Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

User avatar
ona
Posts: 218
Joined: Sun, 24 Jan 2010, 19:28

Post by ona »

Amelia wrote:czy ten tekst to część jakiegoś większego planu?
Może został wybrany, gdyż będzie to...
kaem wrote:Aksiwojm Ogenzcoroget Nmyh?
:)

Zauważyłam, że chyba nie lubię interpretowac tekstów, do powstania których nie przyczynił się Michael, bo zawsze się zastanawiam, czy w momencie śpiewania on sam zawsze potrafił zinterpretowac to co śpiewał ;-)
Come togehter zawsze tłumaczyłam sobie jako "chodźmy razem", w sensie, że w grupie siła, czy coś w tym rodzaju :D Ale "zróbmy to razem"? Czyli zróbmy... co? ;)
Ale według mojej pokrętnej intepretacji "Come together" jest o wolności. O wolności doboru słów podczas pisania tekstów ;) I o wolności człowieka
kaem wrote:Musi być wesołkiem, robi to, na co ma ochotę
kaem wrote:Jedno mogę ci powiedzieć, musisz być wolny
kaem wrote:Bawi się w najlepsze
Otóz i to. Róbmy co chcemy, nośmy brodę do kolan, miejmy swoje przekonania, uprzedzania i długie włosy i nikomu nic to tego ;) I.. no własnie, róbmy to razem, nie ograniczajmy się żadnymi regułami, bo po co one komu? ;)
User avatar
Speed Demon
Posts: 938
Joined: Mon, 09 Apr 2007, 23:17
Location: Otwock

Post by Speed Demon »

Amelia wrote: Zawsze jak tego słucham to myślę, że ten tekst poprostu NIE MA SENSU.
Może pierwszy raz mam rację... :smiech:
Wiemy, że Lennon był artystą kompletnym i kochał eksperymentować, wkraczać w obszary do tej pory dziewicze, zresztą brzydko mówiąc miał w...gdzieś odgórnie narzucone zasady tworzenia. On nie wyznaczał sobie żadnych granic w procesie twórczym.
Myślę, że masz absolutną i całkowitą rację.

Lennona denerwowało, gdy w wywiadach pytali go o znaczenie jego tekstów. Pewnego pięknego dnia napisał "I am the Walrus", najbardziej abstrakcyjny tekst w historii ludzkości i powiedział: "Zobaczymy, jak te skur*ysyny poradzą sobie z tym":) dla mnie takie teksty jak "Come Together", wspomniany "Walrus", czy "Glass Onion" to mistrzostwo nie w warstwie treści, ale w warstwie formy i na tym polegają. Posługując się gwarą polonistyczną - "Come together" to pełnia przerzutni i aliteracji zabawa, której Mickiewicz by się nie powstydził, czy też nie napisał, bo nie był takim geniuszem, jak Johnny.

Ach, no i tak jak pisałem o tłumaczeniu - nie wiem, jak przetłumaczyć "Come together" oraz "Over me" - bo te dwa wyrażenia się łączą. Jak ktoś wysunie naprawdę dobrą propozycję, to chętnie wezmę to pod uwagę:)
User avatar
give_in_to_me
Posts: 500
Joined: Sun, 17 Jan 2010, 12:37
Location: Wrocław

Post by give_in_to_me »

Kurka, nigdy bym nie przewidziała, że można by interpretować TEKST Come Together[/i... Jedna z moich ulubionych piosenek z HIStory (bo Moonwalker Moonwalkerem, ale jakby nie wyszła na studyjnym albumie, to mniej ludzi by wiedziało, że Michael się za Beatlesów wziął). Wspomnienie z dzieciństwa, w obronie którego wykręcałam palce koledze jako 7-8 latka, bo on nie lubił CT i zawsze biegł po pilota do wieży, żeby przełączyć, gnojek :) I wspomnienie nr. 2- moja mama, wielka fanka Johnna, co to jak umarł 2 tygodnie żałobę nosiła i nie chciała chodzić do szkoły i twierdziła, że muzyka umarła (u nas takie różne zachowania, jak widać, są rodzinne), słysząc kiedyś CT stwierdziła: "no, nawet dobrze wyszło, ale z tym wykonaniem i tak będzie jedynie mógł lizać buty Lennonowi". Ja tam wolę Jacksonowski cover od oryginału ;-)

