Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Lokalizacja: z innej bajki

Post autor: @neta »

tak czytam te interpretacje i kapcie mi spadają.O ile bogatsze jest dla mnie odbieranie tej muzyki po takiej lekturze i jak mi się światopogląd rozszerza!!Utwór nabiera zupełnie innych smaków i barw.
A propos czy ktoś mi wyjaśni co znaczą skróty:
kfm i WII? bo ciemna jestem nenene
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Awatar użytkownika
magnolia
Posty: 447
Rejestracja: wt, 05 sty 2010, 22:10
Lokalizacja: Łódź

Post autor: magnolia »

@neta pisze:A propos czy ktoś mi wyjaśni co znaczą skróty:
kfm i WII? bo ciemna jestem nenene
kfm - krótki film muzyczny
WII - Who Is It
Obrazek
"I'll never let you part for you're always in my heart."
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

No cóż, należe do tych osób, dla których Who Is It jest numerem pod kątem muzyki i teledysku. Tekstu mniej, patrząc całościowo, ale gdybym miała brac pod uwage tylko fragmenty, to numer jeden tez jest stąd.

Kocham go ze względu na swoja niejednoznaczność, no mnogość torów myśli, na fakt, że mam wrażenie, że co chwile doświadczam mrugnięcia okiem w strone odbiorcy, choć znaczenie tych mrugnięć jest zmienne.

Warstwa tekstowa może pokrywac się z tym, co widzimy, ale nie musi. Dla mnie przez wiele lat, chyba nawet wciąż, tekst i strona wizualna to dwa nieco niezależne byty. Nawet wtedy, kiedy juz wiedziałam, że to o prostytutce, o zdradzonym mężczyźnie. Dla mnie to tekst o wielu, wielu sprawach jednocześnie.

Kiedy myślę o Who Is It słyszę chociażby: 'Cause I'm Lying To Myself. Ile razy Michael sie sam okłamywał? Ile razy sama się okłamuję? W kwestii wiary lub niewiary w innych, zaufania, uczyć, emocji. Tego, kim się jest w istocie i jakie się ma cele. Mówiąc, że jestem introwertyczka - kłamię. Bo jestem przecież wybuchowa. Mówiąc, że jestem ekstrawertyczką - tez kłamię, bo przecież tyle rzeczy chowam w swoim świecie. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. A MJ? Ze swoim "love" na ustach i wyrachowaniem w niektórych sprawach biznasu? MJ ze swoim I love you all i poczuciem osamotnienia? MJ, ze swoimi problemami skóry, maskowanymi w nieskończoność? I wreszcie Michael, który chce wierzyć, że może ufać swojemu otoczeniu. To wszystko to nie tylko cechy Króla Popu, sa w każdym z nas, tak sądzę. No na pewno we mnie. Don't You Judge Of My Composure. Toż to zwariować czasem można, jesli chce się zrozumiec kim sie jest. Uchwycić ten prawdziwy sens życia, cel, po co sie pojawiło na świecie, źródło myśli i emocji. W pogoni za światłem też można oślepnąć.

I Am The Damned
I Am The Dead
I Am The Agony Inside
The Dying Head
This Is Injustice
Woe Unto Thee
I Pray This Punishment
Would Have Mercy On Me

Jak dla mnie to najpiekniej oddany tekst wyrażający emocje w czasie depresji, w zagubieniu w sobie, po rozstaniu. bo rozstanie to takie wyrwanie puzzla z układanki. Obrazek na pudełku był taki piekny, spełnienie marzen już tak bliskie.

Dał jej wszystko. Czy nie zagalopował się w tym dawaniu? Czy dał jej to, czego ona potrzebowała? Może dlatego odeszła, ze dał jej to, co sam uznał za najważniejsze. Może ona ma w zyciu inne wartości. Lub ich brak, co też ma znaczenie. Nie wysłuchał jej wtedy.

Za to słuchają go duchy. Szpiedzy. Sumienie.
Te twarze pojawiające się w teledysku, wyłaniające z nikąd, to dla mnie takie ciala astralne przewracające się z boku na bok w bezsenną noc. Udręczone myśli. Nigdy nie zadane pytania. Czy ich pojawienie się służy czemuś dobremu? Czy w końcu w swoim bólu obudzi się z tego urywanego snu i zacznie żyć? Czy też to na wpół martwe twarze przeszłości, przesladujące go co noc. Lub skupione na nim, niejako skondensowane, myśli innych ludzi. Co zrobią z tym, co zobaczyły? Komu doniosą?


