In The Studio With Michael Jackson
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
In The Studio With Michael Jackson
Kochani
Od pewnego czasu odbywają się seminaria organizowane przez Brada Sundberga, wieloletniego pracownika, dźwiękowca,prywatnie również przyjaciela Michaela Jacksona.
Brad pracował z Michaelem przeszło 18 lat. Dołączył do jego teamu inżynierów muzycznych przy filmie Capitan Eo.Uczestniczył w tworzeniu płyt jak: Bad, Dangerous, HIstory,Blood on The Dancefloor.
Jest również autorem systemu nagłośnienia w Neverland.
Seminaria przez fanów są określane wydarzeniem wielkości tuż zaraz po koncercie Michaela na żywo.Jest to unikalne doświadczenie także dla specjalistów od muzyki,
Brad przez 6 godzin raczy uczestników muzyką, filmem, gadżetami, ciekawostkami technicznymi i anegdotkami z projektów w które był bezpośrednio zaangażowany tj. Bad, Dangerous i HIstory, Blood On The Dancefloor.
Dodatkowo opowiada o Capitan EO, Of The Wall i Thrillerze.
Jeden z uczestników wspomina:
Brad opowiadał wzruszające i zabawne historie od serca z jego wielu lat ścisłej współpracy z Michaelem. Jego szacunek dla niego było oczywisty przez cały czas.
Byłem naprawdę powalony niesamowitym wideo i nagraniami audio Michaela w pracy.
Jest to seminarium pierwszej klasy prowadzone przez faceta pierwszej klasy.
Żaden fan Michaela nie powinien tego przegapić.
UWAGA
Seminaria do tej pory miały miejsce jedynie w USA ale.....Brad zawitał do Europy!!
Najbliższe terminy to
19 kwietnia - Amsterdam . Wyprzedane !
23 kwietnia - Bruksela . Bilety nadal dostępne.
26 kwietnia - Sankt Petersburg, Rosja . Wyprzedane!
27 kwietnia - Sankt Petersburg, Rosja . Bilety nadal dostępne.
Informacje o biletach można znaleść tu http://inthestudiowithmj.com/event-schedule/
Na Facebook Brad ma swoją stronę na której można śledzić na bieżąco wszelkie informacje o biletach, a także ciekawe opowieści z pracy w studio.
https://www.facebook.com/inthestudiowithmj
Ja sama jestem szczęśliwą posiadaczką biletu na seminarium w Amsterdamie 19 kwietnia.
Koszt biletu około 179 dolarów.
Po powrocie przedstawię informacje z pierwszej ręki i umieram ze szczęścia.
Serdecznie polecam i zapraszam.Must Have!!! and Must See!!!
Hear things you have never heard.
See things you have never seen.
Learn things you never knew.
Eat like you are part of the team.
oficjalna strona http://inthestudiowithmj.com/
ciekawy artykuł:
http://www.damienshields.com/more-in-th ... ming-soon/
chętnych do komentowania zapraszam tu:
http://www.forum.mjpolishteam.pl/viewtopic.php?t=5945
Od pewnego czasu odbywają się seminaria organizowane przez Brada Sundberga, wieloletniego pracownika, dźwiękowca,prywatnie również przyjaciela Michaela Jacksona.
Brad pracował z Michaelem przeszło 18 lat. Dołączył do jego teamu inżynierów muzycznych przy filmie Capitan Eo.Uczestniczył w tworzeniu płyt jak: Bad, Dangerous, HIstory,Blood on The Dancefloor.
Jest również autorem systemu nagłośnienia w Neverland.
Seminaria przez fanów są określane wydarzeniem wielkości tuż zaraz po koncercie Michaela na żywo.Jest to unikalne doświadczenie także dla specjalistów od muzyki,
Brad przez 6 godzin raczy uczestników muzyką, filmem, gadżetami, ciekawostkami technicznymi i anegdotkami z projektów w które był bezpośrednio zaangażowany tj. Bad, Dangerous i HIstory, Blood On The Dancefloor.
Dodatkowo opowiada o Capitan EO, Of The Wall i Thrillerze.
