Michael pomijając trudne lata zachował do końca młodzieńczy wygląd.
Taka piosenka męża na delegacji.Ja tu ty tam...gdzieś po drugiej stronie nieba ale nie jesteś sama bo jestem przy Tobie

Tak jest często, jeżeli nie prawie zawsze, w związkach zrodzonych w kryzysie. Dobrze funkcjonowali, dawali sobie wsparcie w trudnych chwilach, ale kiedy pojawiła się zwyczajność, nagle jedna ze stron nie jest już w dotychczasowej roli potrzebna. Wcześniej rodziła się bliskość i można było sobie myśleć, że to coś pięknego. Było, ale- odnosząc sie do MJ&LMP- potem przyszło radzić sobie z tym, że mąż jest popularny i ma ogromną potrzebę samorealizacji i odbudowania swojego wizerunku (kocham swoją publiczność).give_in_to_me pisze:Aha, gwoli ścisłości- nie uważam wcale, że związek Michaela z Lisą Marie był denny, nieważny, płytki czy coś takiego. Z pewnością bardzo się kochali i ona była jakimś takim jego światłem w tunelu i nadzieją podczas oskarżenia Chandlera, bardzo mu wtedy pomogła, bardzo go wspierała. No ale niestety, jeśli nie potrafili dogadać się w tak ważnej sprawie jak posiadanie wspólnych dzieci... to w sumie logiczne, że ich drogi się rozeszły, ona postanowiła odejść.
Może potrzebowała Michaela- ikony? Znaczy móc wzdychać do kogoś, kogo nie ma? Nie chciała tego samego przeżywać, co poprzedniczka. Lepiej marzyć, że mogło/może być pięknie, niż widzieć jak to piękno na własnych oczach zamienia się w brzydkie i wiarę w piękno zabija. Bardzo możliwe, że Michael był przykrym facetem wobec kobiet (nieempatyczny, skupiony na sobie). Ona wolała sobie nie burzyć tego mitu cudnego człowieka, który mają też fani, a o czym pisaliście już.give_in_to_me pisze: Bardzo szkoda, że Debbie Rowe odeszła od męża, że się w jakiś sposób poddała, uciekła, jak sama mówiła w tym wywiadzie. I ja się w sumie Michaelowi nie dziwię, że miał do niej potem chłodny stosunek, wyszło podczas procesu, że się z nią nie widywał a ona z samymi dziećmi sporadycznie. Może poczuł, że zawiodła jego przyjaźń, w końcu chyba umawiali się na małżeństwo. Niekonwencjonalne, nietradycyjne, trochę dziwne, ale jednak bycie razem.
Uważam że myśl, iż zawiedziona przyjaźń boli bardziej od miłości jest prawdziwa wtedy, gdy owa przyjaźń jest... Podszyta niespełnioną miłością. Taką cichą, kiedy ten nie czuje, że ta druga osoba go/ją kocha. Jak Twoja bajkowa Natasza.give_in_to_me pisze:Ja mam wciąż wrażenie, że zawiedziona przyjaźń boli bardziej, niż zawiedziona miłość. Nawet już tak abstrahując i wchodząc w życie przeciętnych ludzi, to ile razy bywa tak, że po okropnym zerwaniu czas jakoś zaleczy rany i z tym byłym/ byłą już są potem normalne relacje, mam na myśli koleżeńskie, że jak spotykasz na ulicy, to nie uciekasz na drugą stronę, tylko się zatrzymasz, pogadasz chwilę... A jak ktoś zawiódł jako przyjaciel... Powiem szczerze, patrząc na swoje doświadczenia (niestety takie mam) i różnych znajomych, nigdy nie spotkałam się z sytuacją, że ktoś nabrał dystansu do tego, że ktoś naprawdę wybaczył, że mógł mówić o tym "na zimno". Może też dlatego, że o przyjaźń trudniej niż o miłość.
Tekst tygodnia:Shulamitka pisze: Who Is It- kolejny forumowy fenomen - uwielbiany przez wielu, nie do końca wiem za co.
