Michael Jackson - Thriller (1982)
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Fenomenalna, jedyna i niepowtarzalna. Mój numer jeden wśród wszystkich płyt (nie tylko majkelowych). Ten album to kolejny powód do myślenia, że Michael był prawdziwym muzycznym geniuszem. W końcu miliony sprzedanych egzemplarzy jednak o czymś świadczą. Świat byłby z pewnością uboższy w sprawie muzyki, gdyby nie ta płyta. Przecież to od niej zaczęła się rewolucja i Mike stał się megagwiazdą.
Dla mnie każda z piosenek jest świetna. "Beat it" to mój najukochańszy utwór. Ponadto jeszcze "The Lady In My Life". Tych piosenek mogę słuchać non stop bez znużenia, zwłaszcza tej pierwszej.
Reszta utworów też jest po prostu świetna. Brakuje mi tylko "Say Say Say".
Według mnie, to już nic nie pobije sukcesu Thrillera. W skali 1-6 śmiało daję 10 .
Dla mnie każda z piosenek jest świetna. "Beat it" to mój najukochańszy utwór. Ponadto jeszcze "The Lady In My Life". Tych piosenek mogę słuchać non stop bez znużenia, zwłaszcza tej pierwszej.
Reszta utworów też jest po prostu świetna. Brakuje mi tylko "Say Say Say".
Według mnie, to już nic nie pobije sukcesu Thrillera. W skali 1-6 śmiało daję 10 .
Ach, Thriller. Uwielbiam tę płytę ze względu na styl śpiewu Michaela charakterystyczny na lata 80-te, który bardzo mi się podoba. W ogóle uważam, że Era Thrillera to był najlepszy ( i mój ulubiony ) okres w karierze MJ. No i Thriller wyniósł go na szczyt ;).
Moim ulubionym kawałkiem na płycie i ostatnio w ogóle jest "The Girl Is Mine", także podoba mi się w wersji z 2008 roku.
Kolejne utwory - "Billie Jean", "Thriller", "Beat It"...no jak tu nie kochać tej płyty ;).
Moim ulubionym kawałkiem na płycie i ostatnio w ogóle jest "The Girl Is Mine", także podoba mi się w wersji z 2008 roku.
Kolejne utwory - "Billie Jean", "Thriller", "Beat It"...no jak tu nie kochać tej płyty ;).
Dziwi mnie, dlaczego po takim sukcesie Thrillera album Bad sprzedał się w tak relatywnie małej ilości egzemplarzy...
"The Girl is mine" też była moją ulubioną piosenką z tej płyty, kiedy po raz pierwszy jej słuchałam ;)
Później mi się wypośrodkowało i wszystkie piosenki lubię po równo.
Mam do tego albumu wyjątkowy sentyment, jako że zapoczątkowała u mnie ona II Fazę Michaelową (teraz trwa III Faza;)
"The Girl is mine" też była moją ulubioną piosenką z tej płyty, kiedy po raz pierwszy jej słuchałam ;)
Później mi się wypośrodkowało i wszystkie piosenki lubię po równo.
Mam do tego albumu wyjątkowy sentyment, jako że zapoczątkowała u mnie ona II Fazę Michaelową (teraz trwa III Faza;)
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
Pewnie się wyłamię z Waszego grona, ale Thriller nie jest moją ulubioną płytą i szczerze mówiąc stoi daleko za Dangerous, HIStory i Invincible.
