ewa pisze:A co będzie jak np. Fortus też sobie przypomni, że ma małą córeczkę i żonę.... i że chce z nimi spędzać więcej czasu
pfff who cares? Mnie w dużej mierze już naprawdę nie zależy, kto w tym zespole gra.
el_loko pisze:ewa pisze:bez kobiet :lol: To było wtedy co byli tam jacyś fani i jeden postawił Stinsonowi drinka.
No wiekszosc GNR ma juz żony, dziewczyny i itp... To po co maja sobie inne zaltwiać...
Jeśli tak ogólnie o imprezach mowa... To zależy w dużej mierze od człowieka. Nie każdy lubi spędzać czas na imprezach. Np. Robin Finck jest człowiekiem, który nie przepada za imprezami. On powiedział, że nie bierze zazwyczaj udziału w tzw. imprezach pokoncertowych. Mówił, że jak przyjeżdża na koncert do jakiegoś miasta, to jak ma wolny czas, to kupuje mapę i zwiedza miasto z mapą w ręce i w taki sposób spędza czas pomiędzy występami (tak samo robił na trasie z NIN). On jest bardzo ciekawy świata (i cholernie inteligentnym człowiekiem) i tego typu rzeczy są dla niego o wiele bardziej zajmujące niż siedzenie w knajpie i imprezowanie, bo to straszna strata czasu. Za to Axl jest przeciwieństwem Fincka, on to tylko towarzystwo dziewczyn i impreza za imprezą.
Dlatego nie ma nic dziwnego, że zespół, a przynajmniej Finck i Fortus nie trzymają się tak blisko na trasie z Axlem. Są pod względem osobowości zupełnie różnymi ludźmi, których (poza muzyką) interesują inne rzeczy. Często widzą się tylko tyle co na scenie. Bo kończy się koncert - Axl jedzie do lokalu na party, zespół jedzie do hotelu, albo od razu do kolejnego miasta gdzie mają koncert, Axl często dopiero następnego dnia do nich dojeżdża i spotykają się dopiero w garderobie przed koncertem.
Mnie cieszy tylko, że między Finckiem a Fortusem jest taka chemia jak pomiędzy Slashem i Duffem, że oni zawsze wszędzie razem (w samolocie (kto to mówił?) siedzą razem, jak idą zwiedzać miasto

to najczęściej też razem), naprawdę są wielkimi przyjaciółmi. Jak oni odejdą kiedyś z newGNR, to dla mnie osobiście, też będzie to koniec "przygody" z newGNR.
ewa pisze:
Zauważyłaś, że rękawy sobie oderwał od koszulki. Jeszcze we wrześniu miał ją w całości :]
Rzeczywiście pozbył się rękawków

. A poza tym co się stało z halką! Ostatnio na koncertach nie zakłada pod koszulkę swojej halki.
A tak a propos tej koszulki... ma ktoś jej zdjęcie z bliska?
Chciałabym przeczytać co jest tam dokładnie napisane. To jest w języku hindi. Się domyślam, że są to fragmenty wed czy jakichś modlitw. Ale z takiej odległości patrząc na to zdjęcie, to rozpoznaję tylko ostatnią sylabę
ॐ (się czyta jako a-u-m) to jest najświętsza sylaba hinduizmu symbolizująca Brahmana służy ona do medytacji i oznacza też tyle co chrześcijańskie "amen".
Zastanawialiście się kiedyś nad tym co łączy Fincka ze Wschodem, konkretniej z Indiami? Wcześniej należał do kościoła The Agape International Spiritual Center, a teraz?? Chyba przechodzi jakąś fascynację religiami wschodu, hinduizmem. Byłam w Indiach dwa razy w życiu i bez dwóch zdań stwierdzam, że Finck ubiera się jak Hindus plus długa broda. Te chusty które zakłada na ramiona...
jak na tych zdjęciach (co trzeci Hindus mieszkający w Indiach ubiera się tak samo i też nosi długą brodę).


Albo kiedyś miał na sobie koszulkę z napisem "Namaste Motherfuckers".
To ta koszulka

"Namaste" to po hindusku znaczy "dzień dobry". Zresztą to ma tak naprawdę dużo znaczeń: witajcie, dzień dobry, do widzenia etc... wszelkie pozdrowienia oznaczają "namaste". Przy czym kiedy się mówi namaste trzeba mieć złożone ręce dokładnie na wysokości serca, to świadczy o tym, że twoje pozdrowienie wypływa prosto z serca. Jeśli powie się namaste bez złożenia rąk, to nie jest to zbyt grzeczne. To tak mówię gdyby ktoś się tam wybierał, to będzie już wiedział, jak należy się witać :]
el_loko pisze:Co do setlisty Axl coś takiego powiedział:
Axl za dużo forów (for - jak to się do ch*lery odmienia) się naczytał.
Btw. No Axl jak popadnie w złość to potrafi wyłożyć. Ale ja też bym mu chętnie wyłożyła. Szkoda, że nie dodał iż ma gdzieś to, że fani 13 lat czekają na płytę widmo, to że Rose wiecznie zaczyna koncerty z opóźnieniem, a fani muszą czekać, etc, etc....etc....
Poza tym bzdury opowiada, że grają takie piosenki jakie fani chcą usłyszeć. Gdyby to ode mnie zależało, to bym tę ich setlistę mocno zmieniła. Inna sprawa... teoretycznie oni odbywają chyba trasę Chinese Democracy, a nie trasę Appetite For Destruction. Jednak setlista bynajmniej nie wskazuje na to, żeby to była trasa ChD. Ech ty się już Axl lepiej na scenie nie odzywaj, bo znowu tylko ironiczne spostrzeżenia przychodzą mi na myśl. Śpiewaj a nie wygaduj głupot.
guy in Ireland
To teraz Irlandczycy będą myśleć, że Axl ma coś do ich kraju. Dobrze, że nie wymienił Polski

, bo duma Polaków by tego nie zniosła.