Strona 477 z 986

: wt, 22 gru 2009, 16:33
autor: Ola2003
Gangsta :knuje: , gdyż:
utwór brzmi jakby został nagrany w formie żartu słuchowego, a biorąc pod uwagę całokształt dokonań muzycznych Michaela odbiera się go bardziej w kategoriach zażenowania aniżeli eksperymentu. Chaos dźwiękowy tej piosenki bije na głowę jedynie We Be Ballin' (dzięki Bogu nieobecny już w głosowaniu).
Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak wypełniona radością i młodzieńczym wigorem głosu Michaela Ease On Down The Road wypada z listy :chlosta:

: wt, 22 gru 2009, 16:34
autor: Barex
Głos na Somebody's Watching Me. Słuchając tej piosenki wydaje mi się lekko nudna.

: wt, 22 gru 2009, 16:48
autor: Maverick
A ja ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie. Jest to dla mnie niepojęte. To nie jest festiwal piosenki geriatrycznej, ani domowe przedszkole, tylko głosowanie na najlepszy utwór. Z tego, że ktoś był radosny i beztroski żadne skończone dzieło w historii sztuki jeszcze nie powstało. Dotyczy to też Michaela.

"Gangsta" na prezydenta.

: wt, 22 gru 2009, 17:01
autor: Mandey
Ja pozostaję przy głosie na Say Say Say.

: wt, 22 gru 2009, 17:49
autor: ula
Tell Me I'm Not Dreamin' bo już słów mi brak

: wt, 22 gru 2009, 21:30
autor: Talitha
Tylko nie Gangsta (dobrze, bardziej ciągnie mnie w stronę No Friend of Mine) ...ta retro instrumentalistyka, ten beat! nieeeee :beksa:

Somebody's Watching Me. Zabrać Michaela, to zostanie średni, słabo zapadający w pamięć "koszmarek".

: wt, 22 gru 2009, 21:37
autor: a_gador
To ja konsekwentnie We are the world. Chyba mnie niebiosa pokarały za jej wskazanie w ostatniej rundzie, bo od niedzieli, albo słyszę ją w radiowym eterze przynajmniej 3 razy na dobę, lub zappingując po kanałach muzycznych w TV, też kilkakrotnie na jej klip trafiłam.
Ja naprawdę lubię tę piosenkę i mam z nią nawet osobiste wspomnienia - śpiewałam ją w polskiej wersji z koleżanką w szkolnym konkursie piosenki w podstawówce. Niestety nie zajęłyśmy żadnego miejsca - więc niech będzie, że ze względu na osobistą traumę, typuję ją na aut. ;-)

A za wyrzucenie Ease on down the road - SHAME ON YOU!

: śr, 23 gru 2009, 0:23
autor: Shulamitka
Maverick pisze:można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie
Moim zdaniem "ból, poniżenie i wściekłość" wcale nie dają gwarancji dojrzałości artysty, ani nie stoją wyżej w kategorii szczerości artystycznej od wymienionych przez Cię wcześniej li tylko z tego powodu, że odzwierciedlają negatywne uczucia (a to przecież teraz uważane za takie modne, prawdziwe, offowe, i w ogóóóle...).
I pierwsze, i drugie cechy z kategorii, które wymieniłaś mogą być przecież tandetne w sztuce... Dzieło w historii sztuki czy muzyki wcale nie musi być zainspirowane wściekłością i poniżeniem - wracam właśnie z Mesjasza Haendla więc wiem, co mówię... ;-) Tak Offtopowo, lub też i nie...

: śr, 23 gru 2009, 10:47
autor: kaem
Jest milion przykładów, że smutek w sztuce wygrywa z radością. Wystarczy choćby zestawić, by ograniczyć się do rodzimego podwórka, The Velvet Rope Janet, inspirowane jej przykrymi doświadczeniami z mężczyznami i All For You, będącego eksplozją radości wolności i zapowiedzi nowego związku. Albo HIStory vs. Invincible.
Ale jest też Bjork, która potrafi tryskać radością i być tak samo inspirująca w rzeczach dojmujących. Również Beck, w zabawie, radości znalazł bardzo twórczą metodę. Że nie powiem o Kabarecie Starszych Panów, myślę że bez kozery można powiedzieć, iż to nasz skarb narodowy.

