Swiete slowa Martina i Tanczacy Delfin. Niestety ja dokladnie to samo pomyslalam.
Tragizn postaci Michaela jest o tyle wiekszy ze mial i mogl miec wszystko co czlowiekowi jest do zycia i szczescia potrzebne . Byl piekny, bogaty i dobry. Milosc sadze wielokrotnie mial "pod nosem", ale nie docenil, albo zbyt wiele wymagal od siebie , od kogos. Wiele lat zmierzal w strone samodestrukcji, w koncu mu sie udalo.
Trudno sie nie zgodzic z Lisa Marie- nie sposob pomoc komus kto sam sobie nie chce pomoc. Ehhh, trudne to wszystko
Promise me we'll always be
Walking the world together
Hand in hand where dreams never end
My star secret friend and me
Louie, masz racje, to stan ducha. Jednak w jakis sposob generowany przez czynniki zewnetrzne, prawda? Ja to tak rozumie. Oczywiscie sa ludzie ktorym jak sie to mowi do szczescia wiele nie potrzeba i cieszy/raduje ich wszystko, czuje ze sa szczesliwi, inni wiecznie czuja sie skrzywdzeni i ciezko im przez dluzszy czas w zyciu " byc szczesliwymi". Niestety wiem co mowie na wlasnym przykladzie.
Jednak wydaje mi sie ze w duzej mierze jest to zdeterminowane warunkami zewnetrznymi.
Promise me we'll always be
Walking the world together
Hand in hand where dreams never end
My star secret friend and me
Jest zdeterminowane o tyle o ile ukształtowały one osobowość człowieka. Nic ponadto. Nie mówię tu oczywiście o przejściowych kłopotach czy sukcesach, które pogarszają lub poprawiają humor. Mówię o tym w jakim stanie człowiek idzie przez życie. Jeśli ktoś nie potrafi być szczęśliwy, to nigdy nie będzie. Jeśli warunkuje się szczęście, to nawet jeśli się je osiągnie to będzie ono pozorne. Szczęście to spokój ducha. Michael tego spokoju w sobie nie miał.
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Zgadzam sie z Louie.
Tak naprawde to jakie jest nasze zycie zalezy od psychiki.
MJ pozornie mial wszystko, zbudowal sobie swoje krolestwo, ochrzcil sie krolem, byl perfekcjonista, chcial by wszystko bylo dopiete na ostatni, jak to sie mowi, guzik. Takim sie kreowal, niedostepnym i taki był, byc moze nie widzial innej alternatywy. Chcial byc blisko ludzi, pomagac im, co zreszta robil, ale pomijal w tym swoja osobe, niby prowadzil bujne zycie "towarzyskie" znane osoby itd, ale to nie byli przeciez jego przyjaciele. Był samotny. Oczywiscie, wiadomo, ze nie wiemy wszystkiego, w koncu nei przebywalismy w jego towarzystwie, nie wiemy kto byl jego najbardziej zaufana osoba tak naprawde i pewnie sie nie dowiemy, ale po jego zachowaniu widac, ze musialo byc krucho z tym, mial przeciez cale grono tzw doradcow, lepszych, gorszych, ale mysle, ze brakowalo mu takiego prawdziwego dobrego ducha, ktory by nim potrzasnal i pomogl obudzic sie z tego letargu.
Mimo to był silna osoba, biorac pod uwage te wszystkie rzeczy jakie wyplywaly na jego temat. Niestety wybral zły sposob radzenia sobie z tym wszystkim (lekomaństwo :( ). Oburzajacy jest fakt, ze majac wokoł siebie tyle osob ( chodzi mi ludzi, ktorzy towarzyszyli mu na co dzień), nikt nie starał sie pomoc mu w walce z tym uzaleznieniem itd. Kase brali pewnie nie mala, wiec woleli spełniac zachcianki niz sie postawic. A ci niby przyjaciele? Na pewno wiedzieli, chocby taka Elizabeth... Oczywiscie czlowiek musi tez dac sobie pomoc, no ale powiedzmy, ze w trudnych przypadkach, mozna zastosowac srodki przymusu, czasem trzeba...
