Strona 549 z 986

: pt, 26 lut 2010, 15:33
autor: Margareta
Agnieszkaaaaa pisze:
Liberian Girl pisze:A teraz taki mały OT. Odniosę się do ostatniej rundy NO. Zauważyłam, że większość głosujących na DSTGE wzorowała się głosami innych. Jęśli większość głosuje na ten utwór to ja też.Takie odnoszę wrażenie. Nie mam zamiaru oczerniać nikogo na forum. To moje subektywne odczucia.
Ja mam wrażenie, że z Liberian Girl jest tak samo... :-/

polishblacksoul pisze:
Agnieszkaaaaa pisze:Lata 80 bardzo mnie fascynują a to, że nie dane mi było w tych latach żyć jest moim największym powodem do ciągłego narzekania na moje życie , które jest do bani. Wiele osób tęskni do tamtych lat, może źle wyobrażam sobie tamte czasy ale czuję a nawet jestem pewna, że wtedy było o wiele wiele lepiej. Teraz wszystko jest sztuczne i udawane. Wtedy to było prawdziwe życie
lol, no jasne zycie w peerelu lat 80 to dopiero byla bajka! ;D i w ogole "human nature" gorszy niz "dstgi". ja cie, co tu sie dzieje, ludzie? ;)
Zapomniałam dodać że chodziło mi o lata 80 w Stanach Zjednoczonych nenene To tylko moje odczucia. Ja mam w wyobraźni pewien obraz, który ukazuje to jak mógł wyglądać wtedy świat. Wiem , że na pewno bym się rozczarowała ale to tylko moja wyobraźnia i nigdy nie dowiem się jakbym odbierała świat gdybym wtedy żyła.

Dla mnie DSTYGE jest o wiele lepsze od Human Nature ;-) Głos Michaela w Don't stop jest cudowny, mogłabym słuchać i słuchać. Human Nature to ładna piosenka ale trochę mnie drażni i dlatego rzadko słucham. Don't Stop 'Til You Get Enough ma coś w sobie czego nie ma Human Nature i w dodatku jest skomponowane przez Michaela a HN nie :-P ;-)




Jeżeli chodzi o tą rundę to jak widać walka toczy się pomiędzy Liberian Girl i DSTYGE. Obie bardzo lubię jednak gdybym miała wybierać to wolałabym aby odpadła Liberian Girl :smutek:


Liberian Girl wybacz mi. I tak jesteś lepsza niż Human Nature ;-) glupija
Ja lubię obie piosenki i głos Michaela w obu piosenkach, ale wolę "Don't Stop...". "Moja" stylistyka i to, że jest skomponowane przez M, też nie jest bez znaczenia.
endka pisze:
Margareta pisze:Ktoś tu wspomniał czy głos Michaela pasuje do rocka. Otóż po głębszym przemyśleniu stwierdzam, że nie pasuje.
No właśnie, że pasuje, pasuje i to jeszcze jak !
Margareta pisze:Potrafi włączyć ostrą barwę, krzyknąć, wrzasnąć, a jednak kiedy dodaje się do tego ostre gitary, jest dysonans.
Ja tu żadnego dysonansu nie widzę wszystko pasuje idealnie!
Margareta pisze:Jeszcze jedną rzecz którą wolę w "Liberian Girl" niż w "Give In To Me" jest właśnie ten teledysk.
a czy każdy jego teledysk musi być udziwniony, inny, niepowtarzalny, innowacyjny?
Ta piosenka ma to coś, ma pazur, ma energię, mam ochotę przy tej piosence wstać i biec przed siebie,
wywołuje we mnie mega emocje,
mam ochotę krzyczeć i
porobić 'coś jeszcze' nenene TO JEST TO !
p.s będę dusić po kolei ;-)
Jeżeli mówiac "pazur", mamy na myśli tipsa, to jasne, że ma pazur. Sztuczny pazur. A co do teledysku - nie, nie każdy musi być dziwny, niepowtarzalny, innowacyjny, ale jednak na tle "Thrillera" czy "Leave Me Alone" ten wypada blado.
Ja zaś mam ochotę krzyknąć: "Nie nagrywaj rockowych piosenek, chyba, że będą sto razy lepsze od 'Give In To Me'!".

