Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.
Tak, kochani... czas wrócić, bo dłużej być Matką_MJówką_wyrodną nie przystoi nawet tak krwawolubnemu wampirowi , jak ja
Juz za chwil kilka (a dokładnie w wiekopomny poniedziałek, dnia pierwszego miesiąca lutego, roku pańskiego 2010, gdy wszystkie kury pójda spać, a koszmary wyjda na żer ... czyli cos około 22.00 ) rozpoczynamy to WIELKIE KRWAWE WIDOWISKO!
...póki co zamkne temat, zeby z młodej piersi sie nie wyrwało co nieco przed pierwszym gongiem
Pozdrawiam wszystkich, co wiedza na czym zabawa polega, a sama ide poczytać troche, żeby - skoro juz mam tutaj sekundować - poznac zasady gry
siadeh_matka_marnotrawna_ale_za_to_lekkostrawna_
EDIT:
Dziennik Van Helsinga wrote: Zbliża się 22.00. W małym tajemniczym zameczku na skraju wioski zwanej Zadupiem Wielkim , co w języku Pradawnych Ludów oznacza Łódź Zastałą Na Mieliźnie, w bólach do (nie) życia budzi się wampirze jestestwo…
-„Auć!” – głowa siadeh_the_vampire, wybudzonej z dziennego snu głosem dzwonów gotyckiej katedry , a dokładniej mówiąc dzwonkiem budzika w telefonie komórkowym marki NOKIA ustawionym na ich podobieństwo, gruchnęła z impetem w wieko trumny. Z wnętrza upiornego legowiska wciąż dobywa się szereg złowieszczych jęków, a uściślając: szereg słów niecenzuralnych, kiedy wieko lekko uchyla się. Z trumny wysuwa się blada ręka, upiornymi paluchami szuka czegoś poza trupim barłogiem, aż wreszcie zapala, przerażającą swoim kształtem smoka lampę oraz złowieszczy w swym kiczowatym „dizajnie”… czajnik elektryczny.
-„No! Wstajemy, wstajemy!” – wielki, owocożerny nietoperz przeciąga się leniwie zwisając jednocześnie z belki sufitowej. Trumna otwiera się z hukiem, a następnie rozpoczyna się kocio-wampirze przeciąganie wampirzycy siadeh_ oraz jej kocicy zajmującej przez czas snu miejsce „w nogach”. Siadehowe_zwloki spelzają z atłasów i czlapią w stronę łazienki.
-„W razie gdybyś zapomniała to… nie odbijasz się w lustrze!” – Alfred nadal zwisa głowa w dół, jednak gdyby spojrzenie, jakie w tym momencie poraziło go z otchłani łaźni mogło przybrać formę fizycznej przemocy, musiałby zbierać swoje rozbryźnięte szczątki ze ściany. Siadeh_ nie widzi w lustrze swojego odbicia (fakt ten w zasadzie przyjęła z radością wraz dobrodziejstwem inwentarza zaraz po przemianie) , ale dobrze wie, że na jej czole wykwitło coś w kolorze zgniłego fioletu i, ze owo coś, które jest zwykłym siniakiem, będzie musiała zakamuflować. Przez 300 lat swojego wampirzego istnienia-nie istnienia kamuflowała już niejedno łącznie z nieświeżym oddechem, jaki miała zawsze po wyjściu na żer w okolicach pubów i sklepów monopolowych, jednak siniak na czole stanowił problem ze względu na swoje centralne umiejscowienie i brak pomocnej dłoni, która w porozumieniu z pomocnym okiem mogłaby ów nieszczęsny nabytek odpowiednio przypudrować.
Wampirzyca toczy się w stronę sypialnej trumienki i wpakowuje znowu do środka.
-„A Ty co?” – wrzeszczy Alfred widząc, jak siadeh_ włącza komputer – „A żarcie??” – w tym momencie Kicia, która do tej pory z dezaprobata przyglądała się tej dwójce włącza się do dyskusji i szczerym, przeciągłym miauknięciem daje znać, ze pusta miska nie jest tym, czego oczekuje kocica rezydująca u wampira. Siadeh_ - znakomity łowca - rozpoczyna cowieczorny rytuał. Szybkie ruchy, niezwykła zwinność i siła sprawiają, że w kilka sekund saszetka Kitekata zostaje ubezwłasnowolniona a jej treść spoczywa martwa w kociej misce.
-„Obrzydlistwo!” – słychać spod sufitu. Kicia patrzy na nietoperza wzrokiem, który sugeruje, że gdyby od niej zależało z czego robi się KiteKata to byłby to Alfred i, ze sam jest obrzydlistwo.