Kod: Zaznacz cały
Written and composed by Michael Jackson
Produced by Michael Jackson and Bill Bottrell
Recorded and mixed by Bill Bottrell
Michael Jackson: Solo and background vocals
Arrangement by Michael Jackson
Bryan Loren, Bill Bottrell: Drums
Bill Bottrell: Synthesizer
Louis Johnson: Bass (Bass guitar)
Keyboard arrangements by Brad Buxer and David Paich
Keyboard performance and programming: Brad Buxer, Michael Boddicker, David Paich, Steve Porcaro and Jai Winding
String arrangement by George del Barrio
Concertmaster: Endre Grant
Solo Cello: Larry Corbett
Soprano voice by Michael Jackson and Linda Harmon
Kod: Zaznacz cały
CD-Maxi (658179 2)
"Who Is It (7" Edit With Intro)" - 4:10
"Who Is It (The Most Patient Mix)" - 7:44
"Who Is It (IHS Mix)- 7:58
"Who Is It (P-Man Dub)- 7:31
"Don't Stop 'Til You Get Enough (Roger's Underground Solution Mix)" - 6:22
7" Single and 3" Inch Single (658179 7)
"Who Is It (7' Edit With Intro)" - 4:10
"Rock With You (Masters At Work Remix)" 5:29
The Remixes - 12" Maxi (658179 6)[3]
"Who Is It (Patience Mix)" - 7:44
"Who Is It (The Most Patient Mix)" - 7:44
"Who Is It (IHS Mix)" - :7:58
"Who Is It (P-Man Dub)" - 7:31
CD-Single (658179 5 )
"Who Is It (The Most Patient Mix)" - 7:44
"Who Is It (IHS Mix)" - 7:58
"Don't Stop¨'Til You Get Enough (Roger's Underground Club Solution)" - 6:22
The Remixes - CD-Maxi (ESCA 5652)
"Who Is It (Patience Mix)" - 7:44
"Who Is It (The Most Patient Mix)" - 7:44
"Who Is It (IHS Mix)" - 7:58
"Who Is It (P-Man Dub)" - 7:31
"Don't Stop 'Til You Get Enough (Roger's Underground Club Solution)" - 6:22
CD-Maxi (49K 74420)
"Who Is It (The Oprah Winfrey Special Intro)" - 4:00
"Who Is It (Patience Edit)" - 4:01
"Who Is It (House 7')" - 3:55
"Who Is It (Brother's In Rhythm House Mix)" - 7:13
"Beat It (Moby's Sub Mix)" - 6:11
12" Maxi (49 74420)
"Who Is It (Brothers In Rhythm House Mix) - 7:11
"Who Is It (Tribal Version) - 7:39
"Who Is It (Brothers Cool Dub)
"Who Is It (Lakeside Dub) - 7:36
"Beat It (Moby's Sub Mix) - 6:18
Cassette Single
"Who Is It (7' Edit) - 4:01
"Who Is It (The Oprah Winfrey Special Intro) - 4:00
Maxi CD Single
"Who Is It (7' Edit with Intro) - 4:10
"Who Is It (The Most Patient Mix) - 7:44
"Who Is It (IHS Mix) - 7:58
"Who Is It (P-Man Dub) - 7:31
"Don't Stop Til You Get Enough (Roger's Underground Solution Mix) - 6:22
Mam tak samo. Wiem, słyszę, że jest świetna muzyka, te basy i wszystko inne i … nie mogę jej polubić.@neta pisze:Z piosenką „Who is it” jest niby wszystko w porządku. Świetny teledysk, dobry przebój ale...jest coś co mnie w niej drażni. Słucham jej sporadycznie i nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego.
Też mam taki własny odchył. Bez znajomości tekstu odbierałam ten teledysk następująco:@neta pisze:kiedy nie znałam słów zupełnie inaczej odbierałam ten teledysk.
Czy to ta osoba, która zraniła / kłamała, w myślach zranionego / okłamanego?I Am The Damned
I Am The Dead
I Am The Agony Inside
The Dying Head
Mam podobnie ale z tym panem grającego na wózku inwalidzkim. Przypomina mi aktora Iana Buchanana, który grał w Twin Peaks.@neta pisze:z ciekawostek
-Para grająca opiekunów z domu publicznego skądś mi znana. Ale nigdy nie skojarzyłam dlaczego.
Kto Ci pomaga robić takie muzyczne analizy? Sam się na tym znasz? Czy masz forumowego fachowca z tej dziedziny, z którym to konsultujesz? (może Little Devil?):]kaem pisze:Piosenka nagrana jest w tonacji D-moll. Wokal Michaela jest rozpięty pomiędzy skalami D4 a C6. Utwór utrzymany jest w średnim tempie 100 beatów na minutę, mierzony metronomem. Akordy przechodzą zmiany od D3–A7–D3–A7 do G7–A7–G7–A7.
tak na marginesiegive_in_to_me pisze:Z kolei jak zdradzi ona, to najczęściej od razu jest kobieta grzeszna, upadła, k...a, nie słyszałam nigdy o przypadku, by jakieś społeczności karały śmiercią za cudzołóstwo mężczyzn, natomiast w przypadku zdrad kobiet, nawet dzisiaj, we współczesnym świecie, zdarzają się przypadki legalnego ukamienowania.
post życia odsłona druga ostatnia będzie przy Tabloid Junkie, tu nie będzie żadnego wątku z Michaelem, bo go nie widzę :) WII, zarówno teledyskowo jak i tekstowo to dla mnie pewna historia, jakich na Dangerous wiele i widzę tu Michaela tylko w roli narratora (gdy śpiewa) i aktora (gdy występuje w teledysku).akaagnes pisze:później może się rozwinę bardziej (jak give_in_to_me coś napisze )
WTF? Tekstowo nie ma to moim zdaniem nic wspólnego z BJ! Ale jest tekst, z którym można Who Is It zestawić. Już tu nie raz mówiłam o koncepcie albumu Dangerous-dualizmie spojrzeń na jeden temat, perspektywie męskiej i kobiecej. Męskie pożądanie w Give In To Me (kaem, zapodasz to kiedyś na nasz interpretacyjny stół?), kobiece w In The Closet. Męska zdrada w Dangerous (o której szeroko dyskutowaliśmy) i zdrada kobiety w... no właśnie!kaem pisze:Niektórzy zestawiają tekst piosenki ze słowami utworu Billie Jean.