Jeden z uczestników wspomina:
Brad opowiadał wzruszające i zabawne historie od serca z jego wielu lat ścisłej współpracy z Michaelem. Jego szacunek dla niego było oczywisty przez cały czas.
Byłem naprawdę powalony niesamowitym wideo i nagraniami audio Michaela w pracy.
Jest to seminarium pierwszej klasy prowadzone przez faceta pierwszej klasy.
Żaden fan Michaela nie powinien tego przegapić.
UWAGA
Seminaria do tej pory miały miejsce jedynie w USA ale.....Brad zawitał do Europy!!
Najbliższe terminy to
19 kwietnia - Amsterdam . Wyprzedane !
23 kwietnia - Bruksela . Bilety nadal dostępne.
26 kwietnia - Sankt Petersburg, Rosja . Wyprzedane!
27 kwietnia - Sankt Petersburg, Rosja . Bilety nadal dostępne.
Informacje o biletach można znaleść tu http://inthestudiowithmj.com/event-schedule/
Na Facebook Brad ma swoją stronę na której można śledzić na bieżąco wszelkie informacje o biletach, a także ciekawe opowieści z pracy w studio.
https://www.facebook.com/inthestudiowithmj
Ja sama jestem szczęśliwą posiadaczką biletu na seminarium w Amsterdamie 19 kwietnia.
Koszt biletu około 179 dolarów.
Po powrocie przedstawię informacje z pierwszej ręki i umieram ze szczęścia.
Serdecznie polecam i zapraszam.Must Have!!! and Must See!!!
Hear things you have never heard.
See things you have never seen.
Learn things you never knew.
Eat like you are part of the team.
oficjalna strona http://inthestudiowithmj.com/
ciekawy artykuł:
http://www.damienshields.com/more-in-th ... ming-soon/
chętnych do komentowania zapraszam tu:
http://www.forum.mjpolishteam.pl/viewtopic.php?t=5945
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
http://inthestudiowithmj.com/
warto zerknąć
https://www.facebook.com/photo.php?v=27 ... =2&theater Brace yourself
warto zerknąć
https://www.facebook.com/photo.php?v=27 ... =2&theater Brace yourself
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Kiedy Michael wracał do domu do Neverland słynna wew.brama migotała światłami wszystkich kolorów tęczy, a kilkadziesiąt głośników o niespotykanej jakości dźwięku uderzało go z całą swą mocą, melodią starej irlandzkiej pieśni „Oh Danny Boy” , którą Michael ukochał, bo go chwytała za serce i była wzruszająca.
http://www.youtube.com/watch?v=6ppdB6JX99Q
Amsterdam przywitał mnie zimnem, słońcem na przemian z gwałtownymi krótkimi i intensywnymi opadami deszczu, co odzwierciedlało stan mojej duszy w oczekiwaniu na spotkanie z Bradem Sundbergiem.
TYM Bradem, człowiekiem, który spędził setki godzin w studiu z Michaelem Jacksonem, który był przy powstawaniu Bad, Dangerous, History, który zakładał osobiście nagłośnienie w Neverland ukrywając niezliczone ilości głośników w budkach dla ptaków, w imitacjach kamieni i w wielu przedziwnych miejscach, tak by muzyka otaczała to miejsce ze wszystkich stron.
Brad okazał się przemiłym,bezpośrednim człowiekiem,kompletnie bez zadęcia czy gwiazdorzenia. Przywitał mnie uściskiem dłoni, pytaniem o samopoczucie i ciepłym uśmiechem.
Potem zaczęło się trzęsieniem ziemi....i było tylko mocniej i mocniej.
Z głośników wielkości szafy zagrała muzyka tak czysta, że jej dźwięk wibrował w mojej głowie, jakby mieszkał tam na stałe.Na pierwszy ogień poszło Earth Song i popłynęły bezwiedne łzy spod zamkniętych powiek nad trzęsącą się brodą.Nie wiem dlaczego się tak stało, słyszałam ten utwór milion razy....ale to miejsce, niesamowita atmosfera, wyczekiwanie, emocje, człowiek, który siedział pół metra przede mną jedynie z laptopem, wzmacniaczem, projektorem i mega głośnikami...z których płynął najcudowniejszy głos na świecie.I nie tylko ja tak zareagowałam.
