum do klasy z pewną dziewczyną. Dziwna, nieśmiała, za to piekielnie zdolna, szczególnie z przedmiotów humanistycznych. Jej analizy i interpretacje tekstów rozwalały na łopatki naszego polonistę i przepowiadał jej wielką przyszłość profesora literatury (i możliwe, że się sprawdzi, bo poszła studiować komparatystykę :-) ). Ale do rzeczy- ona zawsze stała na uboczu klasy, mimo że nikt jej nie odrzucał. W ogóle byliśmy dość tolerancyjną grupą, zdarzały się u nas różne dziwactwa, odchyły i „zboczenia” i panował ogólny liberalizm (bardzo dobrze się tam czułam :-P). Problem był w tym, że ona "odrzucała" się sama, mimo iż nie było w niej snobizmu i wyniosłości. Zawsze była zapraszana na imprezy i nigdy nie przychodziła, jedyną impreza na jakiej była to moja domówka z okazji tego, że wszyscy dobrze zdali maturę (dopiero po trzech latach pierwsze wyjście!). Ta koleżanka zawsze twierdziła, ze jest beznadziejna, głupia, brzydka, że sobie nigdzie nie poradzi (mówiła, że tak twierdzą jej rodzice i ona w to święcie wierzy) i choć przekonywaliśmy ją, że to nieprawda, że może zamiast narzekania jakiś fryzjer, nowy ciuch, a poza tym i tak ma łeb jak sklep, ona się izolowała i zamykała w swoim świecie. Stała zawsze na uboczu, na wszystko się godziła, rzadko wyrażała własne zdanie.

Ale teraz do rzeczy, o co chodzi z Bad w tym kontekście i dlaczego to mi się z nią skojarzyło. O jedną sytuację, w której nikt jej nie poznawał, w której zamiast niej pojawiało się chyba jakieś alter ego (choć czy to nie była tylko ta druga strona osobowości, o której rozprawialiśmy przy Oxford Speech?). To się działo zawsze, gdy graliśmy na wuefie w kosza. Nigdy nie widziałam, by ktoś grał tak agresywnie. Grała tak, jakby chciała nas wszystkie pozabijać, parę razy się zdarzyło, że kogoś niechcący drapnęła czy zrobiła siniaka. Podczas wybierania drużyny zawsze się modliłam w duchu, by nie grać w drużynie przeciwnej jej, bo się bałam, że wyjdę z zadrapaniami... ;] Ale co ciekawe, mimo iż gra w kosza jest grą nie tylko rywalizacyjną, ale również zespołową, to ona tej zespołowości zupełnie nie czuła. Gdy miała piłkę, nigdy nikomu nie podawała, zawsze parła na przód, pod kosz przeciwnej drużyny. Wolała spudłować niż podać koleżance z drużyny, która akurat była blisko i miała lepszy rzut. Szła jak taran, nic nie mogło jej powstrzymać. Była w tym zachowaniu naprawdę agresywna- ruchy, mimika, itd. Była naprawdę, totalnie bad. Głupio się może przyznać, ale bałam się jej wtedy trochę, mimo że jak wracałyśmy do szatni, to znów stawała się tym biedniutkim outsiderem, który zamknie się w sobie, gdybyś na niego chociaż lekko fuknął. Ciężko mi opisywać to zachowanie, bo trudno oddać je słowami- musielibyście zobaczyć to na żywo. Nie mam pojęcia, dlaczego była wtedy taka "zła". Nienawidziła nas? Siebie? Rodziców, którzy wyhodowali w niej ogromne kompleksy? Nie potrafiła poradzić sobie ze swoimi emocjami, wszystko zawsze trzymała w sobie a przy tym koszu chciała chyba wyładować całą swoją złość, frustrację, ale to było już naprawdę chore. Nie wiem, co o tym myślicie?
kaem pisze:Nie wiem, czemu zatem robił taką tajemnicę wokół swojej choroby. Był przez to uważany za złego; że zostawia społeczność, z której wyrósł, wyrzeka się jej. To, że dzieje się to poza jego wpływem, zostawiał dla siebie. Czemu?
Mężczyźnie o wiele trudniej niż kobiecie, wstyd się przyznać do porażki, do niedoskonałości, do słabości. . Niektórzy sławni ludzie staja się ikonami walki z chorobami, jakie im się przytrafiają- pozują do zdjęć bez włosów, gdy są po chemioterapii, otwarcie mówią o operacjach, bólu, utrudnieniach, itp. Ale nie każdy ma na takie coś siłę i nie każdy chce o tym mówić. Michael Jackson to z pewnością nie żaden symbol seksu, ale faktem jest, że był i wciąż jest pożądany przez tłumy fanek. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, aby w celu ukrócenia plotek o wybielaniu skóry miałby się do jakiejś sesji zdjęciowej rozebrać do samych slipek, by pokazać ludziom swoje plamy na skórze (bo zabiegów likwidacji pigmentu, żeby kolor był jednolity- biały, z pewnością nie mógł zrobić na początku choroby, trzeba było na to poczekać, a plotki już krążyły). Wyobrażacie to sobie? Stojący na jakimś jasnym tle prawie nagi Michael Jackson, cały w łatki, tak jak kiedyś wspominała to jego matka i podpis "nie wybielam się, mam vitiligo, uwierzcie mi wreszcie". Ja sobie tego nie wyobrażam, mimo że teoretycznie mogłoby pomóc. I tu nie chodzi o tylko o to, że w tym momencie masa fanek, które wcześniej marzyły o dzikim seksie ze swoim idolem po zobaczeniu czegoś takiego pominęłoby fakt, że ich "wymarzony” prawie goły się pokazał i raczej chciałyby podejść, przytulić go i powiedzieć "biedny, biedny Michael". Dla faceta coś takiego to jest wstyd, to jest obciach. Mężczyźni nienawidzą robić z siebie ofiar. I fakt, można mówić, że przecież Michael otwarcie opowiedział o trudnościach w dzieciństwie, itd., że nie pochwalał zachowania typu "macho", ale to chyba jednak coś innego. Tu było coś, za co nikogo nie można winić. Za dzieciństwo można było winić ojca. Przy takiej chorobie można tylko los albo Pana Boga. Intymna i trudna do zrozumienia sprawa, problem, z którym trudno sobie poradzić, jeszcze gorzej jak jest się czarnym, bo bielactwo u białych, mimo że też ciężkie to przy tym tak naprawdę małe piwo. A przecież prawdziwy facet powinien radzić sobie ze wszystkim, no a już tym bardziej ktoś, kto jest człowiekiem sukcesu, kto ma w show-biznesie taką super pozycję. Szanuję i staram się zrozumieć to, że nie chciał się tym dzielić, mimo że patrząc z boku, prawie każdy uzna, że słowa nt. choroby powinny paść znacznie wcześniej niż w wywiadzie z Oprah.

: ndz, 28 lut 2010, 18:47
autor: Chriek
give_in_to_me pisze:jeszcze gorzej jak jest się czarnym, bo bielactwo u białych, mimo że też ciężkie to przy tym tak naprawdę małe piwo
Do tego stopnia, że wielu dermatologów traktuje to schorzenie wyłącznie w kategoriach defektu estetycznego.
Amelia pisze:Wiele razy myślałam sobie- Michael, gdybyś pokazał choć raz skrawek Twej chorej skóry, duża część ludzi uwierzyłaby w Twoje słowa, ukruciłbyś plotki.
Może uznał, że jako artysta muzyki rozrywkowej nie powinien mówić o cierpieniu,chorobie bo to zestawienie się nie komponuje.
Chory człowiek po prostu rzadko chce, żeby ktokolwiek go w takim stanie oglądał. MJ nie unikał w swojej twórczości trudnych tematów, więc moim zdaniem nie chodzi o branżę a raczej o to, że się po prostu wstydził swojej choroby. To normalne.

