Michael Jackson i hip-hop
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Michael Jackson i hip-hop
Widziałem już kilka tekstów tego typu, ale większość jednak nie kompletnych. Jako, że interesuję się trochę amerykańskim hip-hopem, chciałem napisać krótki tekścik o związkach Michaela z tym gatunkiem muzycznym.
Od czasów „Dangerous” Michael sam próbuje hip-hopowej nawijki, bo zwrotki w takich utworach jak „Jam”, „Why You Wanna Trip On Me”, czy „Dangerous” trudno nazwać śpiewanymi . Kolejne jego romanse z tym gatunkiem pojawiają się na kolejnych płytach np. ewidentny w „Money” i pochodne w „They Don’t Care About Us” czy „Tabloid Junkie”. Pomijam już fakt, ze wiele jego tanecznych utworów ma czysto hip-hopowy beat z klasycznym „Jam”, czy „Scream” na czele. Ale zacznijmy od początku.
Pierwsze próby MJa z „gościnnym rapem” w piosence miały miejsce w utworze „Thriller”. Mimo informacji w booklecie, występ Vincenta Price’a, znanego aktora oldschoolowych horrorów w tym utworze, ciężko nazwać rapem, we współczesnym rozumieniu tego słowa. Tym bardziej, że większość raperów sama pisze sobie teksty (albo układa w głowie, jak Jay-Z). A ten z „Thrillera” napisał Michael.
Na następne piosenki z gościnnym raperem musieliśmy czekać aż do płyty „Dangerous”. Był to okres, gdy MJ zainteresował sie nowym trendem w R’n’B, określanym jako New Jack Swing (za współtwórców uznaje się Teddy’ego Rileya i Babyface’a), który spopularyzował wstawianie zwrotki rapera w piosence (lub ewentualnie w jej remixie). I tak mamy „Jam” z Heavy’m D, popularnym w latach 90-tych, a obecnie zajmującym się raczej reggae. Raper sam wspomina, że współpracował już z Janet (remix do „Alright”) oraz z formacją Guy (ekipa Teddy’ego Rileya, sprzed Blackstreet). Druga produkcja to „She Drives Me Wild” z Aqilem Davidsonem, członkiem Wreckx n Effect (niewyszczególniony w oficjalnym booklecie). Grupa łączyła brzmienie hip-hopowe z New Jack Swingiem, a w jej składzie był m.in. Markell Riley (tak, z tych Rileyów ). Celowo pomijam tajemniczego L.T.B. w „Black Or White”, bo ani to raper ani to hip-hopowy bridge. Podejrzewam, że mógł to być sam Bill Bottrell (który wymieniony jest w creditsach), jeden z producentów „Dangerous”, który oprócz tego wylansował też Sheryl Crow.
Na płycie „HIStory” MJ wykazał się niezwykłą intuicją jeśli chodzi o wybór rapera, bo do „This Time Around” zaprosił mistrza Notoriousa B.I.G.. Biggy, ponoć wielki fan Michaela, powróci później (aczkolwiek już pośmiertnie) w utworze „Unbreakable”. I to tyle jeśli chodzi o sensowne featuringi, bo już na tej samej płycie pojawia się ex-koszykarz Shaquille O’Neal. Miał chłop swego czasu aspiracje muzyczne, ale efekty były dość mizerne. Mimo to, wystąpi z MJ’em jeszcze raz, tym razem w niepublikowanym remixie hitu Ice Cube’a „We Be Clubbin’”, który przemianowano na „We Be Ballin’”.