Thriller to jest płyta, którą kojarzę z dzieciństwem, ale to jest w zasadzie płyta mojego taty. Jak byłam dzieckiem, toczyłam z nim odwieczny spór- czy lepsza jest ta muzyka, która jest teraz czy ta, której słuchało się kiedyś. W przypadku Michaela mój tata zawsze uważał, że to, co on robił w latach 80. było genialne, a to co robił w latach 90. było ok, ale juz nie powalało. Jego ocena nie mogła być do końca obiektywna, bo urodził się dokłądnie w tym samym roku co MJ, więc lata 80. to czas jego studiów i wtedy poznał mamę-ludzie zawsze maja sentyment do młodości). A ja uważałam, że to co jest "teraz" (no bo w latach 90., jak byłam dzieckiem, Michael był tym ówczesnym "teraz") jest najlepsze. Dzisiaj oczywiście doskonale rozumiem mojego tatę i popadłam w ten sam schemat- uważam, że za czasów mojego dzieciństwa robiono najlepszą muzę pod słońcem a większość z tego, co jest w popie dzisiaj, to chłam
Tak więc ja szalałam za HIstory i BOTDF, a tata czasem włączał Thrillera. W sobotni ranek (sobotni ranek zawsze oznaczał muzykę rozlegającą się z pokoju rodziców na cały dom) zdarzało mi się budzić przy dźwiękach Thrillera i myć zęby przy Billie Jean.
Generalnie uważam Thrillera za przełomową płytę, za klasykę, ale nie włączam jej często. Tzw. "święta trójca"- czyli Thriller, Beat it i Billie Jean jest medialnie tak oklepana, że człowiek ma tego czasem dość. Na hasło "Jackson", ludzie zaczną nucić którąś z w/w trzech piosenek. I choć to oczywiście normalne, to strasznie wkurzające
Wanna Be Startin' Somethin'- jak usłyszałam pierwszy raz Don't Stop The Music Rihanny, pierwszą myślą było "przecież już to gdzieś słyszałam". nie zajęło mi długo, by przypomnieć sobie, skąd :) Powiem jednak szczerze, że polubiłam ten utwór tak na serio dopiero wtedy, kiedy nastąpiło moje fanowanie odsłona II po 25 czerwca.
Baby Be Mine- nie lubię, nie słucham. Nuda. Nic mnie tam nie chwyta za serce. Przeskakuję na wieży, nie włączam na słuchawkach czy na komputerze.
The Girl Is Mine- nienawidze tej piosenki! To jest w zasadzie trauma z dzieciństwa. Od najmłodszych lat nie znosiłam TGIM. Mój ojciec czasem włączał mi ja na złość Wiele razy jak ją w domu słyszałam, chciałam podejść i przewinąć kasetę. Uważam, że ten duet z McCartneyem jest nieudany i że lepsze jest Say Say Say. Cały koncept tej piosenki ssie, a szczególnie tekst osłabia. Michael ze swoim cieniutkim, niemalże wykastrowanym głosikiem nie ma szans w starciu z McCartneyem, mimo że ten drugi był zawsze mniej urodziwy :) Co ciekawe, lubię nowe wersje The Girl Is Mine z 2008 roku. O, tego słucha sie świetnie. Szczególnie duetu z Will.I.Am'em. Poza tym w latach 90. była taka piosenka, którą śpiewały Brandy & Monica - The Boy Is Mine. Czy to przypadkiem nie wyszło od koncepcji TGIM, żeby zrobić to na odwrót- dwie kobiety "walczą" o jednego mężczyznę?
Thriller- klasyk. Lubię, ale Thrillerem można zanudzić. Nie do pobicia jest głos Vincenta Price'a. Ja się nie dziwię, że mały Michael sie rozpłakał, jak on się do niego odezwał tym swoim głosem :) Mnie samej ciary przechodzą jak słyszę choćby "your body starts to shiver..." Ha, a jak się podeskcytowałam ostatnio, gdy przypominaliśmy sobie z mężem film kultowy film z dzieciństwa - "Edward Nożycoręki", i okazuje się, że Price grał tam małą, epizodyczną rolę Wynalazcy- człowieka, który stworzył Edwarda. Aż podskoczyłam, widząc jego nazwisko w czołówce To pewnie była jedna z jego ostatnich ról.
