
Trzeci maja dwutysięcznego szóstego roku przeszedł do historii nie tylko jako 215. rocznica uchwalenia pierwszej w Polsce konstytucji, lecz także jako... tak! Koncert Majkela Dżeksona* w Mińsku Mazowieckim! Występ dla mnie o tyle niezwykły, że pierwszy - nie wiedzieć czemu - w mojej krótkiej właściwie historii.

Koncert Kasi był częścią rodzinnego festynu zorganizowanego przez władze tego 37-tysięcznego miasta. Festyn jak festyn - przybyło wielu ludzi, głównie rodzice z dziećmi. Przechodząc, słyszałem nawet prowadzone z zainteresowaniem rozmowy na temat występu M.Dż.*. Na scenie - przyznać trzeba, raczej skromnej i brzydkiej (Kasia narzekała, że nie uda jej się niestety pokazać na co ją stać) - już od jakiegoś czasu organizowano konkursy dla dzieci i młodzieży. Udałem się na zaplecze... i... przyznam, że takiego widoku jeszcze nie widziałem - M.Dż.* oraz Chuck Norris!

Zaraz usłyszeliśmy zapowiedź i koncert trzeba było zacząć.

Pierwsza myśl - jeżeli M.Dż.* nie była w stanie na tej scenie pokazać, na co ją stać... to strach się bać, co wyprawia, gdy warunki są idealne i można się dowolnie ślizgać. Przyznam, że nie ściągałem zamieszczanych tutaj filmów, by nie psuć sobie niespodzianki. I, nawet jak występ ten był, jak to określiliśmy, w wersji light, to wiadomo było, że będzie należeć i tak do udanych.

Na początek Jam w wersji koncertowej. Wyszedł naprawdę, naprawdę elegancko. Dowód? Słyszałem, jak obok ludzie mówili, że nieźle tańczy albo powinna założyć szkołę tańca - Kasiu, całkiem niezły pomysł w ten sposób michaelizować w ten sposób ludzi








Potem mała zmiana stroju, na ten niczym z pierwszej części trasy Dangerous World Tour i... czas na medley! A w międzyczasie zainteresowanych ludzi przybywało i przybywało:







I znów przerwa, podczas której nastąpiła kolejna zmiana stroju.










Ale... były też bisy!





I na tym koniec - M.Dż.* dostała należyte brawa. I znów trzeba było się przebrać, by zacząć rozdawać autografy. Poniżej mały making of - na zdjęciach widać w końcu Anetę, cały czas poczas koncertu chodzącą między konsoletą a Kasią na zapleczach, której pomagała się przebierać – fakt faktem, stroje były raczej skomplikowane.



I w końcu... Zdjęcia, zdjęcia, autografy, także na rękach...

Aneta, mam nadzieję, że nie zabijesz (teraz to może słowo nieodpowiednie, bo zdążyłem się przekonać, że jednak groźna nie jesteś






















A potem już zostało przebrać się:

Zjeść, wypić, spakować się, pożegnać się z Chuckiem i wrócić na zachód
