Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

No prosze prosze, widzę że słowo labadziara robi karierę, prawie każdy je tu cytuje :) musze powiedzieć to koleżance, która mnie z tym słowem zapoznała, na pewno się ucieszy :)

a serio:

Wszystko, co piszecie powyżej to prawda. A propos nastolatek przypomina mi się taka scena z wrocławskiego klubu Daytona (a co mi tam, pojadę po nazwie, niech ludzie wiedzą gdzie nie chodzić, bo tam same małolaty :P) i to o zgrozoz majkelowej imprezy (która była taka tylko z nazwy, bo leciał jeden Jackson na godzinę i większość nastoletniej publiki schodziła, kiedy puścili Michaela, bo nie znali Jam czy HIStory (tak tak!). Otóz patrzę sobie, na oko 17-18 letnia laska, burza pięknych loków na głowie, ładnie opalona (nie solar), dżinsy biodrówki i ładna bluzeczka odsłaniająca brzuch. Niby nie labadziara a jednak...Tańczy, tańczy pieknie, pupą kręci, wygina się. Jak sie odwróciła i zaczęła tańczyć twarzą w stronę, gdzie siedzieliśmy, zauważyłam, że centralnie na brzuchu na środku ma przyklejony plaster antykoncepcyjny. Nie dało się go nie zauważyć, bardzo rzucał się w oczy. Kurcze, w sumie mogła na czoło walnąć. "Adoratorzy" szybko zaczęli się kręcić. Przynajmniej mieli chłopaki jasna informacę, że sie dziewczyna zabezpiecza i dzieciaka z tej przygody nie będzie. Nie jestm przeciwko plastrom, jest wolność, ale ja głupia myślałąm, że takie rzeczy to się w ukrytych miejsach nosi albo się te miejsca gdzie one są przyklejone zakrywa.. glupija No, ale wreszcie spotkałam prawdziwą Cosmogirl!

Drugą interesująca rzeczą na tej imprezie była licealna parka. Mój mąż spostrzegł ten oszołamiający układ taneczny. Dziewczyna na środku parkietu uklękła w tańcu przed chłopakiem. Baaaardzo sugestywnie. Już liczyliśmy na odtworznie scen z filmu Głebokie gardło (tak się zapowiadało), ale "niestety", przeliczyliśmy się. Para opuściła parkiet. Może poszli ćwczyc sceny filmowe gdzie indziej :)


Galerianki oglądałam, ale trudno było mi uwierzyć w ten film. Że to sie dzieje naprawdę, że takie laski są. Myślałam sobie eeee może gdzieś w Warszawie.. Chodzę przecież czasem do wrocławskich centrów handlowych i nie widze czegoś takiego. Rozmawiałam jednak kiedyś ze znajomą, ktróa w takim centrum pracuje w sklepie. Mówła, że zwykli klienci tego nie dostrzegają, bo są zazwyczaj skupieni na swoich sprawach, zakupach, spieszą sie, ale pracownicy widzą. Takie dziewczyny tam naprawdę są. Przychodzą wtedy, kiedy powinny być w szkole. Małe labadziary ;]

MJwroc pisze:Przeraża mnie ten obraz przykrej rzeczywistości... Na szczęście chodzę teraz do liceum z porządnymi ludźmi, mając przykre czasy gimnazjum za sobą. Ale wspomnienia zostają... Gimnazjum to dla mnie czas, kiedy najważniejszy był lans, super ciuchy, wypasiona komóra, 'fajni znajomi', alkohol, imprezy nim zakrapiane i jeszcze raz lans lans lans. Ponieważ byłam inna niż większość, byłam skazana na samotność. Gimnazjum to przede wszystkim czas kształtowania się osobowości.
Moje dzieciaczki z dance teamu są inne na szczęście :hug: i za to mamusia Was kocha :) No, ale jakbyście były małymi labadziarami, to byście nie słuchały Michaela, tylko jakiegoś umca umca dupcyz dupcyz jeb jeb i jarały się programem Paris kumpela na zabój :P Tak na marginesie, to przeraża mnie to, że ten styl z She Got It przeniósł się tak bardzo do MTV, która kilka lat temu przestała być stacja muzyczną. Poziom ichnich porgramów i to, co tam promują... Najważniejsze, żeby mieć (Moje supersłodkie czy jakie tam 16-te urodziny). Plus można podglądać życie labadziar, to swoisty podręcznik, jak stać się jedną z nich (Króliczki Playboya- sezon 3), byc ocenionym przez znawców labadziasrstwa (Szał ciał, gdzie chłopcay oceniają ciałą dziewczyn w jakiejś tam sakli a te biedulki stoją tam w samej bieliźnie, nie widziałam dawno czegoś bardzije seksistowksiego), coś o labadziarskich rodzicach (Date My Mom i Co ty na to tato), spotkania z autorytetami (jak wspomniana wcześniej Paris kumpela na zabój) oraz ku przestrodze urzeczywistnione są straszne wizje, jakie czekają Cosmo labadziary, jeśli te zapomną przykleić magicznego plastra na brzuch: Licealne ciąże i Nastoletnie matki).

Zgadzam się też z a_gador, że szkoła może pomogać, ale wychowuje dom. Też jestem nauczycielką i Bogu dzięki pracuję w prywatnej firmie, gdzie ucze dorosłych. Praktyki w gimnazjum były najgorsze. Wszyscy studenci z naszej grupy wyszli z tego z jakąś traumą. Gimnazjalnym nauczycielom bym płaciła dwa razy większą pensję za trudne warunki pracy :P Mam koleżanke, która uczy angielskiego w najgorszym wg rankingów gimnazjum we Wrocławiu, Na pytanie, czemu wybrała taką robotę, odpowiada "bo lubię hardkor" :P Z labadziarami ma do czynienia na każdym kroku. Nic z nich nie będzie. Naprawdę nic. Niestety, ale ta bolesna prawda dociera najpóźniej nawet do idealistów wtedy, gdy widzi się ich rodzicielki i rodzicieli przychodzących na zebranie.

songbird pisze:Blondi jest do zabawy, na jedną noc, na życie i założenie rodziny są te "inne".