Beat it- zniszczyło mnie, jak przeczytałam w "Moonwalk'u", że to "piosenka napisana z myślą o młodzieży szkolnej". Gitarka Halena mnie rozkłada na dobre. I jeszcze mnie rozkłada gdy słyszę, jakie tam Michael próbuje śmieszne odgłosy wyadawać, które maja chyba pokazywac , że on ejst zły czy zniecierpliwiony a, brzmi tam jak naburmuszony 10-latek
Billie Jean- tez klasyk, jak Thriller. Piosenka genialna, ale zbyt czesto puszczana, tak to jest z hitami, że wkurzają. Kilka lat temu zaczęłam nazywac imieniem bohaterki wszystkie kobiety, które nie maja pewności lub zielonego pojęcia, kto jest ojcem ich dziecka. Skąd sie to wzięło? Rozwaliło mnie kiedyś, gdy w prasie przeczytałam zdanie zaczynające się od słów "Aneta Krawczyk, najsłynniejsza polska Billie Jean....". Padłam na podłogę i po prostu musiałam kupić to hasło
Human Nature- mój tato jest fanem jazzu i psychofanem Milesa Davisa (tak, gdy dorosły facet wiesza sobie przy biurku plakat swojego idola plus zdjęcie przy schodach w antyramie to już jest element bycia psychofanem :P), więc bardzo często słyszałam także jedynie instrumentalną wersję tej piosenki. Zawsze ją lubiłam. HN wydaje mi sie być najbardziej zmysłową piosenką na całym albumie.
Pretty Young Thing- na początku tego nie lubiłam. Zawsze przełączałam. Przekonałam sie do niej całkiem niedawno. Świetnie mi sie przy niej prasowało przedwczoraj
The Lady In My Life- nie lubię ballad Jacksona. I tu nie robię wyjątku. Nuda Po prostu nie i już.
Thriller to jest płyta, którą kojarzę z dzieciństwem, ale to jest w zasadzie płyta mojego taty. Jak byłam dzieckiem, toczyłam z nim odwieczny spór- czy lepsza jest ta muzyka, która jest teraz czy ta, której słuchało się kiedyś. W przypadku Michaela mój tata zawsze uważał, że to, co on robił w latach 80. było genialne, a to co robił w latach 90. było ok, ale juz nie powalało. Jego ocena nie mogła być do końca obiektywna, bo urodził się dokłądnie w tym samym roku co MJ, więc lata 80. to czas jego studiów i wtedy poznał mamę-ludzie zawsze maja sentyment do młodości). A ja uważałam, że to co jest "teraz" (no bo w latach 90., jak byłam dzieckiem, Michael był tym ówczesnym "teraz") jest najlepsze. Dzisiaj oczywiście doskonale rozumiem mojego tatę i popadłam w ten sam schemat- uważam, że za czasów mojego dzieciństwa robiono najlepszą muzę pod słońcem a większość z tego, co jest w popie dzisiaj, to chłam
Tak więc ja szalałam za HIstory i BOTDF, a tata czasem włączał Thrillera. W sobotni ranek (sobotni ranek zawsze oznaczał muzykę rozlegającą się z pokoju rodziców na cały dom) zdarzało mi się budzić przy dźwiękach Thrillera i myć zęby przy Billie Jean.
Generalnie uważam Thrillera za przełomową płytę, za klasykę, ale nie włączam jej często. Tzw. "święta trójca"- czyli Thriller, Beat it i Billie Jean jest medialnie tak oklepana, że człowiek ma tego czasem dość. Na hasło "Jackson", ludzie zaczną nucić którąś z w/w trzech piosenek. I choć to oczywiście normalne, to strasznie wkurzające
Wanna Be Startin' Somethin'- jak usłyszałam pierwszy raz Don't Stop The Music Rihanny, pierwszą myślą było "przecież już to gdzieś słyszałam". nie zajęło mi długo, by przypomnieć sobie, skąd :) Powiem jednak szczerze, że polubiłam ten utwór tak na serio dopiero wtedy, kiedy nastąpiło moje fanowanie odsłona II po 25 czerwca.
Baby Be Mine- nie lubię, nie słucham. Nuda. Nic mnie tam nie chwyta za serce. Przeskakuję na wieży, nie włączam na słuchawkach czy na komputerze.