Ludzie, którzy przyszli tego wieczoru do Antonia Kapel zamienione za sprawą Michaela w kościół muzyki, emocjonalnie reagowało na każdą nutę.
Samo miejsce na poddaszu z gotyckimi sklepieniami, punktowym oświetleniem, romantyczną atmosferą, pięknymi witrażami w oknach, tylko podkreślało to, co później działo się przez kilkanaście godzin...Tak kilkanaście!Miałam szczęście spędzić czas w piątek do północy i sobotę od 9 rano do 18....cały czas słuchając muzyki, opowieści Brada i oglądając niepublikowane nigdzie wcześniej fragmenty filmów z nagrań w studio.
Niestety, musiałam jedynie zadowolić się zatrzymaniem tych wszystkich chwil w głowie w najbardziej trwałym zakamarku mojej pamięci. Brad uprzedził już wcześniej, że nie można niczego nagrać na jakikolwiek sprzęt czy zachować w formie zdjęć.
Tuż przy wejściu wszelkie komórki, aparaty i inne sprzęty audio video zostały zabrane w depozyt. Jestem przekonana, że każdy dotrzymał słowa ze względu na szacunek do Michaela i Brada.
Zaufanie było podstawą tego spotkania.
cdn...
http://www.youtube.com/watch?v=6ppdB6JX99Q
Amsterdam przywitał mnie zimnem, słońcem na przemian z gwałtownymi krótkimi i intensywnymi opadami deszczu, co odzwierciedlało stan mojej duszy w oczekiwaniu na spotkanie z Bradem Sundbergiem.
TYM Bradem, człowiekiem, który spędził setki godzin w studiu z Michaelem Jacksonem, który był przy powstawaniu Bad, Dangerous, History, który zakładał osobiście nagłośnienie w Neverland ukrywając niezliczone ilości głośników w budkach dla ptaków, w imitacjach kamieni i w wielu przedziwnych miejscach, tak by muzyka otaczała to miejsce ze wszystkich stron.
Brad okazał się przemiłym,bezpośrednim człowiekiem,kompletnie bez zadęcia czy gwiazdorzenia. Przywitał mnie uściskiem dłoni, pytaniem o samopoczucie i ciepłym uśmiechem.
Potem zaczęło się trzęsieniem ziemi....i było tylko mocniej i mocniej.
Z głośników wielkości szafy zagrała muzyka tak czysta, że jej dźwięk wibrował w mojej głowie, jakby mieszkał tam na stałe.Na pierwszy ogień poszło Earth Song i popłynęły bezwiedne łzy spod zamkniętych powiek nad trzęsącą się brodą.Nie wiem dlaczego się tak stało, słyszałam ten utwór milion razy....ale to miejsce, niesamowita atmosfera, wyczekiwanie, emocje, człowiek, który siedział pół metra przede mną jedynie z laptopem, wzmacniaczem, projektorem i mega głośnikami...z których płynął najcudowniejszy głos na świecie.I nie tylko ja tak zareagowałam.
Ludzie, którzy przyszli tego wieczoru do Antonia Kapel zamienione za sprawą Michaela w kościół muzyki, emocjonalnie reagowało na każdą nutę.
Samo miejsce na poddaszu z gotyckimi sklepieniami, punktowym oświetleniem, romantyczną atmosferą, pięknymi witrażami w oknach, tylko podkreślało to, co później działo się przez kilkanaście godzin...Tak kilkanaście!Miałam szczęście spędzić czas w piątek do północy i sobotę od 9 rano do 18....cały czas słuchając muzyki, opowieści Brada i oglądając niepublikowane nigdzie wcześniej fragmenty filmów z nagrań w studio.
