Owszem, film należy znać, ale mianem cuda bym tego nie określiła. Poza teledyskami (najbardziej BAD, Smooth Criminal [to owszem-cudo] i Come Together) film jest wg mnie nawet... ekhm, kiepskawy /pod względem fabuły. Ale ja wiem dlaczego tak mówię - bo najbardziej przerażają mnie te postacie kreskówkowe: ta babcia z wnuczkiem to był kiedyś mój najgorszy senny koszmar albo ci kowboje z wielkimi głowami. I jakkolwiek młody piękny idealny Michael w każdej scenie sprawia, że jest na co patrzeć, tak jednak w pierwszej części wszystko co wokół się dzieje... nie czuję się w tym bezpiecznie. Co innego Captain EO, co innego te straszne stwory z Moonwalkera. Zwykle więc po BAD przewijam do tańca z królikiem i wtedy dla mnie się zaczyna film.PsychoButcher wrote:Cudo, nie ma chyba fana który nie znałby tego filmu. Pozycja obowiązkowa.
no tu już należy winić(?) jego wyobraźnię. gdyby się zamienił w ptaka, to byłoby gorzej, na dodatek mogliby go ustrzelićhubertous wrote:dużo rzeczy jest przesadzonych, jak np. zamienienie się MJ-a w pojazd, robota itd. albo pomysł z narkotykami Wariat


Jedna z bardziej realistycznych, czy mocniejszych scen jest ta już "u pana D.", kiedy szarpie tę biedną Katie, a Michael staje w jej obronie, po czym... dostaje kopa w brzuch, ała! ......... Wtedy sama mam ochotę podbiec do Michaela i mu jakoś pomóc, dodać powera ,żeby zniszczył dziada! No i ten krzyk "leave her alone!" tak się niosący, wow! -to mu się udało!
Znowu jednak wracamy do przesadzonych scen - ognista wojna-demolka, a dzieciaki stoją i się gapią. Mhm...
I nie jest wyjaśnione w filmie gdzie wcześniej wcięło Skippera? Gdzie był ten pies? Bo spowodował ów rozwój wydarzeń właściwie, a ani nie pomógł, ani nic i nagle ot tak ktoś go gdzieś znajduje.
Poza tym Michael nie zbyt odpowiedzialnie postąpił ciągnąc za sobą dziecko do jakichś podejrzanych jaskiń itd.

no,ale jak tak, to każdej pojedynczej rzeczy można by było się przyczepić, a przecież nie o to chodzi. był jakiś pomysł, który MJ chciał zrealizować i zrobił to. tyle. Michael Jackson, jakkolwiek geniusz, to jednak nie Steven Spielberg.;P
Nie pieję więc z zachwytu nad tym filmem, mimo że mam swoje ulubione momenty. Owszem, warto obejrzeć i warto znać, no ale oskarowa produkcja to nie jest.