The Girl Is Mine- nienawidze tej piosenki! To jest w zasadzie trauma z dzieciństwa. Od najmłodszych lat nie znosiłam TGIM. Mój ojciec czasem włączał mi ja na złość Wiele razy jak ją w domu słyszałam, chciałam podejść i przewinąć kasetę. Uważam, że ten duet z McCartneyem jest nieudany i że lepsze jest Say Say Say. Cały koncept tej piosenki ssie, a szczególnie tekst osłabia. Michael ze swoim cieniutkim, niemalże wykastrowanym głosikiem nie ma szans w starciu z McCartneyem, mimo że ten drugi był zawsze mniej urodziwy :) Co ciekawe, lubię nowe wersje The Girl Is Mine z 2008 roku. O, tego słucha sie świetnie. Szczególnie duetu z Will.I.Am'em. Poza tym w latach 90. była taka piosenka, którą śpiewały Brandy & Monica - The Boy Is Mine. Czy to przypadkiem nie wyszło od koncepcji TGIM, żeby zrobić to na odwrót- dwie kobiety "walczą" o jednego mężczyznę?
Thriller- klasyk. Lubię, ale Thrillerem można zanudzić. Nie do pobicia jest głos Vincenta Price'a. Ja się nie dziwię, że mały Michael sie rozpłakał, jak on się do niego odezwał tym swoim głosem :) Mnie samej ciary przechodzą jak słyszę choćby "your body starts to shiver..." Ha, a jak się podeskcytowałam ostatnio, gdy przypominaliśmy sobie z mężem film kultowy film z dzieciństwa - "Edward Nożycoręki", i okazuje się, że Price grał tam małą, epizodyczną rolę Wynalazcy- człowieka, który stworzył Edwarda. Aż podskoczyłam, widząc jego nazwisko w czołówce To pewnie była jedna z jego ostatnich ról.
Beat it- zniszczyło mnie, jak przeczytałam w "Moonwalk'u", że to "piosenka napisana z myślą o młodzieży szkolnej". Gitarka Halena mnie rozkłada na dobre. I jeszcze mnie rozkłada gdy słyszę, jakie tam Michael próbuje śmieszne odgłosy wyadawać, które maja chyba pokazywac , że on ejst zły czy zniecierpliwiony a, brzmi tam jak naburmuszony 10-latek
Billie Jean- tez klasyk, jak Thriller. Piosenka genialna, ale zbyt czesto puszczana, tak to jest z hitami, że wkurzają. Kilka lat temu zaczęłam nazywac imieniem bohaterki wszystkie kobiety, które nie maja pewności lub zielonego pojęcia, kto jest ojcem ich dziecka. Skąd sie to wzięło? Rozwaliło mnie kiedyś, gdy w prasie przeczytałam zdanie zaczynające się od słów "Aneta Krawczyk, najsłynniejsza polska Billie Jean....". Padłam na podłogę i po prostu musiałam kupić to hasło
Human Nature- mój tato jest fanem jazzu i psychofanem Milesa Davisa (tak, gdy dorosły facet wiesza sobie przy biurku plakat swojego idola plus zdjęcie przy schodach w antyramie to już jest element bycia psychofanem :P), więc bardzo często słyszałam także jedynie instrumentalną wersję tej piosenki. Zawsze ją lubiłam. HN wydaje mi sie być najbardziej zmysłową piosenką na całym albumie.
Pretty Young Thing- na początku tego nie lubiłam. Zawsze przełączałam. Przekonałam sie do niej całkiem niedawno. Świetnie mi sie przy niej prasowało przedwczoraj
The Lady In My Life- nie lubię ballad Jacksona. I tu nie robię wyjątku. Nuda Po prostu nie i już.
- polishblacksoul
- Posty: 576
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008, 19:05
dokladnie tak. byl to zreszta ogromny komercyjny hit ktory wyniosl obie panie na wyzyny popularnosci, na dodatek atmosfere podgrzewaly plotki jakoby piosenkarki naprawde popadly w gleboki konflikt dot. "wspolnego" mezczyzny podczas nagrywania.give_in_to_me pisze:Poza tym w latach 90. była taka piosenka, którą śpiewały Brandy & Monica - The Boy Is Mine. Czy to przypadkiem nie wyszło od koncepcji TGIM, żeby zrobić to na odwrót- dwie kobiety "walczą" o jednego mężczyznę?
w ogole w latach 90 bylo sporo piosenek inspirowanych tworczoscia michaela, mnostwo nawiazan zwlaszcza do genialnych "off the wall" i "thrillera". zasadniczo nigdy wiecej to sie nie powtorzylo no i nie dziwota, bo zadne inne krazki ne byly tak perfekcyjne i hitowe jak dwa pierwsze.
tak sie zastanawiam - to dotyczy tylko mja czy nie lubisz ballad ogolnie, generalnie?give_in_to_me pisze: nie lubię ballad Jacksona.
