Najsłabsze Ogniwo
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- Sephiroth820
- Site Admin
- Posty: 567
- Rejestracja: sob, 18 paź 2008, 21:20
- Skąd: z kątowni
- blackvarnish
- Posty: 223
- Rejestracja: pt, 31 lip 2009, 15:59
- Skąd: Paradise City
Canario pisze:http://www.youtube.com/watch?v=0A2moFdM ... re=related
Cóż. Ja naprawdę próbowałam i dalej próbuję przekonać się do Don't stop...
Może po prostu jeszcze za krótko 'jestem' z muzyką Michael'a i nie za bardzo mogę tak wszystko od razu ocenić co dobre, a co hmmm mniej dobre.
Eeee. Na pobudkę najlepsze Superfly SisterCanario pisze:A tak poważnie to troszke dziwie się, że tyle głosów pada na Don't Stop kompozycja energetyczna,świetna na pobudke i na rozpoczęcie dnia.
This is the world we live in
And these are the hands we're given
Use them and let's start trying
To make it a place worth living in.
Last.fm
And these are the hands we're given
Use them and let's start trying
To make it a place worth living in.
Last.fm
- lazygoldfish
- Posty: 152
- Rejestracja: sob, 18 lip 2009, 19:20
Głos na Morphine, ale po 2000 watts tez płakać nie będę, bo i tak szykowałam się na ten kawałek w kolejnej rundzie.
Liberian girl to jedna z najlepszych ballad MJ'a i jedna z moich ulubionych jego piosenek. Jest dla mnie o tyle cenna, że skomponowana w całości przez niego. Z perspektywy czasu niebywałym wydaje mi się być fakt, że po premierze Bad na kolejną tak "elektryzującą" i seksowną balladkę miłosną Michael kazał czekać aż do Invincible!!! (You are not alone się nie liczy, bo ani to elektryzujące, ani dobre muzycznie).
Natomiast Don't Stop jest jednym z moich faworytów w tej rozgrywce, jeśli nie do zwycięstwa to przynajmniej do top5.
Jeżeli Off the Wall uznaje się powszechnie za początek nowej ery w karierze MJ'a, to Don't Stop jest jej perfekcyjnym rozpoczęciem. Chyba żaden inny album nie miał tak fantastycznego openera (no może jeszcze Thriller z Wanna be startin somethin). Ten 30 sekundowy wstępniak z monologiem Michaela i rozpędzającymi się smyczkami - klasyka, 10/10, absolut, miazga itp. No i falsetto w tym kawałku wymiata. Inaczej tej piosenki nie dało się zaśpiewać. Michaela z taką manierą wokalną kupuję zawsze, natomiast Michaela wykrzykującego tekst przez 3/4 piosenki już niekoniecznie...
Liberian girl to jedna z najlepszych ballad MJ'a i jedna z moich ulubionych jego piosenek. Jest dla mnie o tyle cenna, że skomponowana w całości przez niego. Z perspektywy czasu niebywałym wydaje mi się być fakt, że po premierze Bad na kolejną tak "elektryzującą" i seksowną balladkę miłosną Michael kazał czekać aż do Invincible!!! (You are not alone się nie liczy, bo ani to elektryzujące, ani dobre muzycznie).
Natomiast Don't Stop jest jednym z moich faworytów w tej rozgrywce, jeśli nie do zwycięstwa to przynajmniej do top5.
Jeżeli Off the Wall uznaje się powszechnie za początek nowej ery w karierze MJ'a, to Don't Stop jest jej perfekcyjnym rozpoczęciem. Chyba żaden inny album nie miał tak fantastycznego openera (no może jeszcze Thriller z Wanna be startin somethin). Ten 30 sekundowy wstępniak z monologiem Michaela i rozpędzającymi się smyczkami - klasyka, 10/10, absolut, miazga itp. No i falsetto w tym kawałku wymiata. Inaczej tej piosenki nie dało się zaśpiewać. Michaela z taką manierą wokalną kupuję zawsze, natomiast Michaela wykrzykującego tekst przez 3/4 piosenki już niekoniecznie...
- heavencanwait
- Posty: 52
- Rejestracja: śr, 04 lis 2009, 18:57
Ajć, przepraszam. Tak to jest, jak się pisze posty po 2.Canario pisze:Mandey opatentuj to powiedzenie.
Bo ci tą szope ukradną.
Tu się muszę z tym zgodzić. Mnie jednak męczy na pewien sposób refren, mógłby być bardziej rozmaity [tekstowo].lazygoldfish pisze:Ten 30 sekundowy wstępniak z monologiem Michaela i rozpędzającymi się smyczkami - klasyka, 10/10, absolut, miazga itp.
