Moja przygoda z Harrym Potterem zaczęła się bardzo późno, kiedy do księgarń trafiła ostatnia część tej sagi. W wakacje strasznie się nudziłam i pożyczyłam od wiele młodszej kuzynki coś lekkiego do czytania. Skończyło się na tym, że męczyłam ją o wypożyczanie z biblioteki kolejnych tomów, a po ostatni po prostu poleciałam biegiem do księgarni ;) To było szaleństwo. Przeczytałam to jednym tchem, a niedługo dokupiłam resztę serii, żeby mieć ją na własność i móc do niej wracać, kiedy tylko zapragnę. Żałuję, że poznałam tę książkę tak późno, że omijało mnie warowanie pod księgarnią w dniach premiery, żeby kupić kolejny tom i te emocje czekania, co będzie w następnym tomie, choć z drugiej strony chyba by mnie skręciło z niecierpliwości, zanim autorka napisałaby kolejną część :) Zakochałam się w Harrym od pierwszego rozdziału. Ta książka jest po prostu niewiarygodna. Zabiera mnie w świat, o którym zawsze jako dziecko (i nie tylko...) marzyłam. Nie dlatego, że jest lepszy. Dlatego, że jest tak barwny, tak tajemniczy i interesujący. Jest po prostu... fantastyczny.
To niesamowite, jak ta książka ewoluuje z tomu na tom. Pierwsza część to takie dłuższe opowiadanie dla dzieci, główni bohaterowie to po prostu 11-latkowie, jest piękny zamek, są czary, zły czarnoksiężnik, chwile grozy i szczęśliwe zakończenie. Jednak każda kolejna część jest bardziej dojrzała, rozwija się, traci tę dziecinną naiwność bajeczki na dobranoc, żeby przy końcu przerodzić się w dramatyczną walkę dobra ze złem, mroczną historię przeplataną bólem, nienawiścią, śmiercią i łzami. To jest niesamowite.
Bohaterowie są tak barwni i oryginalni, o zdecydowanych charakterach, jednych się kocha, innych szczerze nienawidzi. Wzbudzają autentyczne emocje. Świetne jest to, że na naszych oczach dzieci stają się dorosłymi, nie tylko w związku z upływającym czasem, ale na skutek wszystkich wydarzeń, których są uczestnikami. Świat wojny w każdym świecie, realnym czy też nie, jest szkołą życia i szybkiej dorosłości.
Pokochałam Harry'ego całym sercem; płakałam ze współczucia nad tym małym dzieciakiem pomiatanym w dzieciństwie, płakałam z radości, gdy dostał się do TAKIEJ szkoły, płakałam ze wzruszenia, gdy zobaczył w lustrze swoich rodziców i w końcu odwiedził ich groby; ryczałam, gdy zabito Syriusza, Albusa i Severusa. A Zgredek to już w ogóle szok... :( Ale też śmiałam się, czasem w głos, z bezbłędnych tekstów Rona czy bliźniaków, z samego Malfoya czy Filcha i jego kocicy. McGonagall, o rany, taki powinien być każdy nauczyciel, wspaniała postać... Ogólnie, kupa rewelacyjnych, charakterystycznych postaci. Każdy na swoim miejscu, każdy miał jakiś cel w tej książce, nie było osób wciśniętych bez sensu. Miałam wrażenie, że oni wszyscy są moimi przyjaciółmi. Jak skończyłam ostatnią część, to było mi ogromnie smutno, że muszę się z nimi pożegnać.