> > > Po prostu dobra muzyka
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
polishblacksoul pisze:tak sie zastanawiam - to dotyczy tylko mja czy nie lubisz ballad ogolnie, generalnie?
Generalnie wolę bardziej żywiołową muzykę niż ballady, więc Jackson nie jest tu wyjątkiem. Ale lubię np. Alicie Keys a ona robi dość "spokojną" muzykę, prawda?
Zauważyłam u siebie taką prawidłowość, że jest większe prawdopodobieństwo, że jeśli mam polubić już jakąś balladę, to będzie to raczej piosenka w wykonaniu kobiety a nie mężczyzny. Mężczyzna moim zdaniem powinien inspirować, pobudzać do działania. Tak być trochę jak ogień, energia, seks, choć cenię w facetach również siłę spokoju i dar milczenia .
Nieprzypadkowo mam nicka give_in_to_me w tej piosence mężczyzna prosi kobietę, by mu uległa. Oglądając videoklip widzimy, że ona spełnia jego prośbę. Nie mam nic przeciwko dobra, koniec uzewnętrzniania
żeby nie offtopować zbytnio (mam nadzieję, że nie offtopuję ) , powiem Ci, że jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że nie lubię ballad Jacksona, szczególnie wczesnych. On miał wspaniały głos, ale dość wysoki (dopiero jako bardziej dojrzały facet, począwszy od "Dangerous" zaczął pokazywac, na co go wokalnie stać). Nie wiem, ale naprawdę nie mogę znieść jego zawodzącego cienutkiego, niemalże kastracyjnego wokalu z lat 70. i 80. On na spokojniejszych kawałakch z Thrillera- BBM, SITD, HN a nawet w duecie z McCartneyem brzmi... no sorry, jest kompletnym laczkiem
Zmężniał później. Chwalmy Pana za to
Moją też niegive_in_to_me pisze:Thriller nie jest moją ulubioną płytą
No fakt, utwory bardzo oklepane. Większość stacji radiowych ogranicza się tylko do puszczania właśnie tych utworów. A przecież Michael ma wiele więcej wspaniałych utworów.give_in_to_me pisze:Tzw. "święta trójca"- czyli Thriller, Beat it i Billie Jean jest medialnie tak oklepana, że człowiek ma tego czasem dość.
Szkoda...give_in_to_me pisze:Baby Be Mine- nie lubię, nie słucham. Nuda. Nic mnie tam nie chwyta za serce. Przeskakuję na wieży, nie włączam na słuchawkach czy na komputerze.
Wg mnie to bardzo dobry utwór. Michael spokojnie mógł go puścić na singlu.
Tutaj się zgodzę. Ten utwór lekko odstaje od całej płyty, gdyby został zastąpiony Say Say Say lub The Man to album byłby niemal idealny.give_in_to_me pisze:The Girl Is Mine [...] Uważam, że ten duet z McCartneyem jest nieudany i że lepsze jest Say Say Say
Fajny, taneczny utworek. Choć trochę mi zalatuje offthewallowskim stylem.give_in_to_me pisze:Pretty Young Thing- na początku tego nie lubiłam. Zawsze przełączałam. Przekonałam sie do niej całkiem niedawno.
Fakt, że Michael lepiej brzmi w bardziej żywiołowych kawałkach, ale ja sobie ballady Michaela bardzo cenię.give_in_to_me pisze:The Lady In My Life- nie lubię ballad Jacksona. I tu nie robię wyjątku. Nuda
A The Lady in My Life to już ponad wszystkie. Jedna z najlepszych ballad Michaela.