Nie będę się wyłamywał w interpretacji tekstu. Przytyk w kierunku bezmyślnej przemocy i poczuciu siły napędzanemu ilością kumpli za plecami. Spokoju nie daje mi tylko to retoryczne pytanie - Who's bad? Mam wrażenie, że jest stawiane każdemu odbiorcy z osobna.

: ndz, 28 lut 2010, 19:49
autor: lazygoldfish
kaem pisze:Był przez to uważany za złego; że zostawia społeczność, z której wyrósł, wyrzeka się jej. To, że dzieje się to poza jego wpływem, zostawiał dla siebie. Czemu?
Nie wyobrażam sobie, aby facet, który miał tak skomplikowane podejście do własnego wyglądu i cielesności, był w stanie upublicznić rzecz tak dla niego intymną i trudną do zaakceptowania. Podszedł być może do tego instynktownie, nie kalkulował, nie przewidział, albo raczej nie chciał przewidzieć konsekwencji. A może najzwyczajniej w świecie się bał. Mówimy tutaj o najpopularniejszym człowieku na Ziemi, o gwiazdorze, który już na tym etapie ingerował w swój wygląd, zatem - teoretycznie - tracił dla wielu wiarygodność i sam podłożył podwaliny pod narastające zwątpienie opinii publicznej w prawdę o Vitiligo, która przecież, paradoksalnie, była mniej absurdalna od kłamstwa, które ją zastąpiło.
give_in_to_me pisze:Szanuję i staram się zrozumieć to, że nie chciał się tym dzielić, mimo że patrząc z boku, prawie każdy uzna, że słowa nt. choroby powinny paść znacznie wcześniej niż w wywiadzie z Oprah.
Może w tym konkretnym przypadku, ale z perspektywy czasu myślę, że zasada, aby nie komentować, nie tłumaczyć, nie wyjaśniać była słuszna i jej złamanie kosztowało Michaela bardzo wiele. Wszystkie wywiady, które miały pokazać prawdziwego Michaela Jacksona były tak naprawdę kolejnymi strzałami w kolano, bo czy wywiad z Oprah tak naprawdę zamkną sprawę bielactwa? Czy wywiad z Sawyer pozwolił uwierzyć opinii publicznej w miłość MJ'a do Lisy i oczyścić atmosferę po skandalu? czy wywiad z Bashirem pokazał "Michaela takim jakim jest naprawdę"? 3xNIE.

Wymownym zwieńczeniem porażki Michaela w ukazywaniu jego prawdy były wypowiedzi Quincy Jonesa po 25 czerwca, w których podważył chorobę skóry Michaela - to nie był ktoś z zewnątrz, to był człowiek, który był przy nim przez wiele lat i znał go, jeśli się nie mylę, w kluczowym momencie rozwoju choroby. Dla kogo zatem miałoby być skierowane to tłumaczenie? Kto miał mu uwierzyć? Fani? Oni już byli po jego stronie, pozostałych w najlepszym wypadku niewiele to interesowało...

: ndz, 28 lut 2010, 20:55
autor: a_gador
a_gador pisze:Może Michael też powinien był zafundować otoczeniu taki zimny prysznic (nie mam tu oczywiście na myśli przespania się z całym tabunem fanek), by odbrązowić swój wizerunek. [...] Może gdyby śpiewał więcej takich songów jak Morphine [...] to wydałby się bardziej down to earth?
... I zaśpiewał Bad, piosenkę, jak piszecie, o tym jak to pragnienie przynależności potrafi przesłonić nam nasz własny, niezależny system wartości, jak dla akceptacji innych potrafimy sprzeniewierzyć się samemu sobie. A pytanie Who's bad? wcale nie jest retoryczne, choć na pierwszy rzut oka takim się wydaje. Dla mnie ma ono głębszy, przerażający, przyznam, sens. Kto tu jest naprawdę zły? Ten, który zle czyni, bo nie potrafi inaczej i nie zaprząta sobie głowy rozterkami natury moralnej, bo nie wie co to moralność? Czy ten, który działa z premedytacją, z pełną świadomością, umie wskazać różnicę między dobrem, a złem, a mimo to skłania się ku drugiemu?
Speed Demon pisze:Gdyby nie teledysk, to uznałbym, że MJ po prostu robi sobie jaja z macho
A dla mnie sam tekst właśnie, bez filmu M. Scorsese, brzmi autentycznie. Właśnie wizerunek Michaela wystylizowanego na złego chłopca w teledysku osłabia znaczenie słów. Michael jest zbyt idealny, too smooth z tym nienagannym makijażem, w tych wystudiowanych tanecznych pozach, zakręconym loczkiem na czole i pobrzękujący sprzączkami. Nie jestem oryginalna w moich odczuciach, bo takie głosy towarzyszyły już wydaniu tej płyty. Prawdziwy przekaz padł powalony siłą i sugestią obrazu, zamiast go wzmocnić, jak to miało miejsce w przypadku Beat it.
kaem pisze:Nie wiem, czemu zatem robił taką tajemnicę wokół swojej choroby. Był przez to uważany za złego; że zostawia społeczność, z której wyrósł, wyrzeka się jej. To, że dzieje się to poza jego wpływem, zostawiał dla siebie. Czemu?
W odpowiedzi piszecie:
give_in_to_me pisze:Tu było coś, za co nikogo nie można winić. Za dzieciństwo można było winić ojca. Przy takiej chorobie można tylko los, albo Pana Boga. Intymna i trudna do zrozumienia sprawa
Amelia pisze:Może uznał, że jako artysta muzyki rozrywkowej nie powinien mówić o cierpieniu, chorobie bo to zestawienie się nie komponuje.
Winić Boga? Nie w przypadku osoby tak silnie wierzącej jak Michael. Prędzej mógłby powiedzieć Bóg tak chciał, co wskazywałoby na akceptację tego stanu, ale i tego Michael jednak nie uczynił, o ile mnie pamięć nie zawodzi. Przynajmniej nie publicznie. Musiał się pogodzić z chorobą, ale nie mógł nad nią zapanować, a jedynie ukrywać, kontrolować od zewnątrz, ale w głębi serca była dla niego słabością. Więc po co się przyznawać do słabości? Skoro cały świat niby podziwia, ale tak naprawdę ocenia, plotkuje i wszystko kwestionuje, bo uzurpuje sobie prawo do bycia wszystkowiedzącym. No więc lepiej utrzymywać status quo, by pozniej i tak, jak pisze lazygoldfish, strzelić do własnej tarczy, w końcu dla świętego spokoju.