MY nenene Tylko pytanie, która mądra dziewczyna weźmie sobie faceta, który miał bliskie kontakty z labadziarami? Ja myślę, że w większości swój do swego ciagnie i chyba jednak każda lampucera znajdzie swojego dresa a każdy dres swoją dziunię.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

A kto by się pokusił o wizję galerianki 25 lat później?
I jakie byście mieli pomysły na to, by pomóc labadziarze dojrzeć?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Lokalizacja: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Matko, gimnazjum- to były czasy. To świat gdzie liczą się inne wartości, a ludzie słabi psychicznie równają do władzy.
Błąd naszego systemu edukacji. Dzieci wyrywa się z bezpiecznego świata, którego znają od malucha i rzuca w niezły obóz przetrwania.
Wracając do tekstu... Żal mi tej niepewnej siebie dziewczyny, która dodaje sobie odwagi 'seksi' rajstopkami i czym tam jeszcze. Traktuje swoje ciało, jakby do niej nie należało, wydaje jej się, że udało się oddzielić umysł od ciała, że nie zrani ją dotyk pozbawiony czułośći.
Chyba zaczyna dostrzegać, że tkwi w czymś co ją niszczy.
kto by się pokusił o wizję galerianki 25 lat później?
I jakie byście mieli pomysły na to, by pomóc labadziarze dojrzeć?
W nawiązaniu do tego, co napisałam wyżej- myślę, w kobiecie o której śpiewa Michael coś pękło, dostrzega ten bród na swoim ciele, który wdziera się do wewnątrz i zatruwa ją. Mam nadzieję, że ktoś przegada jej do rozumu. Potrząśnie a potem poda pomocną dłoń.
Trudno uwierzyć w siebie po latach utwierdzania się w przekonaniu, że jest się zabawką, nikim (a może nawet niczym?) szczególnym.
Charakteryzując ogół takiej grupy jak 'galerianki/labadziary' popełnia się błąd. Każda z tych dziewczyn ma swoją historię. Jedna 'na złość mamie odmraża sobie uszy', druga ma ciężką sytuacje w domu a to życie w które wpadła jest odskocznią, sposobem na zarobienie pieniędzy, jeszcze kolejna uległa wpływowi otoczenia.
Każdej z nich przyda się innego rodzaju pomoc, inny 'wstrząs'.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

A tak sobie myślę, że kobiety czy młode dziewczyny, które pokazują swoją nieskrępowaną swobodę seksualną, czy też swoje roznegliżowane ciało - jest klasycznym przykładem liberalizmu obyczajowego. I nasuwa się pytanie: jak daleko można posunąć się w liberaliźmie? Czy te kobiety robią to świadomie?

Powiedzmy, że same wybierają sobie styl i sposób życia. A ono, na przestrzeni kilku dekad, ulega systematycznym zmianom, przewartościowaniom. Coś jak przejście ze stylu np. wiktoriańskiego do stylu rokoko?

Te dziewczęta (kobiety) z analizowanego she got it, otwarcie eksponujące swoje wdzięki, nie czują ani wstydu ani zażenowania (niezależnie od tego czy to lubią czy nie lubią). Natomiast mężczyźni mogą sobie zdrowo po-komentować czy im to odpowiada czy nie. ;p
Ostatnio zmieniony śr, 16 cze 2010, 19:55 przez cicha, łącznie zmieniany 1 raz.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

cicha pisze:Te kobiety same wybierają sobie styl i sposób życia. A ono, na przestrzeni kilku dekad, ulega systematycznym zmianom, przewartościowaniom. Coś jak przejście z epoki np. wiktoriańskiej do epoki baroku (czy rokoko)?
Nie zawsze. Podniósł się tu zapoczątkowany przeze mnie temat labadziar, a to powiedzmy sobie szczerze- są w znakomitej większości dziewczyny mało inteligentne, niewykształcone, z rodzin o słabych więziach, często o niskim statusie materialnym. One nie zdają sobie sprawy z tego, co robią- w sensie: uczestniczą w procesie liberalizacji obyczajów, ale nie umieją tego nazwać. Tym dziewczynom takie pojęcia jak liberalizm, rewolucja seksualna a nawet głupie wyzwolenie kobiet czy feminizm są obce. Nie noszą krótkich spódniczek i piersi na wierzchu dlatego, że mają w tyłku konwenanse, chcą wyyrazić siebie i uważają, że w kwestii seksu kobiety maja takie same prawa jak mężczyźni. Nie, one to robią, bo maja mózgi wyprane przez Cosmpolitana i Joy'a (tam nie ma ŻADNEJ intelektualnej treści) i dlatego, że jak wywalą cycki, to ich Misiek zainteresuje się nimi, porzucając ta lampucerę Aśkę z klatki naprzeciwko.

Nawet jeśli uderzyć w analogię pokulturową, to wzorem dla labadziary nie będzie Dita von Teese i jej burleska show, nie będzie Madonna z odwołaniami do Marilyn Monroe, nie będą to też nawet cztery przyjaciółki z Seksu w wielkim mieście, bo mimo że nie są intelektualistkami, to żyją w kosmpolitycznym Nowym Jorku i wszystkie skończyły studia. Labadziary nie załapią tych kontekstów. Dla nich autorytetami są Paris Hilton, Jola Rutowicz i Tila Tequila.
Awatar użytkownika
anja
Posty: 459
Rejestracja: sob, 19 gru 2009, 20:41
Lokalizacja: Kielce