Rowling ma świetne pióro. Nie przepadałam nigdy za zbyt długimi opisami, ale ją się po prostu wchłania. Opisy są niesamowicie plastyczne, chcąc nie chcąc, w głowie automatycznie rodzi się obraz tego, co się właśnie czyta. Dopracowała każdy szczegół i ja szczerze zazdroszczę jej aż takiej wyobraźni. Nigdy nie wpadłabym na to, żeby tak urządzić ten magiczny świat ;)
Myślę, że wiele starszych osób jest z góry uprzedzonych do tej serii ze względu na tę dziecinność pierwszego tomu, myślą: „A, taka bajka, szkoda czasu na pierdoły”. Szkoda, bo ta książka nie jest taka prosta i naiwna, jak na pierwszy rzut oka wygląda. To opowieść o potędze przyjaźni i miłości, o walce dobra ze złem. To nie tylko dziecięcy hokus-pokus.
Jeszcze dwa słowa o filmach. Tu też widać tę transformację „od bajki do horroru”. Nawet kolorystycznie to widać. Pierwsze części takie ciepłe, kolorowe, a od piątej bodajże nałożyli jakiś niebieski filtr, sprawiający wrażenie chłodu, mroku i tajemniczości. Porównując pierwszą i ostatnią część, mam wrażenie, jakbym porównywała dwa kompletnie różne filmy. Podobnie jest ze ścieżką dźwiękową. Dorwałam niedawno OST z ostatniej części, tego się nie da opisać. Ta muzyka jest po prostu GENIALNA. Tak mroczna i fantastyczna, niewiarygodnie emocjonalna, słuchając odlatuję. Nie przepadam za muzyką filmową, ale to jest wyjątek. Chyba jedyny.
Z niecierpliwością czekam na ostatnią kinową część. Choć z drugiej strony obawiam się trochę, bo niestety już mi łzawniki puściły, jak obejrzałam trailer ;/ Kupa emocji. To będzie coś.
Rozpisałam się, wybaczcie ;) Miało być krótko i na temat, a wyszło jak wyszło. W dwóch zdaniach więc, podsumowując - kocham tę serię Rowling i nie wyobrażam sobie już mojego świata bez Harry'ego. I że tak zacytuję głównego bohatera: „Jak ja kocham magię...” :)
btw.
cocainegirl pisze:Od zawsze nienawidziłam tego, jak dla mnie, chłamu, co gorsza, to była moja lektura w piątej klasie szkoły podstawowej, no niestety, jakby nie było bardziej wartościowych i ciekawszych książek. Nie lubię tej książki ogólnie za fabułę no i to co się tam dzieje. Nie jestem fanką jakiś czarów-marów za pomocą jakiegoś badyla i jakiejś gigantycznej szkoły po której raz grasowały trolle czy coś podobnego. Nie jest ta książka dla mnie ani ciekawa, ani wartościowa, ani nic z tych rzeczy, filmy też nudne, widziałam jeden, więc trudno mi pojąć ten szał na 'Harry'ego Tostera', który zapanował niedawno na ostatnią część. Lecz, o gustach się nie dyskutuje, a ja wyraziłam jedynie swoje zdanie, choć i tak niedługo zapewne ktoś na mnie naskoczy.. No tak, ja mam tylko 12 lat (23.07 13lat), więc moje zdanie się nie liczy bo jestem jakimś bachorem.
Trochę mi Cię szkoda. Po tym, co piszesz, i przede wszystkim w jaki sposób to robisz (agresywnie, nienawistnie), wydaje mi się, że Twój świat jest strasznie szary i smutny, nie ma w nim miejsca na dziecięcą baśniowość i odrobinę magii. Hmm, nie zamieniłabym się z Tobą. Owszem, można czegoś nie lubić, bo gusta są różne, ale można to okazać w trochę inny, delikatniejszy sposób. Mogłaś sobie darować taki post, zamiast wyładowywać tutaj swoją złość na świat.
Co do bachora – cóż, nikt tak o Tobie nigdzie nie napisał, Ty sama to sobie wmawiasz i to już w kolejnym poście. Ludzie odbierają Cię po sposobie, w jaki się tu wypowiadasz, więc pomyśl o tym, a nikt Cię za „bachora” uważać nie będzie.
Pozdrawiam.