Legenda, zasłużone 6. Jak wam się podobają wersje 2008? Niektóre są świetne jak nowe PYT i Beat it z Fergie. Które z odrzutów wam się najbardziej podobają? bo ja lubię "For all time" i "Got the hots" i "Carousel", ma piękną melodię. Gdzieć - chyba w neewsweeku - wyczytałem, artykuł Leszczyńskiego, w którym tłumaczy, ze ta płyta dlatego się sprzedała w takim nakładzie przez postęp technologiczny, bo Ci co ją kupili na winylu, kupili ja jeszcze raz jak wyszło na CD...
- Damianos60
- Posty: 466
- Rejestracja: pt, 12 gru 2008, 10:57
- Skąd: Legnica
Taak, oczywiście. Leszczyński nigdy nie powie, że nie sprzedala się bo była AŻ tak dobra bo z założenia nie lubi muzyki pop...Cheater pisze:Legenda, zasłużone 6. Jak wam się podobają wersje 2008? Niektóre są świetne jak nowe PYT i Beat it z Fergie. Które z odrzutów wam się najbardziej podobają? bo ja lubię "For all time" i "Got the hots" i "Carousel", ma piękną melodię. Gdzieć - chyba w neewsweeku - wyczytałem, artykuł Leszczyńskiego, w którym tłumaczy, ze ta płyta dlatego się sprzedała w takim nakładzie przez postęp technologiczny, bo Ci co ją kupili na winylu, kupili ja jeszcze raz jak wyszło na CD...
"For All Time" podoba mi się średnio, ale "Got The Hots" i "Carousel" brzmią dla mnie jak klasyki. Pierwszy ma funkową energię, drugi to piękna ballada. Oba błyszczą. Są po prostu doskonałe. Uważam, że powinny były nie tylko pójść na płytę, ale i być przebojami. I to dużymi przebojami.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Thriller jest płytą ważną nie tylko w dyskografii Michaela Jacksona, ale w ogóle w historii muzyki. Po prostu było to coś świeżego, zrealizowanego z pomysłem i rozmachem - pierwsze prawdziwe teledyski, nowatorskie układy taneczne itd. Nie będę recenzował całości, ale muszę napisać, że moim zdaniem Thriller jest najrówniejszą płytą MJ. Praktycznie brak utworów, które mocno odstają w dół. Równocześnie wszystkie piosenki są zróżnicowane aranżacyjnie i całkiem bogate jak na początek lat osiemdziesiątych. Choćby dzięki partiom instrumentów dętych. Ogólnie Thriller to chyba największa ilość hitów na centymetr kwadratowy krążka.
Jedyne co mnie drażni (oprócz ballad ;)) to strasne seplenienie Jacksona w tytułowym utworze :P
Jedyne co mnie drażni (oprócz ballad ;)) to strasne seplenienie Jacksona w tytułowym utworze :P
www.mjwdt.pl - Michael Jackson Wrocław Dance Team
- Annie Jackson
- Posty: 178
- Rejestracja: pt, 26 cze 2009, 23:55
Thriller. Najbardziej chwaloną, najwięcej się o niej mówi, zawsze wspomina - w końcu najlepiej sprzedający się album świata.
Nie jest to mój ulubiony album, oczywiście bardzo go lubię i szanuję. Uznaję, że Michael odwalił to kawał dobrej roboty. Chylę czoła przed Billie Jean, Beat it i Thrillerem. Choć na tej płycie znajduje się Beat it i Humen Nature, czyli te utwory, które kocham (obok wielu innych ) i te które porywają do tańca WBSS, Billie Jean P.Y.T – to jednak w ma pewne słabe punkty, których poprzednik Off The Wall (według mnie) nie ma.
Być może wynika to z zamiłowania do szybszych kawałków, do których można potańczyć i dobrze się bawić. Na Thrillerze pojawiają się trzy piosenki mniej przeze mnie słuchane.
Szybko eliminuję co zostało.
Baby be mine – uważam je za dobre, ale obok innych świetnych utworów często pomijam.