: pt, 26 lut 2010, 15:38
autor: give_in_to_me
Margareta pisze:A w "GITM" co? Michael obok Slasha wygrywającego przeciętną solówkę, tłum na koncercie szaleje. I wszystko. Takich "koncertowych" klipów jest miliony. Mam wrażenie, że Michaela zawiodła inwencja twórcza, bo to nie był pierwszy taki "koncertowy" klip. Cytując Gombrowicza: "No jak zachwyca kiedy nie zachwyca?"

Z tym żądniem a nie błaganiem Margareto masz rację, powinnam była użyć innego słowa. Tylko czy to nie jest czasem zamienne? Najpierw żądam, potem błagam, potem znów żądam, grożę, potem błagam, szantażuję :) to jest przeplatanka, kiedy chcesz coś osiagnąc imasz się różnych chwytów.

Nie zgodzę sie z Tobą, że to jest zwykły "koncertowy" teledysk. Zwróć uwagę na te niby nic nie znaczące "przerywnikowe" sceny z ludźmi w klubie. Grupa przyjaciół i ta para wśród nich. Jego frustracja i pożadanie. Jej przyjaciele wyśmiewający się z niego. Jego zrezygnowanie i zdenerwowanie, aż rozbija szklankę i wychodzi za bramę. A na końcu ona jednak za nim biegnie i potem jest ta jego ręka, która władczo przesunięta po jej biuście symbolizuje, że dopiął swego. she gave in to him. To w tym klipie jest tak naprawdę ważniejsze niż Michael i Slash plątający sie po scenie, gdzie nad nimi reflektory wybuchają. I dlatego to nie jest wcale taki zwykły, koncertowy klip, bo on świetnie pasuje do tekstu. A w Liberian Girl jest tylko fajny koncept teledysku, który z tekstem i przesłaniem piosenki wspólonego ma tyle co piernik z wiatrakiem. Tak więc jeszcze jedna przewaga GITM nad LB.

: pt, 26 lut 2010, 15:42
autor: Margareta
give_in_to_me pisze:
Margareta pisze:A w "GITM" co? Michael obok Slasha wygrywającego przeciętną solówkę, tłum na koncercie szaleje. I wszystko. Takich "koncertowych" klipów jest miliony. Mam wrażenie, że Michaela zawiodła inwencja twórcza, bo to nie był pierwszy taki "koncertowy" klip. Cytując Gombrowicza: "No jak zachwyca kiedy nie zachwyca?"

Z tym żądniem a nie błaganiem Margareto masz rację, powinnam była użyć innego słowa. Tylko czy to nie jest czasem zamienne? Najpierw żądam, potem błagam, potem znów żądam, grożę, potem błagam, szantażuję :) to jest przeplatanka, kiedy chcesz coś osiagnąc imasz się różnych chwytów.

Nie zgodzę sie z Tobą, że to jest zwykły "koncertowy" teledysk. Zwróć uwagę na te niby nic nie znaczące "przerywnikowe" sceny z ludźmi w klubie. Grupa przyjaciół i ta para wśród nich. Jego frustracja i pożadanie. Jej przyjaciele wyśmiewający się z niego. Jego zrezygnowanie i zdenerwowanie, aż rozbija szklankę i wychodzi za bramę. A na końcu ona jednak za nim biegnie i potem jest ta jego ręka, która władczo przesunięta po jej biuście symbolizuje, że dopiął swego. she gave in to him. To w tym klipie jest tak naprawdę ważniejsze niż Michael i Slash plątający sie po scenie, gdzie nad nimi reflektory wybuchają. I dlatego to nie jest wcale taki zwykły, koncertowy klip, bo on świetnie pasuje do tekstu. A w Liberian Girl jest tylko fajny koncept teledysku, który z tekstem i przesłaniem piosenki wspólonego ma tyle co piernik z wiatrakiem. Tak więc jeszcze jedna przewaga GITM nad LB.
Hmm, żądanie jest trochę mocniejsze od błagania. Jest bardziej agresywne. Poza tym dzięki za zwrócenie uwagi na akcję klipu, na to akurat nie patrzyłam bo sam klip oglądałam mało razy i niezbyt uważnie, przyznaję się.

