To były barwne dwa tygodnie. A wszystko zaczęło się od Warszawy. 18. września byłem w Palladium na koncercie
Unkle.
Unkle to projekt realizowany od ponad dekady przez brytyjskich muzyków- twórców tanecznej muzyki progresywnej. Parę propozycji dałem
tu jakiś czas temu.
Linki mogą być nieaktywne, ale można tytuły samemu poszukać ponownie na YT.
Dla mnie tu był ważny koncert. Słucham ich już od czasów ich spotkania z Thomem Yorke'iem i za każdym razem, z każdym krążkiem wywołują u mnie zachwyt. Za każdym razem tworzą coś mocnego, głęboko osadzonego w muzyce tanecznej i rockowej- a te dwa światy łączą jak nikt inny. Rok temu mieli koncert w Płocku, ale nie było koncertowego klimatu w 2009 roku, no i do Płocka z zewsząd daleko.
W tej muzyce przede wszystkim jest niepokój. A ja niepokój w muzyce i filmie bardzo lubię. Inaczej niż w życiu, w którym lęk często był nieznośny i nie do opanowania. Stąd pewnie ta potrzeba smakowania go gdzie indziej. W sztuce jest on okiełzany, na usługach przyjemności. A Unkle użytkują go w mistrzowski sposób. Wystarczy posłuchać ich najlepszych, moim zdaniem, płyt:
Never, Never Land i
War Stories. W tym roku wydali odrobinę słabszy, ale również bardzo dobry krążek
Where Did The Night Fall.
Na każdej z płyt jest sporo znanych gości- wokalistów i też dlatego ich albumy jawią się jak kolekcje. Nie rozumiem do dziś, czemu ta formacja nie ma podobnego statusu w muzyce, jak choćby Massive Attack.

zdjęcia pożyczone z wp.pl
Na koncercie w skromnym warszawskim klubie oczywiście gości być nie mogło (choć nie.. Był Gavin Clark, który wraz z Jamesem Griffithem dzielnie sobie radził przy mikrofonie). Mimo to koncert sprawił mi sporą radość. Można było krzyczeć, tańczyć po swojemu, okazywać zadowolenie przy swoich ulubionych utworach.
Więcej
tu, no i w poście Panka, który niebawem.
A. Oczywiście przed koncertem byliśmy razem szukać krzyża, bo to niedaleko. Nie było go tam, ale ciekawych osobników za to w bród. + leżał sobie na Helu, nikt na niego nie zwracał uwagi..
Zanim moje oczy ujrzały morze, miałem jeszcze jedną zaległość do odrobienia. W 1999
Sting wystąpił w Katowicach, a przed nim według mnie najlepsza polska wokalistka, Ania Jopek. Nie mogłem wtedy na koncert pójść, lecz wtedy właśnie przypomniało się marzenie jeszcze z lat 80-tych, by móc usłyszeć i zobaczyć swoich muzycznych faworytów. Wtedy, przy Spodku, na 1. roku studiów było to tak namacalne, by wreszcie uwierzyć w to marzenie i później konsekwentnie je realizować częściej, niż tylko na 18 urodziny ;).
Przyznam, że Sting ostatnio muzycznie wywołuje u mnie ziewy. Uwielbiam jego wszelkie produkcje poboczne- występy gościnne na płytach kolegów i koleżanek; single bogate w nie wydane na albumach utwory- te wszelkie kompozycje jazzowe, reaggae, swingowe i wszelakie inne. Zgrane na cztery 80-minutowe płyty te wszelkie nagrania spoza albumów, można zasłuchiwać bez znudzenia- zainteresowani znają je też pewnie z audycji Marcina Kydryńskiego w radiowej Trójce.
Gdy Mistrz jednak bierze się za spójny album z muzyką nie-popową, jak choćby płyta z lutnią czy nagrania o zimie, wieje nudą. A ostatni pomysł, by nagrać swoje hity w orkiestrowej oprawie nawet nie zagnał mnie do sklepu- ani realnego ani wirtualnego.
Na koncert jednak nie omieszkałem się udać. Ba! Walczyłem jak lew wraz z Julką i Wojtkami o pierwszy rząd, jako że koncert był siedzący. Zew z
This Is It się przypomniał. I udało się!
Wiecie co, to niesamowite widzieć i słyszeć człowieka, którego płyty zna się od dekad, na wyciągniecie ręki, w takim komforcie. Nie trzeba się spieszyć, bo miejsce czeka i nikt ci go nie zajmie. I potem móc skupić się na muzyce, bo zmęczenie w tym nie przeszkadza. I wciąż być na stadionie...