A ta dziewczyna z teledysku zawsze budziła we mnie sympatię. Ta piosenka mogłaby być tez o niej samej. O zagubieniu w życiu, prośbą, o nieocenianie jej za to jak wygląda, co robi, o braku stabilnego gruntu w świecie, w którym nawet kaleka okazuje się być zdrowym człowiekiem. Dlaczego udawał chorego? No i, dla mnie także, ona pod koniec umiera. Nie wyjaśnili sobie za życia pewnych spraw. Oboje się okłamywali, udając kogoś kim nie byli, grając narzucona rolę. Może gdyby tak siedli przy kubku herbaty, odkryliby że boli ich to samo, odczuli ulgę po przyznaniu się do słabości i strachu.

Właściwie, to ja bym ich tam wszystkich posadziła z tą herbatą. Oni tam wszyscy jacyś tacy niewygadani, skryci, nieprawdziwi. Dla mnie Who Is It jest chyba przede wszystkim o zatajonych emocjach. I braku komunikacji. Tam się tyle dzieje na pozomie akcji, a oni mówią do siebie jedynie spojrzeniem. To rodzi wiele niedomówień.
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

@neta pisze:tak czytam te interpretacje i kapcie mi spadają.O ile bogatsze jest dla mnie odbieranie tej muzyki po takiej lekturze i jak mi się światopogląd rozszerza!!Utwór nabiera zupełnie innych smaków i barw.
A propos czy ktoś mi wyjaśni co znaczą skróty:
kfm i WII? bo ciemna jestem Nenenene
kurcze, właśnie mam tak samo. jakby na nowo widzi się wiele rzeczy, na nowo interpretuje. zauważyłam też, że kilka z Was też nie bardzo przepada za tą piosenką (nareszcie nie jestem sama jak z YANA).

dla mnie ów KFM jest bardziej Lynchowy też. czasami lubię takie mroczne i tajemnicze klimaty, ale właśnie ten teledysk nie wydaje mi się Michaelowy (że 100% Michaela w Michaelu). mogę jednak powiedzieć, że nawet jeśli nie oglądałam go dawno, to doskonale pamiętam to spoliczkowanie dziewczyny i kobietę przy lustrze. dreszczyk.
być może lubiłabym bardziej piosenkę, gdyby nie było video albo byłoby w innym klimacie. bo to mnie przygnębia trochę. ta jego pustka i samotność, ten zawód i widzę jak nie może zasnąć w nocy, przewraca się z boku na bok, niewygodnie mu i pyta dlaczego do cholery ona to zrobiła? dałem jej tyle, całego siebie, pieniądze, czas, zaufanie, własne serce, a ona mnie zdradziła, odarła ze wszystkiego i zostawiła samego w pustym zimnym mieszkaniu, w pustym zimnym łóżku. jak mogę zaufać teraz jakiejkolwiek innej kobiecie? do kogo odeszła? nie daj bóg to mój brat? najlepszy przyjaciel... to by był ogromny cios. kto to jest? czym ją ujął, w czym był lepszy niż ja, ile więcej jej obiecał i dlaczego dlaczego odeszła?
ból odbija się echem w tej pustce, może jeszcze zapach jej pozostał na poduszce.... nie może znieść tej nagłej samotności.


wersja mroku, /w/ którym Michael nie rządzi, nie przejmuje kontroli nad sytuacją, tylko cierpi i boli go, nie podoba mi się.
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Lokalizacja: Jaworzno

Post autor: Amelia »

wersja mroku, /w/ którym Michael nie rządzi, nie przejmuje kontroli nad sytuacją, tylko cierpi i boli go, nie podoba mi się.
Mnie się podoba, bo czuję że jestem bliżej mego idola, czuję, że to co widzę jest w pewien sposób autentyczne.
Przywykliśmy do Michaela jako Boga, geniusza muzycznego. Część fanów traktuje go jak wyrocznie, jak najświętszy autorytet. To jednak zwykły człowiek, który musiał na swoich barkach dźwigać bagaż odpowiedzialności za wizerunek, który wykreował.
Boże, jak on często powtarzał "mam skórę nosorożca, to mnie nie dotyka, to mnie nie boli", kłamał. Okłamywał swoich fanów, może i współpracowników, rodzine.
I robił to dla nas. Niestety, bo my byliśmy żądni mentora.

Ten teledysk, taki spokojny a jednak niebezpieczny, mroczny i mglisty. Michael cierpiący. Nie ma tańca, nie ma wymyślnych strojów. Są uczucia.