: ndz, 28 lut 2010, 23:35
autor: GosiOla
Michael miał miliony fanów, z których na pewno większość wykazałaby zrozumienie gdyby przyznał się do bielactwa wcześniej. Ilu było tych, którzy zamiast zrozumienia i współczucia jeszcze bardziej kpiliby z niego i jak on by to zniósł? Myślę, że nie byłoby łatwo , to był kompleks, którym nie miał potrzeby dzielić się z innymi.
Mam w rodzinie kogoś, kto choruje na tę chorobę - młody mężczyzna, taki normlany, żaden narcyz przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu, cięzko pracujący i nie mający zbyt wiele czasu na zajmowanie się takimi "błahostkami" jak białe plamy na skórze. A jednak okazało się, że jest to dla niego spory problem. Choć znam go już długo nie zauważyłam tej choroby aż do zeszłego roku, kiedy poprosił mnie o kontakt do dobrego dermatologa i wyjaśnił w czym rzecz, pokazał dłonie, na których rzeczywiście widoczne były białe plamy. Nie wiem jak z resztą skóry na ciele, nie śmiałam pytać, na twarzy nie ma na razie plam. Powiedziałam mu wtedy, że oczywiście kontakt załatwię,ale właściwie to czy te kilka plamek w czymś mu przeszkadza, po prostu są sobie i tyle.
A on wtedy zasmucony odpowiedział, że owszem, przeszkadza, że ma juz dość ukrywania dłoni przed ludźmi, że nie wie jak podać komuś rękę, żeby ten ktoś nie zauważył i nie zaczął wypytywać...To jest dla niego bardzo krępujace, wstydzi się tego i naprawdę nie lubi rozmawiać na ten temat. A przecież jest biały, te plamy wcale nie są bardzo widoczne. Leczenie, mimo, że bardzo kosztowne, nie przynosi rezultatów. Dziś byłam świadkiem jak dowiadywał się o adres jakiejś chińskiej bioenergoterapeutki, jest na tyle zdesperowany by poddać się niekonwencjonalnemu leczeniu. To tyle. Jak mógł się z taką chorobą czuć Michael, na którego patrzyły miliony zaciekawionych oczu?
O kompleksach sama coś wiem, do niedawna sama miałam , dla mnie, ogormny kompleks jeśli chodzi o wygląd fizyczny. Nie chcę pisać o szczegółach, bo - no właśnie - nie lubię do tego wracać. Na szczęście to już za mną, poniosłam spore koszty aby się go pozbyć (od razu uprzedzam, że nie chodzi o operację palstyczną jakiejkolwiek części ciała ;-) ). Wiem jedno, gdyby w tamtym okresie ktoś za bardzo interesował się tym niezbyt ładnym szczegółem mojego wyglądu chyba zapadłabym się pod ziemię ze wstydu, a gdyby ktoś mnie wyśmiał z tego powodu - nawet nie chcę mysleć. Niestety tak to działa. Różnica jest taka, że u mnie dało się skorygować tę niedoskonałość natury + zaniedbanie ze strony moich rodziców, kiedy byłam w wieku dorastania (mamo, tato nie mam żalu). No i oczywiście ja nie jestem żadną gwiazdą czy osobą publiczną mimo to rozumiem dlaczego Michael unikał tego tematu.
Jeśli chodzi o tekst to dla mnie mówi on też o tym, że agresja, przemoc są tak naprawdę oznaką słabości osób, które ją stosują. Ktoś bije albo używa przemocy psychicznej, kiedy nie potrafi działać w inny sposób, wymagający użycia argumentów, ruszenia głową. Każdy może być taki
bad tylko do czego to prowadzi?

: wt, 02 mar 2010, 18:39
autor: kaem
Daryl grany przez Michaela w filmie Bad wyłamał się i sprzeciwił sile destrukcyjnej grupy. A jak to jest według Was z uleganiem tłumom albo uleganiu władzy? Jak rozumieć zbrodnie hitlerowskie i czy mogły one mieć miejsce w innym społeczeństwie? Dla jakich profitów ludzie sprzeniewierzają podstawowe zasady moralne? Nie myślę wcale o dowódcach Rzeszy, ale ten tłum niemieckich obywateli, który poszedł za propagandą faszyzmu.

: śr, 03 mar 2010, 16:13
autor: give_in_to_me
kaem pisze:Daryl grany przez Michaela w filmie Bad wyłamał się i sprzeciwił sile destrukcyjnej grupy. A jak to jest według Was z uleganiem tłumom albo uleganiu władzy? Jak rozumieć zbrodnie hitlerowskie i czy mogły one mieć miejsce w innym społeczeństwie? Dla jakich profitów ludzie sprzeniewierzają podstawowe zasady moralne? Nie myślę wcale o dowódcach Rzeszy, ale ten tłum niemieckich obywateli, który poszedł za propagandą faszyzmu.

Mogły mieć miejsce w każdym społeczeństwie. Biorąc pod uwagę, jak Niemcy byli sfrustrowani Republiką Weimarską, ogólną nieudolnością ichnich polityków, inflacją, bezrobociem... A tu przychodzi nagle młody, przystojny facet, weteran I wojny, więc wie o czym mówi i proponuje im takie proste, łatwe rozwiązania- zjednoczmy się jako naród, jesteśmy dumną, wyjątkową rasą, wstańmy z kolan, z jakiej racji mamy płacić innym krajom odszkodowanie za I WŚ (na mocy Traktatu Paryskiego), jeśli nasz kraj pogrąża się w kryzysie, w społeczeństwie nie powinno być nierobów, jak ktoś jest bezużyteczny (stary, chory, niepełnosprawny, "psychiczny"), to czemu ja mam go utrzymywać, niech zniknie, i na dokładkę: wszystkiemu winni są Żydzi, im od wieków udaje sie spaść na cztery łapy, nie ma u nas dla takich krętaczy miejsca! Nie karmmy sie mitami, że nasz piękny, polski, katolicki, czy jaki tam charakter nie dałby się nazizmowi. Jak bardzo przed wojną w Polsce popularna była Narodowa Demokracja, Dmowski, a nawet ruchy skrajnie ekstremistyczne- Falanga chociażby? Było też getto ławkowe dlla Żydów i numerus clausus. To wszystko to jest wynik frustracji. Jak jesteśmy sfrustrowani, jak mimo prób nic nie udaje nam się zmienić (albo nie chce nam się nic zmienić), potrzebujemy kozła ofiarnego, potrzebujemy na kogoś zwalić winę i wyładować się na nim, bo nasze samopoczucie choć na chwilę poprawi się, gdy będziemy widziec jego cierpienie. Niestety, ale mały faszysta uwielbiający proste, "sprawiedliwe" rozwiązania siedzi w każdym z nas.

Tłumem łatwo jest manipulować. Nie jestm psycholgiem społecznym, oni mogliby tu powiedzieć więcej, ale taka jest niestety smutna prawda. Zjawisko tego tłumu opisywane jest od wieków, a że Wielki Post nam nastał, to przypomnijmy sobie tą historię znaną każdemu z nas. Chodzi mi o czysto antropologiczne podejście, opisujące pewien mechanizm, bo nie chcę tu dyskutowac o religii i dogmatach, to jest przecież świeckie forum. Na początku, w Niedzielę Palmową były okrzyki "Król Żydowski!", wielka radość, machanie gałązkami oliwnymi, palemkami i ogólne przesłanie miłości. Pięć dni później tłum był ten sam, ale jednak zmieniła się treść: Na krzyż! Precz z nim! Uwolnij Barabasza! Piłat pytał kilka razy, czy na pewno, bo on nie znalazł w nim winy, ale tłum był konsekwentny i nieugięty: Ukrzyżuj go! A jak szedł z tym krzyżem na miejsce swojej kaźni, to jeszcze na niego pluli i wyzywali go. Mam wrażenie, że ludzie czerpali większą radość z oglądania męki na Golgocie w Wielki Piątek, niż z uroczystego wjazdu do Jerozlimy w Niedzielę Palmową. Skojarzenia z bohaterem tego forum nasuwają się same. Powtarzam jeszcze raz: nie chodz mi o żadne wątki teologiczne, tylko sam fakt mechanizmu kozła ofiarnego i chorej władzy tłumu.