To mój 4 jego koncert. Sting wielkim artystą jest. Poczynając od kariery w The Police, poprzez wszystkie solowe albumy. Każdy krążek, do
Sacred Love włącznie, jest świetny; to naprawdę kawał genialnego popu. Popu jazzującego albo rockującego czy pop- punku z wpływami reggae, jak z kumplami jeszcze w zespole.
Klasyczna oprawa symfoniczna spowodowała, że słuchałem tych piosenek jak opowieści. Sting często śpiewał z aktorskim zacięciem, a jego słowa były wyraźnie słyszalne.
..Bo piosenki Stinga to opowieści. No jak choćby
Moon Over Bourbon Street, wyznanie wampira:
Księżyc Nad Bourbon Street
Tej nocy nad Bourbon Street świeci Księżyc
Widzę twarze mijające poniżej w świetle lamp
Nie mam innego wyboru jak tylko odpowiedzieć na ten zew
Jasnych lamp, ludzi oraz Księżyca, oraz wszystkiego
Każdego dnia modlę się o siłę
Ponieważ wiem, że to co robię musi być złe
Nigdy nie ujrzycie mego cienia i nie usłyszycie odgłosu mych stóp
Dopóki nad Bourbon Street świeci Księżyc
Stałem się tym kim jestem wiele lat temu
Byłem uwięziony w życiu jak niewinne cielę
Teraz nigdy nie mogę pokazać mej twarzy w południe
I ujrzycie mnie spacerującego tylko w świetle Księżyca
Rondo mego kapelusza skrywa oczy bestii
Mam twarz grzesznika, ale ręce kaznodziei
Nigdy nie ujrzycie mego cienia i nie usłyszycie odgłosu mych stóp
Dopóki nad Bourbon Street świeci Księżyc
Każdego dnia chodzi ulicami Nowego Orleanu
Jest niewinna i młoda, pochodzi z bogatej rodziny
Wiele razy stałem na zewnątrz pod jej oknem
Walcząc z mym instynktem w bladym świetle Księżyca
Jakże mogę tak żyć skoro modlę się do Boga w Niebiosach?
Muszę kochać to co niszczę i niszczyć to co kocham
Nigdy nie ujrzycie mego cienia i nie usłyszycie odgłosu mych stóp
Dopóki nad Bourbon Street świeci Księżyc
tłumaczenie zaczerpnięte ze strony tekstowo.pl
Ktoś nawet nagrał wersję z Poznania. Orkiestra sięga po klimaty z horrorów, co odmienia ten utwór i jeszcze bardziej wzmacnia warstwę tekstową kompozycji. Jedno z najjaśniejszych momentów koncertu.
Albo ten numer-
Tomorrow We'll See. Sting wcielający się w rolę prostytutki:
The streets are wet
The lights have yet
To shed their darkened luster on the scene
My skirt's too short
My tights are run
These new heels are killing me
A second pack of cigarettes
It's a slow night, but there's time yet
Here comes the john from his other life
He may be driving to his wife
But he slowed down, take a look
I've learned to read them just like books
It's already half past ten
But they'll be back again
Head lights in a rainy street
I checked, made sure it's not the heat
I wink, I smile, I wave my hand
He stops, he seems to understand
A small transaction we must meet
I tell him that my heart will break
If he's not a generous man
I step into his van
They say the first's the hardest trick
But after that it's just a matter of logic
They have the money I have the time
Being pretty's my only crime
Ask what future do I see
I say it's really up to me
I don't need forgiving
I'm just making a living
Don't judge me
You could be me in another life
In another set of circumstances
Don't judge me
One more night
I'll just have to take my chances
For tomorrow we'll see
A friend of mine, he wound up dead
His dress is stained with color red
The next of kin, no fixed abode
Another victim on this road
The police just carted him away
But someone took his place next day
He's home by Thanksgiving
But not with the living
Don't judge me
You could be me in another life
In another set of circumstances
Don't judge me
One more night
I'll just have to take my chances
I know it's just not in my plan
For someone to care who I am
I walk in the streets for money
It's the business of love, hey honey, come on!
Don't leave me lonely, don't leave me sad
I'll be the sweetest five minutes you'll ever have
Don't judge me
You could be me in another life
In another set of circumstances
Don't judge me
One more night
I'll just have to take my chances
And tomorrow we'll see
Albo
ta opowieść, z trasy
Brand New Day. Można tak bez końca wymieniać.

zdjęcia: Agencja Gazeta
Siedząc w pierwszym rzędzie na wprost artysty i mając znajomych po swojej lewej i prawej stronie można było udawać, że Sting śpiewa dla nas; tylko i wyłącznie. Łatwo to złudzenie można było w sobie zbudować, przy tak intymnym kontakcie.
Niesamowicie roznosił się też dźwięk. Oklaski, niczym fala morska, zaczynały się od górnych rzędów stadionu i płynęły tuż pod scenę. Nie wiem, czemu, ale tak to słyszane było z perspektywy mojego miejsca.
Koncert był niby dystyngowany, jako że to wymuszała oprawa muzyczna, a jednak Sting często sobie żartował.
Nic jednak nie przebije momentu, kiedy przed
Anną Marią Jopek, mocno zatopionej w ludycznym
Ucisz się przebiegł robotnik z taczkami.
Jej koncert był mocny. Postawiła na donośne wokale. Może chciała, by jej idol ją usłyszał?

annamariajopek.pl
Świetna zabawa.
Czekam na kolejnego opowiadacza historii. A właściwie opowiadaczkę.
Laurie Anderson wystąpi w Chorzowie 9. listopada.