"Xscape", czyli powrót Michaela Jacksona. Drugi pośmiertny album artysty brzmi naprawdę dobrze:
W przedsprzedaży dostępny jest już drugi pośmiertny album Michaela Jacksona. Brzmi jak czarny humor? Być może, ale krążek prezentuje bardzo wysoki poziom, niczym za złotej ery króla popu.
Król muzyki pop być może nie żyje, ale te osiem nowych utworów brzmi znacznie lepiej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Jeśli jesteś tak wielką gwiazdą jak Michael Jackson, to tak drobna przeszkoda jak śmierć nie jest w stanie powstrzymać twojej twórczości.
Wczoraj wieczorem około stu bardzo modnych osób - oraz stado niechlujnych dziennikarzy, których kelnerki roznoszące kanapki i drinki szybko nauczyły się unikać - zebrało się w szpanerskim barze hotelowym w Knightsbridge w Londynie, żeby wysłuchać ośmiu nowych piosenek z płyty "Xscape", najnowszego albumu króla muzyki pop.
Jako że krążek pojawia się w niecałe pięć lat po śmierci Jacksona, a tylko cztery po tym straszliwym potworku, jakim była pierwsza pośmiertna płyta "Michael" z 2010 r., zaproszonym na tę okazję można było wybaczyć niewielkie oczekiwania.
- Zwykle jestem bardzo sceptyczny w stosunku do pośmiertnych albumów - powiedział przedstawiający nagrania DJ Trevor Nelson, zanim stwierdził, że pierwsze trzy utwory na płycie "Xscape" dorównują największym przebojom Jacksona. - Staraliśmy się być wierni wszystkiemu temu, z czego, naszym zdaniem, Michael byłby dumny. Wszystkie te utwory zachowują istotę procesu twórczego Michaela, podążającego z duchem czasu, poszukującego bezustannie nowych rozwiązań aranżacyjnych i tropiącego innowacyjne brzmienia" - powiedział L.A. Reid, szef Epic Records; tego twierdzenia Jackson nie mógł już, oczywiście, zakwestionować. Reid dodał, że "współczesna muzyka oraz sztuka wyglądałaby i brzmiałaby zupełnie inaczej, gdyby nie rewolucyjny wkład Michaela Jacksona" i w myśl tej idei, wraz z grupą czołowych producentów "uwspółcześnili" utwory Michaela.
Można to przełożyć następująco: twórcy płyty wzięli próbne nagrania uznane kiedyś za niewarte wydania i zastosowali do nich nowoczesne techniki produkcji.
To właśnie ten proces sprawił, że album "Michael" był tak straszliwym gniotem. Do tego dochodzi jeszcze moralna kwestia związana z publikacją materiału, którego sam artysta nie chciał wydawać. Jeśli dołożymy jeszcze fakt, że utwory z "Xscape" puszczono przez telefon komórkowy wyprodukowany przez firmę sponsorującą imprezę, zapowiadany jako przełom w technologii dźwięku, ale w istocie dający jakość dźwięku zbliżoną do sytuacji, w której stoimy obok nastolatka słuchającego zbyt głośno muzyki na swoich słuchawkach, to nie wyglądało to dobrze.
A jednak te dźwiękowe niedostatki nie były w stanie przesłonić hitowego potencjału drzemiącego w nowej płycie. Trevor Nelson miał rację. "Xscape" jest o niebo lepszy, niż można było oczekiwać.
Nie podano nam żadnych nazwisk, ani innych szczegółów dotyczących poszczególnych utworów, ale sądząc po świeżym tembrze głosu, co najmniej niektóre z nich powstały, gdy Jackson był młody, u szczytu swoich możliwości. I inaczej niż w przypadku płyty "Michael", album "Xscape" zawiera prawdziwe piosenki, a nie tylko studyjne ścinki zmiksowane w coś, co miało przypominać muzykę.
"Never felt so fine" ("Nigdy nie czułem się tak dobrze") śpiewa Jackson w pierwszym utworze, wykonanym w stylu "doo-wop", z bogatym, orkiestrowym, soulowym dźwiękiem, charakterystycznym dla Filadelfii połowy lat 70. XX w.. To był prekursor disco, które ostatnio znowu staje się modne. Kolejna piosenka charakteryzuje się ostrym, funkowym basem, niczym "Thriller". Jest nawet wersja znanego utworu grupy America "Horse With No Name", z głosem Jacksona przepuszczonym przez vocoder i rytmicznym uderzeniem dodanym do tej znanej melodii.
Najlepszy kawałek ze wszystkich przywodzi na myśl Jacksona z ery "Off the Wall", frenetyczną energią przypomina "Don't Stop 'Til You Get Enough". Jackson śpiewa "She's on the move, she said she's going to be a star", a pomiędzy słowa piosenki wstawia mnóstwo tych swoich "łuu-chuu" i innych piskliwych okrzyków, które tylko on potrafił wykonać. Nie ma tu prawdziwych zagubionych hitów na miarę "Billie Jean" czy "Thriller", które gdzieś się zawieruszyły, gdy Jackson żył, ale te osiem utworów naprawdę brzmi jak produkcja tego wyjątkowego artysty, którego tak bardzo brakuje, a nie tylko garstki producentów, próbujących jakoś pozszywać jego artystycznego trupa.
Pośmiertny album artysty dostępny jest już w przedsprzedaży od pierwszego kwietnia. Oficjalna premiera płyty "Xscape" odbędzie się 13 maja 2014.
Bukmacherzy zaś nie mają wątpliwości co do tego, że drugi pośmiertny album króla popu będzie najchętniej kupowaną płytą 2014 r.
Tłumaczenie: Witold Turopolski
źródło:
http://www.polskatimes.pl/artykul/33949 ... l?cookie=1