Najbardziej przykre jest to, że sprawiedliwych, wyłamujących się, myślących trzeźwo nie ma zbyt wielu, choć ważne, że w ogóle są. Podczas drogi krzyżowej do Jezusa podeszli tylko jego matka, Szymon Cyrenejczyk, Weronika pragnąca otrzeć mu twarz i płaczące niewiasty. Ruch antyhitlerowski w Niemczech był symboliczny, choć ważne, że znaleźli się odważni o dobrych serach, jak choćby członkowie studenckiej grupy Biała Róża (polecam film Sophie Scholl: Ostatnie Dni), Krąg z Krzyżowej (a szczególnie jego przywódca Hemlut James von Moltke) czy pastor Dietrich Bonhoeffer. Wszyscy Ci ludzie zostali zgładzeni (Moltke i Bonhoeffer-powieszeni, członkowie Białej Róży ścięci na gilotynie), mimo że moralnie to oni byli zwycięzcami. A w procesie Michaela? Ilu znanych, sławnych, wpływowych stanęło po jego stronie? Garstka tak naprawdę.

Jedyną nadzieją i pocieszeniem jest to, że prawda i tak ostatecznie zwycięży. Wyrazem tej nadziei jest to, że po śmierci nadeszło zmartwychwstanie, po nazizmie i wojnie demokracja i i pokój a po medialnym linczu i obrzydlwym oprocesie upragniony i zasłużony werdykt o niewinności. Prędzej czy później historia zatoczy koło i ten skandujący, przepełniony nienawiścią tłum na kolanach będzie przepraszał za swoje grzechy i błagał o wybaczenie. Tak jak ci, którzy w wyniku zmartwychwstania się nawrócili i nawracają się wciąż pomimo upływu 2000 lat, jak Niemcy, którzy tyle już razy ustami swoich przywódców i pojedynczych obywateli przepraszali świat za wojnę i nazizm i jak mnóstwo ludzi i nawet część mediów (choć te ostatnie to tylko przez chwilę), którym po 25 czerwca spadły klapki z oczu i zobaczyli, jak było naprawdę.

Pytanie, co zrobić, by nie być częścią tego tłumu? Żeby umieć być jak Daryll, jak nieliczni sprawiedliwi uczestnicy drogi krzyżowej, jak ci bohaterowie antynazistowksiego ruchu oporu i jak ci celebryci, którzy poszli pod prąd nie ferując wyroków, mimo że to było "wizerunkowo niewskazane"?

Nie wiem. Ale można próbować. Stanąć przed lustrem (start with the man in the mirror) i zacząć zmieniać siebie (ask him to change his ways). Jak jednostka będzie zdrowa, to jest nadzieja, że będzie też zdrowy tłum. W drugą stronę byłoby prościej, problem w tym, że się nie da.

A mój podpis też wybrałam nie bez powodu.

: śr, 03 mar 2010, 18:04
autor: GosiOla
kaem pisze:Daryl grany przez Michaela w filmie Bad wyłamał się i sprzeciwił sile destrukcyjnej grupy.
O przynależności do jakiejś grupy decydują w dużym, jeśli nie najwiekszym stopniu, zainteresowania. Kiedy Daryl wraca do domu okazuje się, że niewiele go łączy z dawnymi kumplami - ma szkołę, nowych przyjaciół i jakieś cele do zrealizowania. Jego koledzy utknęli w tym świecie, w którym wyrośli, nie stać ich na to aby się z niego wyrwać - trudno powiedzieć czy wpływa na to brak możliwości finansowych czy też brak chęci, czy jedno i drugie. Daryl poznał inne życie i wie, że do tego, które wiódł wczećniej nie chce juz wracać. Przestaje rozumieć swoich kumpli, bo już do nich nie należy, oni nie rozumieją jego tym bardziej. Jego determinacja pozwala mu na przeciwstawienie się im, woli zostać "samotnym wilkiem" choć ryzykuje wykluczeniem.

kaem pisze:A jak to jest według Was z uleganiem tłumom albo uleganiu władzy? Jak rozumieć zbrodnie hitlerowskie i czy mogły one mieć miejsce w innym społeczeństwie? Dla jakich profitów ludzie sprzeniewierzają podstawowe zasady moralne? Nie myślę wcale o dowódcach Rzeszy, ale ten tłum niemieckich obywateli, który poszedł za propagandą faszyzmu.
Uleganie tłumom - zachowujemy się jak ktoś, z kim chcemy się utożsamiać, robimy to pod wpływem innych osób. Świadczy to czasem o braku umiejętności samodzielnego myślenia. Uleganie wpływom często przynosi wiele szkód - ot, chociażby przykład Michaela i to, jak zaszkodził mu negatywny wizerunek prezentowany przez media.
Z uleganiem władzy jest chyba trochę trudniej. W historii mamy niezliczoną ilość przykładów na to, że dyktatorzy - bo chyba taka władzę masz na mysli kaem? - używali siły aby podporządkowac sobie obywateli.
Hitler, jeden z największych zbrodniarzy w historii nie był tu wyjątkiem, prowadził politykę prześladowań na tle rasowym i ludobójstwa. Bez nadmiernego wgłębiania się w jego biografię wiemy, że czuł się niedoceniony jako artysta, osamotniony, miał megalomańskie fantazje, obwiniał za swoje krzywdy Żydów. Z wielkim oddaniem służył zarówno niemieckiej armii w czasie I wojny światowej jak i partii NSDAP, której członkowie rekrutowali się głownie z weteranów I w.ś. Byli oni przekonani, że Niemcy przegrały wojnę nie na polu walki, lecz zostały zdradzone przez wewnętrznego wroga, czyli komunistów, wśród których było wielu Żydów. Kiedy Hitler został wybrany na przywódcę NSDAP zaczął, w porywających tłumy przemówienach, atakować Żydów, komunistów, liberałów i obcych kapitalistów. Niemcy, naród panów, miały w przyszłości objąć władzę nad światem i wziąć wielki odwet za klęskę w I wojnie światowej. Taka wizja mogła spodobać się narodowi, prawda?
A Hitler do tego był zdolnym politykiem, doskonałym mówcą, potrafił zdobyć umysły prawie wszystkich Niemców. Potrafił skupić wokół siebie ludzi, którzy pomagali mu w dążeniu do celu. W przejęciu kontroli nad narodem wykorzystał też światowy kryzys gospodarczy, który doprowadził do pogorszenia się sytuacji milionów Niemców, wtedy jego partia zyskała jeszcze więcej zwolenników. Dojście Hitlera do władzy naznaczone było szantażem i morderstwami, jednak dopiął swego - został "Wodzem",
Likwidował wszystkich, którzy nie pasowali do jego ideologii - wiemy jak to robił. Zapewne wtedy ci, którzy do tej pory nie poddali sie propagandzie, teraz nie mieli wyjścia. Strach jest potężnym motywatorem.
Trudno tu mówić o jakichś profitach - gołdny i biedny obywatel chciał po prostu przeżyć. Aparat propagandy i system donosicielstwa były tak rozbudowane wśród narodu niemieckiego, że w zasadzie nie można było przed tym uciec. Ale jak można wydać na śmierć swoich najbliższych, tego nie mogę zrozumieć.
Ci, którzy chcieli zrobić karierę byli zaślepieni wizją Hitlera, byli pod całkowitym jego wpływem i tak jak on - nie mieli żadnych skrupułów.

