Mój fan fick (Hoax Death)

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Mój fan fick (Hoax Death)

Post autor: Nika96 »

Gdy dziś rano się obudziłam, jak zwykle czułam się tak, jakbym jeszcze była w tej błogiej krainie snów. Już kilka lat budziłam się koło niego, mimo to nigdy nie uwierzyłam w swoje szczęście. Tak samo było dzisiaj.
Poczułam te jego ciepłe ramiona, zastygnięte wokół mnie i wiedziałam, że jest to początek kolejnego dnia, w którego jeszcze długo nie uwierzę, może wcale.
-Dzień dobry, kochanie - usłyszałam i poczułam na swoim policzku jego usta i te piękne, czarne loczki.
-Witaj - otworzyłam oczy i zalała mnie fala jaskrawego, słonecznego światła wpadającego przez okno wprost do naszej sypialni.
-Wiesz, że uwielbiam twój piękny uśmiech?
-Wiem. Ale twój jest ładniejszy.
-Haha, chciałabyś - zaśmiał się tym swoim piękny, dźwięcznym śmiechem, który tak uwielbiałam - przepraszam, ale muszę już iść. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Uważaj na siebie - poszedł się ubrać, a potem wyszedł na próbę.
Nie lubiłam zostawać z dala od niego, lecz wiedziałam, że jest to konieczne.
Poszłam przywitać się z dziećmi,ale te jeszcze spały, więc ja postanowiłam wybrać się na zakupy.
Pewnie zastanawiacie się, czemu nikt nie wie, że jestem jego żoną. Sama nie wiem. Poznaliśmy się kiedyś całkiem przypadkiem, ale nigdy nie pokazywaliśmy się razem. Dosłownie nigdy. To dlatego nikt nie utożsamia mnie ani z nim, ani z naszymi dziećmi. Czasem czuję się tak, jakbym się do nich ni przyznawała, ale Michael nie chce, żeby świat się o nas dowiedział. Chce, żeby chociaż ja miała spokój. W pewnym sensie go rozumiem. Tylko nieliczni wiedzieli, że on tak naprawdę nie jest sam.
Już niedługo nasze życie świadomie miało wywrócić się do góry nogami. Michael planował coś, czego jeszcze nikt nigdy nie zrobił.
Po zakupach, stanąwszy w drzwiach domu zobaczyłam Blanketa, który biegał i krzyczał wniebogłosy bawiąc się w Iron Mana. Gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast podbiegł i rzucił mi się na szyję.
Blanket... Ten mały, kochany brzdąc. Jest tak podobny do Michaela, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Uwielbia się bawić, rozrabiać, broić w nieskończoność, zupełnie jak jego tata, z tą małą różnicą, że nigdy nie przestaje. Ale nikomu z nas to nie przeszkadza, wszyscy wiemy, że w przyszłości będzie odpowiedzialnym mężczyzną, ale mimo to zawsze będzie miał w sobie coś z dziecka. Tak samo Paris i Prince. Po nich już teraz widać jak bardzo są wrażliwi na otaczający nas świat.
Gdy tylko Blanket mnie puścił, do salon weszło jego starsze rodzeństwo i zaprosiło do kuchni na śniadanie. Kochane dzieciaki. Aż się ciepło na serduszku robi.
Po południu poszłam na salę prób do Michaela. Chodziłam tam prawie codziennie,bo chciałam, żeby wiedział, że zawsze może na mnie liczyć, że nie jest sam, po prostu: żeby go wspomóc duchowo.
Kiedy weszłam na salę akurat była przerwa. Stanęłam na środku i zaczęłam rozglądać się wokół żeby znaleźć Mike'a. Wtedy ktoś rzucił się na mnie od tyłu. No tak, mogłam się tego spodziewać. W końcu to wieczne dziecko. Między innymi to w nim kochałam, że był zupełnie nieobliczalny.
Michael wziął mnie za rękę i poprowadził za kulisy, aby mi coś pokazać.
Michael poprowadził mnie przed wielką, czerwoną kurtynę i kazał mi zamknąć oczy. Gdy ja tak stałam nic nie widząc, on coś przygotowywał. Po chwili usłyszałam:
-Ta-ra-da-dam. Możesz otworzyć oczy.
-Wooooow... - tylko to zdołałam wypowiedzieć.
Przed sobą zobaczyłam wielkiego, ok. 3 metrowego srebrnego robota. Jak się domyśliłam, była to ta zbroja, z której Mike miał "wyskoczyć" na początku.