MJowitek, świetnie to wszystko opisała.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Lokalizacja: inąd

Post autor: Talitha »

MJowitek pisze:Za to słuchają go duchy. Szpiedzy. Sumienie.
Te twarze pojawiające się w teledysku, wyłaniające z nikąd, to dla mnie takie ciala astralne przewracające się z boku na bok w bezsenną noc. Udręczone myśli. Nigdy nie zadane pytania. Czy ich pojawienie się służy czemuś dobremu? Czy w końcu w swoim bólu obudzi się z tego urywanego snu i zacznie żyć? Czy też to na wpół martwe twarze przeszłości, prześladujące go co noc. Lub skupione na nim, niejako skondensowane, myśli innych ludzi. Co zrobią z tym, co zobaczyły? Komu doniosą?
MJowitku, uchwyciłaś w tych słowach sens całości.

Doszłam do wniosku, że wydarzenia nie są tu najistotniejsze, to jedynie tło dla najważniejszej akcji, czyli rozgrywającej się batalii uczuć w głowie podmiotu. Dają nam to do zrozumienia twarze wyłaniające się ze ścian, cienie postaci, które są jakby duchami przeszłości, złymi snami, niedokończonymi sprawami, zaprzepaszczonymi szansami i powtarzającym się często pytaniem dlaczego? Mam teraz nieodparte wrażenie, że te postacie to główni bohaterowie filmowego przedstawienia.

Oglądając kmf, można zaznać unoszącej się nad Michaelem tajemnicy; jest transcedentalna, przez co sprawia wrażenie niemożliwej do odgadnięcia. Snucie domysłów czy ocenianie na podstawie własnego doświadczenia nie przynosi pożądanego rezultatu, nie odgadniemy myśli podmiotu. A mimo to wiele osób jest przekonanych, że udało im się dostać do najciemniejszych zakamarków jego duszy i mówią to z tak ogromnym przekonaniem.

Wszyscy jesteśmy dotknięci dolegliwością nierozumienia i to się nie zmieni choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli współczucia. Sami w sobie jesteśmy bardzo samotni. Nasza ludzka mowa w chwili gdy chcemy przekazać drugiej osobie swoje zagwostki, płata nam figla i zmienia się jakiś obcy język, a to co uda się wykrzesać z napataczających się słów, stanowi jedynie namiastkę tego, co pragniemy powiedzieć. Chyba jedynie sztuka jest pewnego rodzaju przekaźnikiem w takich sytuacjach. Michael znał jej możliwości i wykorzystywał ją do powiedzenia nam choćby odrobiny o sobie, aby pozbyć się w części jakże dokuczającej mu samotności.

W gruncie rzeczy, jedyny i fundamentalny powód konfliktów na całym świecie to brak zrozumienia i jego konsekwencje czyli prowokacje, zdrady, niemożność dotarcia, zamroczenie złem z którego nie można się wydostać. Myślę, że w tych tajemniczych, wyłaniających się z mroku, postaciach tkwi sedno całego kfm, to próba uświadomienia nam jak niewiele wiemy o sobie.
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

Amelia pisze:MJowitek, świetnie to wszystko opisała.
Tak, doszły nowe wątki. A ja myślałam, że tu tylko będziemy o zdradzie truć (ale my przecież zawsze wyciągamy kilka wątków do interpretacji, czy nie?:P). I przy okazji wyszło nam osamotnienie, smutek, żal, niekoniecznie nawet związany z odejściem kogokolwiek, tylko taki po prostu. Mrok w duszy. Mrok w głowie.