: pt, 26 lut 2010, 15:51
autor: endka
Margareta pisze: Jeżeli mówiac "pazur", mamy na myśli tipsa, to jasne, że ma pazur. Sztuczny pazur.
Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodzi.
i bynajmniej nie mam na myśli tipsa :wariat:
Margareta pisze:A co do teledysku - nie, nie każdy musi być dziwny, niepowtarzalny, innowacyjny, ale jednak na tle "Thrillera" czy "Leave Me Alone" ten wypada blado.
No to musi być czy nie musi?

: pt, 26 lut 2010, 15:51
autor: Ola2003
Ręce precz od Off The Wall! Mój absolutny Nr 1 w dyskografii Michaela - kocham ją w całości, od A do Z. Za każdym razem gdy jej słucham chce mi się śmiać i płakać jednocześnie. Płyta przez wielu niedoceniana, stanowi dla mnie wyznacznik geniuszu Michaela. Tęsknię za czasami, gdy MJ, pozbawiony chęci zbawiania świata i nie noszacy jeszcze piętna dziwaka czerpie czystą przyjemność z tworzenia muzyki.
Thriller i Bad są dla mnie ponadczasowe, nie ma mowy bym zagłosowała na tym etapie na jakikolwiek utwór, znajdujący się na tych dwóch płytach.
Przyjmując za kryterium przywiązanie do pozostałych piosenek, oddaję głos na Blood On The Dancefloor . Słucham jej bez większych emocji i przyznaję, iż twórczość Michaela z tamtego okresu (poza nielicznymi wyjątkami) nie wprawia mnie w zachwyt.

: pt, 26 lut 2010, 15:56
autor: Margareta
endka pisze:
Margareta pisze: Jeżeli mówiac "pazur", mamy na myśli tipsa, to jasne, że ma pazur. Sztuczny pazur.
Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodzi.
i bynajmniej nie mam na myśli tipsa:wariat:
Margareta pisze:A co do teledysku - nie, nie każdy musi być dziwny, niepowtarzalny, innowacyjny, ale jednak na tle "Thrillera" czy "Leave Me Alone" ten wypada blado.
No to musi być czy nie musi?
Dobrze wiem o co ci chodzi ;-). Dla mnie jednak pazur w tej piosence jest sztuczny.

Musi czy nie musi? W sumie nie musi, genialne pomysły przychodzą tylko od czasu, trudno wymagać żeby za każdym razem wymyślano proch. Dobrze byłoby jednak gdyby był za każdym razem dobry.
Ola2003 pisze:Ręce precz od Off The Wall! Mój absolutny Nr 1 w dyskografii Michaela - kocham ją w całości, od A do Z. Za każdym razem gdy jej słucham chce mi się śmiać i płakać jednocześnie. Płyta przez wielu niedoceniana, stanowi dla mnie wyznacznik geniuszu Michaela. Tęsknię za czasami, gdy MJ, pozbawiony chęci zbawiania świata i nie noszacy jeszcze piętna dziwaka czerpie czystą przyjemność z tworzenia muzyki. Thriller i Bad są dla mnie ponadczasowe, nie ma mowy bym zagłosowała na tym etapie na jakikolwiek utwór, znajdujący się na tych dwóch płytach.
Przyjmując za kryterium przywiązanie do pozostałych piosenek, oddaję głos na Blood On The Dancefloor . Słucham jej bez większych emocji i przyznaję, iż twórczość Michaela z tamtego okresu (poza nielicznymi wyjątkami) nie wprawia mnie w zachwyt.
Podbijam. ;-) Z tym zbawianiem świata nie do końca się jednak zgadzam bo protest songi też są potrzebne, a bywa, że są wybitne (np. cały album Marvina Gaye, "What's Going On").

: pt, 26 lut 2010, 16:52
autor: Shulamitka
G.. mnie obchodzi kiczowaty prąd i pdeudorockowy teledysk to GITM. G... mnie obchodzą syntezatory i lata 80te w Smoothie.