-Niezłe, co? - cieszył się jak małe dziecko.
-No, jeszcze lepsze niż w moich wyobrażeniach. - oboje byliśmy bardzo podekscytowani.
-Szkoda tylko, że nikt nie zobaczy tego w pełnej okazałości - posmutniał, a ja tego nie lubiłam. Musiałam coś zrobić.
-Jak wrócisz to zobaczy. Myślisz, że Twoi fani pozwolą Ci odpuścić tą wyczekiwaną trasę? - powiedziałam zadziornie, a mimo to on dalej nie był zadowolony.
-Kto powiedział, że wrócę? Ja cały czas mam co do tego wątpliwości. Chodź, bo zaraz się przerwa kończy, a my mamy mało czasu. Wiesz, że jutro zaczynamy nagrywać? - zmienił temat, ale ja nie chciałam do niego wracać.
-O, mieliście później. Przyspieszasz wszystko?
-Nie wiem, zobaczę jak się wyrobimy. W końcu wiesz, że u mnie wszystko musi być perfekcyjnie - zaśmiał się - Znaczy, to jasne, że perfekcyjnie być nie może, bo wtedy to nie wyglądałoby jak próby. Ale musi być tak dobre, jak tylko może nie wykraczając poza pewne granice. Jeśli wszystko będzie gotowe, to może zrobimy to szybciej, ale póki co nic nie zmieniam. No dobra, siadaj i oglądaj. - dostałam buziaka i zrobiłam to, o co prosił.
Czekałam, która piosenka teraz będzie. No i co? Billie Jean!! Jedna z moich ulubionych. Wersji studyjnej nie lubię, za to tę na żywo kocham, szczególnie z 30-tej rocznicy. Podobno prawdziwego artystę estradowego poznaje się po tym, że woli się jego wersje live niż te "płytowe". Jeśli to prawda, to Mike niezaprzeczalnie takim artystą był.
Po BJ leciało Earth Song. Też genialne. Ale potem niestety przyszedł Randy. Nie trawiłam go. Zresztą Michael też nie. Ale gdyby nie Randy, to tej trasy by nie było, a tym samym nasz plan nie mógłby być zrealizowany, więc nie mogliśmy go ruszyć. Ponieważ nie wytrzymuję, gdy coś mnie wkurza, dlatego wolałam się ulotnić. Pożegnałam się krótko z mężem i wróciłam do domu, do dzieci.
Po tygodniu już wszystko było gotowe. Próby nagrane, zamknięcie lotniska i szpitala ustalone (lotnisko trochę kosztowało, no ale to było wiadome), wszyscy zaangażowani ludzie wiedzieli co i kiedy mają robić. I mimo to Michael nie chciał niczego przyspieszać. Bał się tego wszystkiego, co doskonale rozumiałam. W końcu tego nie robi się codziennie, a tak prawdę mówiąc to jeszcze nigdy coś takiego miejsca nie miało na tą skalę, co teraz.
Próby odbywały się dalej, codziennie, tak jak wcześniej.
Był dzień jak co dzień, środa rano, czerwiec. Mike poszedł jak zwykle na próby, a ja wyczyniałam różne dziwactwa z naszymi dziećmi. Najpierw rozłożyliśmy wielki karton na podłodze w salonie, który papraliśmy farbami jak tylko się dało bez ładu i składu. Oczywiście rękami, nogami i czym tylko się dało, więc byliśmy cali brudni. Wtedy poszliśmy do ogrodu i laliśmy się wodą do upadłego. I jeszcze inne tego typu zabawy.
Gdy akurat rzucaliśmy się balonami z wodą, usłyszałam, że Michael wchodzi do domu. Czyżby było już tak późno? Zerknęłam na zegarek. Nie, była dopiero 14-ta. Musieli wcześniej skończyć próbę. Pomyślałam, że spytam go o to, kiedy tak jak zwykle przyjdzie przywitać się z dziećmi i ze mną. Nie zaprzątałam sobie tym głowy i wróciłam do zabawy z Princem, Paris i Blanketem.
Ale minęło już 15 minut, a on wciąż nie przychodził. To było do niego nie podobne. Postanowiłam sprawdzić, co się stało. Zostawiłam dzieci w ogrodzie i udałam się do domu.
W salonie go nie było. W kuchni też nie i w gabinecie również. Żeby pójść do studia, musiałby przejść koło nas. W sypialni? Był... Gdy otworzyłam drzwi zalała mnie fala ciemności. Musiałam chwilę poczekać, żeby przyzwyczaić oczy do tej sytuacji po długiej styczności z jaskrawym światłem słońca.
Na pewno nie spodziewałam się tego, co w tej ciemności zobaczyłam...

