Strona 31 z 40

: sob, 20 lut 2010, 18:45
autor: Weronika22
Przed chwilką oglądnęłam Marley i Ja...byłam pewna że to film jakich wiele, i z happy endem(w końcu komedia). Pomyliłam się, zakończył się smutno. Mimo to bardzo mi się podobał i szczerze go polecam(szczególnie właścicielom psów). Tym którzy psa nie posiadają może się nie spodobać.

Całe 50 minut to historia jakby o mnie i moim psie(wyłączając małżeństwo itp;D) ;-)

: sob, 20 lut 2010, 20:32
autor: Poola
polecam klątwę i klątwę 3
bardzo fajne, japońskie horrory;]

: sob, 20 lut 2010, 21:24
autor: Billie Jean M.J.
ja wlasnie skonczylam ogladac this is it z lzami smutku i smiechu w oczach...

: sob, 20 lut 2010, 21:42
autor: okussa
w tym tygodniu zobaczylam dwa bardzo dobre filmy.
Pierwszy jest film "Bliżej" z 2005 roku.
Obrazek
"Bliżej" jest to zawikłana historia czwórki dorosłych ludzi, którzy gubią się w gąszczu uczuć, romansów i kłamstw. Tak właściwie, to nie wiedzą, czego chcą od życia. Nie potrafią się zatrzymać i często bardzo ranią najbliższe im osoby... Są ze sobą, rozchodzą się, wracają i tak w kółko. Czy można jednak tak nieskończenie wiele razy odchodzić i wracać do jednej osoby? Gdzie i kiedy w takim razie zaczyna się granica, której nie wolno przekroczyć, aby wszystkiego ostatecznie nie zburzyć? Odpowiedź znajdziecie właśnie w tym filmie...

na początku byłam sceptyczna ze względu przede wszystkim na głównego aktora, ale muszę przyznać że film bardzo dobry. Dopiero po obejrzeniu dowiedzialam się że dostał nominowany 5 krotnie do złotych globów. I słusznie.
Moja ocena 8/10

Chciałabym jednak bardziej skupić się na drugim filmie, a konkretnie na "Domu z piasku i mgły", dramacie psychologicznym z 2003 roku.
Obrazek
Krótki opis z filmwebu: Historia trojga ludzi, których połączył pewien dom. Massoud Amir Behrani (Ben Kingsley) jest byłym członkiem elitarnego otoczenia szacha Iranu. Po rewolucji wraz z rodziną uciekł z kraju do USA. Behrani stara się, by jego rodzina nadal sprawiała wrażenie zamożnej, by znaleźć dla córki męża z szanowanej rodziny, choć za dnia pracuje na autostradzie, a nocą w sklepie spożywczym. Chcąc przywrócić rodzinie godny status i wysłać syna na studia, postanawia zainwestować resztki skromnych oszczędności w kupno małego domu na państwowej aukcji, który planuje z zyskiem odsprzedać.
Dom jest własnością Kathy Nicolo (Jennifer Connelly), wychodzącej z nałogu kokainistki i alkoholiczki, a trafił na aukcję w wyniku biurokratycznej pomyłki. Dla walczącej o powrót do normalnego życia po rozpadzie małżeństwa Kathy dom jest jedyną szansą stabilizacji. Desperacko walcząc o odzyskanie go Kathy zwraca się o pomoc do zastępcy szeryfa Lestera Burdona. Tkwiący w nieudanym małżeństwie Burdon, poruszony wrażliwością Kathy, zakochuje się w niej i angażuje w jej sprawę. Chcąc za wszelką cenę zwrócić jej dom sam egzekwuje nakazy prawa, stając się katalizatorem katastrofy. Skazana na tragiczną niemożność wzajemnego porozumienia trójka bohaterów pogrąża się w niszczącym konflikcie.

