Nie, to nie była Lambada, lambadę pamiętam :) Miałam kilka lat i ponoć lubiłam kręcić przy niej tyłkiem :DSolange pisze:Skojarzyło mi się z Lambadą, ale to pewnie nie to, bo tam tańczyli, co prawda blisko wody i ze statkiem w tle, ale jednak na lądzie. Spódniczka lambadowa to też moje wspomnienie lat 90. :)
Lata 90 to też czas mojego przedszkola. Pamiętam tamte smaki. W przedszkolu na śniadanie kanapki ze szczypiorkiem, a na podwieczorek popcorn z herbatą miętową, albo kisiel ze śmietaną :) A jak wracałam z przedszkola, to mama czasem kupowała mi małe mini mentosy o smaku jablkowym albo winogronowym, a czasem takie gwiazki z milky-way'a. Już tych gwiazdek nie robią, a dobre były...
Pamiętam, jak się bawiłam z kuzynostwem na polanie koło domu babci. Tam rosło rozłożyste drzewo mirabelkowe, ale gałęzie miało nisko. To był nasz "dom". Rosły tam jakieś roślinki przypominające zboże. Rwało się to i robiło "potrawy".
Inne miejsce świetnych zabaw to górki żółtego piach niedaleko domu. Tam też świetna zabawa odchodziła. W piachu można było "wyrzeźbić" różne "meble" :) Potem do domu wracało się brudnym i z butami pełnymi piachu, ale i zadowolonym. :) Na ulicy grało się z dzieciakami z sąsiedztwa w dwa ognie, a jak się było trochę od domu, to tata wołał gwizdem :D To było śmieszne :D Tata potrafi bardzo głośno gwizdać na palcach, zaraz było wiadomo, o co chodzi... :D Ech, to były czasy... :D