Post autor: anja »

give_in_to_me pisze:cztery przyjaciółki z Seksu w wielkim mieście, bo mimo że nie są intelektualistkami, to żyją w kosmpolitycznym Nowym Jorku i wszystkie skończyły studia
Myślę, że tekst Michaela She Got It nie traktuje tylko o tych, jak je tutaj nazywamy labadziarach (dla których autorytetem jest Jola Rutowicz).
Myślę, że w tej piosence chodziło Michaelowi w ogóle o sposób wyrażania seksualności przez kobiety.
On nie lubił wulgarnych kobiet , a z pewnością stykał się z takimi. Te różne grouppies mogły takie być, one mogły rekrutować się z labadziar.Miał chyba dużo kłopotu z tymi fankami. W JET Interview z 1979 mówił: „widzisz dzisiejsze dziewczyny, jedenastolatki, z torebkami i szminkami a także z ołówkiem do powiek i tuszem do rzęs. Myślą, że są kobietami a wcale nie są.” „Mówią ci o rzeczach, które chcą z tobą zrobić i wszystko i jak zamierzają to zrobić. A ja po prostu to czytam i mówię ‘O mój Boże, te dziewczyny.” (tłumaczenie pochodzi ze strony MJ Translate).
Ale nie oddzielałabym tak bardzo tych pań, co to pokończyły różne studia i mieszkają Wielkim Mieście i uprawiają ten swój wielki seks. To co, że one może i lepiej się ubierają (mają kasę), ale nakręcają koniunkturę, jako bohaterki kultowego serialu.
Pewnie, że fajnie ogląda się takie filmy, ale jeśli spojrzy się przez filtr dorosłości.
A co z tymi nastoletnimi dziewczynkami, które poszukują swojej kobiecości? Jakie wyciągną wnioski? Przecież tylko tak żyje się w wielkim świecie, więc dziewczyny wzorują się na Carrie Bradshaw, a ona zakłada „siatkowe rajstopy, fioletowe majteczki, które odsłaniają..”, tylko, że z markową metką. I dawno już skończyła naście lat. Więc może to wizja naszej bohaterki po latach?
give_in_to_me pisze:Labadziary nie załapią tych kontekstów.
Te wyzwolone dziewczyny z Wielkiego Miasta łapią kontekst. A co dalej? Są lepsze, bo mają droższe rajstopy i majtki?
Przypomniała mi się jeszcze historia Michaela i Madonny ( z taśm rabina, kto wie, to wie, kto ciekawy, to dotrze). Nie do końca godzę się na porównanie Madonny do Marylin Monroe, choć pani Ciccone lubi tak myśleć. Chyba to inna wrażliwość. Madonna też z tych wyzwolonych. A tekst She Got It , tak mi się wydaje, powstał mniej więcej w tym czasie, o którym opowiadał Michael rabinowi. Myślę, że to nie było przeznaczone, dla oczu i uszu świata, ale poszło w świat.
Żeby było jasne, nie mam nic do Madonny, niektóre piosenki nawet lubię, ale nie miała za grosz wyczucia jeśli chodzi o Michaela.

Ja już prędzej zrozumiem labadziary. Bo pewnie nikt im nie pokazał, że można inaczej, bo boją się odrzucenia rówieśników. Może, gdyby tylko znalazł się ktoś, kto pokazałby inną drogę, to one złapałyby ten kontekst…
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Jeszcze coś mi przyszło do głowy.
Uwzięłam się tego: And the girl don't like it

Kurcze, jak nie lubi, to znaczy że jednak ma jakiś swój styl, jakiś gust, to znaczy, że jednak coś myśli. Ale - jeśli trafisz między wrony...

Czasem trudno się oderwać od innych, zwłaszcza, jak się ma na to małe szanse. Jeśli należy się do danego miejsca i grupy ludzi i jest się świadomym tego, że nie ma się sił (umiejętności, charakteru) to ma się do wyboru albo być akceptowanym naginając swoje zasady, albo być w pełni sobą ale czy, w ostatecznym rozrachunku - szczęśliwym? Bez przyjaciół, bez wspólnego spędzania czasu, wytykana palcami, że chce być lepsza. Taki BAD w wersji kobiecej.
The girl don`t like it, ale tak jest wygodniej, bezpieczniej. Tak, zawsze może opuścić miasteczko i zacząć nowe życie. Ale jeśli jej nie jest tam aż tak źle - po co ryzykować nieznanym? Przystosowanie się to tez sztuka. Tak analogicznie patrząc - nie lubię mojej pracy (korporacja) i chyba wszyscy o tym wiedzą, ale doceniam wiele innych rzeczy z nią związanych. Nie lubię, ale to daje mi możliwość rozwoju na innych polach i budowanie stabilności, co zwłaszcza na początku, zaraz po studiach, było dla mnie niezwykle istotne. Nie lubię, ale jestem tam z własnego wyboru a co więcej jestem nawet całkiem zaangażowanym pracownikiem.

Orwell mi się przypomniał, rok 1984. Tam jest taka Julia, w pełni oddana życiu partii, wykrzykująca z zapałem slogany, uczestnicząca w manifestacjach ku czci Wielkiego Brata. Okazuje się, że jest jego wielkim wrogiem. Sztukę kamuflażu dopracowała do perfekcji.
Labadziara labadziarą, ale ile jest kobiet uwięzionych tam, gdzie nie pasują? Nie zdziwiłabym się, gdyby nasza dziewczyna z tekstu okazała się romantyczką. Fioletowe majteczki i romantyzm wcale się nie wykluczają.
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Lokalizacja: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

give_in_to_me pisze:
cicha pisze:Te kobiety same wybierają sobie styl i sposób życia. A ono, na przestrzeni kilku dekad, ulega systematycznym zmianom, przewartościowaniom. Coś jak przejście z epoki np. wiktoriańskiej do epoki baroku (czy rokoko)?
Nie zawsze. Podniósł się tu zapoczątkowany przeze mnie temat labadziar, a to powiedzmy sobie szczerze- są w znakomitej większości dziewczyny mało inteligentne, niewykształcone, z rodzin o słabych więziach, często o niskim statusie materialnym. One nie zdają sobie sprawy z tego, co robią- w sensie: uczestniczą w procesie liberalizacji obyczajów, ale nie umieją tego nazwać. Tym dziewczynom takie pojęcia jak liberalizm, rewolucja seksualna a nawet głupie wyzwolenie kobiet czy feminizm są obce. Nie noszą krótkich spódniczek i piersi na wierzchu dlatego, że mają w tyłku konwenanse, chcą wyyrazić siebie i uważają, że w kwestii seksu kobiety maja takie same prawa jak mężczyźni. Nie, one to robią, bo maja mózgi wyprane przez Cosmpolitana i Joy'a (tam nie ma ŻADNEJ intelektualnej treści) i dlatego, że jak wywalą cycki, to ich Misiek zainteresuje się nimi, porzucając ta lampucerę Aśkę z klatki naprzeciwko.