Amelia pisze:Przywykliśmy do Michaela jako Boga, geniusza muzycznego. Część fanów traktuje go jak wyrocznie, jak najświętszy autorytet. To jednak zwykły człowiek, który musiał na swoich barkach dźwigać bagaż odpowiedzialności za wizerunek, który wykreował.
Boże, jak on często powtarzał "mam skórę nosorożca, to mnie nie dotyka, to mnie nie boli", kłamał. Okłamywał swoich fanów, może i współpracowników, rodzine.
I robił to dla nas. Niestety, bo my byliśmy żądni mentora.
Jak patrzę na WII to Michael jest tam dla mnie wciąż aktorem grającym postać zdradzonego a nie samym Michaelem, ale przez Was nigdy nie można od Michaela uciec. Zawsze musimy na niego wleźć, kurka ;] No to włażę. I zgadzam się z Amelią. Zwykły człowiek. Z uczuciami, smutkiem, antypatiami, wadami. Kochający cały świat, w sensie otwarty na ludzi, a jednocześnie (to całkowicie naturalne) pewnych konkretnych ludzi nielubiący. Michael to idol, autorytet, czasem jakiś drogowskaz, ale też zwykły homo sapiens, taki jak my. Niestety cześć osób świadomie bądź nieświadomie nie dopuszcza myśli, że "wielki Michael Jackson" tak jak każdy miał rano ropę w oczach, śmierdziały mu skarpety i pewnie czasem pierdział pod kołdrą. Że czasem brzydko wyglądał i nic mu się nie chciało. Plus cała gama typowych ludzkich uczuć i zachowań: że czasem płakał, że pewnie nieraz się do kogoś chamsko odezwał albo kogoś wyśmiał, że zdarzało mu się zrobić z siebie idiotę, bo czegoś nie wiedział.

Jak zobaczyłam, że do interpretacji jest Who Is It to sobie pomyślałam "no kurde, przecież kaem miał zapodać Tabloid Junkie, my się tu przy YANA rozgrzaliśmy a on z WII wyskakuje". Ale w sumie dobrze się stało. Bo i tak powoli dryfujemy w tamtą stronę, do interpretacji tego następnego tekstu, mimo że na razie opisujemy słowa innej piosenki. W Tabloid Junkie pewnie będzie raczej gniew, złość, niezgoda na niesprawiedliwość, ale dobrze wiemy że za tym wszystkim będzie siedział również żal i smutek, po prostu bolące serce. Niektórzy czują się nieswojo z Michaelem smutnym, niedyktującym warunków i nietańczącym i mają do tego pełne prawo. Ja się z nim nie czuję źle, bo daję mu prawo do hm... żeby to źle nie zabrzmiało, posiadania wielu twarzy. I każda z tych jego twarzy jest prawdziwa, mimo że one czasem się od siebie bardzo różnią, bo to normalne, że ludzie są często zbudowani ze sprzeczności. My też. Więc dlaczego Michael miałby taki nie być?

Po tym wszystkim, co pisały MJowitek i teraz tu nade mną Talitha, pada też pytanie, na ile my znamy samych siebie, na ile potrafimy odpowiedzieć sobie na pytanie "kto to jest?", gdy chodzi o nas samych. Z ilu "twarzy" się składamy?

A wracając do Michaela- gdybyśmy tak wyrzucili tekst piosenki i teledysk i zostałby nam sam tytuł?

Who is it?

Who is Michael Jackson?

Jak go widzimy? Kim on jest dla nas?
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

Talitha pisze:W gruncie rzeczy, jedyny i fundamentalny powód konfliktów na całym świecie to brak zrozumienia
Zadałabym pytanie: z czego ten brak zrozumienia czy dolegliwość niezrozumienia wynika? Szare komórki są tak leniwe, że nie chce się ich przymusić do roboty?;]
A na poważnie, to wydaje mi się, że brak zrozumienia najczęściej bierze się z napastliwego narzucania własnego poglądu (na różne sprawy (na życie, na świat, na pracę zawodową, na politykę (itd)) osobie o odmiennym postrzeganiu. Istnieje też niebezpieczna pokusa, by pokazać swoją wyższość, bezbłędność i absolutność swoich racji. Na zasadzie, nawet jeśli uważasz, że nie mam racji, to i tak ją mam. Zamknięty krąg. Nie wszyscy mają prawnicze zdolności. Kto bardziej ma przekonywujące argumenty / kontrargumenty. Człowiek jednak ma w sobie coś z egoistycznej natury i dobrze jest, kiedy to egoistyczne zwierzę można w sobie jakoś okiełznać, ujarzmić. Gorzej, kiedy istnieje niebezpieczna pokusa pogrywania sobie na uczuciach bliskich osób (osobie), z którą tworzy się związek partnerski, rodzinę...