Ale interpretować CT? Tekst, który jak widać, ma nie skupiać się na treści a na formie jedynie (bo to rytmiczne to to jest a i wyrecytować by od biedy można było)? Jak już mam się pogapić w ten tekst i spróbować cokolwiek wyciągnąć ze słów to myślę sobie o takiej totalnej wolności, zrzuceniu konwencji, chociażby przez opis tego gościa, bohatera piosenki. Wygląda tak, jakby miał wszystko w d..., prawdę mówiąc jest lumpem, a i tak mu dobrze. Nie przejmuje się, co inni powiedzą. A jeśli słowa come together można by przetłumaczyć już od biedy jako chodźmy razem czy zróbmy to razem, to może to jakiś hipis? Uwolnij się, chodź ze mną, zrób to ze mną. Coś głupiego, szalonego, whatever. Nieważne jak wyglądasz, ja wyglądam i myślę tak i jest ok, więc Ty też rób to, na co masz ochotę, nie oglądaj się na innych.

I tak idąc trochę tym tokiem rozumowania, żeby się poczuć wolnym i nie przejmować i być może trochę innym jak ten koleś z CT, to już się ujawnię do końca i powiem, co mi często przychodzi do głowy, jak słucham Michaelowego wykonania CT. Myślę sobie, że ta piosenka idealnie się nadaje do zrobienia publicznego striptizu połączonego z pole dance. Serio. W wykonaniu kobiecym oczywiście, żadnych chippendalesów, oni do tej piosenki nie pasują :) No muzycznie po prostu mi ta piosenka pasuje do zrzucania ciuchów i wyginania się na rurze, nic na to nie poradzę. nenene
User avatar
kaem
Posts: 4415
Joined: Thu, 10 Mar 2005, 20:29
Location: z miasta świętego Mikołaja

Post by kaem »

Tylko skoro wszystko przypadkiem, byle do rymu i do taktu, to czemu Michael śpiewa she zamiast he i czemu w wersji koncertowej piosenka zaczyna się od zdania I am no longer afraid?

________________
...i ja lubię ugha!
User avatar
GosiOla
Posts: 234
Joined: Wed, 09 Dec 2009, 23:58
Location: Łódź

Post by GosiOla »

Dla mnie to bardziej gra wyobraźni niż gra słów, podobno Lennon miał skłonności do pisania surrealistycznych tekstów i manipulowania językiem w przedziwny sposób już w szkole średniej. W 1969 r. był już weteranem w branży muzycznej i jako tekściarz i jako kompozytor, poznał też żywioł sławy ze wszystkimi jej jasnymi i ciemnymi stronami. Jeśli do tego dodamy doświadczenia z Lepszą Stroną Duszy...
Tu tylko sam autor chyba wie, co widział w tej swojej duszy pisząc tekst. Trudno jest go interpretować. Ja odbieram go jako rodzaj groteski, cyrku, jako odbicie rzeczywistości w krzywym zwierciadle, pokazanie jakiegoś zakłamania i brzydoty. Jeśli Lennon zaczerpnął inspirację z polityki, to może do tego aspektu życia można odnieść tekst?
Dlaczego Michael śpiewał "she"? - nie mam pomysłu kogo lub co mógł mieć na myśli, chyba, że np. polityka to "ona".
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Image
User avatar
Amelia
Posts: 355
Joined: Thu, 06 Aug 2009, 21:30
Location: Jaworzno

Post by Amelia »

Przeszukałam internet i...sugerowane jest, że:
Fragment perwszy to opis zabawnego Ringo, który ma 'włosy po same kolana' i 'musi być wesołkiem'.
Fragment drugi to George, który umiłował sobie prostote w doborze stroju, był uduchowiony, ma 'małpie palce'- mistrz gry na gitarze i samouk. 'Strzela sobie Coca-Cole', czyli tak jak reszta zespołu lubi dożylnie nafaszerować się kokainą (miłe brzmienie).
Refren może być reakcją Lennona na zgrzyty i konflikty w zespole. Znowu bądźmy razem.
Fragment kolejny może być opisem samego Lennona, jako lidera zespołu, który ma ogromny wpływ na reszte (mowa o destrukcyjnym wpływie). 'Ma połamany kręgosłup'- moralny?
Ostatni wers odnosi się do przystojniaka Paula i jego ciągłym marzeniu o solowej karierze. 'Jest jak mętna woda'- kombinuje, nie jest przejrzysty w zamiarach. Chyba John mu nie ufał.