Nawet jeśli uderzyć w analogię pokulturową, to wzorem dla labadziary nie będzie Dita von Teese i jej burleska show, nie będzie Madonna z odwołaniami do Marilyn Monroe, nie będą to też nawet cztery przyjaciółki z Seksu w wielkim mieście, bo mimo że nie są intelektualistkami, to żyją w kosmpolitycznym Nowym Jorku i wszystkie skończyły studia. Labadziary nie załapią tych kontekstów. Dla nich autorytetami są Paris Hilton, Jola Rutowicz i Tila Tequila.
Hmm, no wiesz, Ditę Von Teese też trudno mi uznać za wzór dla nastolatek (chyba, że ubierania, bo w tym jest świetna, trzeba jej oddać). Również zrobiła karierę "jadąc" na zapotrzebowaniu na eksponowanie seksualności. Jej niektóre zdjęcia to czysta pornografia z gatunku sado - maso. Podobnie trudno uznać mi za wzór dawną Madonnę czy bohaterki "Seksu" które w każdym odcinku śpią z innym facetem, a tak naprawdę doskwiera im samotność bo nie mogą znaleźć miłości. Dla mnie - ucieleśnienie czytelniczek "Cosmopolitana".

Też jestem ciekawa o którą dziewczynę chodzi we frazie "And the girl don't like"? Myślę, że albo o bohaterkę której tak naprawdę nie odpowiada to co robi, albo jakąś inną dziewczynę, będącą świadkiem tego co się dzieje, a będącą z tych porządnych.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Lokalizacja: Jaworzno

Post autor: Amelia »

to znaczy że jednak ma jakiś swój styl, jakiś gust, to znaczy, że jednak coś myśli. Ale - jeśli trafisz między wrony...

MJowitek, coś w tym jest.
Jak dla mnie dziewczynie o której pisze MJ, daleko do pozbawionej inteligencji solary z tipsami, które potrafią zabić.
To inteligentna kobieta. Nie podoba jej się życie jakie prowadzi, nie podobają jej się te fioletowe rajstopki a niebieskie majteczki najchętniej wystrzeliłaby w kosmos. Zapewne gdy jest sama, gdy schodzi ze sceny, przebiera się w wygodne ciuchy, czyta książkę i stara się za wszelką cenę odciąć od wizerunku, który stworzyła.
Tylko pytanie- dlaczego nadal zakłada tę maskę wychodząc do świata?
Może to kwestia przyzwyczajenia, braku odwagi? Może otaczają ją ludzie, którzy wymuszają na niej taki wizerunek. Wydaje jej się, że zmieniając się straci jedynych 'przyjaciół'.

Może ta kobieta to prostytutka?
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

MJowitek pisze:Ale - jeśli trafisz między wrony...
Tekst tygodnia:

You Can't Win
Album: The Wiz (1978)
Autor tekstu: Charlie Smalls

Posłuchaj z YT
migawki z konferencji z okazji premiery The Wiz

Trochę historii:
Piosenka została specjalnie napisana dla Michaela (nie ma jej w pierwowzorze broadwayowskim, gdzie na jej miejscu można usłyszeć kompozycję I Was Born on the Day Before Yesterday), na potrzeby jego roli Stracha Na Wróble w filmie The Wiz, który miał premierę w Los Angeles w październiku 1978 roku. Piosenka znajduje się na ścieżce dźwiękowej, która miała premierę również w październiku w Wlk. Brytanii, a miesiąc wcześniej w USA.
To pierwszy solowy singiel Michaela, wydany dla CBS/Epic. Dotarła do 81 miejsca na liście Billboardu, a do miejsca 42 na liście R&B. W Wlk. Brytanii piosenka nie stała się hitem.
Fragment utworu można usłyszeć w ulubionym filmie Michaela, E.T., w scenie w której dzieci jadą samochodem. Nagranie znalazło się też na roboczej wersji specjalnej edycji Off The Wall z 2001 roku, w późniejszych pracach nad tym specjalnym wydawnictwem piosenkę pominięto. Fragment utworu, zmiksowany z Can Get Outta The Rain, można znaleźć w boksie The Ultimate Collection.
The Wiz jest filmem, w którym występują jedynie czarni aktorzy. Powstał na fali tzw. blaxploitation film, eksponujących czarnych i ich rolę w ówczesnym kinie. Tekst piosenki i scena w filmie nawiązuje do złego traktowania Czarnych w Stanach Zjednoczonych.
You Can't Win to drugi singiel ze ścieżki filmowej The Wiz, pierwszym było Ease On Down The Road, który jest duetem Michaela i Diany Ross. Kompozycja nagrana w tempie 80 beatów na minutę, w F♭, a śpiewana w skali wokalnej między B3 a C♭5.
Piosenka zebrała pozytywne recenzje. W 2005 roku Renée Graham w The Boston Globe napisał, że You Can't Win jest najlepszym nagraniem z The Wiz. Stwierdził, iż kompozycja ewoluuje od pop-soulowej konfekcji w prawdziwą rhythm and bluesową przyjemność, przyprawioną szalonymi smykami i klaskaniami, funkującą i wyluzowaną bardziej, niż cokolwiek co Jackson zrobił. Kenny Mack w Santa Monica Daily Press przekonuje, że słynna wrażliwość i siła w głosie MJ jest stworzona do tego nagrania. Margo Jefferson w biografii Michaela napisał, że w You Can't Win śpiewa z szorstką desperacją z obrzeży muzyki gospel. Cierpienie wyrażone w piosence brzmi autentycznie. Poruszająca scena.
Piosenka była śpiewana później przez innych artystów. Jill Scott zaprezentowała utwór w swoim wykonaniu w 2001 roku w MSG. W 2003 roku Charles Grigsby zaśpiewał You Can't Win w drugim sezonie amerykańskiego Idola.