Wyjazd pomógł ominąć mi kilka rund tego NO, ale nic nie trwa wiecznie, trzeba więc wrócić do typowania, które jest coraz trudniejsze
Pewnie zostałabym potraktowana osinowym kołkiem, albo zamknięta w sławnej szopie, gdybym przyznała, że brałam pod uwagę głos na Liberian Girl. Bo mimo iż miłośniczką ballad jestem, ta kompozycja nie stoi bardzo wysoko w moim osobistym rankingu. Po długich jednakże rozmyślaniach (na długość których wydatnie wpłynęło 11 godzin spędzonych w pociągu) postanowiłam Liberian... oszczędzić. Nie czas na nią jeszcze.
Pozostało mi więc wybierać pomiędzy Morphine i 2000 Watts. Oba utwory mają dla mnie muzyczną wartość. Oba są na swój sposób "inne", "nieoczywiste" (jak to Pank ujął). Cenię muzyczną szczerość, ale cenię też zabawę głosem. Nawet do prądu lubię się podłączyć Jeśli jednak muszę wybrać, to wybiorę 2000 Watts.
Morphine ma dla mnie to muzyczne coś (pomijając mniej lub bardziej tę auto- lub nie - biograficzną otoczkę) - dobrą kompozycję właściwie korespondującą z tekstem. Dla mnie te przejścia pomiędzy częściami industrialnie surowymi a odrealnionymi zaletą są, a nie wadą.
2000 Watts też ma swoje wokalne i kompozycyjne smaczki, ale ostatnimi czasy darzę je o wiele mniejszym zainteresowaniem. Lubię szorstkość tego utworu, wokalną innowacyjność, ale inne utwory w tym zestawie lubię bardziej. No i trzeba pamiętać, że jeden kop bywa zbawiennie stymulujący, ale podłączenie się na dłuższy okres czasu pod 2000 W może powodować zmiany w psychice - niezależnie od tego, o jakim rodzaju podłączenia się mówimy
Głos więc na 2000 Watts
Pewnie zostałabym potraktowana osinowym kołkiem, albo zamknięta w sławnej szopie, gdybym przyznała, że brałam pod uwagę głos na Liberian Girl. Bo mimo iż miłośniczką ballad jestem, ta kompozycja nie stoi bardzo wysoko w moim osobistym rankingu. Po długich jednakże rozmyślaniach (na długość których wydatnie wpłynęło 11 godzin spędzonych w pociągu) postanowiłam Liberian... oszczędzić. Nie czas na nią jeszcze.
Pozostało mi więc wybierać pomiędzy Morphine i 2000 Watts. Oba utwory mają dla mnie muzyczną wartość. Oba są na swój sposób "inne", "nieoczywiste" (jak to Pank ujął). Cenię muzyczną szczerość, ale cenię też zabawę głosem. Nawet do prądu lubię się podłączyć Jeśli jednak muszę wybrać, to wybiorę 2000 Watts.
Morphine ma dla mnie to muzyczne coś (pomijając mniej lub bardziej tę auto- lub nie - biograficzną otoczkę) - dobrą kompozycję właściwie korespondującą z tekstem. Dla mnie te przejścia pomiędzy częściami industrialnie surowymi a odrealnionymi zaletą są, a nie wadą.
2000 Watts też ma swoje wokalne i kompozycyjne smaczki, ale ostatnimi czasy darzę je o wiele mniejszym zainteresowaniem. Lubię szorstkość tego utworu, wokalną innowacyjność, ale inne utwory w tym zestawie lubię bardziej. No i trzeba pamiętać, że jeden kop bywa zbawiennie stymulujący, ale podłączenie się na dłuższy okres czasu pod 2000 W może powodować zmiany w psychice - niezależnie od tego, o jakim rodzaju podłączenia się mówimy
Głos więc na 2000 Watts
Czy słyszysz, jak tam daleko muzyka gra?