Fanką Beatles'ów nie jestem i słabo orientuje się w charakterach, rolach poszczególnych członków zespołu. Może ktoś bardziej świadomy odniesie się do tej interpretacji?

A tutaj, wisienka na torcie- wykonanie Joe Cocker'a w filmie Across the Universe (film świetny)- http://www.youtube.com/watch?v=xe55TPAo6nU
Dosyć ciekawie zilustrowaniy utwór. Są prostytutki, alfons, hipisi, żebrak, wariat, śpiewają 'przyłącz się' do jednego z bohaterów filmu...oni wszyscy w opozycji do pracowników korporacji, którzy jednakowo wyglądają i tańczą.

Speed Demon, Bono śpiewa "I'm the Walrus"- psychoza.
http://www.youtube.com/watch?v=-JC7lmDX ... re=related
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
User avatar
anja
Posts: 459
Joined: Sat, 19 Dec 2009, 20:41
Location: Kielce

Post by anja »

Karkołomne zadanie wymyśliłeś tym razem kaem.

Zawsze mnie ta piosenka fascynowała. Oczywiście w wykonaniu Beatlesów.
Prawdę mówiąc, według mnie wersji Lennona nic nie przebije, ale lubię wersję Michaela. Jednak mam mieszane uczucia jeśli chodzi o film z Moonwalkera. Z jednej strony taki seksowny ten Michael, ale z drugiej strony za bardzo mizdrzy się. Oglądając filmik jestem …zachwycona i jednocześnie jestem… zniesmaczona. Ech, babskie rozterki:smiech:.
Amelia wrote:Lennon i Michael to artyści pełną gębą. Porównań jest mnóstwo.
Może Michael też to czuł i grając ten utwór chciał podkreślić swoją rolę Artysty, nieskrępowanego i twórczo wolnego.
ona wrote:Ale według mojej pokrętnej intepretacji "Come together" jest o wolności. O wolności doboru słów podczas pisania tekstów ;) I o wolności człowieka

