Oka, to teraz czas na moją relację:
Miałyśmy z koleżanką (Mąż niestety w ostatniej chwili nie dostał urlopu, więc zabrałam moją osobistą Lady Mag(d)ę) miejsca na trybunach w pierwszym rzędzie przy barierkach, sektor 503, z prawej strony sceny. Widziałyśmy Lady bardzo dobrze i telebim był tuż obok. Byłyśmy w ciężkim szoku, że mamy tak wspaniałą widoczność za najtańsze bilety (te po 209 zł). Myślałyśmy, że będziemy widzieć miotająca się w oddali na scenie kropeczkę i telebim hen hen w polu, a tu proszę :) Jakieś 20 metrów od sceny :) Interesujące, że nasi kumple mieli bilety w VIPach, te po 650 zł i widzieli gorzej od nas. Co więcej, ich sektor pełen był pijanych Rosjan i podstarzałych nowobogackich, którzy bardziej interesowali się darmowymi drinkami niż samym koncertem i przeszkadzali innym.
Fakt, na trybunach ludzie nie bawili się jak na płycie, było spokojniej. Wstawaliśmy, klaskaliśmy i śpiewaliśmy, ale nie było podskakiwania i szału, tam nie ma warunków do tego szczerze mówiąc. Frajda jest zawsze pod sceną i tak ma być, ale to, że ktoś nie drze papy non stop, to nie oznacza, że się dobrze nie bawi. Bądźmy więc tolerancyjni, everyone was born his/ her way:)
Co do koncertu- super, stroje z kosmosu (uwielbiam szczególnie te z
Beautiful Dirty Rich, to było coś a la strach na wróble? cudo!!!) i cały czas śpiewała na żywo. Ekstra! Było moje ulubione, w/w
Beautful Dirty Rich, The fame i Paparazzi. Czyli Kasia zadowolona :) Mogłaby jeszcze zaśpiewać
Summerboy a moja kumpela czekała na
Eh Eh Nothing Else I Can Say, ale to w końcu była trasa Monster Ball a nie Fame Ball, więc wiadomo było, czego się należy spodziewać.
Miałam jednak wrażenie, że Lady trochę za dużo gadała i te teksty to jednak były wyreżyserowane, pewnie mówi to samo na wszystkich koncertach. Trochę mnie to raziło. Nie podobało mi się też, że powiedziała
Jesus loves everyone a zaraz potem ten tancerz Michael, pokazał ustami, jak kocha chłopców i dziewczyny, jak Jezus... Nie podobało mi się, że to było połączone. Bo to bardzo miło, że GaGa powiedziała, że Bóg kocha wszystkich, bo tak jest. I że tancerz Michael kocha wszystkich- ten tekst i gest były w sumie zabawne. Ale jakby te dwie wypowiedzi padły w różnych częściach koncertu, to super. Ale one padły razem, łączyły się. Dla osób wierzących (np. dla mnie i mojej Magi) to było po prostu niesmaczne. Nie rozumiem też, jak ludzie mogli zabrać na ten koncert 9-10 letnie dzieci. Rozumiem, że były tam 14-15 latki, ale show Lady nie jest dla dzieciaków z podstawówki. Jest tam za dużo kontrowersji i odniesień seksualnych. No ale cóż, jest pełno głupio-mądrych rodziców, którzy udają, że są tacy "supernowocześni"... Ludzie, z którymi wracałyśmy pociągiem powiedzieli nam, że byli na płycie i byli świadkami sytuacji, że przyszedł ojciec z córką, taką właśnie 9-10 lat i w połowie koncertu wyszli a w zasadzie on ją wyciągnął. Mógł trochę wcześniej dowiedzieć się, jak występuje Lady Gaga i co to w ogóle za przesłanie a nie dawać dzieciakowi nadzieję kupując bilet a potem za uszy wyciągać z sali, gdzie się działy "takie" rzeczy.
Ale ogólnie na plus, przeżyłam wspaniały wieczór, dużo wzruszeń i ten święcący potwór mnie kompletnie rozbroił, aż się bałam w nocy spać

I podziwiam to, jak bardzo Lady Gaga jest wysportowana i wytrzymała, jak ją widziałam jak gra na fortepianie w pozycji "na jaskółkę", to myślałam, że to chyba fatamorgana jakaś. Bomba!