Dla mnie film rewelacyjny! Jest jednocześnie refleksyjny, wzruszający i nieprzewidywalny. Rozpoczynając oglądanie filmu w życiu nie wpadłabym na to że tak się zakończy. Jeśli kogoś interesują tego typu filmy to koniecznie musi to zobaczyć.
Moja ocena : 10/10

: sob, 20 lut 2010, 23:07
autor: wikii
Ostatnio obejrzałam "Pamiętnik".
Film przesycony romantyzmem. Przewidywalny, ale potrafi nieźle wzruszyć! Polecam wszystkim fanom romantycznych historii.

: ndz, 21 lut 2010, 16:41
autor: KLA12
pamiętnik jest boski:)

: ndz, 21 lut 2010, 17:27
autor: MJ_Aniuta
Ja polecam, jeżeli jeszcze ktoś nie widział, film "Ray". To film biograficzny opowiadającym o życiu Ray'a Charles'a.

Obrazek.

Dokladniesze info o filmie z wikipedii:

W 2004 roku powstał film biograficzny, przedstawiający historię życia i kariery Raya Charlesa w latach 1930-1966. Jamie Foxx wcielił się w główną rolę, czyli rolę muzyka, która przyniosła mu nagrodę Akademii Filmowej dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Sam obraz również został nagrodzony najważniejszą nagrodą światowego przemysłu filmowego, Oscarem. Duża popularność, a także liczba nominacji i nagród zdobytych przez film zaskoczyła zarówno jego obsadę, jak i producentów.

Zanim rozpoczęły się zdjęcia do filmu, jego reżyser Taylor Hackford, zorganizował spotkanie Foxxa z Charlesem. Usiedli oni wtedy przy dwóch pianinach i zaczęli wspólnie grać. Ray sprawdzał aktora przez dwie godziny, po czym przestał grać, wstał, uścisnął Foxxa, dał mu swoje błogosławieństwo i powiedział: "To on... on potrafi to zrobić.".

Charles pragnął uczestniczyć w premierze filmu, jednak zmarł zanim ona nastąpiła. Zdążył jednak zapoznać się wcześniej za pomocą alfabetu Braille'a z dwiema scenami obrazu.

Informacje zawarte w końcowych napisach mówią, iż Ray oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, ale część postaci, miejsc i sytuacji została nieco zmieniona.

Ray Charles urodził się w Georgii. Gdy miał siedem lat stracił wzrok. Dopiero przy pianinie odkrył swój dar i powołanie. Grając uciekał do swojego własnego świata. Z czasem artysta zaczął cieszyć się coraz lepszą reputacją, a muzyka, którą tworzył, umiejętnie mieszając gospel, country, jazz z dźwiękami orkiestry, pozwoliła zdobyć mu międzynarodową sławę. Film dokładnie ukazuje życie muzyka oraz długą drogę jaką przebył zanim osiągnął sukces.



Po pierwsze pozwala poznać ten światek muzyczny z lat 50-60 tych, jak rodził się rhythm and blues i soul. Pokazuje nie tylko te dobre strony showbiznesu, ale i te czarniejsze. Chyba nie ma wątpliwości co do wielkości Ray'a. Mimo to wielu ludzi mogłoby wyciągnąć pochopne wnioski co do Ray'a nie jako muzyka, a jako człowieka. Był uzależniony od narkotyków, zdradzał żonę, prowadził podwójne życie, jednak ten film jest kolejnym dowodem na to, że zawsze jest druga strona medalu. Na pewno nie miał łatwego dzieciństwa, a stare rany długo się goją. Do tego wyrzuty sumienia po śmierci brata. Tak jak mówił Michael "before you judge me try hard to love me". Dodam jeszcze, że Jamie Foxx jak najbardziej spisał się w tej roli.



Pewnie Ci, których interesuje ta tematyka muzyczna widzieli już ten film, ale jak nie to może akurat komuś się spodoba, więc polecam! ;-)

: czw, 25 lut 2010, 8:07
autor: Michaelka111
"Jabłka Adama"

Zaczyna się jak lekka komedia obyczajowa, początkowo zwyczajna. Po chwili sposób zachowania głównych bohaterów wprawia w osłupienie. Nie przestając się dziwić, gładko poddajemy się zmianie nastroju, bo film oscyluje w stronę dramatu, by po chwili od nowa epatować czarnym humorem. Tak z grubsza wygląda konstrukcja "Jałbek Adama" Andersa Thomasa Jensena, w którym reżyser, biorąc na warsztat poważny temat, wybiera konwencję komedii, a całość ubiera w nietrudną do rozszyfrowania religijną symbolikę.
źródło: filmweb

