Blood On The Dance Floor
Beat It to filar mojej miłości do muzyki Michaela. Usłyszałem ją po raz pierwszy, jak jako dziecko szedłem tunelem z dworca na Planty w Krakowie i starałem się zapamiętać melodię zasłyszaną z budy targowej wielkości kiosku z kasetami- piratami (teraz w tym miejscu Galeria Handlowa- to się nazywa ewolucja...), by wiedzieć co to za piosenka Michaela Jacksona. To były lata 80-te- chyba 1988 rok, eksplozja
Złego w Polsce. Strasznie go wtedy nie lubiłem, bo dziwne miny robił na scenie. Tak wydymał wargę dziwnie jakoś. No nie nadawał się na idola dla dziesięciolatka, kompletnie. I ten image do
Bad. Groźny był. Ale
Beat It było super. Bardzo super.
To że kilka lat później wszystko prawie, co wyszło spod pióra MJ, stało się super, to już inna para kaloszy. Bardzo super, oczywiście.
A że
Beat It dziś wydaje się nieco banalne, efekty na keyboardzie śmieszne, a solówka trąci karykaturą... Nieeeeeważne. W miłości się akceptuje niedostatki, nieprawdaż?
BOTD to Michael bardzo współczesny. Pamiętam, że bardzo mnie wtedy zaskoczył, o czym już tu wspominałem. I jest to chyba najbardziej zajechana przeze mnie jego piosenka. Słuchałem jej w nieskończoność. I singla sprowadzanego z Austrii w 2 wersjach miałem krótko po premierze... I jako jedną z nielicznych piosenek mogę ją zaśpiewać nawet w środku nocy w całości, bez zająknięcia.
Myślę jednak że 8 miejsce dla tego utworu to i tak zaskoczenie. Zasłużone top 10.
moon_song pisze:yeeaahhh!! tygodniowka w szopie!!!
Ja bym się tam tak ochoczo nie pchał. Przypominam, że jej założenie jest takie, że przez tydzień, bez snu słucha się znienawidzonej piosenki Michaela na okrągło. Raczej hardcore. Mandey, Twoja szopa się redefiniuje i robi się z niej jakieś sanatorium
Pod Iskierką. Pozwalasz na to?!