Teraz parę zdań mojej krytyki
Zacznę od albumu Invincible, zacznę i w dużej mierze na nim poprzestanę.
Ogólnie nie lubię tych utworów MJ'a, w których śpiewa o sobie samym, rzeczy typu "jestem niepokonany, jestem nie do złamania, wszyscy powinni czuć się zagrożeni moją osobą (
Threatened), kopcie mnie, bijcie mnie, nienawidźcie i tak nie będziecie w stanie mnie złamać itede..." ufff.... takie pokazywanie na siłę, że jest się najlepszym, nie robi na mnie najlepszego wrażenia. Artysta powinien przez swoją postawę w życiu i przez swoją muzykę udowadniać ludziom, że ma wielki talent, że w pewien sposób jest nie do pokonania, a nie przekonywać o tym świat w tekstach swoich piosenek, wydając album raz na kilka lat. Nie po to kupuję album, żeby słuchać na okrągło jaki to mój idol jest silny psychicznie i nic go nie złamie. Jeśli jest silny psychicznie to fajnie, ale po co o tym tyle rozprawiać.
To co wg mnie na minus to jeszcze te piosenki (zwłaszcza na płycie HIStory) - które są o tym, że media i prasa jest zła, że paparazzi są źli. No są, byli i zawsze będą dopóki będzie na nich zapotrzebowanie to będą istnieć i robić to co robią. Ale MJ zdecydowanie za dużo się na tym skupia, jakby media były największym problemem ludzkości. Moim zdaniem im więcej się brukowcami przejmujemy, im więcej ich kupujemy, czytamy i komentujemy tematy o których napisali i skupiamy na nich swoją uwagę, tym oni są silniejsi - w końcu chodzi im głównie o rozgłos i jak największą sprzedaż.
Nie chcę powiedzieć, że Michael wie mało o świecie. Ale ludzie piszą utwory zazwyczaj o świecie który jest ich światem. A z utworów MJ'a widać taki obraz: Media są złe, ciągle piszą o nim złe rzeczy, a dobry Michael siedzi bezpiecznie w Neverlandzie czy gdzieś tam, jego psychoterapeuta i reszta świty czy przyjaciół powtarza mu co dzień "Michael jesteś silny więc niech sobie piszą co chcą niech niszczą cię w swoich gazetach, ale i tak cię nie złamią, bo jesteś nie do złamania". No i Michael później siada i pisze tekst o swoim świecie. No są na HIStory i Invincible jeszcze piosenki przyrodnicze i o tym, że możemy zmienić świat na lepsze i jeszcze parę takich w sumie o niczym jak 2000 Watts. Jednak główne tematy rozpoczynając od
Scream przez (po części)
They Don't Care About Us, This Time Around, Money, Tabloid Junkie, 2 Bad,... to obraz dobrego Michaela i złych dziennikarzy.
W dzisiejszym świecie jest tak wiele najróżniejszych tematów, o których można by pisać piosenki bez końca i to bardzo ciekawe i wartościowe piosenki. Lubię słuchając danych tekstów móc w jakiś sposób utożsamiać się z tym o czym one mówią, pomyśleć sobie, ktoś śpiewa też o moim życiu, moim świecie. A trudno jest mi się utożsamiać z czymś takim jak tekst heartbreaker, invincible, threatened, 2000 Watts, plus balladki na Invincible. Ja rozumiem, że ktoś może mieć potrzebę napisania sobie takiego break of dawn, ok., no ale jeśli prawie cała twórczość na płycie obraca się wokół jednego i tego samego tematu czyli miłości spełnionej i niespełnionej jakby innych rzeczy na świecie nie było, to już jest nie dla mnie.
Podsumowując: jeśli chodzi o Invincible, poza "Whatever Happens" - reszty albumu nie słucham. Zupełnie nie mój folklor pod względem tekstów i muzyki. Poza tym uważam, że na płycie jest (w pewien sposób) za mało samego Michaela Jacksona, a za dużo ingerencji producentów - którzy mieli za cel zrobić z tej płyty coś co by się w Ameryce spodobało.
Z płyty Bad nie lubię tekstu "The Way You Make Me Feel"...jak to mniej więcej leci ..."
Hey ślicznotko na wysokich obcasach, przyprawiasz mnie o dreszcze jakich jeszcze nigdy nie miałem, jesteś po prostu przecudowna...". Mam nadzieję, że jeśli kiedyś zrobi jakieś koncerty to nie uwzględni w nich już więcej tej piosenki. Średnio wyobrażam sobie 50 letniego lub jeszcze starszego Jacksona biegającego po scenie za 20 letnią panienką w miniówce i śpiewającego (w dodatku z playbacku) tę piosenkę. Wyszedłby z tego kabaret a nie koncert. Już na MSG wykonywanie tej piosenki śmiesznie wyglądało.