: wt, 07 lut 2012, 14:45
Dobry temat poruszyliście. Dotąd wydawało mi się, że te problemy dotyczą głównie ludzi w wieku szkolnym; gimnazjalno - licealnym, ale jak się okazało, niekoniecznie.
Sama również doświadczyłam przykrych dla mnie wówczas momentów kiedy w gimnazjum będąc fanką Britney Spears, spotykałam się z bardzo dosadną krytyką jej osoby i twórczości. Osobą krytykującą była moja koleżanka z klasy, imiennica która lubiła wówczas przedstawiać siebie jako fanka jedynie słusznej, szlachetnej brzmieniowo i ideologicznie muzyki rockowej. Jak się później dowiedziałam od swojej przyjaciółki (która wówczas z nią się kolegowała), była to bardziej poza niż szczere oddanie i pasja. Co zabawne, kilka lat później kiedy ja odeszłam od popu i zaczęłam doceniać Jimiego Hendrixa, The Rolling Stones i kilka punk rockowych zespołów, moja koleżanka zrobiła się nagle bardziej otwarta i przyznała, że podobały jej się dwa ówczesne hity Britney. Ta sama która wcześniej zarzucała jej plastikowość, komercję i brak autentyczności!
Dzisiaj oczywiście tego typu postawy bawią mnie, chociaż wtedy traktowałam owe zarzuty bardzo serio. Z drugiej strony, nie chcę potępiać ludzi dobrowolnie zamykających się w enklawach rapu, metalu, punku czy gotyku, bo myślę, że w gruncie rzeczy mają szlachetne intencje. Ich muzyka reprezentuje wartości i poglądy, z którymi się utożsamiają i które są dla nich świętością. Mają zerojedynkowe postrzeganie świata i muzycznych odmienności jako reprezentujących coś zupełnie odwrotnego niż to co wyznają. Nierzadko nie bez racji krytykują to czy inne zjawisko.
Dzisiaj, mimo, że sama słucham już czegoś innego niż w gimnazjum, nie mam problemu z przyznaniem się do tamtych muzycznych fascynacji. Czy byłam nieautentyczna, słuchając "nieautentycznej" Britney Spears? Nie! Skoro przez kilka lat śledziłam jej poczynania, zbierałam plakaty, artykuły i wycinki, to widocznie coś musiało mnie w niej urzec. Może jej ówczesny image rzeczywiście był wykalkulowany i był wynikiem koniukturalnych zabiegów, nie wiem. Mnie się podobała jej ówczesna "grzeczność" i brak skandalicznych zachowań. Sama czułam się trochę taką osobą za jaką uchodziła "księżniczka popu".
Teraz kiedy weszłam już dosyć głęboko w określone klimaty muzyczne, najbardziej bawi mnie i cieszy odnajdywanie wspólnych mianowników w postrzeganiu rzeczywistości przez artystów którzy grają w odmiennych stylach. Uwielbiam też sytuacje kiedy okazuje się, że artysta grający taki czy inny gatunek potrafi docenić kogoś reprezentującego odmienny gatunek i którego również ja doceniam.
Sama również doświadczyłam przykrych dla mnie wówczas momentów kiedy w gimnazjum będąc fanką Britney Spears, spotykałam się z bardzo dosadną krytyką jej osoby i twórczości. Osobą krytykującą była moja koleżanka z klasy, imiennica która lubiła wówczas przedstawiać siebie jako fanka jedynie słusznej, szlachetnej brzmieniowo i ideologicznie muzyki rockowej. Jak się później dowiedziałam od swojej przyjaciółki (która wówczas z nią się kolegowała), była to bardziej poza niż szczere oddanie i pasja. Co zabawne, kilka lat później kiedy ja odeszłam od popu i zaczęłam doceniać Jimiego Hendrixa, The Rolling Stones i kilka punk rockowych zespołów, moja koleżanka zrobiła się nagle bardziej otwarta i przyznała, że podobały jej się dwa ówczesne hity Britney. Ta sama która wcześniej zarzucała jej plastikowość, komercję i brak autentyczności!
Dzisiaj oczywiście tego typu postawy bawią mnie, chociaż wtedy traktowałam owe zarzuty bardzo serio. Z drugiej strony, nie chcę potępiać ludzi dobrowolnie zamykających się w enklawach rapu, metalu, punku czy gotyku, bo myślę, że w gruncie rzeczy mają szlachetne intencje. Ich muzyka reprezentuje wartości i poglądy, z którymi się utożsamiają i które są dla nich świętością. Mają zerojedynkowe postrzeganie świata i muzycznych odmienności jako reprezentujących coś zupełnie odwrotnego niż to co wyznają. Nierzadko nie bez racji krytykują to czy inne zjawisko.
Dzisiaj, mimo, że sama słucham już czegoś innego niż w gimnazjum, nie mam problemu z przyznaniem się do tamtych muzycznych fascynacji. Czy byłam nieautentyczna, słuchając "nieautentycznej" Britney Spears? Nie! Skoro przez kilka lat śledziłam jej poczynania, zbierałam plakaty, artykuły i wycinki, to widocznie coś musiało mnie w niej urzec. Może jej ówczesny image rzeczywiście był wykalkulowany i był wynikiem koniukturalnych zabiegów, nie wiem. Mnie się podobała jej ówczesna "grzeczność" i brak skandalicznych zachowań. Sama czułam się trochę taką osobą za jaką uchodziła "księżniczka popu".
Teraz kiedy weszłam już dosyć głęboko w określone klimaty muzyczne, najbardziej bawi mnie i cieszy odnajdywanie wspólnych mianowników w postrzeganiu rzeczywistości przez artystów którzy grają w odmiennych stylach. Uwielbiam też sytuacje kiedy okazuje się, że artysta grający taki czy inny gatunek potrafi docenić kogoś reprezentującego odmienny gatunek i którego również ja doceniam.