Lika pisze:Dobrze to ujęłaś. Człowiek, który nie ma nic, ale czuje wokół siebie miłość może być szczęśliwy, bo tak naprawdę ma bardzo wiele... Jakże niewiarygodnie brzmi to w dzisiejszych czasach, w których właściwie wszystko sprowadza się do zaspokajania materialnych korzyści i spełniania wygórowanych ambicji , a sama miłość nie rzadko uproszczona zostaje do aktu seksualnego pożądania
Wiesz, ja uważam,że dziś ludzie często mylą miłość z zakochaniem.Jesteśmy karmieni chorymi obrazami z filmów i teledysków, gdzie miłość to chwilowy impuls,a kiedy ten stan "nietrzeźwości" mija, ludzie odchodzą od siebie,bo uważają,że to juz koniec. Moim zdaniem to się wtedy dopiero zaczyna,bo miłość właśnie na tym polega, żeby wciąż podsycać ten ogień. Miłość to nie tylko seks, pożądanie, to przede wszystkich chęć dobra dla drugiej osoby.
Wczoraj oglądałam film Woddy'ego Allen'a pt."Życie i cała reszta". Film,jak to filmy Allen'a od razu mi się spodobał,ale myślałam,że nie dotrwam do końca,a to za sprawą jednej z postaci. Dziewczyna, grana przez Christinę Ricci, była tak płytka emocjonalnie,że znienawidziłam ją od pierwszej chwili. Miała świetnego faceta, który ją kochał nad życie,a ona sypiała z kim popadnie i było to dla niej całkiem normalnym zjawiskiem. Chłopak ślepo zakochany nie chciał dostrzec problemu, w koncu ona od niego odeszła. Gdybym ja miała takiego faceta jak on, byłabym najszczęśliwszą dziewczyną świata. No cóż...
Nawiązując do Allen'a chciałam powiedzieć, że dzisiejszy świat taki jest. Ludzie są tak zajęci, że nie mają czasu sie dobrze poznać. Spotykają się ze sobą w wolnych chwilach, których jest coraz mniej, chcą założyć rodzinę,a po jakimś czasie mieszkania ze sobą dochodzą do wniosku,że "to nie jest to". Zamiast dać sobie szansę, wolą się rozstać niz walczyć z problemami. Przecież można
zakochać się jeszcze raz, poza tym wesela są bardzo
modne, fajnie jest mieć taką
imprezę kilka razy.
Ech jestem chyba staroświecka. Uwilbiam miłość romantyczną, która chyba w dzisiejszych czasach powoli umiera...
Co do piosenki "For all time" - moim zdaniem to najpiękniejsza piosenka Michaela, nie rozumiem czemu jej nie wydał. Cudo! Ech... wspomnienia...
One for all time...