A teraz coś ode mnie.
Tak naprawdę włączyłam ten film, bo nie było zbytnio nic innego do roboty. Spodziewałam się zwykłego, religijnego opowiadania. Kościół, ludzie w nim pracujący...
Z każdą następną minutą, utwierdzałam się w przekonaniu, iż to jeden z najlepszych filmów, jakie oglądałam.
Tytułowy Adam, wychodzi z więzienia i dostaje po swoje skrzydła jabłonkę, którą ma się opiekowac. Oczywiście nic nie idzie tak łatwo, jak możnaby się tego spodziewac. To pierwszorzędny dramat komiediowy. Końcówka bardzo zaskakująca, przez co polecam jeszcze mocniej.

Gorąco zapraszam do obejrzenia tego filmu.
10/10. Bez wahania.

Obrazek

Obrazek

: czw, 25 lut 2010, 12:37
autor: JuliaM
ja ostatnio byłam na Kołysance. Jest to świetny film polski, komedia ;-)
można naprawdę się pośmiać, lecz zawiera wątek z ,,rodziny adamsów" czyli taki troszeczkę straszny. polecam naprawdę warto pójść ;) jest wartka akcja i oczywiście jest śmiesznie, przecież film Juliusza Machulskiego musi być śmieszny, bo gdyby nie był to to na pewno nie jest jego film ;)

: czw, 25 lut 2010, 13:13
autor: majkelzawszespoko
Obrazek
filmweb pisze:Jest rok 2016. Od 10 lat tajemnicza choroba zmienia ludzi w wampiry. Nowa rasa przejęła dominację na Ziemi. Istoty ludzkie są chwytane i hodowane jak zwierzęta, które mają dostarczać niezbędnego pokarmu. Życie nowych istot uzależnione jest od dostępu do krwi zdrowych ludzi, których na świecie pozostaje coraz mniej. Kiedy gatunek ludzki jest bliski wymarcia, wśród wampirów pojawiają się obrońcy ostatnich ludzi.
eeee, sam nie wiem co mam napisać.
Oczekiwałem w końcu, po latach posuchy, pokazania w filmie prawdziwego wampira. Nie wyidealizowanego, tandetnego i sztucznego Edwarda ze Zmierzchu, a wampira, jaki by mnie przerażał. Obalającego mity o czosnku i braku odbicia w lustrze, silnego, chłodnego, zwierzęcego.
Dostałem niestety po raz kolejny w twarz od panów z holywood.

Film jest, powtarzam to i powtarzam, kolejnym zmarnowanym pomysłem. Marnowanie pomysłów w stanach zjednoczonych powinno być karane ucięciem głowy.
Fabułę możnaby streścić w 30 minutach, przeplatające się wątki są kompletnie bezsensowne. Owszem biorę pod uwagę, że jest to fikcja filmowa, ale fikcja też musi opierać się w jakimś stopniu na racjonalności i granicach prawidłowego rozumowania, żeby odbiorca nie krzywił twarzy z niesmakiem. Tutaj mamy do czynienia z wpychaniem odbiorcy do głowy kompletnych bezsensów i niedorozwiniętych wątków, które nijak się mają do głównej osi fabuły i toczącej się akcji. Punkt kulminacyjny i zakończenie godzą w inteligencję widza.
Ciekawe spojrzenie na świat jest wysuszonym szkieletem, który powoli się wykrusza pod naciskiem dialogów jak z teleranku i marnej grze aktorskiej, zniewieściałych, współczujących wampirów i przesłabemu scenariuszowi.
Pomimo flaków gdzieniegdzie i urwanych kończyn horrorem bym tego nie nazwał, a hasło reklamowe "połączenie Zmierzchu i Matrixa" jest co najmniej nie na miejscu.
Cieszę się, że nie poszedłem do kina, bo bym się ostro puknął w głowę.
Nie polecam.
Nie oceniam nawet bo żal

