Bo to najlepiej jak piosenka nie jest przygnębiająca, nostalgiczna, nastrojowa; najlepiej jak jest żywiołowa i "dylać" się przy niej da... A jeszcze lepiej, jak teledysk taki żywiołowy, intrygujący i sugestywny.
Sorry bardzo drodzy Państwo głosujący, ale jeśli zawężamy naszą percepcję muzyczną li i jedynie do tego, czy MJ wrzucił w song fajne bity, albo do tego, czy wyględny on z tą muchą czy też nie (tudzież jak świetnie się wygina w tym czy tamtym teledysku), to popełniamy jakieś poważne nieporozumienie. Bo jakość muzyki to coś więcej niż to, o czym napisałam powyżej. Wraca jak bumerang w tym momencie dyskusja przy jednym z poprzednich NO, dotycząca szeroko rozumianego muzycznego "drażnienia". A muzyka drażni nie tylko bitem, nie tylko instrumentarium, nie tylko wideoklipem (który zasadniczo winien być uzupełnieniem utworu, a nie odwrotnie!), ale przede wszystkim tekstem i przekazem - a raczej: właściwym zgraniem warstwy muzycznej z tymi powyższymi. Inaczej jest klapa. Przysłowiowy "ogień" rozpatrywać można wszakże na różne sposoby i źle się dzieje (moim zdaniem), jak się go zbytnio zawęża.
Zamknięta w moderatorskiej szopie miałam jak widać dużo czasu na przemyślenia. Jeszcze więcej miałam go na słuchanie w kółko utworów z NO, ze szczególnym uwzględnieniem
Who Is It Wychynąwszy z niej na chwilę ze zdumieniem odnotowałam co poniektóre głosy
.
Whatever Happens już nie uratuję, a wielka szkoda, i w ogóle umywam ręce od jego skazania, a tym bardziej nie przyjmuję tego do wiadomości.
Co to ja miałam? Aha, kazano mi zeznać jak to w tej sławnej szopie jest
Szczerze polecam taki sposób spędzania wolnego czasu. Potraktowana przez co poniektórych moderatorów ogniem i innymi intrygującymi narzędziami tortur - włącznie z muzycznym praniem mózgu, skazana na słuchanie ich ulubionych utworów, mamiona obietnicami i straszona konsekwencjami dokonałam wreszcie wyboru mojego NO w tej rundzie. Wyboru tym trudniejszego, że od niego zależy moje
być albo nie być w powyższej szopie.
Tym razem uznaję wyższość
Who Is It nad innymi utworami w mojej osobistej strefie spadku i zwracam mu honor na czas jakiś. Głos na
Dirty Diana, bo niezależnie od tego, że bit w
WII trochę mnie jednak wkurza, to warstwa instrumentalna z warstwą tekstową DD może nie tyle, że wkurza mnie bardziej, ale pozostawia z większym uczuciem muzycznego niedosytu. Niby fajnie zbudowana zwrotka oparta jedynie na sekcji perkusyjnej i niskich tonach instrumentów klawiszowych, budująca nastrój, niby i wyględne gitary w refrenie, ale jakoś tak czegoś brak. Rozruszać na parkiecie to ona mnie może, ale od czasu do czasu chciałabym oprócz wrażeń tanecznych znaleźć jeszcze i inne.
kaem pisze: give_in_to_me pisze:
(och, już czekam na ten lincz)
Za Obcego. Aa masz!
Ekhem, czy ja pisałam powyżej coś o intrygujących narzędziach tortur stosowanych w moderatorskiej szopie? Ciiiiii ;)
Karę popieram, Obcego bronić będę!
give_in_to_me pisze:Bo choć smutek i ból są w życiu obecne i nie wolno przed nimi uciekać, udając, że nie istnieją, to jednak nie można ich stawiac na piedestale.
Nie można też ich całkiem pomijać, bo czy tego chcemy, czy nie - one są. Nie neguję radości, ale smutek i ból też mają swoją wartość i nierzadko potrafią wyrazić więcej, niż niejeden radosny song.