Otóz i to. Róbmy co chcemy, nośmy brodę do kolan, miejmy swoje przekonania, uprzedzania i długie włosy i nikomu nic to tego ;) I.. no własnie, róbmy to razem, nie ograniczajmy się żadnymi regułami, bo po co one komu? ;)
Wolność - to słowo chyba jest kluczem do zrozumienia Come Together. Nie da się oddzielić wg mnie tekstu tej piosenki od życia Johna Lennona i jego kompanów.
A dlaczego Michael zrobił cover, czego w niej szukał, z czym się utożsamiał?
Swoboda i wolność. Lennon pisząc tę piosenkę był uzależniony od heroiny, dużo pił. To z pewnością nie pozostawało bez wpływu na testy jego utworów. Niedługo potem napisał piosenkę Cold Turkey o walce z nałogiem, ale McCartney podobno nie zgodził się na jej wydanie pod szyldem zespołu. Tak mocny tekst mógłby nadszarpnąć wizerunek zespołu.
Lennon miał poczucie humoru, ale mocno zabarwione sarkazmem. Lubił kpić sobie z rozmówców i odbiorców, czego wyrazem są teksty wielu jego piosenek i wywiady. Miał swoje neurozy (niektórzy przyczyn upatrują w trudnym dzieciństwie – skąd my to znamy?) i to znajdowało odzwierciedlenie w jego twórczości. To chyba producent Phil Spector powiedział, że jak chcesz się dowiedzieć czegoś o Lennonie posłuchaj jego tekstów. Taki artystyczny ekshibicjonizm. Lennon był ekscentrykiem. Poszukiwał, całe życie poszukiwał. Pobierał nauki u wschodniego mistrza Maharishiego, potem zainteresowała go ideologia psychoanalityka Arthura Janova. Był niespokojnym duchem i lubił wyzwania. Eksperymenty z różnymi narkotykami, ostre picie (chlanie) to są pewnie niektóre z powodów abstrakcyjnych tekstów. Abstrakcyjnych, ale nie bezsensownych.
Chciał uciec od wizerunku chłopca z sąsiedztwa, w jaki wtłaczano Beatlesów (Beatlesi to mieli być ci grzeczni w przeciwieństwie do Rolling Stonesów). Ten wizerunek i sława uwierały go. Mimo ogromnej popularności nie czuł się spełniony. Zdał sobie sprawę, że to go nie uszczęśliwiło. Czas nagrywania płyty Abbey Road, to czas rozłamu w zespole.
Tę chęć odcięcia się od tego co robił do tej pory, widać w innym jego utworze God, napisanym nieco później. Zrywa definitywnie z przeszłością, z tym z czym był utożsamiany („Nie wierzę w Beatlesów… Tworzyłem marzenia. Teraz jestem John”.).
To on siał ferment w zespole, to dzięki niemu Beatlesi wyróżniali się na tle bardzo wielu dobrych zespołów. Widać było w nim ten błysk geniuszu. Tak samo w Michaelu.
Myślę, że dlatego Michael porwał się na piosenkę Come Together , bo też był niespokojnym duchem. Nagrał ją przecież w czasach pracy nad albumem Bad, kiedy to zrywał z wizerunkiem grzecznego chłopca.
I jeszcze coś przyszło mi do głowy. Długie włosy. Długie włosy Michaela i Beatlesów. Długie włosy u mężczyzn jako wyraz walki z konwenansami, wyraz wolności. Dzisiaj może to brzmieć dziwacznie, ale w latach 60-tych, długie włosy były oznaką buntu. Beatlesi na okładce płyty Abbey Road i innych zdjęciach z z tego okresu, mają bardzo długie włosy i bujne brody, oprócz McCartney’a (Got to be good looping?). Wizerunek trochę hippisowski, trochę lumpowy. Do tego garnitury. Pełna nonszalancja.
Michael od czasów płyty Bad też nosił długie włosy. Co prawda w drugiej połowie lat 80-tych nie było to już takie rewolucyjne rozwiązanie, ale czarni muzycy pop nie nosili włosów związanych w kucyk.
Ta piosenka musiała być ważna dla Michaela. Co prawda nie trafiła na płytę zaraz po nagraniu w latach 80-tych, ale wrócił do niej po latach. Mam wrażenie, że kiedy Michael wydawał Come Together na płycie HIStory, chciał zamanifestować, że pomimo problemów i upokorzeń, które go spotkały w poprzednich latach, ma wolność, ma ją w sobie.
Co do różnych analogii wspominanych przez Amelię. W tym temacie były już poruszane kwestie autodestrukcyjnych poczynań Michaela. U Lennona można dostrzec podobne.
I jak na ironię, kiedy jeden i drugi, po latach milczenia , chcieli wrócić na scenę… wrócili, tylko inaczej.

Jeśli utożsamiał się z tym utworem" to czemu Michael śpiewa she zamiast he"? . To pytanie zadane przez kaema rodzi mały problem.
A może to znowu taki trick Jacksona. On przecież lubił przekręcać słowa, zmieniać coś w tekstach piosenek, nawet w trakcie nagrań. Sam się do tego przyznawał w Moonwalku.
W dodatku to "she" wydaje mi się dość zniekształcone. Mała dwuznaczność. I znowu wracamy do wątku uwielbianej przez Michaela tajemniczości. Chichot twórców: drodzy fani, łamcie sobie głowy nad tekstem Lennona i nad she/he Jacksona.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
User avatar
MJwroc
Posts: 512
Joined: Sat, 03 Oct 2009, 9:03
Location: Wrocław i Poznań

Post by MJwroc »

Na TII w piosence Human Nature MJ zrobił dokładnie to samo.
"Does SHE do me that way". Myślę że to po prostu nie ma znaczenia. Kobieta, mężczyzna, człowiek.

Cieszę się że w końcu CT zostało poddane analizie na naszym forum ;) Nie mogę się połapać w tym pokręconym tekście.

CT jest dla mnie piosenką o kulturze hipisów, wolności, przełamywaniu schematów, długich włosach, rewolucji seksualnej z lat 60. Przede wszystkim o wolności. Pan z tekstu nie chce czystych pantofli, śmierdziel, mający wszystko gdzieś, bo liczy się tylko sama wolność. Zachęca rozmówcę do przyjęcia tego stylu życia. Tak to odczytuję.
Hipisi zaistnieli w 1967, piosenka została wydana w 1969r. Biorąc pod uwagę wszystkie przemiany społeczne przełomu lat 60. i 70., nie mogę się doszukac innego kontekstu.