Ale dziewczyny już nie raz wspominały w tym temacie o potrzebie kompromisów. To jest może ten złoty środek na brak zrozumienia. Ale kompromis musi wynikać z dialogu / rozmowy i dobrej woli wszystkich zainteresowanych (duchowo poranionych bohaterów tego odcinka interpretuj tekst!).
anja pisze:Może faktycznie wplątała się w takie życie i chciała z niego uciec. Tylko, że to nie jest takie proste.
Bo za podjęcie zdecydowanej decyzji zerwania z tym procederem zawodowym, czekałyby ją bolesne konsekwencje. Zmiana stylu życia, odejście od tego świata, z którym była związana, w inny świat. Na nowo musiałaby wszystko sobie poukładać, przewartościować...to pochłania od groma energii, czasu...to poświęcenie własnego ego, to ogromny wysiłek, by zerwać z tym wszystkim i zacząć wszystko od nowa...a tak pozostaje konformizm...wygodniej jest niczego nie zmieniać w swoim życiu, a czerpać korzyści kosztem tej drugiej osoby do czasu...aż wszystko się skończy, bo druga strona się w końcu dowie prawdy...

edit

propos depresji przypomniała mi się piosenka Kory Krakowski spleen
o potrzebie wyjścia z tego stanu.
Ostatnio zmieniony pn, 04 paź 2010, 21:00 przez cicha, łącznie zmieniany 2 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Lokalizacja: z innej bajki

Post autor: @neta »

zacznę od końca
MJowitek pisze:Toż to zwariować czasem można, jeśli chce się zrozumiec kim sie jest. Uchwycić ten prawdziwy sens życia, cel, po co sie pojawiło na świecie, źródło myśli i emocji. W pogoni za światłem też można oślepnąć.
Mjowitku

Wiem, co czujesz, bo sama długo przeżywałam to rozdarcie. Kim jestem, po co? Dlaczego? Jaki jest sens?
W pewnym momencie odkryłam, że człowiek z natury jest dobry. Zło jest tylko chorobą, która spotyka naszą duszę. Natura dba sama o to by wszystko było w równowadze.
Jeśli jest zło musi być i dobro. Ja wybrałam w życiu ścieżkę dobra. Nawet, jeśli mi ktoś zarzuca, że to bez sensu, że nie uleczę świata to wierze, że jeśli taki jest mój cel będę równowagą.
Nie ma nic gorszego niż obojętność i wycofanie.
Wierze w swój sens istnienia, bo mam zbyt mały rozumek jak miś Puchatek, aby ogarnąć boski plan kogoś na górze, kto mnie sprowadził na ziemie.
I nie muszę wynajdować szczepionki na nieuleczalna chorobę, ale wystarczy, że nieświadomie wywołam czyjś uśmiech, ktoś pomyśli o mnie ciepło, komuś ułatwię trudną decyzję czy nawet Pani w kasie się do mnie uśmiechnie i lepiej upłynie jej popołudnie.
Tak bardzo kiedyś chciałam mieć dla siebie role na tym świecie, WIELKĄ rolę, ale okazuje się, że życie składa się z chwil i drobiazgów jak efekt motyla.
Więc ja wciąż wierze, że jestem takim efektem motyla. Po drugie kocham siebie taką, jaka jestem. Nie chce mieć stu twarzy, chcę być sobą, opiekować się sobą i ufać sobie bezgranicznie. Odkrywam w sobie miłość i dobrą energię, którą mogę się dzielić z innymi. Sensem życia jest dla mnie być, żyć lśnić i robić swoje...Bez względu na pogodę. Upadać i podnosić się. Wierzyć w swego anioła stróża i żyć tu i teraz bez zaglądania w przeszłość i czekania na coś, co być może nigdy nie nastąpi.. bo nawet nie miałoby sensu.Mamy różne ciała ale posiadamy jedną duszę.Taka jest natura ludzka i wszystko co czuje wierze, że ten ktoś obok też.
give_in_to_me pisze:Niestety cześć osób świadomie bądź nieświadomie nie dopuszcza myśli, że "wielki Michael Jackson" tak jak każdy miał rano ropę w oczach, śmierdziały mu skarpety i pewnie czasem pierdział pod kołdrą. Że czasem brzydko wyglądał i nic mu się nie chciało. Plus cała gama typowych ludzkich uczuć i zachowań: że czasem płakał, że pewnie nieraz się do kogoś chamsko odezwał albo kogoś wyśmiał, że zdarzało mu się zrobić z siebie idiotę, bo czegoś nie wiedział.