Płyta „Invincible” ma zdecydowanie najbardziej spójne brzmienie R’n’B w karierze Michaela. Mimo podążania za trendami, topowych producentów, ckliwych ballad (kolejny raz R. Kelly), jej sprzedaż nie zadowoliła nikogo. Oprócz wspomnianego featuringu Biggiego, na tej płycie pojawia się tylko jeszcze jeden raper. Jest to, bliżej mi nieznany, Fats który pojawia się zarówno w „Heartbreaker”, jak i w „Invincible”. Jedyne co o nim znalazłem, to informacja, że jest protegowanym Rodneya Jerkinsa (głównego producenta płyty), czyli podobnie jak było na „Dangerous”, z ziomkami Teddy’ego Rileya. Również na tej płycie Michael próbuje własnych sił z hip-hopowymi nawijkami (np. w „2000 Watts”), co jest kolejnym dowodem, że jako artysta wyprzedził całę epokę. Dopiero w ostatnich kilku latach zaroiło się od artystów, którzy umiejętnie i świadomie łączą R‘n’B i hip-hop. W sensie, że śpiewają i rapują. Wymienić można wielu, ale najbardziej charakterystyczni to Chamillionaire, T-Pain, Drake, a także Akon.
Oprócz głównej dyskografii raperskie romanse pojawiły się też w pobocznych projektach MJa. Zacznijmy może od „Do the Bartman”, utworu napisanego wspólnie z Bryanem Lorenem, na potrzeby serialu „The Simpsons”. Rapuje tutaj sam Bart Simpson (czyli aktorka Nancy Cartwright). Współpraca z tym producentem zaowocowała także kompozycją „Superfly Sister”, która w moim mniemaniu również ma bardzo hip-hopowy charakter. A jeśli już jesteśmy przy odrzutach warto wspomnieć o outtake’u z „Dangerous”, czyli „Serous Effect”, gdzie gościnnie pojawił się weteran gatunku - LL Cool J.
W 2007 roku do sieci trafił dość niezwykły utwór pt. „Gangsta”, którego autorem jest nieznany światu raper o ksywie Tempamental, a hooki zaśpiewał sam Michael Jackson. Mało kto wierzył, że to faktycznie on, nawet jego ludzie twierdzili, że nigdy nie nagrał utworu o tym tytule. A tu chwilę później pojawił się remix owej piosenki (przemianowany na „No Friend Of Mine”), gdzie gościnnie udziela się Pras z ekipy Fugees. Oczywiście dziś już wiemy, że piosenka ta to „Blue Gangsta”, a chłopaki sobie pomiksowali tylko jej fragmenty, żeby podnieść autopromocję. A jeśli już o Fugeesach mowa, to trzeba wspomnieć o współpracy szefa tego squadu - Wyclefa Jean z Michaelem. Najpierw zrobił remix do „2 Bad” (gościnnie John Forte) potem kilka do „Blood On The Dance Floor”. Sam Wyclef był też współproducentem covera „We Are the World”, gdzie dla odmiany znanych raperów było bez liku, że wymienię tylko: Kanye, LL Cool J czy Lil Wayne’a.
Można sobie zadać pytanie, dlaczego Michael nigdy nie sięgał po prawdziwych wymiataczy, którzy w większości (jak przeważająca część Afro-Amerykańskich muzyków) traktują MJa z ogromnym szacunkiem (że wymienię tylko The Game, Kanye West czy Diddy). Znalazłem kiedyś info, że Snoop Dogg został przez Michaela zaproszony na featuring do płyty „Invincible”, ale mu odmówił. Podobno uznał, że duet z podupadającym gwiazdorem byłby „wack”, za co, przyznam szczerze, straciłem do niego resztki szacunki.
Jay-Z nie miał najwyraźniej takich zahamowań, bo pojawił się w remixie „You Rock My World”, wyprodukowanym przez Trackmasters. Ta, mocno hip-hopowa ekipa załatwił nam także występ Eve w swoim remixie do „Butterflies” (a wcześniej mogliśmy też podziwiać ich wersje „They Don’t Care About Us”). Jeśli ktoś nie zna ich dokonań, to wymienię tylko parę nazwisk autorów, z którymi współpracowali: Jay-Z, 50 Cent, Nas, LL Cool J, a z popowych J Lo, Destiny’s Child czy Rihanna.
A jeśli już mowa o producentach hip-hopowych, to nie sposób nie wymienić lidera Black Eyed Peas. Will.I.Am odpowiadał za większość remixów do „Thriller 25th” i ponoć za kilka produkcji na kolejny album Michaela. Jako jeden z niewielu byłych współproducentów Michaela, wyrażał się krytycznie o wydawaniu pośmiertnych płyt Jacksona. Z innych znanych nazwisk na reedycji „Thrillera” pojawił się także Kanye West, który stanął przed trudnym zdaniem zremiksowania „Billie Jean 2008”.