-„Znaczy się nie idziesz nam upolować żadnej świeżynki?!” – bladolica wskazuje lekkim skinieniem głowy na kalendarz – „No i co z tego, ze jest piątek, 1.02.1980?? ja jestem głodny niezależnie od daty!” – Kicia mlaska na znak wyższości nad głodną latającą myszą – „Nic z tego, że jest piątek, 1.02.1980, poza tym, że – dokładnie rzecz biorąc – mamy poniedziałek, 1.02.2010…” – kilka wieków bycia nauczyły siadeh_, ze kupowanie kalendarzy jest zbytkiem i ze można spokojnie posługiwać się jednym całymi latami i czasem nawet idealnie się wpada w datę i dzień, co zwykła nazywać w chwilach wysokich uniesień filozoficznych, naginaniem czasoprzestrzeni.
-„Alfred! Jesteś owocożerny! Daj ludzio…” – dwie pary oczy wpatrują się w nią z dezaprobatą – „Daj wampirom…” – szybkie spojrzenie na mruczący kłębek dumy – „…i kotom pożyć!” – kolejne spojrzenia pełne wyrzutów – „Ponieżyć? Niepożyć? – wygląda na to, że używanie pewnych zwrotów w okolicznościach, w jakich się znalazła po spotkaniu z jednym takim, co ja ugryzł i zostawił ("wszyscy faceci są tacy sami!”) bywa cholernie uciążliwe i stresujące – „A daj mi spokój wreszcie! Jesteś tylko wytworem mojej chorej wyobraźni!” – żachnęła się okropnie po czym naburmuszona zamknęła się z laptopem w trumnie myśląc o tym, ze przymiotnik „chora” w odniesieniu do jej wyobraźni nie został użyty przypadkowo skoro, będąc kim była, za towarzysza swej mrocznej niedoli wybrała nietoperza…. owocożernego! Klęska…
Jeszcze tylko szybkie spojrzenie za okno, gdzie zalegały hektary śniegu…
-„Czy śnieg mierzy się w hektarach?” – pomyślała nazbyt glosno – „Może jestem tylko wytworem wyobraźni, phi! ale moim zdaniem śnieg się liczy w hektarach sześciennych… a Ty wiesz jaką wielka marchewkę miałby zamiast nosa bałwan ulepiony z hektara sześciennego śniegu??!!” – „Sam jesteś bałwan…” – mruczenie siadeh_ zagłuszyło opadające wieko. – „Ja tu muszę NO poprowadzić, a od Was zero wsparcia moralnego…” – „ To może ja się zaloguje? Alfred_Nietoperz…co myslisz o Nicku?” – „Oryginalny…” – pomyślała, tymczasem pod jej palcami pojawiły się pierwsze slowa:
-„Moi kochani. Tak, jak obiecałam…”
Moi Kochani,
Tak, jak obiecałam w okolicy 22.00 rozpoczynamy NO – decydujące starcie, starcie tytanów, TUC by MJ PT czyli szukamy najlepszego z najlepszych!
Poniżej lista zwycięzców z poprzednich edycji:
They Don't Care About Us
Stranger In Moscow
Earth Song
Off the Wall
Don't Stop 'Til You Get Enough
She's Out Of My Life
Billie Jean
Beat It
Human Nature
Smooth Criminal
Dirty Diana
Liberian Girl
Blood On The Dance Floor
Morphine
Whatever Happens
Unbreakable
2000 Watts
Who Is It
Give In To Me
Will You Be There
Shout
Sunset Driver
Someone In The Dark
Muscles
Say Say Say
Eaten Alive
Wybory argumentujemy, udzielamy się i mam nadzieje, ze będziemy tu mieli kilka rund świetnej zabawy!
Rundę pierwsza kończymy w czwartek o 22.00
DO DZIEŁA!
Pozdrawiam,
siadeh_nosferatu_na_pół_etatu_
Ps. Mój glos na Muscles - przegadany utwów, kompletnie pozbawiony klimatu. Stworzony na siłę z mojego opunktu widzenia. Dziwie się, ze w ogóle ma czelność stać w takim towarzystwie
No to z pewną dozą nieśmiałości głosuję na Sunset Driver. Myślę, że to i tak zaszczyt, że ta kompozycja znalazła się w tym zestawie. Choć pewnie i tak wyjdzie nam na to, iż tym razem będziemy komplementować piosenkę, którą wybieramy do eliminacji. SD ma w sobie coś uporczywego, co powoduje, że chce się ją słuchać po raz kolejny. Ale mimo to pozostaje utworem drugoligowym w tym zestawie piosenkowych megagwiazd.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Mam podobne zdanie do Kaema.