Dziękuje za objaśnienie skrótów.Jakaś pomroczność jasna mnie dopadła

wymiękłam z tym pierdzeniem skarpetami i innymi.
Czy „gwiazda” to coś lepszego niż nauczycielka albo śmieciarz?
Liczy się tylko czy solidnie wykonuje swoją robotę
Sednem w tym wszystkim jest, że my, ja, ludzie często utożsamiamy Michaela z granymi przez niego postaciami.
Marzenie młodego człowieka by spotkać swojego idola może uruchamiać znaczne siły twórcze. Kontakt gdzieś kiedyś w czasoprzestrzeni z Michaelem, jeśli się zdarzył nic tak naprawdę nie zmienia w naszym życiu codziennym, ale często zaczynamy patrzeć inaczej na to życie.
To jak wycieczka w wymarzone miejsce np do Australii. Pozornie nic się nie dzieje, jesteśmy gdzieś przez chwile wracamy, ale zostają w nas wspomnienia, krajobrazy, rytmy, czyjś dotyk, zapach. I kiedy jest mi źle mogę przywołać te obrazy, aby czuć się lepiej. Spełnianie jednych marzeń często daje mi siłę, aby sięgać po następne.

i chciałam napisać jeszcze o miłości bo wszakże właśnie o niej WII jest.

Dla mnie Miłość jest wszystkim co istnieje. W miłości najważniejsza jest energia myśli, bo to ona pozwala dostrzegać niezwykłość tego świata i drugiego człowieka.
Wszystkie zachowania, które dla ludzi wydają się świadectwem miłości: randki, świece, kwiaty, spacery, przy blasku księżyca, wyznania i czułe słowa tak naprawdę o niczym nie świadczą. Często z miłością też niewiele mają wspólnego. Nasze ckliwe romantyczne wyobrażenia nieraz okazują się chwilową fantazją i przemieniają się po czasie w nudę a nawet nienawiść.
Mówi się, że w czasach popkultury, komercji człowiek traci umiejętność odkrywania w sobie czystej miłości.
Ale pewne jest to, że miłość jest sensem naszego życia. Czasami boimy się kochać, ale wszyscy potrzebujemy tego uczucia. Gdyby było inaczej nie wpadalibyśmy w depresje, w zagubienie i nie czulibyśmy w sobie pustki.
Miłość, poświęcenie dla kogoś przynosi także rozczarowanie i cierpienie.
Takie doświadczenia zamykają ludzi i nie chce się już więcej kochać.
Takie zamykanie jest niczym innym jak odganianie szczęścia.
Los często doświadcza człowieka i może go oczywiście złamać, ale może też umocnić.
Kiedy tracimy w życiu coś, co dla nas było najważniejsze po jakimś czasie żałoby zaczynamy doceniać to, co nadal mamy.
Uczymy cieszyć się z drobnostek, zachodu słońca, zapachu trawy, czyjegoś uśmiechu.
Z codziennych radości rodzi się siła, która pozwala nie tylko dalej żyć, ale kochać te życie.
A jeśli kochamy życie spotykamy też i miłość.
Do miłości potrzebna jest też odwaga i pokora a także wytrwałość.

give in to me pisała wcześniej, że miłość jest wyświechtana a o przyjaźń trudniej.
Ja myślę, że miłość to coś o wiele rzadszego niż przyjaźń. Od przyjaźni różni się wieloma wspaniałymi cechami. Przyjaciela się nie pożąda.Z przyjacielem chce się być i rozmawiać. Ale przyjaźń jest najistotniejszym składnikiem miłości. Musi w niej być. W momencie, kiedy wygasa namiętność a jest to udowodnione w biochemii mózgu, że tak się dzieje po roku- dwóch latach pozostaje fascynacja drugim człowiekiem, i to, że się przy nim jest.
Wtedy przyjaźń staje się najważniejsza. I tu chyba istotą jest zaufanie. Bo kiedy przestajemy komuś ufać jest po przyjaźni. Jeśli ufamy przyjacielowi, to nawet, gdy nas zrani, wierzymy, że zranienie jest bez znaczenia. Jeśli chcemy przyjaźni musimy myśleć o ludziach i chcieć ich zrozumieć.
Trudno mi pisać prawdę o czymś, czego sama szukam i co ma tysiące odcieni..
Jak mówić o sprawach mądrych i się nie mądrzyć.

