Argh!Lilith pisze:Ale do czego zmierzam? Do tego, że jeśli większości fanom zacznie wystarczać fakt, że Michael wogóle oddycha i czasem nawet łapką pomacha, a on sam zauważy, że nie musi się wysilać, bo i tak wszystko, co zrobi będzie HITEM to możemy się spodziewać chyba tylko artystycznego regresu
Lilith, nie rozumiesz nie zupełnie....
Jak to wytłumaczyć.....?
To nie chodzi o to, czy to, co Michael teraz robi mnie zadawala, czy nie.
Bo nie zadawala.
Chodzi o to, że jak dla mnie, Michael ma pełne prawo do tego, żeby nie robić kompletnie nic- nawet wychodzić na scenę w celu pomachania łapką.
Nie chodzi o to, że robi mało- niech on się nawet w czarnej dziurze przed światem zaszyje i też nie będę mu mieć tego za złe- taki jego wybór i skoro dobrze mu z tym to mi, jako fance pozostaje tylko westchnąć i cierpliwie czekać aż się z tej norki w przypływie twórczej żądzy wynurzy
A jeśli się nie wynurzy to i tak nie będzie to powodem żebym przekreśliła jego dotychczasowe osiągnięcia.
Wcale tego tak nie odebrałamLilith pisze:ps.Aha, żeby nie było znowu jakichś zgrzytów...ja tego posta absolutnie nie kieruje przciw M.Dż.
Jest różnica pomiędzy kulturalną wymianą argumentów (nawet jeśli prowadzi do impasu), a bezproduktywnym opluwaniem tych, którzy mają inne zdanie
To znów nie tak.Lilith pisze:Powiem więcej: jestem pod wrażeniem tego, co robi i domyślam się, że jej uwielbienie dla Michaela jest tak ogromne iż jej samej wystarczy to, co jest.
Po pierwsze, jestem daleka od okreslenia swojego podejścia do Michael'a, jako "uwielbienie".
To raczej szacunek i podziw, ale z uwielbienia wyrosłam kilkanaście lat temu
Poza tym, znów.... Mi nie wystaczy to, co jest- chciałabym więcej i więcej.
Ale to, jak z dobrym obiadem- można go jeść i jeść, choć głodu nie odczuwa się już dawno- je się z łakomstwa
Zatem łakomczuchem jestem okropnym, apetyt też dopisuje, ale to nie znaczy, że muszę dalej jeść i jeść
O właśnie!Lilith pisze:Albo może inaczej: czeka na więcej zadawalając się póki co, tym co jest
Ale....Lilith pisze:Świetny teskt napisała Aneta;) Czyż nie byłoby o niebo lepiej gdyby Michael w tym nieszczęsnym Londynie czymś zaskoczył?
O ile ją znam, to pewnie sarkazm....