: pt, 05 mar 2010, 17:14
autor: ula
Bad to według mnie jeszcze jeden tekst o dwoistości ludzkiego wnętrza. Gdy po godzinach dochodzi do głosu ten zły. On ma pokazać tę siłę o którą nigdy byśmy nie posądzili bohatera tekstu. On ma w sobie moc, żeby nie tylko walczyć, ale żeby się przeciwstawić takim jak on. Ale kim tak naprawdę jest zły? Czy tylko ciemną stroną ułożonego chłopczyka, czy po prostu tym który sprzeciwia się swoim, jest buntownikiem?

Okres Bad to ciekawy moment w karierze MJ, stworzony w tym czasie wizerunek seksownego mężczyzny, odcinający go od chłopca, sprawił że zaczęto postrzegać Michaela z całkiem innej strony. Ale z kolei to, że zmienił się nie tylko jego styl, ale przede wszystkim wygląd miało jakieś tam skutki, gdy opinia mediów rysowała obraz człowieka chcącego stać się kimś innym. Ta opinia wżarła się w poza sceniczny wizerunek MJ. Dlaczego nie mówił o swojej chorobie? Bo może uważał ją za wstydliwą. My widzieliśmy go uśmiechniętego, a tak naprawdę ukrytego pod warstwą makijażu. Może wygląd codzienny był dla niego nie do zniesienia. Może uważał, że byłby nie do zniesienia dla innych. Czy wyobrażacie sobie, że publiczne oświadczenie lub okazanie swojej fizycznej słabości zwiększyłoby tolerancję wobec jego osoby? Potraktowano by go jako jeszcze większego odmieńca. Bo odmienność wzbudza niezdrowe zainteresowanie, które podszyte jest z góry brakiem akceptacji. Łatwiej było stworzyć teorię o wybielaniu niż zrozumieć coś tak prozaicznego jak choroba. Poza tym próba wyjawienia prawdziwej przyczyny stanu jego skóry nic nie dała. Nadal przekazywano informacje, które przez lata zakorzeniły się w świadomości ludzi. Łatwo wyrażać opinie, gdy temat znamy tylko z grubsza lub gdy nas nie dotyczy. Trudno powiedzieć jakbyśmy zachowali się sami w takiej sytuacji, czy byłoby to wtedy dla nas tak proste i oczywiste. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
kaem pisze: A jak to jest według Was z uleganiem tłumom albo uleganiu władzy?
Władza ludzi zmienia. Ci którzy do niej dochodzą zmieniają swoje poglądy i stosunek do innych a tłum jest im potrzebny tylko do jej uzyskania. Na myśl przychodzi mi „Folwark zwierzęcy”, jako świetny obraz władzy i manipulacji tłumem.
Uleganie tłumom to uleganie większości, uleganie władzy to uleganie sile. A wybór jaki by nie był, podszyty jest jakąś porcją strachu lub obawy.

: pt, 05 mar 2010, 21:54
autor: anja
Ja będę troszkę bronić mojej teorii o zmianie wizerunku przez Michaela. Tak pomysłodawcą był Quincy, ale Michael chyba nie bronił się tak za bardzo. Znając jego upór w dążeniu do celu w sprawach zawodowych, pewnie podjął to wyzwanie. Przecież Bad World Tour to ciuszki jak z teledysku, te wszystkie sprzączki, klamerki i paski (były nawet podobno organizowane konkursy ile Michael ma tych pasków). Może potem trochę żałował, bo przy Dangerous znów zmienił image na „miękki”. Ale nie tak zupełnie odszedł od tego. Echa tego pobrzmiewały przecież na następnych trasach koncertowych, wystarczy popatrzeć na elementy militarne strojów na rozpoczęciu każdego koncertu. Fakt, że były to militarne stroje z nutką disco.
Co do choroby. Czy wy opowiedzielibyście całemu światu o swojej chorobie? Nawet gdyby wchodził w grę tylko mały świat waszych znajomych, współpracowników, sąsiadów. Każda choroba to jakieś piętno, ale gdy chodzi o problem ze skórą, to staje się jeszcze trudniejsze. Bo chyba każdy człowiek jest szczególnie wrażliwy na punkcie swojego wyglądu. Nie mówię tutaj o przewrażliwieniu, ale o poczuciu wartości wynikającym z tego jak wyglądamy.
I nie dziwię się jak pisze Gosi Ola o swoim znajomym
on wtedy zasmucony odpowiedział, że owszem, przeszkadza, że ma juz dość ukrywania dłoni przed ludźmi, że nie wie jak podać komuś rękę, żeby ten ktoś nie zauważył i nie zaczął wypytywać...To jest dla niego bardzo krępujace, wstydzi się tego i naprawdę nie lubi rozmawiać na ten temat.
Też spotkałam parę miesięcy temu człowieka z plamami vitilligo na rękach. I wierzcie, nie chciałam tego, ale mimowolnie wzrok sam wędrował w kierunku jego rąk . Więc wierzę, że taka sytuacja dla osoby dotkniętej tym schorzeniem jest traumą.
Jak wiele musiało Michaela kosztować znoszenie plotek o wybielaniu , krytyka za odchodzenie od społeczności czarnych, możemy się tylko domyślać . Ale mnie nie dziwi, że tak długo ukrywał swoją chorobę. Bał się odrzucenia z powodu choroby, więc wybrał to inne odrzucenie . Gdy odważył się i opowiedział o chorobie, część ludzi uwierzyła, ale czy ucięło to wszystkie spekulacje? Byli tacy co lepiej wiedzieli. I ciągle są.
A jak to jest według Was z uleganiem tłumom albo uleganiu władzy?
To pytanie kaema jest bardzo trudne.
Tak teoretycznie to łatwo mówić, że nie zrobilibyśmy tej czy innej rzeczy. Osądzamy innych, ale nie wiem co zrobiłabym w czasach wojny, w czasach dyktatury. Ten paraliżujący ludzi strach powodował, że dopuszczali się okrutnych zbrodni.
Nigdy nie stanęłam i nie chciałabym stanąć przed wyborem: moje czy twoje życie.
Ale nadzieję daje fakt, że zawsze znajdowali się tacy ludzie, którzy nawet za cenę życia pomagali innym i ratowali. Przypomniał mi się teraz powtarzany nie tak dawno w telewizji "Pianista". Ten film jest dla mnie opowieścią o tym, że zawsze jest nadzieja. I manifestem wiary w to, że w naturze ludzkiej mimo upodlenia jest dobro.

A w dzisiejszych czasach, skąd się bierze tyle agresji wśród młodych. Czyżby w ludzkiej naturze tkwiło tkwiło zło? Czy chęć przynależenia do grupy, strach przed odrzuceniem są tak silne, że ludzie gotowi są popełnić zbrodnię, zabić dla zaimponowania reszcie grupy? Jak temu zapobiec? Czy w ogóle da się temu zapobiegać (nie mam tu na myśli indywidualnych przypadków)?