Hip-hopowy trop prowadzi nas również do remixów singla „History”, których dokonała nieistniejąca już ekipa The Ummah. Twórcy ci nie tylko byli odpowiedzialni za produkcję większości materiału grupy A Tribe Called Quest, ale przygotowywali także beaty m.in. dla Busta Rhymes’a oraz Janet Jackson.
A jak już jesteśmy przy Janet, to singiel „Scream” zapewnił nam wyśmienite remixy od Dave’a „Jam” Halla. Producent ten ma na swoim koncie także współpracę z Kuruptem czy Ol’ Dirty Bastardem, a z bardziej popowych: Madonną, En Vogue czy Mariah Carey. „Scream” otrzymał także remix autorstwa hip-hopowej ekipy Naughty by Nature, z gościnnym rapem członka składu - Treacha.
Klasyczne „I Want You Back” Jackson Five także doczekało się hip-hopowych remixów. Najpierw przemeblował ją Diddy (z gościnnym Black Robem), później (na składance „Motown Remixed”) Z-Trip - DJ, który zasłynął współpracą choćby z Public Enemy. Oczywiście muszę też wspomnieć o składance „Remix Suite”, gdzie ściągnięto naprawdę niezły skład producentów, że wymienię tylko Neptunes czy Polow da Don.
Od lat krąży też wśród, mniej lub bardziej wiarygodnych, list niewydanych utwór „duet” MJa z Run DMC pt. „Crack Kills”. Ciekawe, czy się go kiedyś doczekamy.
No i przechodzimy do tematów aktualnych, czyli płyty „Michael”. Na „Hollywood Tonight”, nasz ulubiony Teddy uznał za stosowne dodać swoją zwrotkę. Nie będę się o tym rozpisywał, bo to raper nie jest, a piosenka na tym ani nie traci, ani nie zyskuje. No i mamy drugi featuring, tym razem z pierwszoligowcem (przynamniej kiedyś), a mowa o Curtisie „50 Cent” Jacksonie. Zapewne słyszeliście, jak się chłop odgrażał, że to ich „wspólne” nagranie to nowy „Thriller”. No niech mu będzie , chodź pewnie kiedyś mu będzie głupio, że to był duet jedynie z Jasonem Malachi. Ale featuring ten ma dłuższą historię. Otóż w 2007 roku DJ Whoo Kid (z ekipy 50 Centa – G-Unit) spotkał MJa w Bahrajnie i tam „podobno” rozmawiali o współpracy między Jacksonami. Świat obleciały plotki o wspólnej płycie (a właściwie mixtapie), z której jednak nic nie wyszło, a pogłoski dość szybko dementowano. Jednak jakieś wspólne plany były, bo na nie powołuje się 50 Cent wspominając o nagraniu „Monster”.
I właściwie to już koniec. Mógłbym jeszcze poruszyć wątek samplowania muzyki Michaela przez hip-hopowców, ale to by zajęło drugie tyle. Więc na koniec tylko wspomnę, że samplowano go bardzo często i pojawiał się na płytach najważniejszych, że wymienię tylko Jay-Z, Nas, czy Kanye. Gdybym jakiś wątek pominął, proszę o uwagi w komentach.
Od czasów „Dangerous” Michael sam próbuje hip-hopowej nawijki, bo zwrotki w takich utworach jak „Jam”, „Why You Wanna Trip On Me”, czy „Dangerous” trudno nazwać śpiewanymi . Kolejne jego romanse z tym gatunkiem pojawiają się na kolejnych płytach np. ewidentny w „Money” i pochodne w „They Don’t Care About Us” czy „Tabloid Junkie”. Pomijam już fakt, ze wiele jego tanecznych utworów ma czysto hip-hopowy beat z klasycznym „Jam”, czy „Scream” na czele. Ale zacznijmy od początku.