_____________________________________________________________


Proszę o Wasze opinie :) Jeśli chcecie ciąg dalszy, to mówcie ;]
Ostatnio zmieniony pt, 04 cze 2010, 8:55 przez Nika96, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
insomniaof
Posty: 793
Rejestracja: ndz, 29 mar 2009, 11:12
Lokalizacja: Neverland

Post autor: insomniaof »

Nika96 pisze:Gdy dziś rano się obudziłam, jak zwykle czułam się tak, jakbym jeszcze była w tej błogiej krainie snów. Już kilka lat budziłam się koło niego, mimo to nigdy nie uwierzyłam w swoje szczęście. Tak samo było dzisiaj.
Poczułam te jego ciepłe ramiona, zastygnięte wokół mnie i wiedziałam, że jest to początek kolejnego dnia, w którego jeszcze długo nie uwierzę, może wcale.
-Dzień dobry, kochanie - usłyszałam i poczułam na swoim policzku jego usta i te piękne, czarne loczki.
-Witaj - otworzyłam oczy i zalała mnie fala jaskrawego, słonecznego światła wpadającego przez okno wprost do naszej sypialni.
-Wiesz, że uwielbiam twój piękny uśmiech?
-Wiem. Ale twój jest ładniejszy.
-Haha, chciałabyś - zaśmiał się tym swoim piękny, dźwięcznym śmiechem, który tak uwielbiałam - przepraszam, ale muszę już iść. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Uważaj na siebie - poszedł się ubrać, a potem wyszedł na próbę.
szczerze powiedziawszy po tym fragmencie odechciało mi się czytać. nie odbieraj tego bardzo poważnie, bo jakimś pisarzem nie jestem. po pierwsze - rozumiem, że przepełnia cię miłość do Michaela, ale nie pokazuj tego w każdym zdaniu. wystarczy raz a porządnie, a nie 'piękne, czarne loczki' 'piękny uśmiech' 'piękny, dźwięczny śmiech' - wybacz, ale mnie zemdliło. nie lubię, gdy ktoś przekazuje same jasne strony człowieka. postaraj się pokazać coś świeżego, jakiś nowy punkt widzenia, nowy punkt zaczepienia. po drugie - co jest coś na zasadzie 'mam zarys, nie mam pomysłu' czyli banalna historia z niedopracowanym językiem. od dawna chciałabym przeczytać jakiś ambitny pamiętnik Michaela oczami jego fanów - weź coś takiego pod uwagę proszę. na razie masz u mnie krechę, ale czekam na następny rozdział i może przemiłe zaskoczenie :)
pracuj, pracuj, pracuj ;-)

tak - teraz możesz mnie znienawidzić ;-)
Obrazek
last.fm
"Cause Billie Jean is waiting there for you"
Awatar użytkownika
Zosia-MJ
Posty: 775
Rejestracja: sob, 24 kwie 2010, 10:36

Post autor: Zosia-MJ »

Hmm to totalnie mnie zaciekawiło, ale popracuj, bo naprawdę chce, aby było to dokładniej i ciekawiej. Bez urazy. Pozdrawiam !
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Więc cd. Mam nadzieję, że bardziej Wam się spodoba