Lata później William F. Brown wyeliminował utwór z występów teatralnych, nawiązujących do filmu. Uzasadnił swą decyzję tym, że spektakl nie służy podkreśleniu roli czarnych, a ma bawić widownię. Jest przekonany, że przesłanie piosenki nie jest istotne, wszystko się według niego zmieniło. Czarni mogą wygrywać.
Elwood Watson, autor Pimps, Wimps, Studs, Thugs and Gentlemen: Essays on Media Images of Masculinity, stwierdza, że The Wiz przekazuje ważną alegorię traktowania zwyczajnych Afroamerykanów w czasach przebudzenia ruchów aktywizujących ludzi do obrony ich praw obywatelskich. Watson zaznacza, że choć Wrony nie czynią fizycznej krzywdy Strachowi, to jednak scena z "You Can't Win" nasuwa skojarzenia z doświadczeniami rytualnych linczów Czarnych w Stanach Zjednoczonych. Zabranianie Strachowi czytania nawiązuje do braku edukacji Czarnych w czasach niewolnictwa w USA. Pragnienie Stracha zdobywania wiedzy pomoże mu zinterpretować rozprawy i instrukcje, co nada kształt jego życiu- to jest też nawiązanie do sytuacji niewolnika w Ameryce przedsecesyjnej. Nauka czytania i pisania dla niewolników była niezbędną ścieżką do uzyskania wolności.
Sugerowanie przez Wrony, że czytanie jest bezużyteczne, a nawet niebezpieczne dla Stracha na Wróble, bo prowadzi jedynie do niezadowolenia jest straszącym reliktem niewolnictwa, wciąż naznacza współczesnych Afroamerykanów.
Wrony wzmacniają wątpliwości Stracha na Wróble poprzez wroni hymn, którego refren brzmi: "Nie możesz odrobić strat/ I nie możesz odejść z gry", co ma wyzuć Stracha z wszelkich aspiracji ku wolności.
Ich przekonanie, że czytanie "jest głupie" sugeruje, że edukacja Białych nie obiecuje "wyswobodzenia z gry", którą rasa i rasizm warunkuje. Zniechęcanie do edukacji nie zdaje egzaminu, ponieważ Wrony nie dają alternatywy, co go wyemancypuje. Wrony starają się spowodować, by na miejsce nadziei u Stracha pojawiła się postawa odrzucająca wszelkie obowiązujące normy i wartości (nihilizm). Dla Wron tzw. księgi mądrości są mniej cenne, niż mądrość uliczna. Chociaż nie są przykuci do kija, zdają się być bezradne czy- jak ich przykazania i hymn sugerują, niezdolne do znalezienia możliwości ponad te, które daje im ich obecna sytuacja życiowa. Refren śpiewany przez Stracha pokazuje ich utratę wiary. Wrony są nawet bardziej ułomne od Stracha, ponieważ- w przeciwieństwie do niego, nie mają nadziei. Refren, niczym przykazania Wron, odzwierciedla ich rozczarowanie brakiem zdolności zauważanych u nich samych, co blokuje obietnicę rosnących możliwości.

Watson kontynuuje swoją analizę, pisząc że wbrew staraniom Wron, by zburzyć Stracha wiarę, nie daje on żadnych sygnałów, że zamierza porzucić starania do wyzwolenia siebie fizycznie i intelektualnie.
Watson konkluduje swoje studia nad Strachem na Wróble i sceną z "You Can't Win" myślą: Jego spotkanie z Dorotą pomaga mu zdać sobie sprawę z tego, że- w opozycji do starań Wron- jego pasja zdobywania wiedzy rzeczywiście pomaga mu zyskać warunki do udoskonalania swojego życia.

Michael Jackson o You Can't Win napisał:
Postać, którą grałem, dużo mówi i wiele się uczy. Wisiałem na drągu, otoczony stadem śmiejących się ze mnie wron i śpiewałem You Can't Win. Była to pieśń o upokorzeniu i bezradności- uczuciach, które przeżywała w tym czy innym momencie większość ludzi. Wynika z niej, że istnieją osoby, które nie krępują mi ruchów, lecz z wyrachowaniem pogłębiają moje wątpliwości, a ja pod ich wpływem sam krępuję swobodę swoich poczynań. Stosownie do wymogów zręcznie napisanego scenariusza wyciągałem z mego słomkowego kapelusza kartki z informacjami i przysłowiami, ale nie wiedziałem, jak się nimi posłużyć. Mój kapelusz zawierał wszystkie odpowiedzi, ale ja nie znałem pytań.

Dialogi poprzedzające You Can't Win:
[Wrona]- Soczysta i boooska. Pożyyyywne delicje. Smaczne kąski tu uprawiasz, koleś.
[Strach Na Wróble] - Miło mi, że smakuje Wam śniadanie. Ale czy to dziś mieliście mi pomóc zejść na ziemię?
- Na ziemię? Co ci się śni pod tą strzechą, którą głową nazywasz? Czy nie słyszałeś przedwczoraj, przed-przedwczoraj i przed- przed- przedwczoraj, że nie możesz zejść? Taki już twój los, koleś. Musisz wisieć. Poza tym nawet gdybyś mógł, to nie ma po co.
- Tak sobie myślałem koledzy.. Chociaż na chwileczkę.. Na spacerek po moim ogródku. Cudownie by było, prawda?
- Ale jaki spacerek? Jesteś kukłą ze słomy i papieru.
- Prawda koledzy. Myślę tylko o sobie.
- I głupiś jak zawsze.
- Ale dzisiaj czytałem, że ludzie na ogół.. No posłuchajcie, proszę!
- Ale mówiłem ci, że czytanie to strata czasu.
- Ale Francis Bacon twierdzi..
- Bekon? Na patelni?
- ..że wiedza to potęga. Rozumiecie? A Cicero znowu.. Cicero Cicercum cole! Że nauka ludzi więcej uszlachetnia, niż natura. Spójrzcie no tu.. Właśnie a'propos mojej sytuacji, to jest.. Stercząc na tym kiju.. Wątp we wszystko, argumentuj i weryfikuj!
- Komu ty wierzysz? Komuś na tym starym kawałku papieru?
- Koledzy, błagam!
- Czy swoim dobrym przyjaciołom wronom, które spędziły całe życie, by cię wykształcić.. No właśnie! Wygląda mi na to, że ta szmata bez flaków znowu zapomniała naszych przykazań.
- A gdzie tam, koledzy. Wcale nie zapomniałem.
- To mi recytuj!
- Szanuj wszystkie wrony!
- Dobrze. No dalej!
- Nie będziesz czytał skrawków papieru ani żadnej literatury!
- To śmiecie.. I najważniejsze?
- Nigdy, przenigdy nie zejdziesz z tego kija!
- Słusznie kochasiu!
- A wroni hymn?
- Mam go znów śpiewać..?
- Masz ćwiczyć, aż się nauczysz. Na blachę! Śpiewać jak z nut, na wyrywki.