: czw, 25 lut 2010, 13:20
autor: endka
JuliaM pisze:ja ostatnio byłam na Kołysance. Jest to świetny film polski, komedia ;-)
można naprawdę się pośmiać, lecz zawiera wątek z ,,rodziny adamsów" czyli taki troszeczkę straszny. polecam naprawdę warto pójść ;) jest wartka akcja i oczywiście jest śmiesznie, przecież film Juliusza Machulskiego musi być śmieszny, bo gdyby nie był to to na pewno nie jest jego film ;)
a ja ostatnio czytałam w Polityce, że film bardzo słaby jak na Machulskiego, i dostał zaledwie 1 na 5 możliwych gwiazdek.

: pt, 26 lut 2010, 20:52
autor: natalia0509
Ostatnio oglądałam film Wszystko za życie.

Obrazek
W 1992 roku po ukończeniu Uniwersytetu Emory wybitny uczeń i sportowiec Christopher McCandless decyduje się zerwać z dotychczasowym, nudnym życiem. Rozdaje swoje rzeczy, przekazuje swoje oszczędności na cele charytatywne i rusza autostopem na Alaskę, aby żyć w dzikiej głuszy. Spotyka go wiele przygód, które na zawsze ukształtują jego życie.
Polecam!!!

Ciacho

: sob, 27 lut 2010, 16:19
autor: Pitrzel
Kto był na tym filmie? ;-)

Ja byłem, nie wiem czy ma on jakiś sens, ale smiechu co nie miara...normalnie lałem tam jak były tekty Wieśka Ciasnego itp...
Nie wiem jak wam, ale mi sie podobał ten film, bo poprostu moglem sie pośmiać ;P Czekam już na Ciacho 2 i 3 nenene

: ndz, 28 lut 2010, 17:47
autor: siadeh_
Poniewaz dopiero co napisalam dwie recenzje na innym forum - podrzucam tutaj niejako cytaty stamtąd... Dwa filmy - dwa zmarnowane wieczory :/
siadeh_ pisze:The Box. Pułapka.
Obrazek

Jeśli film takiej wytwórni, jak Warner Bros wchodzi do kin poza Stanami dystrybuowany nie przez oficjalnych przedstawicieli tejże, ale przez niezależnego dystrybutora – wiadomo, ze coś jest na rzeczy i nie trzeba być mocno w temacie, by spodziewać się produkcji będącej komercyjnym fiaskiem. O ile czasem fiasko w Stanach kompletnie nie przekłada się na popularność filmu w Europie, bo film jest dobry, ale nie trafia w gusta wybrednej widowni Made In USA, o tyle w przypadku tytułu, o jakim pisze acsprawa jest raczej oczywista: tak źle zrobiony film polegnie na każdym kontynencie.

Tytuł ów wszedł do kin w USA na początku listopada zeszłego roku i równie szybko, jak się pokazał, tak i zniknął, bo jedynie 8 tygodni egzystowania w pierwszej pięćdziesiątce to raczej wynik podły.
Film ten - sklasyfikowany jako thriller sci-fi - jest wszystkim tym, co najgorsze w tego typu produkcjach. Jest nudny, kompletnie nieprzemyślany, scenariuszowo położony kompletnie, bo ma się przez cały czas jego trwania wrażenie, że przy każdej kolejnej scenie, scenarzysta wyobrażał sobie inny zwrot biegu wydarzeń, przez co ostatecznie mamy na ekranie stek bzdur owinięty w jakieś naukowo-cholerawiejakie farmazony. Parapsychologia, UFO,(nie)moralność jednostki przekonanej o swojej anonimowości, upadek ludzkości i odniesienia do kosmosu, jako miejsca gdzie sądzą się jej losy oraz jakże wzniosły morał, iż wszystko niesie za sobą konsekwencje: to trochę za dużo, jak na jeden film. Na dodatek stylistyka filmu i obsadzenie akcji w latach siedemdziesiątych powoduje, ze się go ogląda, jak tanią produkcję telewizyjną z tamtych lat.
Żałosne próby tworzenia klimatu przez sztampowe zachowania bohaterów (psychodeliczny śmiech i tępy wzrok to jednak trochę za mało…) oraz rozmywanie akcji poprzez pojawianie się i urywanie wątków powoduje, że oglądanie tego filmu to prawdziwa pułapka… Nic tu nie jest logiczne i niż nie wciąga, a słowa, jakie pojawiły się na łamach Variety po premierze:” Zaskakuje i przeraża jak The Ring" to dobrze opłacony panel reklamowy. Nic więcej.