Michael siedział ze spuszczoną głową w Fedorze, po turecku na podłodze koło łóżka... i łkał... a właściwie to już płakał. Gdy usłyszał, że jestem w sypialni, odwrócił głowę i spojrzał na mnie wyczekująco swoim wielkimi, zapłakanymi oczami. Kiedy podchodziłam do niego, on cały czas nie spuszczał mnie z oka. Uklęknęłam przed nim, popatrzyłam w oczy i go przytuliłam. Nie ciągnęłam go za język, wiedziałam, że kiedy będzie gotowy, sam powie mi, co się stało.
Siedzieliśmy tak przytuleni kilka sekund, może minut, może dłużej. Nie wiem. W każdej chwili czułam ten ogromny smutek, żal i chyba odrobinę zrezygnowania, przepływające przez niego.
Po jakimś czasie zaczął mówić wprost do mojego ucha:
-Cass... (tak, nie Dominika, nie Wiola, nie Ada, tylko właśnie Cassandra. Dlaczego, dowiecie się później) Czemu niektórzy ludzie są tacy zawistni i lubią sprawiać ból innym? Czemu nie chcą uwierzyć w prawdę, nawet jeśli mają dowód w postaci wyroku sądowego? (dla niewtajemniczonych: chodzi tu o procesy z 1993 i 2003r. o ile się nie mylę z datami. Jeśli ktoś jest ciekawy dokładniej to sobie poszuka ;])
-Nie wiem, Michael - miałam łzy w oczach - Chyba nigdy nie zrozumiem takich ludzi.
-Randy przyszedł dziś do nas na próbę - już wiedziałam, kto jest przyczyną tego smutku - i się dość ostro pokłóciliśmy, nawet już nie pamiętam o co. Na koniec nawrzeszczał na mnie, że spać z dziećmi to potrafię, a słuchać jego poleceń to już nie - w tym momencie, jeśli trzymałabym coś w ręce, to już by tego nie było - To jeszcze bym przeżył. W końcu już się do tego przyzwyczaiłem. Ale najbardziej mam do siebie żal, że dałem mu się aż tak wyprowadzić z równowagi. Eeeh... - westchnął - Mam już tego wszystkiego dosyć.
"To przyspiesz wszystko", pomyślałam.
-Chyba jednak zrobię to szybciej niż zamierzałem... - jak on dobrze mi w myślach czytał. Albo to ja jemu. Odsunął się ode mnie tak, aby móc spojrzeć mi w twarz - Nie masz nic przeciwko temu, prawda? - usłyszałam tę nadzieję w głosie. Poza tym nie miałam żadnych sprzeciwów.
-Jasne, że nie. Przecież znasz moje zdanie na ten temat. Przełożyć wszystkich?
-Wiesz, że nie musisz...
-Ale chcę. Na kiedy?
-Przecież wiesz, jak to powinno wyglądać.
-Wiem. Mogę iść?
-Jasne. Tylko wróć.
-Nie mam zamiaru nie wracać. A Ty postaraj się o tym nie myśleć - pocałowałam go i wyszłam.
Najpierw telefon do Kenny'ego:
-Witaj, chcemy to przyspieszyć.
-To przez to... zdarzenie na próbie?
-Tak. Da radę jutro to zrobić?
-Myślę, że tak. To co mam robić?
-Przede wszystkim, jutro jak zacznie się próba, to powiedz wszystkim, że Mike źle się czuje i dlatego nie przyszedł. Po drugie, załatw szybsze zamknięcie szpitala, lotniska itd. Ja się zajmę ludźmi.
-Wiesz, że dałaś mi trudniejsze zadanie?
-Wiem. Odwdzięczę się.
-Trzymam Cię za słowo. Pa, mała - wszyscy z naszego otoczenia zawsze tak na mnie mówili i, wbrew pozorom, nie przeszkadzało mi to.
-Pa. Dzięki - rozłączyłam się.
Za godzinę wszystko było gotowe. Wielka "machina" miała ruszyć następnego dnia rano...
Obrazek
Awatar użytkownika
Jeanny100
Posty: 2389
Rejestracja: wt, 15 mar 2005, 23:09
Lokalizacja: z kątowni..