Prawdę mówiąc rzeźni nie było, a jednocześnie przypatrując się wypowiedziom skolonna jestem przypuszczać, że takowa zacznie sie dopiero za dwie, trzy rundy. Okazuje sie bowiem, ze do tej pory rundy rozgrywaly sie tak naprawdę w większość pomiędzy dwoma utworami, które dałoby sie przy odrobinie jedynie wyobraźni sklasyfikować jako podobne, a to duety, a to ballady, a to w końcu dzieła nietypowe. Widać jednocześnie, że lubimy jednak Michaela typowego, melodycznego, ale stricte popowego. ta generalizacja oczywiście jest zakłamaniem statystycznym, co będę podkreślać zawsze, niemniej jednak zdecydowana większość sentymentem darzy utwory znane, ogólnie lubiane i poparte wizualnym dziełem wiekopomnym rodem z MTV. Ani to dobrze, ani to źle.
jednak jest wiele prawdy w tym, że się postrzeganie zmienia wraz z poszerzaniem horyzontów o nowe. Nowe michaelowe i nowe pozamichaelowe. Wtedy sie umysł otwiera na doznania inne niż masowe i okazuje się, że chociaż Billie Jean jest utworem kultowym, to przecież Burn This Disco Out porywa równie mocno, jeśli da się mu szanse; że chociaż Liberian Girl chwyta za serce nie tylko fanów, to do pięt nie dorasta genialnemu The Lady In My Life... i tak mozna by mówić, i mówić... ale tych utworów, które odkrywa się dopiero po "pierwszej fali" nie ma w tym glosowaniu. Albo nie było w ogóle, albo już nie ma... I tak się toczy bój o najlepszego z najlepszych w uśrednionej walce mas.
W rundzie dziewiątej zdecydowana większością "wygrywa" .... 2000 Watts.
Bim Bom
Runda Dziesiąta
Mój głos na Morphine. Nie mówię, że jej nie słucham. Słucham. Uważam również, że jest ostra na tyle, by znaleźć się gdzieś w moim TOP TEN utworów w kategorii dark spoza mroku. Ale to kiedyś. Po przestudiowaniu listy dochodzę do wniosku,ze z każdym z utworów pozostałych wiążę jakieś głębsze emocje... emocje pozytywne. Z Morphine niestety bardzo głębokie, ale negatywne. Jest od jednego dnia motorem wewnętrznego niepokoju, który się we mnie budzi. Nie lubię tego, zwłaszcza gdy lubię utwór. Nic nie poradzę. Ostrość tej piosenki teraz wierci mi w głowie dziurę, tworzy lej po bombie, pozostawia pustkę, którą - przerwa w postaci delikatnego interlude - napełnia tylko smutkiem.
Zdecydowanie Morphine...
...i chyba nie jest dla nikogo zagadka pomiędzy jakimi utworami bedzie się rozgrywac walka w tej rundzie...
Czekam na głosy do piatku.
...pzdr
siadeh_bez_uzależnień_
jednak jest wiele prawdy w tym, że się postrzeganie zmienia wraz z poszerzaniem horyzontów o nowe. Nowe michaelowe i nowe pozamichaelowe. Wtedy sie umysł otwiera na doznania inne niż masowe i okazuje się, że chociaż Billie Jean jest utworem kultowym, to przecież Burn This Disco Out porywa równie mocno, jeśli da się mu szanse; że chociaż Liberian Girl chwyta za serce nie tylko fanów, to do pięt nie dorasta genialnemu The Lady In My Life... i tak mozna by mówić, i mówić... ale tych utworów, które odkrywa się dopiero po "pierwszej fali" nie ma w tym glosowaniu. Albo nie było w ogóle, albo już nie ma... I tak się toczy bój o najlepszego z najlepszych w uśrednionej walce mas.
W rundzie dziewiątej zdecydowana większością "wygrywa" .... 2000 Watts.
Bim Bom
Runda Dziesiąta
Mój głos na Morphine. Nie mówię, że jej nie słucham. Słucham. Uważam również, że jest ostra na tyle, by znaleźć się gdzieś w moim TOP TEN utworów w kategorii dark spoza mroku. Ale to kiedyś. Po przestudiowaniu listy dochodzę do wniosku,ze z każdym z utworów pozostałych wiążę jakieś głębsze emocje... emocje pozytywne. Z Morphine niestety bardzo głębokie, ale negatywne. Jest od jednego dnia motorem wewnętrznego niepokoju, który się we mnie budzi. Nie lubię tego, zwłaszcza gdy lubię utwór. Nic nie poradzę. Ostrość tej piosenki teraz wierci mi w głowie dziurę, tworzy lej po bombie, pozostawia pustkę, którą - przerwa w postaci delikatnego interlude - napełnia tylko smutkiem.
Zdecydowanie Morphine...
- They Don't Care About Us
- Stranger In Moscow
- Earth Song
- Off the Wall
- Don't Stop 'Til You Get Enough
- Billie Jean
- Beat It
- Human Nature
- Smooth Criminal
- Dirty Diana
- Liberian Girl
- Blood On The Dance Floor
- Morphine
- Whatever Happens
- Who Is It
- Give In To Me
- Will You Be There
...i chyba nie jest dla nikogo zagadka pomiędzy jakimi utworami bedzie się rozgrywac walka w tej rundzie...
