Okej, wróciłam (przed 5 rano!!), odespałam, teraz mogę coś napisać :)
Spędziłam cztery cudowne i absolutnie Michaelowe dni w Warszawie. Moja podróż rozpoczęła się w sobotę 4 go września tuż po 5 rano. Przed sobą miałam ponad 400 km... We Wrocławiu dołączyła do mnie
raisa , która mam nadzieję nie żałuje, że ją wyciągnęłam
Dotarłyśmy do stolicy około godziny 14, wyszłyśmy z dworca centralnego i naszym oczom ukazał się hotel Marriott, a jakże :) Pierwszy symbol majkelowy zaliczony ;p
Potem spotkałyśmy się z
billiejean89, wsiadłyśmy do metra (Bad :D:D) i pojechały do niej do domu. Najpierw próbowałyśmy się otrząsnąć po zobaczeniu pokoju Asi, potem przejrzałyśmy zawartość wszystkich półek, a potem w ruch poszło dvd i Brunei :):)

Aha, zapomniałam dodać że wcześniej zaopatrzyłyśmy się w desperadosy z taką oto naklejką:

- black panther, a jakże :)
Potem dołączyła do nas
Anet18 i razem z nią udałyśmy się do
E2 na oglądanie Gothenburga, który zrobił furorę, zainicjował powstanie 'PLAYSTER TEAMU', był przyczyną spazmów i innych dysfunkcji fizjologicznych ;p;p a te dwie płyty dvd wyglądały tak niewinnie, prawda?

W tym miejscu chcę podziękować Edwi za miły wieczór, masz bardzo ładne mieszkanie i przepraszamy, że zwiałyśmy zostawiając u Ciebie bałagan ;p Mam nadzieję, że się fajnie bawisz w górach :)
Następnego dnia, czyli w niedzielę, wybrałyśmy się na Bemowo i to było coś niesamowitego dla mnie. Nie wiem, dla kogoś może się to wydawać głupie, ale jak stałam pod tym płotem, to czułam coś niesamowitego. Wzruszenie było ogromne w moim przypadku... Myślę, że każda z nas czuła wyjątkowość tego miejsca....

Reszta dnia generalnie minęła na rozmowach, wspomnieniach i oglądaniu Gothenburga :)))
Wieczorem musiałam zawijać się do hotelu, ponieważ od poniedziałku miałam szkolenie.
Po szkoleniu spotkałam się z
Noemi, co znów skończyło się na Bemowie z tym, że zostałam tam aż do rana, pijąc wino, oglądając Gothenburg (znowu) i śpiewając z Noemi i Michaelem "Heal the world", dopóki jej tato nie przyszedł i nie kazał nam się zamknąć ;p W sumie zrozumiałe to było o 2 w nocy :)
Spałam tylko trzy godziny, w rezultacie czego na wtorkowym szkoleniu byłam nieprzytomna.
A potem mnie czekał prawie 8-godzinny powrót do domu. Dotarłam dziś przed 5 rano...
I w tym miejscu na zakończenie chciałam bardzo bardzo podziękować:
-Kasi za to że dała się namówić i pojechała razem ze mną

-Anecie, że przyjechała, że mogłyśmy sobie pogadać w nocy w łóżku - chociaż ja więcej słuchałam niż mówiłam, ale mam nadzieję, że Ci lepiej po tej 'spowiedzi' :)
-Asi - za zaproszenie, zorganizowanie nam całego tego czasu, przyjęcie pod dach, podróż śladami Michaela, oglądanie koncertów i wspólne emocje, rozmowy, "My Baby", liczenie pięter Marriotta, przytulenie mnie na Bemowie kiedy się rozkleiłam, za wspólnie wypalone fajki i za ogólnie wszyyyyystko - I love You more

no i prezent od Ciebie:

będzie zajmował honorowe miejsce na mojej Majkelowej półce :*
-Martynice - za to że przebrnęła przez błoto, a potem siedziała w recepcji i czekała aż skończę szkolenie, a pewnie głodna bardzo była ;p Za ponowne stanie pod płotem na Bemowie, wspólne oglądanie, śpiewanie, a wczoraj odprowadzenie mnie na autobus - oj, cudnie było, co ja mogę więcej powiedzieć - kocham Cię

Bardzo miło mi było poznać Kingę, Agu i Edwi - jak to fajnie kiedy internetowy byt staje się prawdziwą osobą :) Jesteście super, dziękuję za spotkanie :*:*:* mam nadzieję że nie ostatnie.
Nie mogę odżałować, że nie spotkałam się z Iwą, ale wiem, że spowodowały to siły wyższe, mam nadzieję, że te same siły pozwolą Twojemu tacie wrócić do zdrowia :*
Rozpisałam się, ale nie mogłam krócej. Przeżyłam absolutnie magiczne 4 dni i za to bardzo dziękuję.
Pozdrawiam
i