Post autor: Jeanny100 »

Hmmm....będzie o upozorowaniu śmierci MJa?Jestem ciekawa jak to opiszesz.Przyczyna też będzie?
Obrazek
__________________
"W zasadzie najważniejsze jest życie.A jak już jest życie,to najważniejsza jest wolność.A potem oddaje się życie za wolność."
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Tak. Będzie o hoaxie. Tylko od razu ostrzegam, że jeżeli o czymś piszę, to nie znaczy, że w to wierzę nenene Będzie to tylko i wyłącznie moje wyobrażenie, co do tego jakby mogło to wyglądać, gdyby było prawdziwe.
I takie pytanie. Będzie ktoś chciał czytać? ;>
Obrazek
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Nika96 pisze: I takie pytanie. Będzie ktoś chciał czytać? ;>
Tak! Ja chcę! :-)
Robi się ciekawie ;-)
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Nikaaaa! Halooo! Ciąg dalszy prosimyyy!
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Już, już :D Musiałam skończyć pisać ;]

Proszę bardzo oto cd. Miłego czytania ;] :*

Od samego świtu, w całym domu czuć było tę napiętą atmosferę. Zdenerwowanie moje i Michaela udzielało się wszystkim, nawet dzieciom. Mimo, że teoretycznie wszystko było zaplanowane idealnie, to w rzeczywistości zawsze mogło pójść coś nie tak. „Tak, jak na koncertach”, stwierdził kiedyś Mike.
Ok. 11 przyszedł Conrad omówić ostatnie szczegóły i zacząć całą lawinę fikcyjnych zdarzeń. Byliśmy mu bardzo wdzięczni, że podjął się wykonania powierzonego mu zadania. W końcu to on będzie o wszystko niesłusznie oskarżany, co na pewno nie będzie dobrze wróżyło na przyszłość jego reputacji. Naprawdę mocno się dla nas poświęcał.
Po 12-tej przyjechała umówiona karetka. Michael podszedł do mnie, pocałował i wyszeptał: „Przepraszam”, potem pożegnał się z dziećmi, poprosił, aby pamiętały, że on to wszystko robi dla miłości. Gdy to zrobił, położył się na noszach, które chwile wcześniej przynieśli podstawieni ratownicy z karetki. Wtedy to miałam widzieć go po raz ostatni na dosyć długi czas.
Ja miałam teraz zacząć dawać wskazówki fanom. Pierwszą wskazówką, jakby zapowiedzią tego, co miało za chwilę nastąpić, był wpis „Michael Jackson nie żyje” dokładnie na godzinę przed planowaną godziną „śmierci”. Później razem z Johnem, jednym z naszych ochroniarzy, miałam nagrać rzekomą rozmowę, która miała towarzyszyć wezwaniu karetki. Ja miałam być dyspozytorką. Następnego dnia mieliśmy wpuścić nagranie do sieci.

***


Bałem się tego wszystkiego, to było szaleństwo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że musiałem kłamać. Nawet wobec moich najbliższych. Żegnając się z nimi miałem nadzieję, że już niedługo będę mógł im w pełni bezpiecznie wyjaśnić prawdziwe przyczyny podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Nie wiedziałem, czy Cass w 100% uwierzyła, że robię to tylko dlatego, że mam dosyć plotek na mój temat i chcę odpocząć. Jeśli nie, to bardzo dobrze to ukrywała. W sumie byłem jej wdzięczny, że o nic nie pytała, bo dzięki temu nie musiałem kręcić.
Zabrali mnie karetką do UCLA. Byłem trochę zły, że jechali tak wolno, ale nie mogli jechać na sygnale, bo karetka nie należała do szpitala. I tak robiliśmy wielki przekręt, więc w sumie nic by im to nie przeszkodziło, ale nie chciałem nikogo do niczego namawiać. Już wystarczająco się dla mnie poświęcali.
W zamkniętym już szpitalu, chłopcy odpięli mnie od noszy i udaliśmy się w kierunku dachu, gdzie czekał helikopter. Idąc tam spotkaliśmy jakąś kobietę. I niestety, ale zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy mnie zobaczyła spokojnie przechadzającego się w grupie mężczyzn szpitalnym korytarzem. Wiadomość o moim zasłabnięciu już chyba obiegła media. Pozostawało mieć nadzieję, że nikt nie uwierzy jednej kobiecie, która wygłasza swoją opinię, przeciwną wobec tej oficjalnej, przyjętej przez cały świat. Chyba jej nie uwierzą, prawda? Dobra, stop. Zaczynam panikować.
Helikopterem przetransportowali mnie na lotnisko, a stamtąd małą awionetką na moją i Cassandry wyspę. Tę samą, na której spędziliśmy nasz miesiąc miodowy. I tę samą, na której Cass dochodziła do siebie po wypadku. Ale o tym aspekcie tego miejsca wolałem nie pamiętać. Jedynie miałem nadzieję, że stanie się ono dla mnie taką samą ostoją i schronieniem, jak dla mojej żony. W końcu miałem spędzić tu trochę czasu.





