M.Dż.* pisze:Często wynika to ze zwykłej troski lub obawy, że latorośl za dużo uwagi poświęca JEMU, co może skończyć się problemami w nauce, izolacją itd.
Tylko, że ja mówię: przed Michaelem moja największa pasją była muzyka celtycka, taniec irlandzki. Słuchałam/oglądałam naprawdę 24h na dobę i mama
nigdy nie powiedziała na ten temat nic złego, tylko się nabijała. jedyne co, to nie pozwoliła mi pójsć do Bractwa Rycerskiego, gdzie mogłabym się zacząć tego tańca uczyć, bo faktycznie troszkę tę klase zawaliłam. A tu, przyszłam do domu, chciałam się pochwalić radością dnia, coś przypadkiem palnęłam o tym straconym dniu, a mama, że ten dzień w takim razie będzie stracony, bo jej się gościu nie podoba i z tego powodu mam natychmiast przestać go słuchać. Dziś też jak cokolwiek do mnie powie to to są dwa slowa i to tak strasznie zimne... nawet nie zareagowała na pochwałę nauczyciela i zdobycie najwiekszej ilosci punktów z testu z angielskiego, na co normalnie zareagowałaby z euforią.
Do Jowitki: Ona albo nie chce, żeby "dziś juz było dobrze", albo jej duma nie pozwala się przyznać...
M.Dż.* pisze:Moja rada- spróbuj pokazać rodzicom, że bez problemu potrafisz pogodzić Michael'a z życiem codziennym, że potrafisz zrozumieć to, że komuś on może nieodpowiadać.
No więc właśnie, rok szkolny zaczął się trzy dni temu, wiec nie miałam ku temu okazji. A przez całe wakacje układałam sobie plan wszystkiego i powiedziałam sobie, ze ten rok przeznaczę na naukę, chociażby dla Bractwa, a w szczególnosci dla Michaela. I nie lubię, jak chcę zrobić mamie niespodziankę i w sobotę posprzątać mieszkanie, a ona rano wchodzi do pokoju i z wyrzutem do mnie: Olka dziś twój pokój ma błyszczeć. Się odechciewa wszystkiego...
M.Dż.* pisze:Żeby przetrwać, trzeba niestety pójść na kompromis, bo inaczej i Luth i jej mama wykończą się na wzajem nerwowo.
Na kompromis? Czyli odstawić Michaela? No dziś i wczoraj wieczorem to ja odstawiłam w ogóle muzykę [nie liczę tego co mi w uszach dzwoni], o dziwo nie było tak bardzo strasznie, ale tak na dłuższą metę...?
M.Dż.* pisze:Mój dług związany z zakupem biletu na koncert również mi umorzyli
No...na koncert. Na koncert to może bym ubłagała, chociażby tatę, bo w końcu cos takiego zdaża sie bardzo rzadko, a już w szczególnosci w przypadku MJ'a, wiec z tym
moooooże dałoby sie cos zrobić. Ale jeśli chodzi o takie MJowisko, to ja sądzę, że już dziś, z tego miejsca moge
Wam życzyć dobrej zabawy. Po pierwsze: nastawienie mamy na Michaela + nie wiem jakie ma tato nastawienie, po drugie: ostatnio mieliśmy już pogadankę na temat znajomości internetowych. Bali sie jak szłam w Warszawie na spotkanie z piecioma osobami, co dopiero jechac do Łodzi na spotkanie z ponad sześćdziesięcioma. Ja ich dobrze rozumiem, teraz takie czasy, że ja się boję do sklepu wyjść, ale to od razu przekreśla moje plany co do MJowiska. Ja nie wiem czy będę jeszcze mogła kiedyś się z Mav spotkać

. Dobrze, że Ci te kasety oddałam

.
M.Dż.* pisze:Gdybym ja tak zrobiła, podejrzewam, że ojciec zrobiłby ze mnie krwawy befsztyk
Ze mnie może przysmażany. W każdym badź razie nocleg na wycieraczce załatwiony. Pewnie płatny jeszcze.
M.Dż.* pisze:I myślę, że gdyby Luth po prostu chciała być tolerowana lub akceptowana przez mamę to nie byłoby większego problemu.
A właśnie, że nie. napisałam to już wyżej, powtórzę się dla jasności. Przyszłam do domu, chcąc się z mamą, jako moja przyjaciółką, jak to niektórzy nazywaja rodziców, tym, że Mav zrobiła coś przy czym poryczałam się ze wzruszenia. Nie ważyłam przy tym słów i palnęłam coś, na co mama zareagowała tak, jak zareagowała. Zresztą, gdybym wtedy tego nie powiedziała, to później znalazłoby się coś innego. Po prostu: jej się nie podoba - ja mam przestać słuchać. Bo tak i już. Pan każe, sługa musi. Ja bym tam na jej miejscu cieszyła się, ze nie otwieram okna jak inni i nie puszczam techna na głośnosć Culkinowską (Chodzi mi o "Are you nuts?" z BoW).
M.Dż.* pisze:bo jesteśmy na to za młodzi, żeby wiedzieć, co dla nas dobre, a kiedyś będziemy im za ich upór i zrzędzenie dziękować
Ja bym nie stawiała tej emotki na końcu, bo ja wiem, że będę im dziękować, już właściwie w duchu to robię, bo gdyby nie oni, to chyba byście mnie nawet nie znali.
M.Dż.* pisze:"Michael jest fajny, ale Ty mamo jeszcze o tym nie wiesz, więc się dowiesz"
Ale ja wcale nie chcę żeby się dowiedziała. Niech w radiu powiedzą, że przykręcił sobie na śrubki nos do podbródka, który z kolei ma na kolanie. Niech mama przytaknie i powie, ze wiekszego debila świat nie widział - ja już się wtrącać nie będę. Moja mama to nie jest Siostra Mav [wybacz ;*], której pokazać teledysk Thrillera, a ta moomentalnie sie zmajkelizuje. Ja się nie czepiam, niech tylko nie mówi mi czego mam słuchać, bo niestety po niej nie odziedziczylam gustu jakiegokolwiek, a już w szczególności muzycznego.
M.Dż.* pisze:Przyznaj się, Luth, katujesz mamę Michael'em?
No dobrze już. przyznam się, nie bijcie.
NIE. Nie katuję. Przynajmniej tak mi się wydaje. Słucham go na mp4, czasem nawet w domu. Oglądam jego teledyski. Słucham go w wieży, dosyć głośno idzie tylko wtedy gdy odkurzam, bo sama nie lubie jak mi się trzęsą meble od hałasu. A nawet jeśli, to puszcze sobie jakośtam głośno. Pójdę do jadalni/kuhni, w której zazwyczaj przebywa mama i zastanawiam sie czy mi się przypadkiem płyta nie skończyła. Dodatkowo w jadalni gra radio. czy ja ją katuję? Wyprowadźcie z błędu, jeśli się mylę, proszę...
Dzisiejszy dzień wytrzymałam bez muzyki, ale jest już weekend... nie wiem, postaram się zobaczyć co mi z tego wyjdzie i jakie będą relacje z mamą później. Ja w ogóle strasznie dziekuję Wam - M.Dż.* i Mav, że odpowiedziałyście i Jowicie, że napisała na GG, choć tu nie opisuję tragicznych dziejów panstwa, tylko swoje małe problemy. Dzięki

.
Pozdrawiam,
Luth