Lady In my life, którą najzwyczajniej mnie nudzi. Podobnie jak give_in_to_me nie specjalnie przepadam za balladami.
The Girl is mine – tutaj fazowo mi się zmienia. Raz potrafię ją sobie podśpiewywać pod nosem, a raz przeklinać jakim cudem to się tam znalazło. Zawsze czułam żal, że Paul na swoim albumie ma świetne Say say say, a Michael w duecie z nim napisał piosenkę, której tekst – przyznajmy – jest najzwyczajniej dziecinny, a melodia nie specjalnie wyszukana.
Co do Billie Jean paradoksalnie słucham jej naprawdę mało. Wszystko to za sprawą przereklamowania tej piosenki. Jeżeli gdziekolwiek wspomina się o Michaelu to natychmiast leci „Billie Jean”. Ta istna nagonka na Billie Jean powoduje, że najzwyczajniej ma się jej powoli dość. Choć nie ukrywam, że jak mnie weźmie to puszczam głośno i tańczę do upadłego
Nie jest to mój ulubiony album, oczywiście bardzo go lubię i szanuję. Uznaję, że Michael odwalił to kawał dobrej roboty. Chylę czoła przed Billie Jean, Beat it i Thrillerem. Choć na tej płycie znajduje się Beat it i Humen Nature, czyli te utwory, które kocham (obok wielu innych ) i te które porywają do tańca WBSS, Billie Jean P.Y.T – to jednak w ma pewne słabe punkty, których poprzednik Off The Wall (według mnie) nie ma.
Być może wynika to z zamiłowania do szybszych kawałków, do których można potańczyć i dobrze się bawić. Na Thrillerze pojawiają się trzy piosenki mniej przeze mnie słuchane.
Szybko eliminuję co zostało.
Baby be mine – uważam je za dobre, ale obok innych świetnych utworów często pomijam.
Lady In my life, którą najzwyczajniej mnie nudzi. Podobnie jak give_in_to_me nie specjalnie przepadam za balladami.
The Girl is mine – tutaj fazowo mi się zmienia. Raz potrafię ją sobie podśpiewywać pod nosem, a raz przeklinać jakim cudem to się tam znalazło. Zawsze czułam żal, że Paul na swoim albumie ma świetne Say say say, a Michael w duecie z nim napisał piosenkę, której tekst – przyznajmy – jest najzwyczajniej dziecinny, a melodia nie specjalnie wyszukana.
Co do Billie Jean paradoksalnie słucham jej naprawdę mało. Wszystko to za sprawą przereklamowania tej piosenki. Jeżeli gdziekolwiek wspomina się o Michaelu to natychmiast leci „Billie Jean”. Ta istna nagonka na Billie Jean powoduje, że najzwyczajniej ma się jej powoli dość. Choć nie ukrywam, że jak mnie weźmie to puszczam głośno i tańczę do upadłego
Ja jakoś tego nie słyszę.Chriek pisze: Jedyne co mnie drażni (oprócz ballad ;)) to strasne seplenienie Jacksona w tytułowym utworze :P
Może nie tyle sepleni, co ucina ostatnie głoski - zwłaszcza w refrenie. To samo robi w Wanna Be Starting Something i Human Nature. Ale i tak wszystkie te utwory bardzo lubię. Zwłaszcza ostatni - spokojny i dopracowany.
Nie mam pojęcia czego chcecie od Billie Jean. Oklepane? To tak, jakby powiedzieć, że oklepana jest Oda do radości, bo każdy ją rozpozna. I co z tego? Świetny utwór i tyle - tylko do samodzielnego dawkowania, a nie przez tv i radio.
Nie mam pojęcia czego chcecie od Billie Jean. Oklepane? To tak, jakby powiedzieć, że oklepana jest Oda do radości, bo każdy ją rozpozna. I co z tego? Świetny utwór i tyle - tylko do samodzielnego dawkowania, a nie przez tv i radio.
www.mjwdt.pl - Michael Jackson Wrocław Dance Team
- Speed Demon
- Posty: 938
- Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
- Skąd: Otwock