Chodzi o TO COŚ, ten nagły zwrot akcji w temacie muzycznym, ten pomysł, który przyprawia o dreszcze i sprawia, że już nikt nigdy nie zaśpiewa tak słów "Love is a feeling" jak Mike. Że choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadł po tysiąc kotletów i każdy ryknął "Susie has got your number" najgłośniej jak potrafi, to nigdy nie poderwą mnie na parkiet tak, jak narastające napięcie atmosfery w Smooth Criminal, jak prawdziwe crescendo, o którym zresztą sam śpiewa.

Nic nie zastąpi tego uczucia, kiedy jako 12latka po raz setny włożyłam do disc-playera płytę Dangerous i NAGLE usłyszałam piosenkę nr 10 (no cóż, kiedyś trzeba zacząć dojrzewać nenene) I nie obchodziły mnie wtedy żadne aspiracje Mike'a do bycia Freddiem Mercurym, liczył się tylko ten chropowaty głos przy wejściu do refrenu, to co wreszcie literalnie nazywało zaledwie budzące się tęsknoty i uczucia... Uff. się napisałam ;-)

: pt, 26 lut 2010, 17:05
autor: natpoznan
Widzę, że w czasie, kiedy byłam odcięta od sieci, rzeź niewiniątek ruszyła na dobre. I że niby już pora na Liberian girl? W życiu na ten kawałek ręki nie podniosę.

Choć funky/disco to raczej nie moje klimaty, płyty Off the wall słucham ostatnimi czasy w kółko. A zwłaszcza rano, żeby zaaplikować sobie dawkę pozytywnej energii. Uwielbiam Michaela z tego okresu, czysta radość z niego bije, nie da się nie uśmiechać słuchając tytułowej piosenki czy oglądając teledysk do Rock with you. Mimo wszystko - głos na Don't stop 'til you get enough. Dlaczego? Bo nie figuruje na liście moich OTW-owych faworytów. Bo są w naszym zestawieniu o niebo lepsze utwory. Bo ten mi się zwyczajnie przejadł - do tego stopnia, że gdy mam ochotę na wysokie tony, puszczam sobie My love Justina T. Wybaczcie, ale innego uzasadnienia nie mam.

: pt, 26 lut 2010, 17:14
autor: Black_or_white
DSTYGE - po raz drugi

: pt, 26 lut 2010, 17:31
autor: Margareta
Shulamitka pisze:G.. mnie obchodzi kiczowaty prąd i pdeudorockowy teledysk to GITM. G... mnie obchodzą syntezatory i lata 80te w Smoothie.

Chodzi o TO COŚ, ten nagły zwrot akcji w temacie muzycznym, ten pomysł, który przyprawia o dreszcze i sprawia, że już nikt nigdy nie zaśpiewa tak słów "Love is a feeling" jak Mike. Że choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadł po tysiąc kotletów i każdy ryknął "Susie has got your number" najgłośniej jak potrafi, to nigdy nie poderwą mnie na parkiet tak, jak narastające napięcie atmosfery w Smooth Criminal, jak prawdziwe crescendo, o którym zresztą sam śpiewa.

Nic nie zastąpi tego uczucia, kiedy jako 12latka po raz setny włożyłam do disc-playera płytę Dangerous i NAGLE usłyszałam piosenkę nr 10 (no cóż, kiedyś trzeba zacząć dojrzewać nenene) I nie obchodziły mnie wtedy żadne aspiracje Mike'a do bycia Freddiem Mercurym, liczył się tylko ten chropowaty głos przy wejściu do refrenu, to co wreszcie literalnie nazywało zaledwie budzące się tęsknoty i uczucia... Uff. się napisałam ;-)
Oczywiście, każdy ma takie piosenki od których pokochał Michaela. Na przestrzeni lat usłyszałam roże kawałki o których nie wiedziałam, że śpiewa je Michael, a podobały mi się, chociażby "Blame It On The Boogie". Pamiętam jak miałam 12 lat i przypadkowo natknęłam się w radio na Michaela zachęcajacego mnie: "Let me show you, let me show you the way to go...". Myślałam wtedy, że to coś z "Off The Wall" bo już wtedy wiedziałam, że wydał taką płytę w latach 70. Zrobiło wrażenie. Pamiętam jak serce biło mi trochę szybciej niż zwykle, kiedy lata później, w sumie kilka lat temu zaledwie, oglądałam klip do "Billie Jean" w "Wideotece" albo małego Michaela z braćmi, śpiewajacego już nie pamiętam co. Okay, nie będę już nadawała na te dwa kawałki (chociaż zdania o nich nie zmieniłam) bo wiem co czujesz, a ja szanuję takie uczucia i sentymenty.