Mój głos na Sunset Driver. Piosenka dobra, nie da się zaprzeczyć. Mimo wszystko nie tak dobra jak pozostałe propozycje. Troszkę nudząca kompozycja, prosty refren. Obejdzie się bez tego.
siadeh_ wrote:Dziennik Van Helsinga napisał:
Zbliża się 22.00. W małym tajemniczym zameczku na skraju wioski zwanej Zadupiem Wielkim , co w języku Pradawnych Ludów oznacza Łódź Zastałą Na Mieliźnie, w bólach do (nie) życia budzi się wampirze jestestwo…
To mnie przekonało żeby nie wychodzic z domu po 22.00
Ja również oddaję głos na Muscles. Może gdyby ten utwór brzmiał bardziej hmm... zmysłowo to do czegoś by się nadawał, dla mnie wszystko w nim jest sztuczne. Nie wierzę, że Ona naprawdę chce tych mięśni
Sunset Driver.
Klap klap klap aowah, klap klap klap aowah... Może w "słabszym" zestawieniu to klap klap było znośne, ale teraz mi się po prostu nie podoba.
Sunset Driver - nie wzbudza we mnie żadnych emocji, ani pozytywnych ani negatywnych, w przeciwieństwie do pozostałych piosenek. Może stanowić tło do czegokolwiek, sprzątania, robienia kotletów czy innych prac domowych. Po przesłuchaniu zapominam ją w ciągu pięciu minut, co jest niezwykłe w przypadku piosenek Michaela. Nawet nie jestem w stanie określić czy mi się podoba czy nie, po prostu jest mi obojętna, jest bo jest i tyle.
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
Sunset Driver - bez bólu. Jeśli podczas słuchania zaczynam myśleć o duperelach, a co gorsza o pracy, to zdecydowanie nie jest to 'mój' kawałek. Budzę się na aoww!!! ... aha... coś leci... posłuchać wypada...
Na razie wybór jest prosty, ale co będzie później???
Oj, serce krwawić będzie...
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
SD to dla mnie kolejny typ (chociaż zdania nie zmieniam Muscles to dla mnie w tym momencie naj, najsłabsze z ogniw ). Aczkolwiek od czasu do czasu pojawia sie u mnie taka dzika chęc posluchania SD... głod porównywalny z nieodparta chęcia spozycia pęta kiełbasy, która pojawia sie znikąd w najmniej oczekiwanym momencie
Piosenka sama w sobie słabiutka i szorstka. Ale to dlatego, ze niedopracowana. A Muscles podobno dopieszczone... pfff!
...pzdr
siadeh_@_work_
"Look at my avatar and tell me once again:
are you sure that I'm wrong?"
Kurcze...
Trudny wybór. Według mnie wszystkie piosenki są wspaniałe. Muscles i Sunset Driver to fajne kawałki. Hm... Na nie nie zagłosuję. Mój głos oddam na 2000 Watts . Od początku nie leży mi ta piosnka. Jest pozbawiona energii, emocji. Tak ja uważam.
"Just try to stay a child as long as you can. Don't force into adulthood."
- Michael Jackson ;** We love you ;(
Bez najmniejszego wahania mój głos pędzi do Muscles.
Nie trawię tej pieśni. Na prawdę. Blado wypada na tle gigantów w tym zestawieniu.
Tekst taki trochę prymitywny( z całym szacunkiem).
No i prywatnie to ja mięśniaków nie lubię
Sunset Driver mam czasami ochotę posłuchać Muscles nigdy...
siadeh_ wrote:SD to dla mnie kolejny typ (chociaż zdania nie zmieniam Muscles to dla mnie w tym momencie naj, najsłabsze z ogniw ). Aczkolwiek od czasu do czasu pojawia sie u mnie taka dzika chęc posluchania SD... głod porównywalny z nieodparta chęcia spozycia pęta kiełbasy, która pojawia sie znikąd w najmniej oczekiwanym momencie
Dla mnie kolejny to Muscles właśnie. A to dlatego, że nie lubię 'tłustych' mięśniaków, naoliwionych i świecących... a fujjj... Jak tu się tulić do kogoś, po kim można się ześlizgnąć...?
Muscles wygrało dzięki pstryk pstryk. Jedynie.
Ale... nie uprzedzajmy faktów.
Będzie ciekawiej
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
siadeh_ wrote:Aczkolwiek od czasu do czasu pojawia sie u mnie taka dzika chęc posluchania SD... głod porównywalny z nieodparta chęcia spozycia pęta kiełbasy, która pojawia sie znikąd w najmniej oczekiwanym momencie Wariat
nie wiem o czym mówisz :D- nie znam takiego głodu
o mamciu....więc ...mój głos na
siadeh_ wrote:Muscles
jest straaaasznie monotonna jak dla mnie, i tylko czekam aż się skończy...