Film zadebiutował w USA na 6.pozycji. Po tygodniu wygenerował ponad 60% spadek popularności, a już w trzecim tygodniu pożegnał się z pierwszą dwudziestką. Koszty się nie zwróciły (Production Budget: $30 million vs. Domestic Total Gross: $15,051,977), a jak będzie się wiodło Cameron Diaz i Frankowi Langelli w naszej ojczyźnie dowiemy się po 19.marca.
W mojej siadehowej_ skali filmowej raczej smutne 4/10...
siadeh_ pisze:Legion (uwaga będą spoilery, ale to i tak – wierzcie mi – niewiele zmienia…).
Obrazek

Rzadko zdarza mi się czytać opis, nastawiać się na film głupi, a później obejrzeć produkcję i dojść do wniosku, że idiotyzm, jaki mnie poraża z ekranu przechodzi moje najśmielsze oczekiwania… Rzadko, ale…

„Po przerażającej biblijnej apokalipsie, grupa obcych sobie ludzi, odciętych od świata w przydrożnym barze, nieświadomie staje się ostatnią deską ratunku dla ludzkości, kiedy okazuje się, że młoda kelnerka jest w ciąży z mesjaszem.”

Prawdę mówiąc czytając to, co powyżej – już na wstępie – założyłam, że albo to musi być żart, albo ktoś gdzieś tam w SONY / Screen Gems musi zmienić lekarza, bo obecny go oszukuje… Jednak „Legion” jest produkcją, której twórcy zdają się wymagać, by traktować ją poważnie i w związku z tym najbardziej w tej postapokaliptycznej wizji przeraża totalny brak logiki i skrajny debilizm!
Film rozpoczyna się upadkiem Anioła Michała na Ziemie (a dokładniej rzecz biorąc wprost do magazynu broni, bo jak się dowiadujemy później nic tak wspaniale nie eksterminuje Niebiańskich Wysłańców jak pistolety maszynowe, a Michał przecież od tysiącleci był generałem Armii Najwyższego to się na karabinach zna, jak mało kto… [sic!]), a później jest już tylko gorzej. Mamy tu bowiem całkiem niezły zamysł, który w dobrych rękach mógłby posłużyć za kanwę ciekawej opowieści filozoficznej, dotykającej religii i kierunku, w którym zmierza ludzkość, niestety zamiast tego dostajemy papkę, w której brakuje zależności przyczynowo-skutkowych, a postaci są płytkie i jednowymiarowe. Trudne jest wyjaśnienie, dlaczego Mesjasz ma narodzić się w jakimś przydrożnym barze, ale o ile można tutaj doszukiwać się analogii do biblijnej opowieści, o tyle żadną miarą nie da się usprawiedliwić założenia, że Wszechmogący – po dojściu do wniosku, że ludzie są be! i trzeba wreszcie skończyć ten cyrk – zamiast wypierdzielić w cholerę Ziemię i mieć wolne popołudnie – bawi się w wojnę pomiędzy Aniołami, a ludźmi i do tego jeszcze ostatecznie przegrywa. Na dokładkę mający się narodzić Mesjasz jest produktem niewiadomego pochodzenia, albowiem Bóg chce go zabić, a zatem albo jest cholernie wyrodnym ojcem, albo Mesjasza spłodził ktoś inny… Kto? Niestety odpowiedzi na to pytanie daremno szukać w scenariuszu. Takich smaczków jest zresztą wiele, bo np. Anioły są tutaj krwiożerczymi bytami, które aby moc działać, „wcielają się” w ludzi przejmując nad nimi kontrolę, a jednocześnie nasz główny bohater - Anioł-Terminator - spada na ziemie w całkiem materialnej postaci i nawet skrzydełka sobie musi uciachać, bo mu wadzą (co zresztą samo w sobie jest totalnym absurdem albowiem - obserwując dokładnie początek filmu widzimy, że żeby je sobie urżnąć, za przeproszeniem – najpierw musi spowodować żeby wyrosły! ). Z drugiej strony główny przeciwnik Michala - Gabriel – najpierw powoduje kilka nienaturalnych zgonów wpełzając w ludzkie powłoki, ale już za moment spokojnie rozkłada skrzydła i walczy w swojej „naturalnej” postaci. Obłęd. Jeszcze tylko brakowało mi komentarza „Based on the true story” dla dopełnienia czary absurdu…