Pierwsze próby MJa z „gościnnym rapem” w piosence miały miejsce w utworze „Thriller”. Mimo informacji w booklecie, występ Vincenta Price’a, znanego aktora oldschoolowych horrorów w tym utworze, ciężko nazwać rapem, we współczesnym rozumieniu tego słowa. Tym bardziej, że większość raperów sama pisze sobie teksty (albo układa w głowie, jak Jay-Z). A ten z „Thrillera” napisał Michael.
Na następne piosenki z gościnnym raperem musieliśmy czekać aż do płyty „Dangerous”. Był to okres, gdy MJ zainteresował sie nowym trendem w R’n’B, określanym jako New Jack Swing (za współtwórców uznaje się Teddy’ego Rileya i Babyface’a), który spopularyzował wstawianie zwrotki rapera w piosence (lub ewentualnie w jej remixie). I tak mamy „Jam” z Heavy’m D, popularnym w latach 90-tych, a obecnie zajmującym się raczej reggae. Raper sam wspomina, że współpracował już z Janet (remix do „Alright”) oraz z formacją Guy (ekipa Teddy’ego Rileya, sprzed Blackstreet). Druga produkcja to „She Drives Me Wild” z Aqilem Davidsonem, członkiem Wreckx n Effect (niewyszczególniony w oficjalnym booklecie). Grupa łączyła brzmienie hip-hopowe z New Jack Swingiem, a w jej składzie był m.in. Markell Riley (tak, z tych Rileyów ). Celowo pomijam tajemniczego L.T.B. w „Black Or White”, bo ani to raper ani to hip-hopowy bridge. Podejrzewam, że mógł to być sam Bill Bottrell (który wymieniony jest w creditsach), jeden z producentów „Dangerous”, który oprócz tego wylansował też Sheryl Crow.
Na płycie „HIStory” MJ wykazał się niezwykłą intuicją jeśli chodzi o wybór rapera, bo do „This Time Around” zaprosił mistrza Notoriousa B.I.G.. Biggy, ponoć wielki fan Michaela, powróci później (aczkolwiek już pośmiertnie) w utworze „Unbreakable”. I to tyle jeśli chodzi o sensowne featuringi, bo już na tej samej płycie pojawia się ex-koszykarz Shaquille O’Neal. Miał chłop swego czasu aspiracje muzyczne, ale efekty były dość mizerne. Mimo to, wystąpi z MJ’em jeszcze raz, tym razem w niepublikowanym remixie hitu Ice Cube’a „We Be Clubbin’”, który przemianowano na „We Be Ballin’”.
Płyta „Invincible” ma zdecydowanie najbardziej spójne brzmienie R’n’B w karierze Michaela. Mimo podążania za trendami, topowych producentów, ckliwych ballad (kolejny raz R. Kelly), jej sprzedaż nie zadowoliła nikogo. Oprócz wspomnianego featuringu Biggiego, na tej płycie pojawia się tylko jeszcze jeden raper. Jest to, bliżej mi nieznany, Fats który pojawia się zarówno w „Heartbreaker”, jak i w „Invincible”. Jedyne co o nim znalazłem, to informacja, że jest protegowanym Rodneya Jerkinsa (głównego producenta płyty), czyli podobnie jak było na „Dangerous”, z ziomkami Teddy’ego Rileya. Również na tej płycie Michael próbuje własnych sił z hip-hopowymi nawijkami (np. w „2000 Watts”), co jest kolejnym dowodem, że jako artysta wyprzedził całę epokę. Dopiero w ostatnich kilku latach zaroiło się od artystów, którzy umiejętnie i świadomie łączą R‘n’B i hip-hop. W sensie, że śpiewają i rapują. Wymienić można wielu, ale najbardziej charakterystyczni to Chamillionaire, T-Pain, Drake, a także Akon.
