triniti pisze:Get_On_The_Floor pisze:triniti pisze:Tylko nie Chicago.
Z powyższymi dwiema propozycjami zgadzam się i w takiej właśnie kolejności :)
edit:
jednak po kolejnej sesji z albumem STTR odpada
A co nie tak z Chicago jest?? A z STTR?? Oczywiście mówię o oryginałach, bo przeróbki po dostaniu oryginałów dla mnie mogą nie istnieć (jedynie LNFSG, APWNN i Xscape są ok w stosunku do oryginałów).
Single jak najbardziej APWNN, STTR - oryginały. Jeśli czwarty singiel miałby być to Chicago albo BG (oryginały). Co nie zmienia faktu, że słuchając oryginału DYKWYCA czuję jakby Michael przeniósł mnie do lat 80 i to jest super:)
Pisałam o remiksach ! :)
Tak jak napisał
Commoner - dema nie mogą być singlami.
Większości fanów remiksy podobają się. Mnie opinia większości nigdy za bardzo nie interesowała ;) Przez 2 doby usiłowałam samą siebie przekonać do nowych wersji, ale poddałam się i nie przewiduję, by kolejnej doby coś się zasadniczo zmieniło. Album wciąż we mnie dojrzewa, może za jakiś czas coś więcej w remiksach odkryję, ale na pewno dema pozostaną dla mnie najlepsze. Są surowe i autentyczne. Remiksy sa przekombinowane. Spotkałam się z zarzutem, że nielubienie tych remiksów wynika z uprzedzenia , ponieważ Michael nie miał ostatniego słowa, nie uczestniczył w ich powstawaniu - w moim przypadku to nieprawda.
Z remiksów jedynie potrafię zaakceptować w tej chwili APWNN. Ma wciągający bit fajny rytm. I ewentualnie LNFSG z Timberlakiem. Ale hałaśliwie rozhisteryzowanego i rozdygotanego STTR już nie, a do wczoraj dawałam mu szansę. Solowa wersja LNFSG pasuje mi na dancing, jest w porządku, ale jak porównam do dema, tak nie lubianego przez większość - to i tak wybieram demo, które jest może mniej warstwowo rozbudowane, mniej błyszczy, ale bardziej odpowiada mi jego intymny charakter. Urzekające jest to pstrykanie palcami i odliczanie na początku, mam wrażenie, że Michael jest tuż obok. Timbalanad wykastrował te wszystkie wartościowe elementy. Demo Chicago jest magiczne i można się zapomnieć. . Demo STTR zaskoczyło mnie chyba najbardziej. Od pierwszych chwil już Michael mnie uwiódł - prostotą, bezpretensjonalnością, autoironią, czystością brzmienia. Mocny bit STTR przypomina nieco Who is it. DLa mnie to majstersztyk. PWNN jest nieprawdopodobnie energetyczne, cudowny krystaliczny wokal. Demo Loving you - dech zapiera po prostu. Timbaland rozświetlił tę piosenkę, ale przy okazji spłaszczył. Demo DYKWYCA kojarzy mi się trochę z najlepszymi musicalami, np Jesus Christ Super Star.
Podobają mi się niektóre fragmenty poszczególnych remiksów, ale gdy wchodzi ostry gwałcący moje uszy elektroniczny bit albo przesłodzone intro, niszczy zalążek usilnie budowanego entuzjazmu.
Nie chcę marudzić, jak stara zgreda,. ale czy w muzyce "nowoczesnej" już nie wykorzystuje się klasycznych instrumentów, tylko podrabia się bas gitary na syntezatorze na przykład ? jaki to ma sens? Gdyby w PWNN została wykorzystana gitara basowa już brzmiałoby lepiej.
Nawet nie wiem, jak nazwać styl, w jakim zostały wykonane te remiksy.
I z czym właściwie mamy do czynienia, bo jest to dla mnie niejasne. Z remiksami - czyli interpretacjami twórczości Michaela (co w takim razie nie powinno być sygnowane jego nazwiskiem), czy uwspółcześnionymi utworami Michaela, nowymi wersjami? Ja sobie to uwspółcześnianie wyobrażałam bardziej jako remastering, drobną kosmetykę, a nie kompletne odejście od oryginałów.
I trudno, nie będę nowoczesna, czas się z tym pogodzić. :) Muzyka musi mnie przenosić w inny wymiar, a nie katować. Te dema mają olbrzymią przewagę - są muzyką po prostu. Michael niesamowicie czuł muzykę, Nie doprowadzał do sytuacji, że instrumenty wdzierały się między słuchacza a artystę i przeszkadzały w kontemplowaniu muzyki. , Potrafił budować harmonię wszystkich poszczególnych elementów z dużą lekkością nawet bardzo skomplikowanych kompozycji. Teraz, dzięki tym remiksom doceniam to jeszcze bardziej. Kiedy słucham tych dem nie czuję oporu powietrza, spokojnie sobie odpływam. Kiedy słucham remiksów - instrumentarium mnie rozprasza, wybija się na plan pierwszy, rozpycha. Dema są świeże, lekkie, jakby Michael wykonywał je bez większego wysiłku…Nawet nie sądziłam, że muzyka Michaela zdoła jeszcze we mnie wywołać tyle różnorodnych emocji, Michael ponownie mnie wzruszył.:)