: pt, 05 mar 2010, 22:57
autor: Amelia
Może wygląd codzienny był dla niego nie do zniesienia. Może uważał, że byłby nie do zniesienia dla innych.
Myślę, że ta myśl wciąż go dręczyła. Nie chodzi tu tylko o chorobe, ale o całą jego postać. Wciąż miał do siebie zastrzeżenia- wygląd, muzyka, taniec- wszystko mogło być lepsze. Musiało być lepsze. Kolejna płyta miała przebić poprzedniczke, ilość koncertów na trasie miała być rekordem.
Może image anioła też był formą dążenia do doskonałości.
Ten człowiek miał wielkie problemy nie ze światem go otaczającym, lecz z sobą samym- wydaje mi się, że nie potrafił pogodzić się z faktem- jestem tylko człowiekiem, nie dosięgnę gwiazd.

Oprah: Czy jesteś zadowolony z tego jak…
Michael: Nigdy nie jestem zadowolony, jestem perfekcjonistą, taki właśnie jestem.
Oprah: Więc gdy teraz patrzysz w lustro i widzisz swoje odbicie, czy są takie dni kiedy mówisz: podoba mi się to, czy moje włosy są ładne…
Michael: Nie, nigd…
Oprah: …lub ale ze mnie słodziak…
Michael:…(chichot)…ze mnie słodziak… nie, nigdy nie jestem zadowolony z mojego wyglądu. Nie, staram się nie patrzeć w lustro.

To smutne.

Choroba- szczególnie skóry jest czymś bardzo wstydliwym, bo spora część ludzi czuję się zagrożona- a może się tym zaraże, nie wygląda to dobrze.
Otoczenie cię unika. A gdy jesteś super gwiazdą- to wygląda jeszcze gorzej, upada symbol seksu i młodzieńczej energii.

: sob, 06 mar 2010, 10:04
autor: kaem
Jego determinacja pozwala mu na przeciwstawienie się im, woli zostać "samotnym wilkiem" choć ryzykuje wykluczeniem.
Bycie sprawiedliwym oznacza bycie samotnym?
Zastanawiam się czy Michael pod koniec swojego życia czuł się tak, jak mówił w latach osiemdziesiątych. Pojawiali się wokół niego dziwni ludzie. Aktywiści społeczni, polityczni, religijni. Czy zyskiwał na sile i miał wreszcie dla siebie społeczny punkt odniesienia czy trafił z deszczu pod rynnę, będąc wykorzystywany w jeszcze bardziej wysublimowany i bezwzględny sposób, co jeszcze zwielokrotnia poczucie samotności? Te pytania pewnie pozostaną retoryczne, jak pytanie z Bad.

Tekst tygodnia:

Xscape (2001)
Autor piosenki: Michael Jackson, Rodney Jerkins, Fred Jerkins III, LaShawn Daniels, Harvey Jay Mason
Utwór z sesji "Invincible", niewydany (wyciek 8.8.2002)

Posłuchaj z YT<<


Trochę historii:

6 lutego 2003 w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych został wyemitowany kontrowersyjny film dokumentalny zatytułowany Living with Michael Jackson. Dokument ten zawierał wywiady z Jacksonem, które mówiły o jego życiu osobistym. Brytyjski dziennikarz Martin Bashir i jego ekipa filmowała Jacksona przez 8 miesięcy, rejestrując też jego kontrowersyjne zachowanie w Berlinie. Szczególnie jedna część dokumentu wzbudziła kontrowersje, ukazująca Jacksona trzymającego za rękę, wówczas 13-letniego, chłopca chorego na raka Gavina Arvizo i przyznającego się do dzielenia z nim sypialni (jednak nie wspólnego łóżka) oraz spania w jednym łóżku z innymi dziećmi. Jackson poczuł się zdradzony przez Bashira i uznał, że film oddał zniekształcony obraz rzeczywistości. W odpowiedzi na różne spekulacje mediów wyświetlono później dwa programy specjalne: Michael Jackson: The Footage You Were Never Meant to See oraz Michael Jackson's Private Home Movies. Michael Jackson: The Footage You Were Never Meant to See, który pokazano pod koniec lutego, przedstawiał pełną wersję dokumentu Living with Michael Jackson; Michael Jackson's Private Home Movies wyemitowano natomiast w kwietniu jako 2-godzinny program specjalny z komentarzem Jacksona. Również w 2003 roku Jackson oświadczył, że pracuje nad Resurrection, kolejnym albumem po Invincible. Ujawniono także, że Jackson nakręcił mini-film promujący album, w którym Jackson gra zmartwychwstałego mężczyznę. W marcu 2003 wydano radiową edycję piosenki
Xscape, po którym pojawiły się głosy, że jest to pierwszy singel z nowego albumu Jacksona. Prace nad albumem zostały z nieznanych powodów wstrzymane i zamiast niego wydano składankową płytę Number Ones.
W listopadzie 2003 roku Michael Jackson wraz z Sony Records wydał składankę swoich hitów na dysku CD oraz DVD, zatytułowaną Number Ones. Zawierała ona utwory Jacksona, które dotarły na pierwsze miejsca list przebojów. Składanka sprzedała się wówczas w nakładzie 6 mln egzemplarzy na całym świecie. W dniu zaplanowanej premiery albumu, kiedy Michael Jackson znajdował się w Las Vegas, zajęty filmowaniem teledysku do One More Chance (jedynej nowej piosenki na Number Ones), departament Szeryfa Santa Barbara przeszukał Neverland Ranch i wydał nakaz aresztowania Jacksona pod zarzutem molestowania dziecka.

Xscape pochodzi jeszcze z sesji do Invincible.
Piosenka przeciekła do Internetu w 2002 roku. Prawnicy Michaela natychmiast zareagowali, domagając się od stron, które udostępniały piosenkę, by zablokowały możliwość jej ściągania. Do dziś utwór pozostaje oficjalnie niewydany.
Tytuł pisany przez "X" nadali fani. Piosenka oryginalnie zachowaną ma normalną pisownię "Escape".
źródło: wikipedia.pl


Obrazek


[Prison guard]
Open up 6
He's gone!

Every where I turn no matter where I look
The systems in control its all ran by the book
I gotta get away so I can free my mind
Escape is (what I need)
Baby (electric eyes)

No matter where I am I see my face around
They pin lies on my name and put them town to town
Don't have a place to run but there's no need to hide
I got ta (Find a place)
Where I won't (Hide away)

Escape
Gotta get away from the system, rules and the world today
Escape
The pressure that I feel from relationships had to go away
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink
Escape
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me

Sometimes I feel like....I've gotta get away

I tried to share my life with someone I could love
But games and money is all she ever thought of
How could that be my fault when she gambled and lost?
I'm tired of (Silly games)
Time to (Make a change)

Why is it I cant do whatever i want to?
When in my personal life freind i dont live for you
So don't you try to (don't you try it) tell me what is right for me
To be (concerned about you)
I can do (What I want to)

Escape
Gotta get away from the system, rules and the world today
(I gotta get away)
Escape
The pressure that I feel from relationships had to go away
(don't you know that baby)
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink
(I gotta get away)
Escape
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me (Get away!)