Poza tym, co mnie jeszcze wnerwia to to, ze teraz nagle wszystkim sie jezyki rozwiazały, znajomi ujawniaja sie z coraz to nowszymi rewelacjami na jego temat, biorac kaske za programy i placzac do kamery, sztucznie ze az oczy bola od patrzenia, co to w ogole jest? Chyba cyrk jakis. Gdzie byli wczesniej? NIkomu nie mozna zaufac, bo nim sie do ciebie usmiechnie nieszczerze najpierw podliczy ci banknoty w portfelu ;/ Piękna rzeczywistosc. Nie mozna byc naiwnym w takim swiecie. MJ niestety był troche naiwny, niektorych rzeczy moglby nie mowic, wiadomo jacy Amerykanie są czuli na niektore rzeczy (choc wolalabym tu uzyc slowa popaprani :D ) nie wszystko wypada czasem mowic, trzeba sie liczyc z tym "co ludzie powiedza", niestety.
Skoro juz "wjechałam" na ten zacny naród, to odniose sie jeszcze do jednej sprawy. Bardzo, ale to bardzo, od zawsze nie podoba mi sie ich dążenie to że tak powiem "dużych rzeczy" w zasadzie w kazdej dziedzinie, wladza musi być, niestety to sie wszystko potem samo napedza, jak pociag bez hamulcow, a potem bum.. Mamy oblude, fałsz i kicz, od ktorego przeciez trzeba sie odgrodzic, lecz niestety sie nie da, bo juz sie zafunkcjonowalo w tej machinie sztucznosci. Trzeba z tym zyc i radzic sobie i tu najtrudniejsza rzecz, trzeba zachowac wzgledna normalnosc w tych warunkach. Trudne, ale mozliwe, tyle ze to juz zalezy od jednostki i tego jakie granice wyznaczy mediom, ktore jak wiadomo sa 4 władza. ( mysle ze taki Jon Bon Jovi na przyklad dobrze sobie radzi).
Wiesz co martina? Im więcej rzeczy wypływa n.t. Michaela tym bardziej go rozumiem i rozumiem tę całą sytuację. Może dlatego, że sama mam nieźle jak to się mówi nas.ane we łbie. Sądzę, że jego największym problemem było to, że mało kto go rozumiał. Może ludzie chcieli mu pomóc, ale nie wiedzieli jak. Mam to ze swoimi przyjaciółmi w swoich gorszych chwilach. Widzę jak się dwoją i troją, a nie są w stanie ustawić mnie do pionu (aż mi ich wtedy żal). Wydaje mi się, że jemu nikt nie mógł pomóc. Co najwyżej jakieś, olśnienie które wszystko by mu we łbie poprzestawiało i zmieniło perspektywę.
A jeśli o uzależnienia chodzi... Oj, to już w ogóle zupełnie inna historia. Awykonalnym jest wyciągnięcie z nałogu kogoś kto tego nie chce. Niestety. Choćby się człowiek nie wiem jak starał.
Nie osądzajmy przyjaciół Michaela zbyt pochopnie. Oni też nie mieli łatwego życia. Musiało być bardzo trudno go kochać.
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
z tymi doniesieniami to ja mam tak samo, rozumiem go, szanuje i jest mi go szkoda jako czlowieka, a przerazona jestem cala ta machina jaka funkcjonuje na swiecie, bo ze tak powiem, moje serce tego nie ogarnia, z czego sie ciesze, bola mnie te wszystkie "gorace newsy", bo pokazuja jakimi zwierzetami jestesmy jesli chodzi o poszanowanie godnosci drugiego czlowieka, tym bardziej w chorobie, kazdy przeciez sie z czyms zmaga, ale nie wszystko trzeba umieszczac do wgladu publicznego, a juz karygodne jest podawac cos do czego nei ma sie pewnosci, no ale taki ten swiat. Ludzka zlosciwosc i brak taktu nie zna granic, bezczelnosc zawsze bedzie w cenie.