Talitha pisze: Wszyscy jesteśmy dotknięci dolegliwością nierozumienia i to się nie zmieni choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli współczucia. Sami w
sobie jesteśmy bardzo samotni
A ja myślę, że jesteśmy za bardzo skoncentrowani na sobie.Wystarczy przestać zajmować się sobą, otworzyć się na innych, znaleźć sobie osobę być może bardziej nieszczęśliwa niż my i jej pomóc.Może to banał ale naprawdę działa.Po drugie trzeba zrzucić swój pancerzyk i wyciągnąć rękę do drugiej osoby, uśmiechnąć się do niej zagadać.Wiem, że to trudne bo boimy się odrzucenia, zranienia....ale odwaga to ważna cecha.Ja czasem trenuje w tramwaju, uśmiecham się do nieznajomej osoby i jeszcze mi się nie zdarzyło aby nie odśmiechnęła się.Zezłoszczonym też warto być bo wtedy ktoś wie, że to co robi Cię rani.Ludzie często zupełnie nieświadomie niechcący robią sobie kuku.
uff ale się rozpisałam japrosic

a teraz dopasujcie sobie to do Michaela po swojemu jeśli chcecie. :wariat:
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Lokalizacja: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Who is Michael Jackson?
Jak go widzimy? Kim on jest dla nas?
Mocne pytanie, bo odpowiedź może przez chwilę wydać się jednoznaczna, lecz taka w najmnejszym nawet stopniu nie jest.
Zastanawiam się nad fenomenem tego człowieka. To może zabrzmieć banalnie, ale ten pierdzący pod pierzyną gościu (pozdro give_in_to_me) ma jakąś magiczną moc przyciągania do siebie. Praktycznie wystarcza Jeden wrażliwy i trochę zagubiony w tym świecie człowiek, bo poszukujący sensu i wyoglądany od pierwszej do ostatniej sekundy koncert Michaela i BOOM- trudno nie chcieć więcej i więcej. I tak człowiek w to wsiąka.

Michael jest dla mnie kimś ważnym i gdybym nawet kiedyś od niego się oddaliła mniej lub bardziej zawsze będzie tym, który pokazał mi muzykę. To, że kupując i zasłuchując się w dobrej płycie, można przeżywać radość, smutek można płakać i można się śmiać i można czuć więź z artystą, to naiwne poczucie "on śpiewa dla mnie, do mnie. Dzięki Ci za to".
Zresztą dzięki nim rozmawiamy teraz ze sobą, o nim, o nas, o innych.

@neta, poszukiwanie siebie. Zazdroszczę Ci tego, że już wiesz. Ja do kresu podróży mam jeszcze bardzo daleką drogą, ale kurcze już mi coś pięknie mieni się na horyzoncie. Teraz tylko iść w tamtą stronę.
Tutaj coś apropo odnajdywania siebie. Fragmenty wywiadu z Beatą Pawlikowską. Wybaczcie, no muszę.
Czy ktoś powiedział Ci kiedyś co zrobić żeby być SOBĄ? Jak odzyskać poczucie własnej wartośći? Nie czuć się gorszym od innych ludzi?Nie mieć przymusu żebrania o akceptację?(...)

Kiedyś uciekałam, bo szukałam sensu samej siebie w innych ludziach, w alkoholu, narkotykach. Aż nagle dokonałam zdumiewającego odkrycia- mój sens jest we mnie i tylko tam należy go szukać. I kiedy go znalazłam przestałam uciekać.(...)

Pamiętam, że spojrzałam kiedyś w lustro i zobaczyłam SIEBIE. Nie kogoś, kim chciałabym być, kogo widzą we mnie inni, tylko siebie. Uśmiechnęłam się, bo z lustra patrzyła na mnie mała dziewczynka. Przestraszona, trochę zagubiona, ale z jakąś dziką nadzieją w oczach. Wtedy przeszła mnie nieprawdopodobna myśl: to ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co dzieje się w moim życiu.
To ja muszę zadbać o siebie.(...)
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Lokalizacja: z innej bajki

Post autor: @neta »

Amelia pisze:Zazdroszczę Ci tego, że już wiesz. Ja do kresu podróży mam jeszcze bardzo daleką drogą, ale kurcze już mi coś pięknie mieni się na horyzoncie. Teraz tylko iść w tamtą stronę.
spójrz ile mam lat i ile wcześniej upadków i masek zaliczyłam???To co Pawlikowska napisała to najszczersza prawda.Niestety do niej każdy musi dojść sam i swoim czasie.Bo nawet jeśli wcześniej WIE CO I JAK...jeśli tego nie poczuje to...dupa blada.I wtedy zwyczajnie można tylko kochać "kochać"
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Lokalizacja: inąd

Post autor: Talitha »

cicha, z politycznego punktu widzenia zgadzam się z tym, co napisałaś o nierozumieniu. Losami niewinnych ludzi często rządzi wyższość, bezwzględność, absolutność na szczeblach władzy, brak kompromisu. Tylko, że ja to tak bardzo uczuciowo chciałam wyrazić, jak dobra samarytanka. Narkomania, bieda, głód oraz wszelka patologia związana z przemocą w rodzinie oraz ta prostytucja (o, jestem w temacie) wynikają właśnie z obojętności i kompletnego lewactwa, bo ludzie często (tak jak to napisałaś żartobliwie), nie chcą szarych komórek przymusić do roboty, by zastanowić się nad tym co jest źle.

