kapralek pisze:A między Bogiem a prawdą (
jak to mówiła moja mama) jest tak, że gdy Michael zaczął jaśnieć - chodzi o karnację ) i powstawały na jego ciele plamki, to je tuszował jak mógł, wywołując masę plotek na ten temat. tak było z rękawiczką za thrillera, gdy miał plamy na dłoni, tak było z długimi rękawicami w Bad, by ukryć ciemne plamki na przedramieniu i tak było z paznokciami. W ten sposób chciał odwrócić uwagę od kontrastu jakie mają jego paznokcie do skóry. teraz już tego tak nie ukrywa, ale nadal lubi nosić plastry. Jego skóra pod paznokciem jest ciemniejsza ( jak to u murzynów bywa ) a dłonie ma białe. Tyle wiem na temat tych wszystkich gadżetów Michaela. Jeszcze co się tyczy maski. napissał w biografii, że pokochał ją po usunięciu zęba mądrości, ale jest też i taka prawda, że jego naruszany tak często nos musiał być chroniony przed zimnem, suchym powietrzem i .... widokiem, nieraz był opuchnięty po zabiegach. uwielbiam Michaela, boli mnie jednak to, że takie mity buduje o sobie na oczach milionów ludzi. Dlaczego w Living with Michael Jackson nie powiedział tego wszystkiego? Dlaczego robił z siebie pośmiewisko? I jeszcze zaprzeczył operacjom nosa, przyznając się tylko do 2?! przecież każdy z nas doliczy się przynajmniej 7 nosków. Pozdrawiam. kapralek
To chyba wiaze sie z faktem,ze MJ wciaz wierzy ,ze moze odbudowac swoj image wspanialego,dobrotliwego wiecznego chlopaca,ktory zachwyca wszystkich swoim urokiem osobistym. Takiego Michaela jakiego swiat znal i kochal za czasow Thrillera, gdy sam Mike byl owym uroczym mlodziencem ,odnosil wielkie sukcesy i trudno bylo go nie pokochac ,albo przynajmniej nie podziwiac.
Niestety chyba zbyt wiele krzywdy na przestrzeni lat zostalo zrobionej jego niewinnemu wizerunkowi.Byl on oczywiscie swietnym marketingowym zagraniem,ale w ktoryms momencie MJ przestal czuc rzeczywistosc i mimo zmieniajacego sie swiata dalej pozostawal w swiecie stworzonymch wokol niego zludzen.Nie twierdze ,ze MJ jest naiwniakiem nie majacym kontaktu z tym ,co sie wokol niego dzieje.Moim zdaniem wrecz przeciwnie - nasz kochany Mike doskonale wie o wszystkim ,a czesto jedynie udaje fajtlapowatego chloptasia wlasnie w imie swojego wieloletniego wizerunku.Obecnie jednak nawet juz fani nie sa w stanie zrozumiec jego zagrywac (vide LWMJ) ,ktore okolo 15 lat temu bylyby jeszcze przyjete przez pol swiata z gorliwoscia.
Dlaczego MJ nie moze zrozumiec,ze ludzi juz nie przekonuje majacy prawie piecdziesiat lat facet wciaz przekazujacy siebie jako malego chlopca o sercu niewinnym jak lza? Coz,trudno swiat dziwic za takie opinie. Jak mowie zbyt wiele zlego wobec wizerunku MJa zostalo zrobionego.Nie sile sie na twierdzenia ,czyja to wina....bo pewnie prawda lezy jak zwykle po srodku i do odpwiedzialnosci moglibysmy pociagnac Toma Sneddona, obu chlopcow oskarzajacych MJa o niecne czyny , wykrzywiajace obraz massmedia ,a takze pewnie i samego Michaela,ktory z uporem maniaka nie stara sie pogrzebac swojej przeszlosci w gruzach i zaczac na nowo.
Jednak wciaz widze nadzieje w tym,ze nasz Michalek otrzezwial po procesie,ze jest juz inaczej myslacym czlowiekiem.Oczywiscie inaczej myslacym w kwestii swojego wizerunku,bo jesli chodzi o jego prawdziwe oblicze to moim skromnym zdaniem jest ono najbardziej zblizone do obrazu zwyklego czlowieka.
Coz,w latach 80tych MJ zachwycal wyznaniami,ze nie jest chyba z tej planety.W XXI wieku wszyscy chca ,by jednak w koncu na ziemie zszedl.To pewnie jeden z najbardziej trzezwo myslacych ludzi ,jakich mozna sobie wyobrazic,ale obecnie uwazany jest za naiwniaka numer jeden.
Czy moze zmienic swe oblicze? Czy przecietni ludzie moga zaczac go inaczej postrzegac?Czy jest jeszcze jakakolwiek sznasa?
Coz,wydaje mi sie- o czym zreszta juz zdarzylo mi sie napisac- ze MJowi publicznosc bedzie w stanie wybaczyc jeszcze raz wszystko, oby tylko sie od tego odcial i wrocil do korzeni i zafascynowal ludzi tym,co potrafi robic najlepiej -muzyka.
Pytanie tylko,czy samemu Michaelowi jeszcze na takim sukcesie zalezy? Skoro ludzie pokazali mu co to znaczy dno publicznego upokorzenia po latach wielbienia ?Czy bedac nim chcielibysmy jeszcze raz poddawac sie pod osad tak okrutnej publicznosci,ktora prawdopodobnie w odczuciu samego zainteresowanego wyrzadzila mu wielka krzywde? Czy gdybysmy mogli podjac za niego decyzje zdecydowalibysmy sie zabawiac raz jeszcze takich zdradzieckich sluchaczy? Czy warto?
Coz, odpowiedz na to pytanie poznamy gdy nasz Krol postanowi powrocic. O ile mu sie chce.