Skrajnie zła produkcja przepełniona dialogami próbującymi udowodnić istnienie jakiegoś moralnego przesłania filmu, okraszona pompatyczną muzyką chóralną, siląca się na bycie rozrywką z morałem, a będącą jedynie żałosną filmową kupą. W mojej osobistej skali 1/10 (dałabym 0/10, ale babcia z uzębieniem rekina skacząca po suficie autentycznie mnie urzekła…).

Aż dziw bierze, że film przez pięć tygodni bytności na amerykańskich ekranach nadal utrzymuje się w pierwszej dwudziestce i generuje zyski (Production Budget: $26 million vs. Domestic Total as of Feb. 25, 2010: $39,437,265). U nas to wiekopomne dzieło z gatunku „g**no na celuloidzie” pojawi się już 19.03. Serdecznie nie zapraszam…
…pzdr
siadeh_kinomaniaczka_masochistka

0/10 – dno (…stricte dla masochistów mentalnych o dużej tolerancji na ból!)
1/10 – dno z przebłyskiem
2/10 – filmowe nieszczęście
3/10 – słabe
4/10 – nijakie
5/10 – poniżej oczekiwań
6/10 – niezłe
7/10 – całkiem porządne kino
8/10 – bardzo dobre kino
9/10 – trzeba zobaczyć!
10/10 – dzieło wybitne…

: ndz, 28 lut 2010, 22:03
autor: Chriek
Michaelka111 o 'Jabłkach Adama' pisze:Tak naprawdę włączyłam ten film, bo nie było zbytnio nic innego do roboty. Spodziewałam się zwykłego, religijnego opowiadania. Kościół, ludzie w nim pracujący...
Z każdą następną minutą, utwierdzałam się w przekonaniu, iż to jeden z najlepszych filmów, jakie oglądałam.
Tytułowy Adam, wychodzi z więzienia i dostaje po swoje skrzydła jabłonkę, którą ma się opiekowac. Oczywiście nic nie idzie tak łatwo, jak możnaby się tego spodziewac. To pierwszorzędny dramat komiediowy. Końcówka bardzo zaskakująca, przez co polecam jeszcze mocniej.
Oglądaliśmy ten film kiedyś z żoną i znajomymi w parafialnej salce po tzw. "Luter Party" (jak można się domyślić była to taka ewangelicka impreza). Potwierdzam słowa Michaelki - świetny, zaskakujący, dający do myślenia. Chętnie obejrzę go jeszcze raz.

------------------------------------
Właśnie skończyliśmy oglądać "The Bucket List" ("Choć goni nas czas"). Film opowiada o dwóch mężczyznach, których dzieli wszystko - pozycja społeczna, pieniądze, życie rodzinne, zainteresowania. Łączy choroba - obaj mają przed sobą kilka miesięcy życia i postanawiają zrealizować wszystkie cele z tytułowej listy. W rolach głównych Jack Nicholson i Morgan Freeman.

Z jednej strony film jest przewidywalny, od początku wiadomo, czego się spodziewać. Może jest nawet nieco sentymentalny. Z drugiej strony zawiera kilka naprawdę niezłych, mądrych dialogów i przypomina o pytaniach, na które każdy będzie musiał kiedyś sobie odpowiedzieć. Ogólnie warto zobaczyć.