Czekam na głosy do piatku.
...pzdr
siadeh_bez_uzależnień_
"Look at my avatar and tell me once again:
are you sure that I'm wrong?"
* * *
MICHAEL JACKSON 1958-2009
are you sure that I'm wrong?"
* * *
MICHAEL JACKSON 1958-2009
- insomniaof
- Posty: 793
- Rejestracja: ndz, 29 mar 2009, 11:12
- Skąd: Neverland
Morphine, again and again and again...insomniaof pisze:możecie mnie skarcić, ale naprawdę nie lubię tej piosenki. Michael krzyczy tam, niemal przez cały czas. melodia jakby ktoś coś spawał. Jedyny, wielki plus jest za refren, ale to dla mnie trochę za mało. Wywołuje jakieś niemiłe uczucie. Po każdym przesłuchaniu to mi przydałoby się trochę morfiny albo demerolu.
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
- polishblacksoul
- Posty: 576
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008, 19:05
glosy na "morphine" naprawde przerazajace. fajny wstepniak siadeh_ ! :))
moj typ to beat it na ktory glosowac bede przynajmniej jeszcze kilka rund choc ciagle waham sie - "beat it" czy "give in to me". jedno i drugie prawdziwe jak aktorzy z filmow porno, no ale za to dobrze sie sprzedaja i zawsze znajda nabywcow. zabijacie prawdziwego michaela glosujac na "morphine" (i to chyba najprawdziwszego z prawdziwych), wolicie zostawic komercyjnego pop-rocka w postaci "beat it" wlasnie czy "give in to me". cóz szkoda sie mowi.
moj typ to beat it na ktory glosowac bede przynajmniej jeszcze kilka rund choc ciagle waham sie - "beat it" czy "give in to me". jedno i drugie prawdziwe jak aktorzy z filmow porno, no ale za to dobrze sie sprzedaja i zawsze znajda nabywcow. zabijacie prawdziwego michaela glosujac na "morphine" (i to chyba najprawdziwszego z prawdziwych), wolicie zostawic komercyjnego pop-rocka w postaci "beat it" wlasnie czy "give in to me". cóz szkoda sie mowi.
> > > Po prostu dobra muzyka
Ponownie Don't stop till enough. Że give in to me to komercjalny pop- rock? Cóż każdy ma swoje zdanie. Dla mnie jest to zdecydowany kandydat na podium choć podejrzewam że nawet do pierwszej 10 się nie załapie. Uwielbiam ten utwór, działa na mnie niesamowicie. Nie mam zamiaru go bronić bo każdy ma swoją ulubioną piosenkę, a dla mnie give in to me takim jest.
jesli maja ze soba walczyc Morphine i Don't stop, to mimo umilowania Morfiny, na wyrzucenie genialnego DSTYGE nie pozwole.
wiekszosc argumentow przeciw temu kawalkowi to moje argumenty za, ze falset - fantastycznie, uwielbiam, ze Bimberlejek sie na nim wzorowal- juz gorzej, ale swietnie, ze tyle wplywow stylu MJ'a widac wspolczesnie.
ze za szybko, ze komus w glowie sie kreci - to wirowanie, te swiezosc, tego Michaela z mucha w garniaku lykam w calosci, a przy samym wstepie...bez ceregieli moge powiedziec, ze robi mi sie mokro.
zatem Morphine, mimo ze daje mi kopa i szarpie, to seksualne mrowienie Don't Stop 'Til You Get Enough, ktore doprowadza mnie do pozytywnego rozedrgania, wygrywa.
wiekszosc argumentow przeciw temu kawalkowi to moje argumenty za, ze falset - fantastycznie, uwielbiam, ze Bimberlejek sie na nim wzorowal- juz gorzej, ale swietnie, ze tyle wplywow stylu MJ'a widac wspolczesnie.
ze za szybko, ze komus w glowie sie kreci - to wirowanie, te swiezosc, tego Michaela z mucha w garniaku lykam w calosci, a przy samym wstepie...bez ceregieli moge powiedziec, ze robi mi sie mokro.
zatem Morphine, mimo ze daje mi kopa i szarpie, to seksualne mrowienie Don't Stop 'Til You Get Enough, ktore doprowadza mnie do pozytywnego rozedrgania, wygrywa.
'the road's gonna end on me.'