Obrazek


You can't win
You can't break even
And you can't get out of the game
People kee sayin'
Things are gonna change
But they look us like
You're stayin' the same

You can't win
Get over your head
And you only have yourself to blame
You can't win Chile
(You can't win Chile)
You ain't break even
And you can't get out of the game

You can't win
The world keeps movin'
And you're standin' far behind
People keep sayin'
Things'll get better
(Just to ease your state of mind)
(So you lean back, and you smoke that smoke)
(And you drink your glass of wine)
So you can't win, Chile
You can't break even
And you can't get out of the game

You can't win, you can't win no way
If your story stays the same
(You ain't winnin'),
No, no,
(But it's nice to see you)
(I'm awfully glad you came)
(Better cool it 'cause
It ain't abour losin')
Then the world has got no shame
You can't win, Chile
You can't break even
You can't get out of the game

You can't win
You can't break even
Ain't the way it's supposed to be
(You'll be spendin'),
No, no
(Your little bit of money)
While someone else rides for free
(Learn your lesson), ooh,
(Refuel your mind)
(Before someone blows out your flame)

You can't win, Chile. No!
You can't win
You can't win, Chile. No!
You can't win
You can't win, Chile. No!
You can't win
You can't win, Chile. No!
You can't win

You can't win, Chile
You can't break even
And you can't get out of the game
You can't get out of the game
You can't get out (ugh!) of the game
No, no...



Nie wygrasz
tłum. asiek/Universal Pictures (Poland)

Nie możesz wygrać, nie możesz odrobić strat
I nie możesz odejść z gry
Ludzie wciąż mówią,
Że to się zmieni,
Ale oni nie zmieniają się

Nie możesz wygrać
Głowę sobie łamiesz
A kogo tu winić poza twoją osobą?
Nie możesz wygrać
Nie możesz odrobić strat
I nie możesz oejść z gry.

Nie możesz wygrać,
Świat wciąż się kręci
A ty zostajesz daleko w tyle.
Ludzie mówią- Nie martw się
Że będzie lepiej,
Tylko po to, żeby cię pocieszyć.

Abyś odprężył się, zaciągnął się dymem
I wypił kieliszek wina,
Nie możesz wygrać
Nie możesz odrobić strat
I nie możesz odejść z gry.

Nie możesz wygrać,
Nie możesz wygrać, bez szans,
Jeśli Twoja historia się nie zmieni
Nie wygrywasz, o nie
Ale miło cię widzieć
I się cieszę, że wpadłeś.
Coś nie leży- wyluzować się nalezy
Nie chodzi o to kto przegrywa
Świat nie zna wstydu.
Nie możesz wygrać, nie możesz odrobić strat,
I nie możesz przestać grać.

Nie możesz wygrać, nie możesz odrobić strat,
To nie tak miało być.

Wydasz
Swoje marne grosze
A ktoś inny jedzie za darmo
Wyciągnij z tego naukę, zastanów się
Zanim ktoś zgasi twój zapał.

Nie możesz wygrać, dziecko
Nie możesz odrobić strat
I nie możesz przestać grać



Verto causa!
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Lokalizacja: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

"You Can't Win" to kolejna bardzo lubiana przeze mnie piosenka, tak więc z przyjemnością przystępuję do interpretacji.

You can't win
You can't break even
And you can't get out of the game
People kee sayin'
Things are gonna change
But they look us like
You're stayin' the same

You can't win
Get over your head
And you only have yourself to blame
You can't win Chile
(You can't win Chile)
You ain't break even
And you can't get out of the game


Człowiek nie daje sobie rady z przeciwnościami losu, nie potrafi przezwyciężyć własnych zahamowań, tak głęboko zakopał się we własnych kompleksach, że już nie wie gdziej jest ich źródło i widzi siebie tak jak go widzą inni ludzie (oczywiście w negatywie). Nie widzi nadziei. Ludzie pocieszają go, ale ich pocieszenia odbijają się jak groch o ścianę. Nie wierzy im, że może będzie lepiej.
Wszelkie niepowodzenia podkopują coraz bardziej jego wiarę w siebie. Chodzi zły na siebie, obwinia się o wszystko co złe.
Nie można jedna przerwać gry którą jest życie: "You can't break even". Nie można uciekać od życia:"Can't get out of the game".

You can't win
The world keeps movin'
And you're standin' far behind
People keep sayin'
Things'll get better
(Just to ease your state of mind)
(So you lean back, and you smoke that smoke)
(And you drink your glass of wine)
So you can't win, Chile
You can't break even
And you can't get out of the game

You can't win, you can't win no way
If your story stays the same
(You ain't winnin'),
No, no,
(But it's nice to see you)
(I'm awfully glad you came)
(Better cool it 'cause
It ain't abour losin')
Then the world has got no shame
You can't win, Chile
You can't break even
You can't get out of the game


Świat biegnie naprzód, bohater utworu za nim nie nadąża. Nadal nie wierzy w żadne zapewnienia, że będzie lepiej. Ucieka w zapomnienie (przy pomocy alkoholu), ale nie na długo: "So you can't win, Chile itp."
Powoli zaczyna rozumieć skąd biorze się jego sytuacja życiowa"You can't win" "If your story stays the same". Jeśli nie rozwijamy się, stajemy w miejscu, a w końcu cofamy. Bohater piosenki sam zablokował sobie ścieżkę rozwoju swoimi zahamowaniami psychicznymi, dlatego nie może z nimi wygrać. Sam jest swoim wrogiem w drodze do osiągnięcia sukcesu (czegokolwiek by on dotyczył).

