Klasa tkwiła w prawie każdym szczególe. Technicznie i artystycznie koncert dobry, bardzo dobry. Sceneria wręcz idealna.
31. lipca poznańskie
Męskie Granie znalazło się na najwyższym poziomie Starego Browaru i na najwyższy poziom wzbiła się także męska muzyka.
Oczywiście nie każdy artysta był dla każdego.
Przyjmując jednak wszystkie występy co najmniej jako ciekawostkę,
z całego spektaklu można było wynieść jeszcze więcej niż znane już emocje z koncertów ulubionych muzyków.
Lubię, gdy artyści zyskują moją sympatię właśnie na scenie.
Odtwarzając ich utwory, mimowolnie odtwarzam także ten pierwszy koncert, muzyka ożywa.
Do dorobku niektórych poznanych bliżej panów na pewno jeszcze powrócę. Do pozostałych wracam od lat.
Kumka Olik
Oxy.Gen
Abradab
Smolik
Gościnnie Nergal przy udziale zespołu Smolika z niespodzianką w postaci Maleńczuka i Waglewskiego
Kim Nowak i wizualizacje Mateusza Wilczyńskiego
Maciej Maleńczuk i
Wojciech Waglewski
Waglewski Fisz Emade
Voo Voo
Jacaszek
Ja przede wszystkim czekałam na Maleńczuka i Waglewskiego.
Koledzy kazali czekać na siebie jednak długo i w dodatku pozostawili z lekkim niedosytem, po stosunkowo szybkim zejściu ze sceny.
Uprzednio zdążyli chociaż podkarmić mnie kawałkiem dobrej muzyki, przyprawionym słowną kokieterią między wierszami. Ogień!
Finałowe
Wszyscy muzycy dodatkowo z Abradabem - nie do ugaszenia.
No na Smolika, Kim Nowak z Wilczyńskim, Męską Muzykę Waglewskich i Voo Voo czekałam również.
Na Nergala jedynie właśnie jako ciekawostkę i w tej roli rzeczywiście nie zawiódł.
Jego satanistyczne recytacje w duecie z niespodzianką Maleńczukiem... paradoksalnie pozytywnie dźwięczały. :)
Czy kogoś jeszcze skusiła wizja spędzenia większości popołudnia i całego wieczoru
z kilkunastoma facetami na scenie w którymś z wymienionych miast?
Jestem ciekawa, opinii tym bardziej.