Przepraszam, że nie wszystkie zdarzenia pokrywają się w 100% z tymi rzeczywistymi, ale ja nie jestem w stanie tego wszystkiego tak dokładnie ogarnąć. Poza tym to nie jest reportaż tylko moja wyobraźnia, więc chyba może być trochę zmienione, prawda? ;-)
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Jasne, że może. ;-)
Tylko czemu taki mały kawałek? Cały weekend przed nami.
Zapodaj coś jutro. Dłuższego. Koniecznie. Niedosyt mam.
Obrazek Obrazek
Apsiek
Posty: 341
Rejestracja: pn, 25 sty 2010, 0:09
Lokalizacja: Z Pustyni A W Puszczy

Post autor: Apsiek »

I mi też się podoba nenene Opowieść pisana przejrzyście a co najważniejsze - naprawdę ciekawie i wciągająco - przeczytałam za jednym zamachem ;-) Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń ;-)
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Oto c.d. ;] Miłego czytania :*



Przez ten tydzień doszłam do wniosku, że ludzie, nie tylko media, są bardzo fałszywi. Przed „śmiercią” Michaela wszędzie było tylko „nie da rady, wykończy się, robi to tylko dla pieniędzy”. Same negatywy. Teraz zamiast tego „świetny muzyk, postać ponadczasowa”. Nie twierdzę, że to źle, że teraz tak mówią. Przykre jest jedynie to, że wszystko zmieniło się tak nagle, w jednym momencie, 25 czerwca 2009 r. o 14:27, i że żeby to się stało, Mike musiał się uciec do aż tak „drastycznych” środków.
Cieszyło mnie, że niektórzy ludzie tak szybko zauważali, że coś z tą śmiercią jest nie tak. Bardzo spodobał mi się wpis jednego z fanów na blogu, zamieszczony tuż po wydaniu przez Jermaine’a oświadczenia o śmierci. Bardzo odważny, twierdzący, że ta śmierć „nie jest w stylu Michaela”:
"Michael Jackson nie żyje? To bzdura! Jedyne, w co jestem w stanie uwierzyć to; sfingowanie jego śmierci, jakim trzeba być ślepym, aby nie dostrzec tego, co zaplanował! Jego słowa na konferencji, bardzo mnie poruszyły, chociaż do końca nie wiedziałem, czy to on, wszyscy mówili, "jakiś taki nie swój ten nasz Michael" jego słowa...See you in July, już wtedy wiedziałem, że coś się wydarzy, adrenalina towarzyszy mi do dzisiaj. Jestem człowiekiem, takim jak ty, ona i on, podejmuję decyzję, staram się żyć godnie, zachowywać się stosownie do sytuacji, ale dzisiaj nie mogę milczeć, dzisiaj z pełną odpowiedzialnością, mówię: Michael Jackson żyję, i wróci, bądźcie tego pewni." (wpis autentyczny)
Jeżeli Michael to widział, na pewno był z tego wpisu zadowolony.
Ja i Kenny powoli kończyliśmy organizowanie memoriału. Za 5 dni mamy spotkać się z gwiazdami, które miały śpiewać. To znaczy ja się nie miałam z nimi spotykać, ale Kenny i Orianthi owszem. Dla Mike’a mieli śpiewać m. in. Mariah Carrey, Jennifer Hudson, Usher, Lionel Richie, Stevie Wonder. Liz Taylor stwierdziła, że nie będzie brała udziału w tej całej szopce, którą robimy. Nie rozumiałam jej decyzji, ale ją szanowałam. To była mądra kobieta, która nie robiła niczego przez swoje widzi-mi-się, wiedziałam, że miała swoje powody.
Było po północy, a ja wciąż nie mogłam usnąć. Bardzo brakowało mi Michaela. Nie miałam się do kogo przytulić. Cały czas czułam taką pustkę, jakby jego naprawdę nie było wśród nas. A może to ja wreszcie obudziłam się z mojego sennego raju i okaże się, że wciąż mieszkam z rodzicami w Phoenix? Nie, ja nie mam aż takiej wyobraźni.
Moje rozmyślania przerwał Blanket, który wszedł do sypialni ze swoim misiem pod pachą.
-Mamo, nie mogę usnąć.
-Chodź tu do mnie.
-Dziękuję – wgramolił się pod kołdrę koło mnie. Po kilku minutach powtórzył pytanie, które przez ostatni tydzień powtarzał bez przerwy:
-Kiedy tata wróci z wakacji? – a ja sama nie wiedziałam kiedy. I co miałam mu odpowiedzieć?