You can't win
You can't break even
Ain't the way it's supposed to be
(You'll be spendin'),
No, no
(Your little bit of money)
While someone else rides for free
(Learn your lesson), ooh,
(Refuel your mind)
(Before someone blows out your flame)


Stara się żyć uczciwie, zgodnie z przyjętymi przez siebie zasadami, ale zawsze ktoś mniej uczciwy wychodzi na tym lepiej od niego, w związku z czym ma poczucie niesprawiedliwości. Świat jawi mu się jako niesprawiedliwy, nieprzyjazny.
Co trzeba zrobić w takiej sytuacji? Dojść do ładu ze sobą, ze swoim wnętrzem: "Learn you lesson", "Refuel your mind". Nie można pozwolić aby kompleksy ani nieżyczliwi ludzie powstrzymywali cię przed działaniem: Before someone blows out your flame".
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
anja
Posty: 459
Rejestracja: sob, 19 gru 2009, 20:41
Lokalizacja: Kielce

Post autor: anja »

Co to znaczy wygrać?
Czym jest wygrana w życiu?
Moim zdaniem jest to poczucie spełnienia. Tylko czy jest to osiągalne w stu procentach?
Dlatego ważne też jest poczucie, że spróbowało się czegoś, na czym nam zależało. Może nie zawsze uda się, ale próbować trzeba.
Strach Na Wróble żyje w takim zaklętym kręgu, gdzie nic nie może się udać, nie ma sensu nawet próbować. A przyjaciele -wrony w tym utwierdzają: "Taki już twój los, koleś. Musisz wisieć. Poza tym nawet gdybyś mógł, to nie ma po co.” Siedź w miejscu, przecież „jesteś kukłą ze słomy i papieru”, więc nie prezentujesz sobą niczego wartościowego.
„Przyjaciele” nie pozwolą mu się wyrwać z tego grajdołka.
Twierdzą, że nauka też jest bez sensu.
Komu ty wierzysz? Komuś na tym starym kawałku papieru?
Czy swoim dobrym przyjaciołom wronom, które spędziły całe życie, by cię wykształcić…

bo kiedy zdobędzie jakąś wiedzę, kiedy poszerzą mu się horyzonty, to może zechce spróbować czegoś innego i opuści ich, wyrwie się z tego ich świata.
Ten świat Stracha Na Wróble, to system, w którym on sam jest tylko pionkiem w grze.
Jeśli tylko zaświta mu głowie jakaś myśl o zmianie, to „przyjaciele” od razu sprowadzają go do pionu: „Nigdy, przenigdy nie zejdziesz z tego kija!”
Strach ma jednak potrzebę uwolnienia się z tego zamknięcia. Od uświadomienia sobie tej potrzeby, do jej realizacji, droga jest daleka. Strach Na Wróble jest pełen lęku przed spróbowaniem czegoś nowego.
Z ludźmi też tak jest. Chcemy spróbować, posmakować życia, zmienić coś, ale w głębi duszy czai się strach. Strach przed tym co nowe, nieznane. Lękiem napawa nas przyszłość i wszelkie zmiany. A nuż się nie powiedzie!
Nie możesz wygrać, nie możesz odrobić strat”, to podszepty tej bojaźliwej strony naszej osobowości. To z nią toczymy najcięższe walki.
Nie możesz wygrać, bez szans,
Jeśli Twoja historia się nie zmieni.

A kogo tu winić poza twoją osobą?
Aby wygrać, trzeba odważyć się na działania, które przyniosą zmiany. Sami jesteśmy odpowiedzialni za to, jak będzie wyglądało nasze życie.
W tekście zawarte jest więc przesłanie: jeśli czegoś bardzo pragniesz, to spróbuj, „zanim ktoś zgasi twój zapał.
Nie wygrywa ten, kto nie gra.
To uniwersalny tekst o ludziach pragnących zmian, ale zmagających się z własnymi lękami i obawami.

Odbieram tekst You Can't Win nieco inaczej niż Margareta. Dla mnie ten Strach Na Wróble jest symbolem dążenia do zmian, odwagi, pomimo strachliwości. Stara się uczyć, poznawać świat, ale ludzką rzeczą jest mieć wątpliwości i obawy. Strach też je posiada. Tylko otoczenie ciągle chce pozbawić go marzeń i uwięzić w swoim zaścianku.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Oglądnąłem sobie wczoraj The Wiz z osobą, która wcześniej tego filmu nie widziała i ciągle się zaśmiewała z gry Michaela. On tam naprawdę umiejętnie wykorzystał szkołę Charliego Chaplina. Niemal w każdej scenie potrafi być komiczny i jakiś jeszcze. Nawet buty i portki mają podobne.
To ciekawe, jak to, czego nam brakuje, może stać się obsesją i celem w życiu. Choćby Piotr Tymochowicz- doradca ds. wizerunku, który wykreował Leppera. Za młodu był nieśmiały, a stał się specem od komunikacji. Albo Jean- Claude Van Damme, mistrz sztuk walki, za dziecka chucherko i chłopiec do bicia. Nie wiem czy to dobre analogie.. Chodzi mi o to, że Strach od samego początku błyskał intelektem. Potrafił poprosić Wrony o zdjęcie z kija, wciąż udając że żyje zgodnie z ich przykazaniami. Znalazł drogę wybrukowaną żółtą kostką, zauważył pierwszy pułapkę Trujących Maków, wpadł na pomysł, jak zgładzić Złowieszczkę. Widać nasz życiowy samorozwój to takie chodzenie w ślimaka- by ze sobą sobie poradzić eksplorujemy świat, bo w końcu i tak znowu wrócić do siebie. Strach na Wróble, podobnie jak później poznani koledzy i sama Dorota, mieli zauważyć w sobie to, czego szukali na zewnątrz. Uganiali się za czymś, co mieli na wyciągnięcie ręki.