Ja nie litowałam się nad nim. Widziałam winę w mężczyźnie nie w dangerous girl, bo to on był w związku a zdradził.give_in_to_me pisze:Bo tutaj nie ma dla niej litości. Wszyscy się tak litowaliśmy nad zdradzającym z Dangerous, nad niewierną kobietą z WII litować się trudniej, ona nie wzbudza zarówno w klipie jak i w tekście żadnego współczucia ani sympatii.
Właściwie trudno się z tym nie zgodzić, chciałam napisać coś w podobnym guściegive_in_to_me pisze: Bo za tego faceta z Dangerous wszyscy trzymają kciuki, że może związek uda się odbudować, że się wyjaśni, że może paradoksalnie skok w bok z dangerous girl był takim ciosem, który kazał się zastanowić, co z nami nie tak i to naprawić. Z kolei jak patrzymy na tego biedaczka z WII, to się raczej nasuwa "nie płacz już, kopnij idiotkę w d..., pół światu tego kwiatu, znajdziesz kogoś lepszego".
Myślałam nad dodaniem czegoś z udziałem Iluminati albo Ufo, ale powstrzymało mnie to, że nie wiedziałam gdzie upchać ten wątek w mojej interpretacji.give_in_to_me pisze:Talitha widzę z kolei poszła w interpretację niemal szpiegowską, już myślałam, że się tam zaraz pojawi FBI, CIA albo tajny rząd Syndykat (kto oglądał Z Archiwum X wie, o czym mówię )
Na pewno kultura Bliskiego Wschodu nie pozwala na odwrotne przypadki, ale w niektórych plemionach Afryki, kobiety cieszą się ogromnym powodzeniem i mogą sobie pozwolić na posiadanie kilku mężów. To nosi nazwę poliandrii (wielomęstwo) — małżeństwo kobiety z mężczyznami; odwrotny stosunek to poligynia (wielożeństwo) — małżeństwo mężczyzny z kobietami.cicha pisze:Praktykowane są też przypadki legalnej poligamii (mężczyzna ma kilka żon /harem/) ale nigdy nie spotkałam się z przypadkiem odwrotnym, żeby żona miała kilku mężów - bo to jest już szeroko karane
O to,to.Bo za tego faceta z Dangerous wszyscy trzymają kciuki, że może związek uda się odbudować, że się wyjaśni, że może paradoksalnie skok w bok z dangerous girl był takim ciosem, który kazał się zastanowić, co z nami nie tak i to naprawić. Z kolei jak patrzymy na tego biedaczka z WII, to się raczej nasuwa "nie płacz już, kopnij idiotkę w d..., pół światu tego kwiatu, znajdziesz kogoś lepszego".
To mnie akurat nie dziwi, bo wbrew temu co napisałam powyżej, to Michaelowi się wierzy i współczuje, a partnerkę piętnuje i krytykuje. Choć po obejrzeniu kfm do WII, tekst nie jest już tak jednoznaczny, przynajmniej w ocenie kochanki. Z Billie Jean, przynajmniej z mojego punktu widzenia, było podobnie. Jak pisałam przy okazji analizy BJkaem pisze:Niektórzy zestawiają tekst piosenki ze słowami utworu Billie Jean.
I jeszcze co do obsady kfm do WII. Ten pan na wózku to JEST Ian Buchanan. Twarze opiekuna bohatera i pary od burdelowego biznesu też mi są znajome, ale pojęcia nie mam jak się nazywają.a_gador pisze:Nie uważam się za feministkę, ale gdybym nią jednak była to... uwierzyłabym Michaelowi, a nie Billie Jean. To Michael jest dla mnie wiarygodny zaprzeczając ojcostwu, a nie ta 'piękność jak z filmu", która niejednemu już zawróciła w głowie, a teraz próbuje omamić swoimi wdziękami Michaela - lub raczej podmiot liryczny, śpiewający Michaelowym głosem. Upojony jej perfumami i jak sądzę, wyeksponowaną kobiecością idzie z nią do pokoju i...
kaem pisze:niezadowolony z filmu w poczuciu że jest jeszcze nie gotowy, Michael wycofał kfm z dystrybucji.