A CT w kontekście MJ? Po prostu pasowało do jego wizerunku z okresu Bad. Zastanawia mnie, dlaczego nie wydał tej piosenki wcześniej, a dopiero po siedmiu latach.
User avatar
kaem
Posts: 4415
Joined: Thu, 10 Mar 2005, 20:29
Location: z miasta świętego Mikołaja

Post by kaem »

A co myślicie o znajomości- "przyjaźni" Michaela z Paulem?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
User avatar
anja
Posts: 459
Joined: Sat, 19 Dec 2009, 20:41
Location: Kielce

Post by anja »

Chwyt marketingowy.
I nie widzę w tym niczego złego. Tak już w życiu bywa, że ludzie pomagają sobie w osiąganiu celów. To nie była działalność charytatywna ani przyjacielska przysługa. Z żadnej strony. Obaj panowie byli świetnie obeznani z tymi biznesem i mieli zmysł marketingowy. Michael dopiero startował do tego pułapu jaki osiągnął ex-Beatles, choć dorobek miał już pokaźny.
Paul McCartney musiał dostrzec jakiś potencjał w młodym Jacksonie. To przecież on wtedy był na topie, to on był notowany w księdze rekordów Guinnessa. W 1979 r. z rąk Norrisa McWhirtera- wydawcy „The Guinness Book Of Records” otrzymał nagrodę za pracę kompozytorską i nagrywanie płyt (napisał 43 piosenki, które zostały sprzedane w nakładzie ponad milion każda, otrzymał 60 złotych płyt i sprzedał ich więcej niż ktokolwiek na świecie). Praca z McCartneyem to była nobilitacja i sposób na dotarcie do szerokiego grona białych odbiorców muzyki na całym świecie, a zwłaszcza w Europie. Nawiązanie współpracy McCartneya z Jacksonem miało miejsce kilka lat po rozpadzie Beatlesów, kiedy świat jeszcze nie przebolał tego faktu, członkowie zespołu byli bardzo aktywni muzycznie i nagrywali solowe płyty. A McCartney był i jest nadal świetnym artystą. Nagrywanie z nim, nigdy nikomu nie przynosiło ujmy, a wręcz przeciwnie, wielu artystów poczytuje to sobie za zaszczyt.

Z tym pytaniem kaem idealnie wstrzeliłeś się w moje myśli. Bo ja od dłuższego czasu rozmyślam o tym, jakie podejście mają fani Michaela do Paula. I jakie podejście miałam i mam ja. W dodatku podrzucone do interpretacji Come Together spowodowało, że w kółko słucham płyty Abbey Road i po latach słuchania Beatlesów przeżywam wzruszenia, ale doznałam też niejednego olśnienia.
Nie jest tajemnicą, że moim ulubionym Beatlesem jest John Lennon. Dużą sympatią obdarzałam też Georga Harrisona. A McCartney….
Przez lata uwielbiania The Beatles miałam w głowie taki oto obrazek: Paul to ten od ”gorszych” piosenek, ten zarozumiały i goniący za sławą. Powiedział przecież podczas pierwszej rozmowy z menadżerem Brianem Epstainem: „Chcę być gwiazdą. Sam czy razem z nimi – to bez znaczenia”.

Na tym forum podczas różnych dyskusji padały zarzuty, że wujowaty, piernikowaty, kloc na środku chodnika, że stary i marudzi, zachowawczy itp.
A wystarczy posłuchać Oh!Darling (zwłaszcza refrenu), Golden Slumbers/Carry That Weight , czy z innych płyt Helter Skelter, Get Back, albo zobaczyć Revolution z koncertu (on nie tylko trzyma tam gitarę i robi chórki). Przecież to jego robota, więc może należy między bajki włożyć (albo potraktować z przymrużeniem oka) te opinie, że McCartney jest taki strasznie kiepski. On już ma swoje miejsce w historii muzyki. Wysokie miejsce. Niewielu muzykom uda się tam wspiąć.
To prawda, w twórczości McCartneya po Beatlesach nie ma co doszukiwać się wielkich, rewolucyjnych rozwiązań, ale jego muzyka trzyma poziom, dla wielu ma swój klimat (choć to akurat nie mój klimat).