W scenie z You Can't Dan.., ..Win ciekawią mnie Wrony. Kogo one Wam przypominają? I co one robią ze Strachem? I czemu im się nie udaje? Przecież Strach na Wróble jednak domaga nie rezygnuje z pragnienia zejścia z kija..
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Lokalizacja: Łódź

Post autor: GosiOla »

Dla mnie ta piosenka mówi o toksycznych relacjach. Wrony nazywają siebie przyjaciółmi Stracha, ale to czego go "uczą" można nazwać raczej praniem mózgu. Kojarzy mi się taka wypowiedź Barbie z obejrzanego wczoraj Toy Story 3. Barbie mówi do jednego z bohaterów, który prowadził swoje dyktatorskie rządy w świecie zabawek : to nie rodzina, to więzienie. Tak też dla mnie wygląda los Stracha Na Wróble.

Nie oglądałam niestety The Wiz (mam nadzieję, że uda mi się to szybko nadrobić), ale obejrzałam na Youtube fragment, gdzie Strach Na Wróble wykonuje ten utwór a Wrony tańczą wokół niego swój małpi taniec.
kaem pisze:W scenie z You Can't Dan.., ..Win ciekawią mnie Wrony. Kogo one Wam przypominają? I co one robią ze Strachem? I czemu im się nie udaje? Przecież Strach na Wróble jednak domaga nie rezygnuje z pragnienia zejścia z kija..
Pierwsze moje skojarzenie było takie, że Wrony przypominają kloszardów. Ale przyszło mi też na myśl pewne towarzystwo, które jest stałym elementem krajobrazu pod budynkiem, w którym pracuję. Budynek jest usytuowany w środku osiedla z lat ok. 60-tych (nie ma mowy o ochronie czy monitoringu a Straż Miejska rzadko tu gości).Przy wejściu do budynku jest taka wnęka-wiata, dość spora aby mogło się pod nią schronić kilka osób. To właśnie miejsce upodobali sobie miejscowi pijaczkowie-obiboki (ma też dogodną lokalizację, gdyż mieści się pomiędzy dwoma spożywczakami, gdzie można kupić tani alkohol), mężczyźni w sile wieku, którzy, jak przypuszczam, nie zhańbili się raczej pracą w swoim życiu. Kiedy przychodzimy do pracy rano już tam stoją ze swoimi "wzmacniaczami " w dłoniach i prowadzą głośne dysputy na bardzo ważne dla nich tematy, nie krępując się ani swoim wyglądem ani słownictwem, którego na forum przytaczać się nie da. W okolicach wczesnego popołudnia znikają na jakieś 2-3 godzinki, zapewne aby się posilić i zregenerować siły przed kolejnymi dawkami wzmacniaczy, potem znów wychodzą. Tak jest codziennie, prawie niezależnie od pogody i pory roku. Stoją, piją, palą, rozmawiają, obserwują przechodniów i pewnie myślą, jakimiż to idiotami są ci z nich, którzy idą do pracy podczas gdy oni na totalnym luzie spędzają swój czas. Kiedy tak czasem na nich patrzę, to myślę sobie, że oni potrafią istnieć tylko w tej grupie, tylko ze swoimi kumplami od kieliszka, tylko tu coś znaczą i mają coś do powiedzenia. Osobno każdy z nich wydaje się bezradny i zbyt tępy aby zmienić to swoje życie, utkwili w tym marazmie po same uszy. Żerują na swoich żonach, konkubentkach, starych matkach, które ugotują i opiorą tych delikwentów. Znacie pewie sami takie obrazki, można to zobaczyć wszędzie, jak Polska długa i szeroka.
W tej chwili Wrony kojarzą mi się z nimi bardziej niż z kloszardami.

Nic dziwnego, że Wrony nie chcą pomóc Strachowi zejść z kija, zapewne mają świadomość tego, że jest od nich bystrzejszy i świetnie poradzi sobie bez nich w świecie, bo Strach jest bezradny tylko dlatego, że jest uwięziony. Za to Wrony bez niego mogą zginąć, przecież żerują na jego dobroci, bez skrupółów zjadają smakołyki, których pilnuje. Przy okazji wszczepiają mu normy, które mają sprawić, że zatrzymają go w tym jednym miejscu aby mogły dalej go wykorzystywać. A to, że Strach i z tym problemem sobie poradzi, to tylko kwestia czasu i choć, tak jak napisała anja
anja pisze:Od uświadomienia sobie tej potrzeby, do jej realizacji, droga jest daleka
to i tak z tej drogi nie ma już odwrotu . Ja myślę, że Strach tylko pozornie jest strachliwy a w głębi duszy bardzo odważny. Mimo, że przez cały czas kiedy wisiał na kiju wmawiano mu, że nie stać go na nic więcej, że nie ma po co próbować on i tak postawił na swoim. Czasem takie zniechęcanie przynosi wręcz odwrotny skutek i chęć sprawdzenia jak to będzie, kiedy spróbuję. A czasem wystarczy, że tylko jedna osoba powie iż jesteś coś wart aby obudzić tę odwagę.
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

GosiOla pisze:Wrony przypominają kloszardów
Dokładnie mnie tez takie skojarzenia się nasuwają, pewnie zgodnie z rzeczywistością polską, nie amerykańską, jak w interpretacji Elwooda Watsona. Skojarzenie z ludźmi, którzy widząc kogoś, kto odstaje, próbują go ściągnąć w dół, do swojego poziomu.
Poza tym nawet gdybyś mógł, to nie ma po co.
Żeby potwierdzić sobie swoją wizję rzeczywistości, w której nie warto się starać, nie warto podejmować wysiłku. Strach te przekonania podważa, do tego służy im do wyładowania ich własnych frustracji, do zagłuszenia podszeptów podświadomości szeptającej pytanie- a czy czasem się nie mylisz?
W religii katolickiej jest taki grzech- grzech zaniedbania. Traktuje o nim przypowieść o talentach.

Ale oczywiście każdy kij ma swoje dwa końce. Na jednym z nich Strach na Wróble reprezentuje parcie do przodu, zdobywanie wiedzy, głęboką wiarę w rozum. Nie niesie to też czasem za sobą pewnych pułapek?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
ODPOWIEDZ