Wielu ludzi uważa, że na więzienną resocjalizację jest już za późno, tak samo ma to miejsce w przypadku nawrócenia się prostytutki na dobrą drogę. Uważam odwrotnie i także sympatyzuję z tą dziewczyną z teledysku WII. Bo skąd można wiedzieć co zmusiło ją do uprawiania tej profesji?
@neta pisze:A ja myślę, że jesteśmy za bardzo skoncentrowani na sobie.Wystarczy przestać zajmować się sobą, otworzyć się na innych, znaleźć sobie osobę być może bardziej nieszczęśliwa niż my i jej pomóc.Może to banał ale naprawdę działa.Po drugie trzeba zrzucić swój pancerzyk i wyciągnąć rękę do drugiej osoby, uśmiechnąć się do niej zagadać.Wiem, że to trudne bo boimy się odrzucenia, zranienia...
Staram się zrozumieć innych by móc pomagać. A napisałam to, co zacytowałaś w związku z przywoływanymi często przez Michaela słowami o poczuciu osamotnienia. Wyznaję filozofię, że nikogo do końca nie da się zrozumieć, to po prostu niemożliwe, można jedynie próbować, próbować, jeszcze raz próbować...
Ostatnio zmieniony pn, 17 gru 2012, 23:09 przez Talitha, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Lokalizacja: z innej bajki

Post autor: @neta »

Ja jestem przekonana że samotni tak naprawdę jesteśmy z wyboru.Jak kiedyś napisałam klamka jest zwykle od wewnątrz.Nigdy nie ma tak ,że ktoś nie ma podobnie i choć trochę Cię nie zrozumie.A wtedy już jest was dwoje.Więc jaka to samotność?
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Lokalizacja: inąd

Post autor: Talitha »

@neta pisze:Ja jestem przekonana że samotni tak naprawdę jesteśmy z wyboru.Jak kiedyś napisałam klamka jest zwykle od wewnątrz.Nigdy nie ma tak ,że ktoś nie ma podobnie i choć trochę Cię nie zrozumie.A wtedy już jest was dwoje.Więc jaka to samotność?
Michael często poruszał temat swojej samotności. Właśnie o to mi chodzi, nie potrafimy tego zrozumieć jak człowiek może czuć się samotny w tłumie ludzi. A jednak są takie przypadki. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że taką samotność odczuwają ludzie zamknięci w sobie do tego stopnia, że przeszli w jakąś inną sferę odbioru, wyże fale. Muszą wszystko odczuwać ze zwielokrotnioną intensywnością, dlatego poszukują ludzi z którymi mogą nawiązać więź na tak wysokim poziomie. To taki autyzm lub domena artystów. Michael szukał natomiast ludzi o podobnych do niego doświadczeniach, tylko z nimi mógł nawiązać nić porozumienia.
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Lokalizacja: z innej bajki

Post autor: @neta »

Talitha pisze:e przeszli w jakąś inną sferę odbioru, wyże fale. Muszą wszystko odczuwać ze zwielokrotnioną intensywnością, dlatego poszukują ludzi z którymi mogą nawiązać więź na tak wysokim poziomie. To taki autyzm lub domena artystów.
no i znowu odbieramy nieświadomie zwyczajność i człowieczeństwo.
Robimy z ludzi po prostu utalentowanych - dziwaków, świrów, innych?
A przecież oni tak samo czują ból radość smutek i śmiech.Wyższy poziom?
Znam ludzi którym alkohol i narkotyki też pozwalają wejść na wyższy poziom,wręcz tego potrzebują bo rzeczywistość jest niedoniesienia.
Znam ludzi którzy są równie zdolni, niezwykli i wyjątkowi a prowadzą skromne życie nie szukając rozgłosu.Egzaltacja jest oznaką niedojrzałości i to wyżej i mocniej i więcej jest dla mnie symbolem braku czegoś.Dla Michaela tym brakiem zapewne był brak dzieciństwa i życie w wyizolowanym, wąskim specyficznym środowisku.Ale jakoś mam wrażenie że nie to jest tematem WII i troche nas zdryfowało ;-)
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
ODPOWIEDZ