Escape
Gotta get away (don't you try it) from the system, rules and the world today
Escape
The pressure that I feel (pressure that I'm feelin everyday)
from relationships had to go away
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink (come on now)
Escape
I do (come on now) what I wanna cuz I gotta be nobody but me

When I go
Oh, now
This problem world won't brother me
This problem world (this problem world)
Won't worry me (worry me!) no more

Escape
Gotta get away from the system, rules and the world today
(I can find a way!)
Escape
The pressure that I feel from relationships had to go away
(pressure that I'm feelin)
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink
(writing all those lies)
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me
(escape and then I do just what I wanna)
Escape
I gotta get away from the system, rules and the world today
Escape
The pressure that i feel from relationships had to go away
(See, I've gotta get away, baby)
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink
(The man that writes the lies)
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me
Escape
gotta get away (tell my mother...I gotta get away)
Escape
The pressure that I feel (Take it no more!)
Escape
The man with the pen (I can't take this kinda shit no moooooooooooore!)
Escape
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me

(Sometimes you just wanna escape, you wanna escape)
(Gotta get outta here!)
(Escape - gotta get away)
Escape
You want me, come and get me
The pressure that I feel- Escape
The man with the pen (get away)
I do what I wanna
I do what I wanna cuz I gotta be nobody
But me
Do what I wanna!
Escape !!


Ucieczka
tłum. anialim

[strażnik więzienny]
Otwierać, szóstka!
Nie ma go!

Wszędzie, gdzie się odwrócę, nieważne gdzie spojrzę
System kontroluje wszystko, zgodnie z podręcznikiem
Muszę się stąd wydostać, żebym mógł oczyścić myśli
Potrzebuję uciec
Z dala od elektrycznych oczu

Nieważne, gdzie jestem, wszędzie widzę moją twarz
Pytają o moje nazwisko i wloką je z miasta do miasta
Nie mam gdzie uciec, ale nie muszę się ukrywać
Muszę znaleźć miejsce
Żebym nie musiał się ukrywać

Ucieczka - muszę się wydostać z systemu, w którym zagubił się dzisiejszy świat
Ucieczka - presja, której stawiam czoła z powodu znajomości, których już nie ma
Ucieczka - człowiek wypisujący kłamstwa piórem bez atramentu
Ucieczka - robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć

[dziewczyna]
Czasem czuję, że
Muszę się stąd wydostać

Starałem się dzielić życie z kimś, kogo mogłem kochać
Ale gierki i pieniądze - tylko to miała w głowie
Czy to moja wina, że zaryzykowała i przegrała?
Dość mam głupich gier
Czas na zmianę

Dlaczego nie mogę robić tego, na co mam ochotę? (oh)
Pakujesz się w moje życie osobiste, a ja nie żyję dla ciebie
Więc nie próbuj mi mówić, co dla mnie jest dobre
Martw się sobą
Mogę robić, co zechcę

Ucieczka - muszę się wydostać z systemu, w którym zagubił się dzisiejszy świat
(muszę się wydostać)
Ucieczka - presja, której stawiam czoła z powodu znajomości, których już nie ma
(nie wiesz, że tego potrzebuję?)
Ucieczka - człowiek wypisujący kłamstwa piórem bez atramentu
(muszę się wydostać)
Ucieczka - robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć
(wydostać się)

Ucieczka (nie próbuj) - muszę się wydostać z systemu, w którym zagubił się dzisiejszy świat
Ucieczka - presja,której stawiam czoła z powodu znajomości, których już nie ma
(presja, której stawiam czoła każdego dnia)
Ucieczka - człowiek wypisujący kłamstwa piórem bez atramentu
(dalej, teraz)
Ucieczka (dalej, teraz)- robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć
(hoo-hoo)


Kiedy odejdę, (oh, odejdę)nie będzie mnie już obchodził ten świat z jego problemami
(ten świat z jego problemami nie będzie mnie już obchodził)

Ucieczka, ucieczka, ucieczka, ucieczka

Ucieczka - muszę się wydostać z systemu, w którym zagubił się dzisiejszy świat
(muszę znaleźć sposób)
Ucieczka - presja, której stawiam czoła z powodu znajomości, których już nie ma
(Presja, której stawiam czoła)
Ucieczka - człowiek wypisujący kłamstwa piórem bez atramentu
(dlaczego chcę uciec)
Ucieczka - robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć
(robię, co chcę, hoo-hoo)

Ucieczka - muszę się wydostać z systemu, w którym zagubił się dzisiejszy świat
Ucieczka - presja, której stawiam czoła z powodu znajomości, których już nie ma
Ucieczka - człowiek wypisujący kłamstwa piórem bez atramentu
Ucieczka - robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć (hoo-hoo)

Ucieczka, muszę się wydostać
(muszę znaleźć sposób)
Ucieczka - presja, której stawiam czoła
(nie mogę jej już znieść)
Ucieczka - człowiek z piórem w ręku
(nie mogę tego dłużej znieść)
Ucieczka - robię, co chcę, bo tylko z sobą muszę się mierzyć
Ucieczka (auow!)


Interpretar letra de una canción!
___________________
See you in July!

: sob, 06 mar 2010, 11:32
autor: thewiz
Kto tutaj po hiszpańsku zasuwa, hugh? No dobra, niech będzie i Xscape, wprowadzone literą wstępu od mistrza gatunku M.J.Foxa ( nenene ). Swoją drogą i na marginesie to właśnie przeczytałam te nowe wydanie jego wielkopomnego dzieła z rajem lub bez raju w tytule (wcześniej jakoś nie czułam potrzeby) i nie mogłam uwierzyć w część bzdur, które ten facet nawypisywał. Sięgając pamięcią do 2002 roku plotka o Resurrection rzeczywiście plątała się miedzy fanami ale czytanie wypowiedzi ludzi wtedy na forach pozwalały mi sądzić, że to czcze gatki fanów żądnych nowego materiału wydanego poza Sony. Nie twierdzę, żę MJ wtedy nie nagrywał, bo pewnie tak było, ale proszę....Zmartwychwstanie!? Mniejsza o większe, zdaniem moim to była tylko plotka, choć w plotkach o o2 krążących po sieci od lat było jednak ziarnko prawdy, więc co ja tam wiem....

Xscape jako odrzut z Vince'a był niesamowitą dawką energii wtedy, gdy Mike zamiast skupić się na czymś pozytywnym latał po Londynie z transparentami twierdząc że T.M. to diabeł wcielony. Nie wiem, kto go wtedy tak podjudził, ale jego wojna z wytwórnią po wydaniu Invincible była naprawdę dość dziwna. Człowiek mógłby rzecz, że taka osoba jak Michael ma możliwości załatwiania rzeczy w inny sposób, z większa rozwagą. Nie udało się, promocja płyty spaliła na panewce, ale wygłodniali fani dostali w prezencie Ucieczkę. Rzucili się na nią i podobnie postąpiłam ja.

Kawałek i jego tekst można odbierać dokładnie tak, jak został napisany. Nie pierwsza to piosenka Michaela o chęci ucieczki, o złowrogim systemie który go zjada, o jego trudnościach w prowadzeniu normalnego życia. Echa Xscape słychać w TDCAU, w Scream, w SiM itd. (albo w Xscape słychać echa tych wcześniejszych). No właśnie...głównie w utworach nagranych po 1993 roku. Nie sposób nie wyciągnąć analogii z tej chronologii, choć pewnie jest to najłatwiejsza interpretacja niz czytanie między wierszami. Z drugiej strony trudno tak dosadnemu w wyrazie utworowi, który opowiada o wnętrzu udręczonego człowieka, nadawać sens wprost z drugiego czy też trzeciego dna.