Oprócz głównej dyskografii raperskie romanse pojawiły się też w pobocznych projektach MJa. Zacznijmy może od „Do the Bartman”, utworu napisanego wspólnie z Bryanem Lorenem, na potrzeby serialu „The Simpsons”. Rapuje tutaj sam Bart Simpson (czyli aktorka Nancy Cartwright). Współpraca z tym producentem zaowocowała także kompozycją „Superfly Sister”, która w moim mniemaniu również ma bardzo hip-hopowy charakter. A jeśli już jesteśmy przy odrzutach warto wspomnieć o outtake’u z „Dangerous”, czyli „Serous Effect”, gdzie gościnnie pojawił się weteran gatunku - LL Cool J.
W 2007 roku do sieci trafił dość niezwykły utwór pt. „Gangsta”, którego autorem jest nieznany światu raper o ksywie Tempamental, a hooki zaśpiewał sam Michael Jackson. Mało kto wierzył, że to faktycznie on, nawet jego ludzie twierdzili, że nigdy nie nagrał utworu o tym tytule. A tu chwilę później pojawił się remix owej piosenki (przemianowany na „No Friend Of Mine”), gdzie gościnnie udziela się Pras z ekipy Fugees. Oczywiście dziś już wiemy, że piosenka ta to „Blue Gangsta”, a chłopaki sobie pomiksowali tylko jej fragmenty, żeby podnieść autopromocję. A jeśli już o Fugeesach mowa, to trzeba wspomnieć o współpracy szefa tego squadu - Wyclefa Jean z Michaelem. Najpierw zrobił remix do „2 Bad” (gościnnie John Forte) potem kilka do „Blood On The Dance Floor”. Sam Wyclef był też współproducentem covera „We Are the World”, gdzie dla odmiany znanych raperów było bez liku, że wymienię tylko: Kanye, LL Cool J czy Lil Wayne’a.
Można sobie zadać pytanie, dlaczego Michael nigdy nie sięgał po prawdziwych wymiataczy, którzy w większości (jak przeważająca część Afro-Amerykańskich muzyków) traktują MJa z ogromnym szacunkiem (że wymienię tylko The Game, Kanye West czy Diddy). Znalazłem kiedyś info, że Snoop Dogg został przez Michaela zaproszony na featuring do płyty „Invincible”, ale mu odmówił. Podobno uznał, że duet z podupadającym gwiazdorem byłby „wack”, za co, przyznam szczerze, straciłem do niego resztki szacunki.
Jay-Z nie miał najwyraźniej takich zahamowań, bo pojawił się w remixie „You Rock My World”, wyprodukowanym przez Trackmasters. Ta, mocno hip-hopowa ekipa załatwił nam także występ Eve w swoim remixie do „Butterflies” (a wcześniej mogliśmy też podziwiać ich wersje „They Don’t Care About Us”). Jeśli ktoś nie zna ich dokonań, to wymienię tylko parę nazwisk autorów, z którymi współpracowali: Jay-Z, 50 Cent, Nas, LL Cool J, a z popowych J Lo, Destiny’s Child czy Rihanna.
A jeśli już mowa o producentach hip-hopowych, to nie sposób nie wymienić lidera Black Eyed Peas. Will.I.Am odpowiadał za większość remixów do „Thriller 25th” i ponoć za kilka produkcji na kolejny album Michaela. Jako jeden z niewielu byłych współproducentów Michaela, wyrażał się krytycznie o wydawaniu pośmiertnych płyt Jacksona. Z innych znanych nazwisk na reedycji „Thrillera” pojawił się także Kanye West, który stanął przed trudnym zdaniem zremiksowania „Billie Jean 2008”.
Hip-hopowy trop prowadzi nas również do remixów singla „History”, których dokonała nieistniejąca już ekipa The Ummah. Twórcy ci nie tylko byli odpowiedzialni za produkcję większości materiału grupy A Tribe Called Quest, ale przygotowywali także beaty m.in. dla Busta Rhymes’a oraz Janet Jackson.
A jak już jesteśmy przy Janet, to singiel „Scream” zapewnił nam wyśmienite remixy od Dave’a „Jam” Halla. Producent ten ma na swoim koncie także współpracę z Kuruptem czy Ol’ Dirty Bastardem, a z bardziej popowych: Madonną, En Vogue czy Mariah Carey. „Scream” otrzymał także remix autorstwa hip-hopowej ekipy Naughty by Nature, z gościnnym rapem członka składu - Treacha.
