Hej, jestem Jagolajda, mam 14 lat, fanką Michaela jestem od mniej więcej 3 lat, niestety dopiero po jego śmierci. Z jego muzyką miałam styczność już wcześniej, ponieważ mój tata słuchał MJ, ale jakąś wielką fanką nie byłam. Teraz bardzo żałuję, że nie mogłam urodzić się wcześniej, że nie dane mi było zobaczyć go na żywo, uczestniczyć w koncertach, być częścią tej wielkiej, wspaniałej wspólnoty fanów, która wspierała go wtedy, gdy wszystko zaczynało walić mu się na głowę i która póżniej opłakiwała jego śmierć. Kiedy pomyślę, że Michaela już nie ma, że już nigdy nie zaśpiewa, nie zatańczy to chce mi się wyć i kopać w ściąnę. Tak bardzo chciałabym przenieś się w czasie i wraz z innymi fanami uczestniczyć we wspaniałych widowiskach, chociażby tym legendarnym, na warszawskim Bemowie. Ale wiem, że to niemożliwe...
Została nam tylko muzyka i teledyski, w których Michael zostawił nam część siebie....
P.S. A i jeszcze dodam, że moją ulubioną piosenką Michaela jest " Man in the mirror" . To jest po prostu ARCYDZIEŁO, jak zresztą każdy utwór MJ'a. A tekst jest po prostu cudowny, ta piosenka powinna być hymnem świata