: śr, 23 gru 2009, 11:11
autor: Maverick
Nie mówiłam o tym co tandetne, a o tym co dobre, i tylko o tej kategorii, mając jednocześnie świadomość, że funkcjonują też inne kategorie, poza tą. W ramach kategorii dzieł dobrych, bardzo dobrych, wybitnych
Maverick pisze:ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie.
Wydawało mi się, że nie muszę tego doprecyzowywać, ale niech będzie.

I pozwolę sobie wrócić jeszcze do kwestii Maverick vs Reszta Świata ;) - kaemie, Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.

: śr, 23 gru 2009, 11:40
autor: Canario
Sztuka, Sztuka....

Prawdziwa Sztuka wymaga troche skupienia i chęci zrozumienia.
Wymaga przedarcia się przez tą czasem niełatwą do przedarcia zewnętrzną skorupe.

Sztuka sztuką a jeść trzeba ;]


Niech żyje Disco-Polo!

Edit:Ale ja w ogóle nie miałem na myśli "Invincible" serio.Nawet o tym nie pomyślałem.Mój post dotyczy obecnego głosowania w NO.

: śr, 23 gru 2009, 11:45
autor: Maverick
Uderz w stół...

Canario, czy zdarzyło Ci się kiedyś nie skomentować (chociaż, fakt, zazwyczaj jeszcze bardziej złośliwie :cool:) któregoś mojego posta w sprawie Invincible? ;) :-)

To jednak pewna ulga, że niektóre rzeczy są po prostu constans :]

: śr, 23 gru 2009, 12:03
autor: kaem
Invincible jako wyraz dojrzalszego przeżywania smutku. Bo energia idzie w dziedzictwo, w dzieci, w nową nadzieję. W macieżyństwo. Może być. Ale co do tezy...
Maverick pisze:A ja ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie. Jest to dla mnie niepojęte. .
... nie jestem przekonany. Vince niósł dobrą nowinę. Zostawmy Vinca. All Is Full Of Love Bjork. Ta sama artystka pląsająca w There's More To Life Than This czy w Alarm Call. Wyższość mozaikowych, wesołych płyt Becka nad jego płytami bluesowymi jest wg mnie też niezaprzeczalna.

Sam dyskutuję z argumentem, że ból w muzyce jest cenniejszy, niż radość. Ta zasada zwykle się potwierdza w rzeczywistości i do niedawna sam się z nią zgadzałem, ale myślę że nie jest ona udowodniona. Zbyt wiele odstępstw od niej ma w sztuce miejsce.
I, odnosząc to do NO. Ease On Down The Road.. Ok. Piosenka nie ma bogatej konstrukcji, może odpaść. Ale gdyby podmienić ten utwór z Brand New Day z tej samej płyty, pełen radości i- o właśnie, dobrej nowiny, walczyłbym jak lew. Odważny lew.

PS. Gangsta na prezydenta.

: śr, 23 gru 2009, 12:08
autor: asiek
Maverick pisze: Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.
Maverick, ja też tak to czuję
nigdy nie nazwałabym INV radosną płytą - czy rzeczywiście o to kaemowi chodziło? muszę się wczytać raz jeszcze w to co autor miał ...

Invincible jest bardzo głębokie i wlasnie to jest takie podnoszenie się z kolan. Chęć odkrycia w życiu (na nowo) delikatności, sensu. Ale tez wyrzucanie z siebie bólu i lęku. Zasłanianie wrażliwego wnętrza (BofD, Speechless, Don't Walk Away) murem (Unbreakable, Privacy).

: śr, 23 gru 2009, 12:32
autor: Canario
asiek żałuj że Cię nie było gdy podczas NO Invincible był wałkowany.Wtedy to dopiero było ciekawie.

Co do tezy:
Maverick pisze:ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie.
To zgadzam sie w pełni.

Dodam tylko że w historii sztuki i nie mam na myśli tylko muzyke.
Najlepsze,wybitne,wiekopomne dzieła w większości powstawały spod rąk ludzi cierpiących,poniżonych,wściekłych,nieszczęśliwych,samotnych.