MJ śpiewa o więzieniu, w którym się znalazł....wspomina o więzieniu w układach międzyludzkich. Właśnie tak bowiem odczytuję słowa:
The pressure that I feel from relationships had to go away
Dla mnie te słowa są dwuznaczne o tyle, że mogą się odnosić do jego związków z kobietami, ale również tymi wszystkimi hienami, które obskoczyły Michaela w ostatnich latach jego życia, tymi wszystkimi wampirami energetycznymi które zabiajały go powoli. MJ w wielu wywiadach udzielonych w latach 80tych lub słowach przekazanych ustami innych ludzi wielokrotnie wyrażał trzeźwy pogląd o tym, jak ludzie potrafią przylepić się do sław z showbizu i grzać się w ich cieniu i jak bardzo takie relacje mogą być niebezpieczne. Mam wrażenie, że w tym zdaniu autor właśnie o takich relacjach z innymi napisał, o ludziach których musiał się pozbyć ze swojego życia, ponieważ tworzyli wokół niego niezdrową atmosferę (ciśnienie, napięcie), czyli w jego mniemaniu ucieczką od systemu mogła być również ucieczka od takich hien, zerwanie więzi z takimi osobami. Z niefortunnych taśm, na których była nagrana prywatna telefoniczna rozmowa MJa, a którą odważyłam się przesłuchać, można wyczytać obraz człowieka które całe życie ma paranoję kontroli i nie chce, by inni nad nim panowali. Echa tych uczuć widzę w tym skromnym wersie, kumulują się w nim moim zdanie oczucia człowieka zaszczutego lecz desperacko poszukującego wolności dla siebie, świeżości, która potrafiły mu dać tylko [niektóre] dzieci.

Dość trudno jest człowiekowi odnaleźć siebie kiedy wszędzie otacza go uwielbienie lub nienawiść tłumów. Neverland jest dobry, ale tylko na moment. Neverland dał MJowi spokój i samotność. Myślę, że gdyby dopisał on wers, że pragnie uciec od samotności również, to takie zdanie dobrze wpisałoby się w cały wydźwięk utworu. Pozostałe wersy są już moim zdaniem płaskie, bez ukrytych znaczeń. To co zostało napisane, to autor miał na myśli. Zresztą trudno nadawać dodatkowe znaczenia takim piosenkom szczególnie wtedy, gdy sam MJ wielokrotnie mówił, że to w piosenkach zawiera jedyną prawdziwą opowieść o sobie i tym, kim jest i co przeżył. Ciekawe są wersy mówiące o którymś z jego związków. Nieważne, którą ze swoich kobiet tak odebrał, dość że miał dość smutny jej obraz. W jego oczach osoba, którą mógł kochać i spróbował dzielić z nią życie w głowie miała tylko gierki i forsę. To dość zaskakujące stwierdzenie, tym bardziej że kobiety z którymi wiązał się MJ raczej nie miały problemu z kasą. A gierki? Mam wrażenie, że psychika facetów jest tak skonstruowana, że największym zagrożeniem jest dla nich kobieta która prowadzi jakieś podchody. Traktuję zatem to stwierdzenie nie jako obraz tej konkretnej osoby, lecz odzwierciedlenie umysłu normalnego faceta postrzegającego świat stereotypowo, dla którego pewne zagrywki mogą być gierkami (a dla kobiety być nie muszą). Ot, inne postrzeganie świata przez meżczyzn (z Marsa) i kobiet (z Wenus).
Ale kasa?
To stwierdzenie mnie dziwi i albo to sam MJ miał okrutną obsesję na tym punkcie, która musi prędzej czy później dopaść każdego bogacza, albo miał aż takiego pecha w całym swoim życiu.
Oczywiście można widziec w tekstach podobnych do Xscape pożegnanie ze światem przed - no właśnie czym? Samobójstwem? MJ nigdy tego by nie zrobił. Prawdziwą ucieczką od świata? Ukryciem się i próbą prowadzenia normalnego życia?
Takiego jak by chcieli piewcy hoaxa?
:szepcze:

PS. Zapuszczam sobie rzeczony kawałek, a co!

: sob, 06 mar 2010, 12:39
autor: Moscan
MJ pisze:Every where I turn no matter where I look
The systems in control its all ran by the book
I gotta get away so I can free my mind
Escape is (what I need)
Baby (electric eyes)
Michael czuje się obserwowany. Brak mu wolności. Oni są wszędzie, nie dają mu spokoju. On chce uciec, chce w końcu uwolnić się od tego wszystkiego. To wszystko go dręczy.
MJ pisze:No matter where I am I see my face around
They pin lies on my name and put them town to town
Don't have a place to run but there's no need to hide
I got ta (Find a place)
Where I won't (Hide away)
Nie ma się gdzie ukryć. Jest sławny na całym świecie. Gdzie by się nie ruszył oni zaraz tam będą. Wszędzie widzi ślady swojej obecności. Mogą to być plakaty, płyty. Jego nazwisko jest sławne na całym świecie. Cały świat go zna, nie ma się gdzie ukryć. Szuka miejsca, takiego gdzie nikt go nie znajdzie.
MJ pisze:Escape
Gotta get away from the system, rules and the world today
Escape
The pressure that I feel from relationships had to go away
Escape
The man with the pen that writes the lies that has no ink
Escape
I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me
Ucieka, chce się wydostać i uciec od tego wszystkiego. Czyżby już uciekł?
MJ pisze:The pressure that I feel from relationships had to go away
Odciął się od znajomych. Ludzie, którzy go otaczali okazali się fałszywi. Nie chce mieć z nimi kontaktu, dlatego ucieka.
MJ pisze:I do what I wanna cuz I gotta be nobody but me
Teraz jest sam. Uciekł. Nic mu nie grozi. Teraz musi się liczyć, sam ze sobą. Teraz może robić, co tylko zechce.
MJ pisze:I tried to share my life with someone I could love
But games and money is all she ever thought of
How could that be my fault when she gambled and lost?
I'm tired of (Silly games)
Time to (Make a change)
Kobieta, która kochał nie myśli o nim. Jej miłość jest fałszywa. Ona szuka jedynie zabaw i gierek. Zależy jej na pieniądzach, tylko o to jej chodzi. Niestety za bardzo ryzykuje i przegrywa. W tym przypadku ryzyko się nie opłacało. Ma dość jej gierek. Chce to zmienić. Nie chce już tak dalej żyć.
MJ pisze:Why is it I cant do whatever i want to?
When in my personal life freind i dont live for you
So don't you try to (don't you try it) tell me what is right for me
To be (concerned about you)
I can do (What I want to)
Ona go ogranicza. Nie może robić tego co lubi, tego z czego czerpie przyjemność. Wtrąca się w jego życie osobiste. On chce być wolny, chce sam decydować o swoim życiu. Sam najlepiej wie, co jest dla niego dobre.
MJ pisze:When I go
Oh, now
This problem world won't brother me
This problem world (this problem world)
Won't worry me (worry me!) no more
Czeka tylko, aż znajdzie to miejsce, gdzie nikt go nie znajdzie. Wówczas nie będzie musiał się przyjmować problemami świata. W końcu będzie wolny. Być może nawiązuje tutaj do śmierci, która jest ucieczką, która jednocześnie zakończy wszystkie problemy.