A co Michael mógł dać komuś takiemu jak McCartney?
Michael wniósł powiew świeżości do kompozycji Paula, ale to chyba nie był główny powód ich współpracy. Nowatorskie podejście do muzyki nie jest mocną stroną Paula.
Może chodziło o wpływy na rynku amerykańskim? Co prawda płyty Paula z zespołem Wings radziły sobie dobrze na listach przebojów, a w 1976 r. album Wings At The Speed Of Souns osiągnął pierwsze miejsce listy Billboardu i okazał się najlepiej sprzedawaną płytą roku w USA, ale pewnie chodziło o dotarcie do czarnej społeczności, co jeszcze bardziej podniosłoby sprzedaż. Wydaje się, że to głównie interesowało Paula McCartneya - sukces komercyjny i popularność. Przecież w tym okresie nawiązał też współpracę ze Stevie Wonderem. Singiel tego duetu Ebony And Ivory, którego tematem jest segregacja rasowa, odniósł ogromny sukces.
To nie były tylko czysto komercyjne sukcesy, to bardzo dobra muzyka.
Aby jednak oddać sprawiedliwość geniuszowi, to namiastkę tego do czego zdolny był Paul, można zobaczyć tutaj.
Na deser jeszcze bardzo grzeczny i wujowaty Paul nenene
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
User avatar
Speed Demon
Posts: 938
Joined: Mon, 09 Apr 2007, 23:17
Location: Otwock

Post by Speed Demon »

anja, Twój post jest naprawdę piękny i wiele w nim prawdy. Przede wszystkim wykorzystanie Paula, największego żyjącego muzyka w 1982 roku, do nagrania utworu, wydanego na singlu było chwytem marketingowym. Nie dość, że były członek najważniejszego zespołu wszech czasów, to jeszcze znów kochany przez opinię publiczną po wydaniu rewelacyjnej płyty "Tug of War" - moim zdaniem najlepszej w jego dorobku. Michael zyskał pokaźną bazę fanów, przychylność białej publiczności, a Paul odradzał swoją karierę po porażkach początku lat 80., które przemilczmy.

Z tym nawiązaniem współpracy kilka lat po rozpadzie Beatlesów jednak przesadziłaś... kiedy Paul nawiązał realną współpracę z MJem, to nie dość, że Beatlesów nie było od ponad dekady, to jeszcze Lennon już nie żył, a Wingsi zeszli kilka lat wcześniej.
anja wrote: Przez lata uwielbiania The Beatles miałam w głowie taki oto obrazek: Paul to ten od ”gorszych” piosenek, ten zarozumiały i goniący za sławą. Powiedział przecież podczas pierwszej rozmowy z menadżerem Brianem Epstainem: „Chcę być gwiazdą. Sam czy razem z nimi – to bez znaczenia”.

Na tym forum podczas różnych dyskusji padały zarzuty, że wujowaty, piernikowaty, kloc na środku chodnika, że stary i marudzi, zachowawczy itp. (...) Przecież to jego robota, więc może należy między bajki włożyć (albo potraktować z przymrużeniem oka) te opinie, że McCartney jest taki strasznie kiepski. On już ma swoje miejsce w historii muzyki. Wysokie miejsce. Niewielu muzykom uda się tam wspiąć.
To prawda, w twórczości McCartneya po Beatlesach nie ma co doszukiwać się wielkich, rewolucyjnych rozwiązań, ale jego muzyka trzyma poziom, dla wielu ma swój klimat (choć to akurat nie mój klimat).
No cóż, dobrze, że tego nie czytałem... dyskografię Paula znam na wylot, Beatlesów kocham od momentu poczęcia - gdzie te opinie? Jeśli pojawiły się na naszym forum, to cóż, są różni użytkownicy, a ich umysły są w różnym stanie psychicznym, nie ma co tego roztrząsać:) w każdym razie nigdy nie rozumiałem, skąd opinia, że dyskografia Paula nie dorównuje tej beatlesowskiej, że nie ma rewolucyjnych rozwiązań... całe "Band on the Run", "Venus and Mars", choćby debiut, nagrany w całości przez jednego muzyka, "Ram" - na pewno nie są tak nowatorskie i rewolucyjne, jak dokonania całej Wielkiej Czwórki, ale nie ustępują im.
Wydaje się, że to głównie interesowało Paula McCartneya - sukces komercyjny i popularność. Przecież w tym okresie nawiązał też współpracę ze Stevie Wonderem. Singiel tego duetu Ebony And Ivory, którego tematem jest segregacja rasowa, odniósł ogromny sukces.
To nie były tylko czysto komercyjne sukcesy, to bardzo dobra muzyka.
Podałaś świetne przykłady utworów, w których Paul pokazuje, że wokalnie nikt mu nie podskoczy. Polecam każdemu choćby spróbować zaśpiewać w całości te numery - ból głowy, zdarte struny, niemoc ludzka - gwarantowane. No i pełna zgoda - zagrywka komercyjna, ale to nic złego, zwłaszcza, że muzyka jest dobra.