Klasyczne „I Want You Back” Jackson Five także doczekało się hip-hopowych remixów. Najpierw przemeblował ją Diddy (z gościnnym Black Robem), później (na składance „Motown Remixed”) Z-Trip - DJ, który zasłynął współpracą choćby z Public Enemy. Oczywiście muszę też wspomnieć o składance „Remix Suite”, gdzie ściągnięto naprawdę niezły skład producentów, że wymienię tylko Neptunes czy Polow da Don.
Od lat krąży też wśród, mniej lub bardziej wiarygodnych, list niewydanych utwór „duet” MJa z Run DMC pt. „Crack Kills”. Ciekawe, czy się go kiedyś doczekamy.
No i przechodzimy do tematów aktualnych, czyli płyty „Michael”. Na „Hollywood Tonight”, nasz ulubiony Teddy uznał za stosowne dodać swoją zwrotkę. Nie będę się o tym rozpisywał, bo to raper nie jest, a piosenka na tym ani nie traci, ani nie zyskuje. No i mamy drugi featuring, tym razem z pierwszoligowcem (przynamniej kiedyś), a mowa o Curtisie „50 Cent” Jacksonie. Zapewne słyszeliście, jak się chłop odgrażał, że to ich „wspólne” nagranie to nowy „Thriller”. No niech mu będzie , chodź pewnie kiedyś mu będzie głupio, że to był duet jedynie z Jasonem Malachi. Ale featuring ten ma dłuższą historię. Otóż w 2007 roku DJ Whoo Kid (z ekipy 50 Centa – G-Unit) spotkał MJa w Bahrajnie i tam „podobno” rozmawiali o współpracy między Jacksonami. Świat obleciały plotki o wspólnej płycie (a właściwie mixtapie), z której jednak nic nie wyszło, a pogłoski dość szybko dementowano. Jednak jakieś wspólne plany były, bo na nie powołuje się 50 Cent wspominając o nagraniu „Monster”.
I właściwie to już koniec. Mógłbym jeszcze poruszyć wątek samplowania muzyki Michaela przez hip-hopowców, ale to by zajęło drugie tyle. Więc na koniec tylko wspomnę, że samplowano go bardzo często i pojawiał się na płytach najważniejszych, że wymienię tylko Jay-Z, Nas, czy Kanye. Gdybym jakiś wątek pominął, proszę o uwagi w komentach.
23 years in the game. damn, it's been long :)
Jak dla mnie świetny artykuł. Sama często myślałam, żeby coś takiego napisać, zwłaszcza że bardzo lubię rap.
Chciałabym jeszcze dodać trochę z innej beczki informacje aczkolwiek pokazującą że Jackson był ceniony przez raperów, mianowicie po śmierci Michaela, na Hip Hop Kempie w Czechach, prawie każdy wychodzący na scene raper, składał Mu hołd
A co do samego M.J - można jeszcze dodać, że bardzo lubił beat box, co poniekad jest elementem rapu i dodawał go niemalze wszedzie gdzie tylko mógł :)
ps.
Można różnie mówić o grze Shacka, no ale nazywać go "ex" koszykarzem nie wolno - zwłaszcza że wciąż gra. Aktualnie w Boston Celtics ;)
Chciałabym jeszcze dodać trochę z innej beczki informacje aczkolwiek pokazującą że Jackson był ceniony przez raperów, mianowicie po śmierci Michaela, na Hip Hop Kempie w Czechach, prawie każdy wychodzący na scene raper, składał Mu hołd
A co do samego M.J - można jeszcze dodać, że bardzo lubił beat box, co poniekad jest elementem rapu i dodawał go niemalze wszedzie gdzie tylko mógł :)
ps.
Można różnie mówić o grze Shacka, no ale nazywać go "ex" koszykarzem nie wolno - zwłaszcza że wciąż gra. Aktualnie w Boston Celtics ;)
Ostatnio zmieniony czw, 27 sty 2011, 17:35 przez MJulia, łącznie zmieniany 2 razy.