***


Ludzie bezgranicznie ufali mediom. Może to dlatego, że są one traktowane bardziej jako jedna całość niż pojedynczy ludzie, którzy mogą się mylić, bo tak naprawdę wiedzy nie mają większej niż przeciętny człowiek. A może to moja teoria jest błędna.
Ściąłem i przefarbowałem włosy. Na blond. Wyglądałem co najmniej komicznie. Ale chciałem już wrócić do Neverlandu, więc musiałem trochę zmienić mój wygląd. Potem zmieni się trochę wygląd twarzy tym sposobem, co w Ghosts, założy soczewki, ubierze jak zwyczajny człowiek i może ludzie to „łykną”. Skoro przeszedł ten sposób, gdy byłem wczoraj na zakupach (w końcu coś jeść muszę), to czemu miałoby się w Ameryce nie udać.
Myślę, że wszystkie przeszukania się już skończyły, wywiady, jak widziałem, też już były. A tak a propos tego wywiadu, co w nim niby jest mój duch. Jestem ciekawy, o co chodzi. Może to Cass i Kenny coś wymyślili. W każdym razie ja nie mam z tym nic wspólnego.
Muszę poprosić Cassandrę, żeby mi jakoś zorganizowała powrót do domu. Mam już dosyć siedzenia tutaj samemu. Poza tym wypadałoby być na własnym memoriale. Do trumny się żywy nie dam wpakować, ale czemu nie posiedzieć sobie na widowni? Mogłoby być ciekawie.





Bardzo cieszę się, że się Wam podoba. Widzę, że chyba będę musiała przyspieszyć pisanie ;p
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Nika96 pisze: Bardzo cieszę się, że się Wam podoba. Widzę, że chyba będę musiała przyspieszyć pisanie ;p
Ja bardzo poproszę. Bo mnie skręca z ciekawości. :-)
Mogę spytać, czy Ty już masz całość tej opowieści; czy to wciąż jest w trakcie tworzenia?
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Nie mam całej. Zaledwie to, co już jest tutaj, niestety. Jakbym wiedziała, że się tak będzie podobać, to najpierw bym napisała całe, a potem publikowała. Wybaczcie, jeśli czasem będziecie musieli trochę poczekać, ale w poniedziałek wracam do szkoły, więc już nie będę miała tyle czasu na pisanie. Nie mniej jednak postaram się Was nie zaniedbywać ;-)
Obrazek
Awatar użytkownika
babybemine
Posty: 329
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 21:27
Lokalizacja: Szczytno

Post autor: babybemine »

bardzo mi się podoba :D jestem ciekawa co dalej, dlatego pisz, pisz! : )
Obrazek
ODPOWIEDZ