Mocno się od kilku rund zastanawiam, jak długo jeszcze będzie mi dane głosować na "I'll Come Home To You", ładną ale bardzo przeciętną balladę. A tu dziś rano wchodzę na forum i wygląda na to, że to ostatni raz
Utwór ten jest jak marzenie dziesięciolatki o pierwszym balu. W swoim śnie przyodziana w niezbyt elegancką, za to niesłychanie strojną suknię balową romantycznie przestępuje z nogi na nogę bujając się w takt ballady, którą radośnie ale z nieszczególną dawką emocji i zaangażowania wykonuje na scenie pewien młodzian. Chłopak lubi, to co robi, ale trochę jest zmęczony po całodziennym przygrywaniu do kotleta. Mikrofon trzyma w "taki przeciągły- boczny sposób"
i też się kiwa w lewo i w prawo. I jest pięknie. Bo piękny to był bal i ballada nastrojowa.
Rzecz w tym, że przygodę z suknią balową mam już za sobą i średnia jest to przyjemność. Poruszać się w tym ciężko i oddech niełatwo złapać. Zaczęłam marzyć o wynalezieniu czegoś tak paradoksalnego jak zwiewny dresik. Stroju, w którym można się przemieszczać kilka metrów nad ziemią, poczuć miłość, ekstazę, zapach ogrzanego słońcem ciała, niepohamowaną nadzieję i nieskrępowane niczym szczęście. A gdy mowa o nieskrępowaniu...nie krępujmy się i wywalmy dresik, tym bardziej, że zwiewnej wersji w życiu nie widziałam. Pływam po niebie nago. Nagość jest wolnością. I są chwile, gdy nie ma w sobie nic z buntu przeciw obyczajowości narzuconej nam przez społeczeństwo. Nie ma w niej nic gorszącego, ani nawet erotycznego. Bo reguły społeczne nie istnieją. NIE ISTNIEJĄ. A my jesteśmy już prawie na miejscu. Nie ma już odwrotu i nic się nie liczy.
We're Almost There.
Swój głos z radością, nadzieją ale jednocześnie z dużym już zniecierpliwieniem oddaję na
I'll Come Home To You