Ciekawy tekst, nie wiem tylko czemu stwiedziłeś, że bridge w Black or white jest mało hip-hopowy. Ten bridge bowiem ma wiecej wspólnego z hip-hopem niż nawijki Michaela w poszczególnych utworach.
Może Whatzupwitu z E. Murphym można do tego grona dołączyć? Albo The Dude Quincey'go Jones'a (chociaż tam Michael tylko w chórkach). Somebody's Watching me - to kolejne z epoki Thrillera. Cheater, gdzie Michael sam coś próbuje?
Może Whatzupwitu z E. Murphym można do tego grona dołączyć? Albo The Dude Quincey'go Jones'a (chociaż tam Michael tylko w chórkach). Somebody's Watching me - to kolejne z epoki Thrillera. Cheater, gdzie Michael sam coś próbuje?
rap w "Black or white" jest dość żenujący w konstrukcji i nawijce. nie robi tego raper, po prostu. chodzi o flow. Michael oczywsice nie nawija w stuprocentach hip-hopowo, bo czesto konczy fraze wokaliza. to sie raperom rzadko zdaza.Xander pisze:Ciekawy tekst, nie wiem tylko czemu stwiedziłeś, że bridge w Black or white jest mało hip-hopowy. Ten bridge bowiem ma wiecej wspólnego z hip-hopem niż nawijki Michaela w poszczególnych utworach.
Może Whatzupwitu z E. Murphym można do tego grona dołączyć? Albo The Dude Quincey'go Jones'a (chociaż tam Michael tylko w chórkach). Somebody's Watching me - to kolejne z epoki Thrillera. Cheater, gdzie Michael sam coś próbuje?
"whatzupwitu"??? kto tam rapuje? come on :)
"the dude" oczywiscie sie wpisuje w rap. i to nawet abrdzo wczesny, bo to 1981. jednak dla mnie tyle ma to wspolnego z rapem co "Thriller", no gosc mowi do rymu, fakt. i tyle. "Someboys's watching me" zdecydowanie bardziej. jedank z punktu widzenia wspolczesnego hip-hopu, jest to po prostu kolejny syn szefa wytworni, ktory ma kumpla (mike), nie umie spiewac, wiec probuje skladac rymy.
"Cheater"? nie kumam, chyba mowimy o roznych utworach :)
23 years in the game. damn, it's been long :)
Z tego co pamiętam "Cheater" został też nagrany w wersji z rapem. Nie pamiętam tylko, czy ta wersja była wydana.lebeau pisze:"Cheater"? nie kumam, chyba mowimy o roznych utworach :)
Do inspiracji Michaela tym gatunkiem można też dorzucić utwór "Threatened" z Invincible, gdzie słowa Roda Serlinga ze "Strefy mroku" zostały zmontowane w rap.
Dziwne, że nikt nie napisał o kawałku Shout gdzie Michael po prostu w 100% rapuje :)
Mi się zawsze podobały akcenty rapowe w jego nagraniach ponieważ jestem fanem rapu od dziecka, zawsze tylko dziwiło mnie, że zapraszał takich słabych raperów (no prócz Notorious'a i Jay-Z) skoro pewnie mógł mieć najlepszych.
Mi się zawsze podobały akcenty rapowe w jego nagraniach ponieważ jestem fanem rapu od dziecka, zawsze tylko dziwiło mnie, że zapraszał takich słabych raperów (no prócz Notorious'a i Jay-Z) skoro pewnie mógł mieć najlepszych.
-
- Posty: 231
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
- Skąd: Lublin
rap to tylko jeden z elementów kultury hip hop.. Mop Top Crews nauczyli michaela tańczyć, ale oficjalnie o tym nie piszą.. jak to mówicie "słabi raperzy" wcale nie są słabi, tylko mają inne style (ew. mniej forsy)
----------------------
m.
----------------------
m.
Kiedyś ludzie nie potrzebowali Boga bo mieli rozumy,
dziś ludzie wymyślili Boga i zabrali ludziom rozumy.
dziś ludzie wymyślili Boga i zabrali ludziom rozumy.