Mnie się sesja chyba raczej nie podoba, oprócz tego zdjęcia "z bąbelkami". Nie chodzi mi o androgynizm, ale o sztuczność. Po prostu mnie to nie przekonuje, i już. Ale ale:
MJowitek pisze:Lubię, kiedy sztuka może być punktem wyjścia do ciekawej rozmowy. Lubię, kiedy nie jest jednoznaczna.
:)
I dalej:
MJowitek pisze:Aż mózg boli od przedzierania się przez utarte schematy. Doceniam, że podjął się tego ryzyka i kontynuował wizerunek mężczyzny przekształconego w kobietę, daleki jednak (jak dla mnie) od transwestytyzmu. Gdyby on sie po prostu przerobił na kobietę - spoko, nie on jedyny na świecie. Ale on się bezczelnie przerabia na kobietę, która jest jednak facetem.
I to jest właśnie w Michaelu w jakiś sposób fascynujące. Bo to jest facet, który nosił perukę z długimi włosami (akurat nie na tej sesji) i pełny, wieczorowy damski makijaż, ale był tym facetem ;] W sensie- ja zauważyłam, że on ma generalnie dość męskie, ostre, wyraziste rysy twarzy. Nie obchodzi mnie, ile operacji plastycznych zrobił, ale tego nigdy nie zmienił- nie wygładził ich. Takie rysy twarzy to nie tylko przez chirurgie plastyczną są, ale też przez proces starzenia i to, że jest się szczupłym. Ale nie zmieniał tego w żaden sposób. To mnie zawsze uderzało w jego twarzy- to połączenie męskich rysów z damskim makijażem. To właśnie daje ten obraz faceta w makijażu a nie transwestyty. Michael generalnie też z sylwetki był taki jakiś kanciasty, miał duże dłonie, był też dość wysoki. Paker z niego żaden, ale wyglądał po prostu jak facet.
Nie jestem fanką makijażu u mężczyzn, nie chciałabym, by mój mąż robił sobie make-up i on raczej też nie jest tym zainteresowany
Jakoś mi jednak Michael nie przeszkadza, a wręcz fascynuje w związku z tym. Jest dla mnie prawdziwym facetem, jest męski. Naprawdę tak myślę, mimo że czasem wkurzał mnie jego "bezradny", "aniołkowaty" wizerunek, np. takie
Childhood o którym mówiliśmy w NO. Ale ja to generalnie wiążę z ogólną ludzka słabością i chęcią eksponowania jej a nie z jakimiś przymiotami płci. Mam wrażenie, że mężczyzna jest męski, kiedy się pogodzi, zaakceptuje a nawet polubi ten kobiecy pierwiastek w sobie. To może być coś związanego z wyglądem, z upodobaniami (ów wspomniany makijaż), jakaś "kobieca" cecha charakteru- opiekuńczość, troskliwość, może miłość do dzieci? Tacy faceci mi się właśnie podobają, tacy są fajni, niekoniecznie mam na myśli fascynację mężczyzna-kobieta, ale po prostu jako ludzie. Michael był taki, tak mi się wydaje. Z kobietami jest chyba podobnie- te, które odnajdą i polubią w sobie jakąś "męską" cechę- siłę, opanowanie, odwagę, etc. odbieram jako bardziej świadome własnej kobiecości.