Martina NIE MA SZANS wyciagnac czlowieka z nalogu, nawet zamykajac go w szpitalu, jesli on tego nie chce . Nie pomozesz mu . Czasem taki ktos zaczyna chciec wyjsc z uzaleznienia pod wplywem tragedi, jakis przezyc. Jednak by mu sie udalo SAM musi chciec.
Daleka dlatego jestem od potepiania przyjaciol Michaela.
Louie , ja tez jestem popaprana, dosc porzadnie (niestety dla mojej rodziny). W duzej mierze wynika to z moich doswiadczenw dziecinstwie, ale tez wiem ze sa jakies inne czynniki majace na to wplyw.
Osobowosc czlowieka ksztaltuje sie kilka pierwszych lat jego zycia. Potem to juz porobione jak to mowia.
Mowisz szczescie to spokoj ducha, ale chyba nie tylko. Znam ludzi , ze wspomnianym spokojem w sercu, ale nie sadze by byli szczesliwi.
Szczescie to np moc robic to co sie kocha, osiagac w tym sukces.
Mike zawsze powtarzal ze kocha byc na scenie, wychowal sie tam i nie mogl by robic nic innego. Wiwatujacy tlum zawstydzal go ale i uszczesliwial. On sam to mowil.
Szczesciem dla kogos jest posiadanie dzieci, rodziny. Jednak kiedy urodzily mu sie dzieci , byl szereg czynnikow wlasnie ktore determinowaly to ze szczesliwy nie byl (proces ).
Promise me we'll always be
Walking the world together
Hand in hand where dreams never end
My star secret friend and me
martina pisze:(...)bola mnie te wszystkie "gorace newsy", bo pokazuja jakimi zwierzetami jestesmy jesli chodzi o poszanowanie godnosci drugiego czlowieka, tym bardziej w chorobie, kazdy przeciez sie z czyms zmaga, ale nie wszystko trzeba umieszczac do wgladu publicznego, a juz karygodne jest podawac cos do czego nei ma sie pewnosci, no ale taki ten swiat. Ludzka zlosciwosc i brak taktu nie zna granic, bezczelnosc zawsze bedzie w cenie.
To niestety nieodlaczny element komercji, "szolbiznesu" i walki o pieniadze , o popyt. Zeby sie przebic, trzeba lokciami sie mocno rozpychac albo walnac ponizej pasa. Ludzie sa zadni sensacji, szokujacych newsow, plotek. Stad popyt na taki syf
Promise me we'll always be
Walking the world together
Hand in hand where dreams never end
My star secret friend and me
wiecie, że dziś większość dnia myślałam własnie o tym o czym tu piszecie. O tym co było przyczyną jego samotności, nigdy chyba nieodnalezionej miłości ... teraz wchodzę tu i patrzę, że o tym rozmawiacie...
czytam ...
Noemi.best pisze:
M: I on przygwoździł mnie do podłogi pewnego razu, bo mieliśmy próby u nas w salonie. Coś źle zrobiłem. Strasznie mnie tym wkurzył! I chyba mieliśmy gdzieś występować następnego dnia. Przygwoździł mnie do podłogi bardzo mocno i złamałem żebro (?)[dźwięk tu jest nie wyraźny, mogło chodzić o coś zupełnie innego], byłem mały i...
G: Aha...
M: Więc wstałem, byłem naprawdę wkurzony. On mówił o mnie strasznie zarozumiale, wiesz
G: Nom
M: Wstałem, i płakałem. I powiedziałem: „Joseph, jeśli uderzysz mnie jeszcze raz, nie będę występował!”