W każdym razie moim zdaniem MJ (i żaden muzyk, może z wyjątkiem Queenów) nie dorastał i nie dorasta Paulowi do pięt - zarówno wokalnie, jak i kompozytor, instrumentalista, no i jako muzyczny charakter. Wystarczy prześledzić jego karierę - było kilka błędów, ale do dziś Paul nie zszedł z piedestału. Wydaje bardzo dobre płyty, koncertuje, ma łeb do marketingu - strony, na których można mu zadawać pytania online, koncerty u Obamy czy na dachu teatru, w którym aktualnie urzęduje Dave Letterman, odmłodzenie kapeli... to jest coś, co Michael utracił, przez siebie, swój wizerunek i przez otaczający go świat.
User avatar
anja
Posts: 459
Joined: Sat, 19 Dec 2009, 20:41
Location: Kielce

Post by anja »

10 kwietnia 1970 r. – Paul McCartney ogłasza swoje odejście od zespołu The Beatles
30 grudnia 1970 r. - Paul McCartney rozpoczyna proces przeciwko pozostałym członkom zespołu, mający zakończyć jego współpracę z The Beatles
10 marca 1971 r. – z powodu braku porozumienia między Paulem a resztą zespołu, Sąd Najwyższy wyznacza Jamesa Douglasa Spoonera zarządcą finansowym The Beatles
sierpień 1979 r. – Michael Jackson wydaje album Off The Wall(zawarta jest na nim piosenka Girlfriend autorstwa Paula McCartneya).
8 grudnia 1980 r. – zostaje zastrzelony John Lennon
1981 r. - rozpada się zespół Wings
listopad 1982 r. – Michael Jackson wydaje album Thriller

Więc…
Jakby nie liczyć nie wychodzi ponad 10 lat. :wariat:
Współpraca obu panów (Jacksona i McCartneya) zaczęła się parę lat przed Thrillerem i według mnie była całkiem realna.

Nieporozumienie wynika chyba z faktu, że Ty Speed Demon za początek kolaboracji przyjąłeś pracę nad Thrillerem, a ja nad Off The Wall:-)

Mała ciekawostka z czerwca tego roku pokazująca, że McCartney to facet "z jajami".
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Canario
Posts: 688
Joined: Wed, 03 Oct 2007, 17:55
Location: Aszyrdym

Post by Canario »

X
Last edited by Canario on Tue, 18 Jun 2013, 15:03, edited 1 time in total.
User avatar
kaem
Posts: 4415
Joined: Thu, 10 Mar 2005, 20:29
Location: z miasta świętego Mikołaja

Post by kaem »

Trochę może powielę posty anji.. Dla mnie ten tekst opowiada o tym, że zespół, grupa może być zbiorowiskiem jednostek- indywidualistów i że wtedy wewnątrz są silne tarcia, ale mogą coś tworzyć razem. Nie musi być jak w wojsku, równo i konformistycznie. Każdy może zachować swoją tożsamość, wystarczy że w kluczowej sprawie pozostanie w kupie, razem.

He say "I know you, you know me"
One thing I can tell you is you got to be free
Come together right now over me


Myślę, że w tym kierunku idzie ewolucja mas, całej ludzkości. Zachować odrębność, a nie tracić poczucia wspólnoty. Bo przecież mamy w historii przemocowe podporządkowywanie podczas wojen, zaborów; dominację instytucji religijnych, krwawe rewolucje (dawna przeszłość). Mamy też zrywanie więzi rodzinnych, samorealizację posuniętą do przesady i kompletną izolację ludzi, by "pozostać sobą i nie dać się zdominować" (nie tak dawna przeszłość). Są dwa krańce, teraz czas na środek.
Tymczasem, jak w cytacie powyżej, bądź ze mną i nie rezygnuj z własnej wolności, wręcz o nią dbaj.
Pewnie to utopia. Lennon był utopijny. Lubimy, wbrew temu co mówimy, własne więzienia, w których żyjemy, ale przecież w życiu chodzi o to by do celów dążyć, niekoniecznie je osiągać.