: pt, 26 lut 2010, 18:15
autor: tancerz
Jak dla mnie te 16 utworów powinno zostać już na 1 miejscu na równi.... CIĘZKI wybór każda z tych piosenek Kocham i działają na mnie niesamowicie pobudzająco.. No cóz ;) skoro trzeba wybrac ;) to może Whatever Happens Michael Świetnie pokazał iż potrafi zaśpiewac w stylu Santany wspaniała piosenka niezła nuta i wokal MJ ale skoro trza to trza wybieram tę. Nie Bijcie :P

: pt, 26 lut 2010, 19:01
autor: Xander
Liberian Girl

: pt, 26 lut 2010, 19:40
autor: Phoenix
Już odpuszczam wam Blood on the dance floor, bo może nie każdy lubi 7 inches in ( :smiech: ), ale zgwałcić Smooth Criminal i Give in to me? Jak można??? Świat się kończy... :surrender:

Głos na Liberian Girl, tłumaczenie było, a poza tym, widzę, że sporo głosów na DSTYGE, a wg mnie ono jest znacznie lepsze od LG.

: pt, 26 lut 2010, 20:09
autor: Madzia
Don't stop til you get enough ponownie :P

: pt, 26 lut 2010, 20:22
autor: songbird
I zaczęły się schody i to wcale nie do nieba... :surrender: Jak wybrać najsłabszą piosenkę z potencjalnie najlepszych, które się że tak powiem "ostały"? trudno na tym etapie kierować się pragmatyzmem, zostają już emocje, którymi kieruje się każdy przy odbiorze poszczególnych utworów.
Jak widzę, walka toczy się pomiędzy Liberian Girl i Don't Stop 'Til You Get Enough. Nie przyłożę nawet małego palca do odpadnięcia DSTYGE na tym etapie, zbyt dużym sentymentem darzę tę piosenkę jak i całą płytę Off The Wall. To kwintesencja Michaela z końca lat 70tych, radosnego, tryskającego młodzieńczą energią i optymizmem. Stanowi pomost między MJ z okresu Jackson5 i The Jacksons, a dojrzałym Michaelem z późniejszych płyt.
Nie potrafię tez wyrzucić Liberian Girl, słucham tej piosenki zawsze z przyjemnością. Ciepły, zmysłowy, delikatny głos MJ, nutka orientu, wszystko to wprawia mnie w dobry nastrój, relaksuje i wycisza.
Patrząc jednak na głosy, szansa zarówno jednej jak i drugiej piosenki na dłuższe utrzymanie się w rozgrywce jest raczej marna. Będę jednak w zgodzie ze sobą samą i ręki do tego nie przyłożę, jeszcze nie teraz.

Pora wybrać, więc...Earth Song - tak, wiem, to klasyk MJ'a, niesie wielkie przesłanie. Tylko szkoda, że Michael w tym pędzie do ratowania planety, roślinek, zwierzątek i całego rodzaju ludzkiego zapomniał o ratowaniu samego siebie. Teledysk mnie przytłacza, a wykonania koncertowe są zbyt patetyczne, przerysowane. Ponadto, ilekroć słucham tego utworu natrętnie pojawia mi się obraz wykonania na Brit Awards w 1996roku i ten niechlubny incydent temu towarzyszący. Sprawia on, że czuję gniew i zażenowanie jednocześnie i niestety, zniechęca mnie to do słuchania Earth Song, chociaż doceniam wartość samego utworu i wokal MJ.