G: [śmiech]
M: A on: „Coś Ty kur... powiedział?”. A ja: „Uderz mnie jeszcze raz Joseph” – a nie powinienem, miałem równo 9 lat [zagłuszone]. Powiedziałem: „Joseph, jeśli jeszcze raz mnie uderzysz” – i płakałem bardzo mocno – i powiedziałem „Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz, NIE będę występował”
G: [współczujące westchnienie]
M: No i zostawił mnie w spokoju. Powiedziałem: „Nie będę robił występów!”. A on powiedział: „Chyba nie wiesz, że skopię Ci tyłek!”. I to wszystko, podniosłem się, byłem ledwo żywy. I powiedziałem: „Uderz mnie jeszcze raz to nie będę występował”. A on wiedział, ze to ja byłem gwiazdą występów.
Ten fr. potwierdza Taraborrelli. A właściwie Michael potwierdza Taraborrelliego. Tak Michael uciął agresywne zachowania ojca względem siebie.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Mówicie o Michaelu jak o postaci tragicznej, ale tak można nazwać każdego, analizując całe jego życie, wzloty i upadki.. Nie zgadzam się z wami, nie sądzę, że Michael odszedł jako człowiek nieszczęśliwy i niespełniony.. Te rozmowy to przecież namiastka tego, co tak naprawdę Michael miał do powiedzenia, a namiastka namiastek tego, co myślał.. Uważam, że człowiek narzekający, a nawet użalający się, nie musi być człowiekiem nieszczęśliwym! Owszem, może Michaelowi brakowało wtedy kobiety, ale od tamtego momentu minęło tyle czasu.. Poza tym myślę, że Michaelowi do szczęścia nie były potrzebne tylko relacje z rodziną i udany związek. Wiem, że doceniał to, co miał, a to, czego mu brakowało wynikało być może z jego perfekcjonizmu. Ale uważam, że miał tego świadomość. Fakt że mówił tej kobiecie o swojej samotności nie musi świadczyć o tym, że do końca życia takim właśnie się czuł. Jeżeli to było 17 lat temu, spójrzcie ile rzeczy się wydarzyło od tamtej pory w jego życiu: małżeństwa, procesy, dzieci.. Myślę, że Michael 25 czerwca nie był człowiekiem nieszczęśliwym. Przez te wszystkie lata doświadczył bardzo wiele, a z czasem priorytety się zmieniają..
Ja postaci Michaela nie utożsamiam z określeniem "tragizm", ale Prawdziwa Ludzka Natura..
Can't you see that heaven's just begun? It's livin' here inside our hearts!
cobytuby zgadzam sie z Toba w 100%. Myle ze w zyciu Michael bylo duzo radosci tez, wszyscy mowia e byl postacia tragiczna, a dla mnie byl ludzka i niezrozumiana i to niezrozumienie stojace po stronie ludzi bylo jego tragedia, ale mysle ze dzieci i inne sprawy dawaly mu duzo radosci, podobno mial tez ukryta narzeczona od wielu juz lat, wiec mysle ze zyl sobie normalnie i tyle, a dla nas byl wspanialym nie osiagalnym obrazem artsyty totalnego.
Przesłuchałam dwie części tych rozmów i czuje się przez to strasznie głupio. Więcej nie słucham. To jest taka bardzo prywatna część Jego życia. Nie wyobrażam sobie, aby np. moje rozmowy krążyły po internecie. Z drugiej jednak strony Michael jest osobą publiczną i coś czuję, że jeszcze wiele takich "rewelacji" wycieknie do sieci.
Dla mnie tragizm Michaela nie oznaczal ze byl absolutnie nieszczesliwy , nie uwazam tak. Czlowiek w pewnym sensie sam sie unicestwil i na tym to polega.
Uogolniajac, w histori ludzkosci wiele bylo przypadkow ze jednostki wybitne i nieprzecietne dokonaly samozaglady, i to jest w moim odczuciu tragizm.
Promise me we'll always be
Walking the world together
Hand in hand where dreams never end
My star secret friend and me