A co do Paula i jego wielkości. W dokumencie dołączonym do płyty Hey Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! muzycy pokazują, którego Bitla mają na ścianie w pokoju, a którego nad muszlą w WC.. Gość ma coś w sobie, co odrzuca. Albo ma złą prasę. To drugie na pewno, sam Michael w Moonwalk napisał:
Przykro mi, że od śmierci Johna Lennona jest narażony na presję ludzi, którzy zbyt wiele od niego oczekują. Paul McCartney dużo zrobił dla muzyki rozrywkowej i jej miłośników.
Ja mu szczególnie jestem wdzięczny za dwa kawałki z mojego dzieciństwa: We All Stand Together i Once Upon A Long Ago.
Helter Skelter jest jego?
No ale jestem ciekaw tezy Speed Demona. Rozwiniesz ją jeszcze?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
User avatar
Speed Demon
Posts: 938
Joined: Mon, 09 Apr 2007, 23:17
Location: Otwock

Post by Speed Demon »

kaem wrote: Helter Skelter jest jego?
No ale jestem ciekaw tezy Speed Demona. Rozwiniesz ją jeszcze?
Oczywiście, że jego, kogóż by innego?:)

1. Paul wokalista - powtarzam trochę to, co pisałem wyżej - niech ktoś porwie się na zaśpiewanie w oryginalnej tonacji (chodzi mi o mężczyzn, kobiety mają łatwiej:) "Oh! Darling", "The End", "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", "Monkberry Moon Delight" - można wymieniać i wymieniać... jeśli chodzi o barwę to na bank nie dojdziemy do porozumienia. Paul pasuje mi do wszystkich klimatów, które spiewał, Michael już nie (jego łagodna barwa z "Heal the World" czy "Childhood" przyprawia mnie o mdłości, pisałem to wielokrotnie na forum). Tu jednak powiedziałbym, że różnica jest niewielka.
2. Paul kompozytor - już w wieku 12 lat komponował takie rzeczy jak nagrane na "Sierżancie" "When I'm 64", no i tworzył sam od początku kariery (Beatle nie potrzebowali numerów na zamówienie - kilka coverów na pierwszych płytach, potem - własny materiał. Paul w tym czasie pisał numery jeden dla innych artystów, m.in. Petera i Gordona); potrafił skomponować wszystko - od rock and rolli ("I saw her standing there"), przez komercyjne ballady ("And I Love Her"), wodewile ("When I'm 64", "Honey Pie"), rockery jak się patrzy ("Helter Skelter"), suity (finał "Abbey Road"), progresy ("Band On The Run"), wymieniać można bez końca. Z kolei Michael potrafił komponować klimaty popowe, rockowe, soulowe - mi jednak bliżej żywej, instrumentalnej muzyce niż popowi. A Paul tworzył już kilkanaście lat wcześniej.

Właściwie nie wiem po co to piszę, bo tutaj nijak się nie dogadamy;) a jeśli chodzi o muzyczny charakter - skandali z udziałem Paula było jak na lekarstwo (trawka w Japonii w 79, rozwód z Heather i tak naprawdę koniec), bo Paul wie jak trafić do serc publiczności (inni powiedzieliby, że wazeliniarz z niego;) - koncerty dla królowej, prezydentów, kręcenie swojej trasy amatorską kamerą, strony, na której zadaje się mu pytania itp, itd. -> koncertuje do dziś na żywca z niewielką przerwą w latach 80, regularnie wydaje płyty, które trzymają poziom - tego u MJa zabrakło. Nie dziwię się, że przez to, co zrobiła z niego prasa, nie ufał ludziom - ale wydawał mi się niedostępny, zbyt super-gwiazda - pytania w wywiadach musiały być zaakceptowane, zamykał się w swojej posiadłości itp (oczywiście każdy kij ma dwa końce).

To moja myśl:) gigantyczny offtop się zrobił, a w końcu tekst jest Johna:) ciekawi mnie, co on myślał o MJu;)
Post Reply