Niestety, musiałam jedynie zadowolić się zatrzymaniem tych wszystkich chwil w głowie w najbardziej trwałym zakamarku mojej pamięci. Brad uprzedził już wcześniej, że nie można niczego nagrać na jakikolwiek sprzęt czy zachować w formie zdjęć.
Tuż przy wejściu wszelkie komórki, aparaty i inne sprzęty audio video zostały zabrane w depozyt. Jestem przekonana, że każdy dotrzymał słowa ze względu na szacunek do Michaela i Brada.
Zaufanie było podstawą tego spotkania.
cdn...
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Pierwszy dzień był w wersji chillout.Zrzuciliśmy buty, był konkurs na najbardziej szalone skarpetki, była pizza i piwo, cola i woda, kameralna grupa największych zapaleńców i facet z Orlando na luzie opowiadający o swoich doświadczeniach w pracy z największym artystą milenium....dla niego po prostu kumpel z pracy, szef, zabawny gość,wspaniały człowiek, niesamowity głos, przyjaciel.
Brad nigdy nie traktował Michaela jak gwiazdy. Byli współpracownikami.
Od początku podkreślał, że jest fachowcem od tego, by muzyka brzmiała jak najlepiej, który od dziecka kochał muzykę i kocha swoją robotę.
Zaczynał od podawania kawy i sprzątania ubikacji w Westlake Studio.
Słuchał wtedy rocka, Led Zeppelin, Pink Floyd, a Michael Jackson był dla niego tylko nazwiskiem z gazet.To nie były jego klimaty muzyczne.
Kiedy nosił te kubki po kawie do kuchni, ze studia nr 2 do jego uszu docierał wciąż jeden utwór We can change the World, zaś na korytarzu mijał czasem chłopca, któremu po prostu mówił cześć Michael.Tak zapamiętał te chwile i ma duży sentyment do tego utworu.
Brad ma dar do obrazowego opowiadania i snucia historii w taki sposób, że człowiek wprost spija słowa z jego ust.
Druga sprawa to to, że wszystko było po angielsku, więc musiałam się wyjątkowo skupiać przez tyle godzin, by nie uronić ani słowa, by nie dać się ponieść za mocno emocjom i jak najwięcej zapamietać.
A za chwile po wstępnym oszołomieniu ES w uszach zabrzmiał Streatwalker.O rany, jaka jakość dżwięku, wyczuwalny prawie fizycznie rozkład instrumentów, głosu, przestrzeni.
Siedziałam na krześle podrygując jak jakiś paralityk w ataku.Nie dało się słuchać tego bez reakcji.
Następnie Brad zagrał Another Part of Me ..które wybaczcie, za to co piszę...brzmiało płasko i nijak.
Padło pytanie...co lepsze, kto jest za Streetwalker, kto za APOM?
Odezwały się nieśmiałe głosy z sali, że utwór z przesłaniem, że wspaniały film z Londynu, że Capitan Eo...ale ...no właśnie, kiedy się słucha muzyki w takiej jakości, trudno nie przyznać mu racji, że Streatwalker wymiata i już.
Michael był strasznym kierowcą.Wyobraźcie sobie lata 80te, kiedy nie było jeszcze płaskich tv montowanych w samochodach jak w programie mtv „Odpicuj mi brykę”...ale wielkie starodawne telewizory, stojące na podłodze dużego miniwana i faceta za kierownicą, oglądającego kreskówki podczas jazdy, zdziwionego na uwagi innych, że tak nie można,że kierownica, że droga
Taki był Michael.
Studio Westlake nie było nawet cieniem Hit Factory w jego najlepszych czasach.To małe kameralne studio z rodzinną przyjazną atmosferą, małą kuchnią i łazienką.
http://www.youtube.com/watch?v=e-H1mCEAoiA
Niekwestionowanym szefem od muzyki, najlepszym wg Brada na tej planecie był Bruce Swieden.
Michael traktował go jak ojca. Grupka zapaleńców w studio spędzająca masę godzin na pracy, których często witał świt gdy wracali do domu.
Zawsze traktowali się nawzajem z zaufaniem i szacunkiem.
Był czas na pracę, ale był czas na świetną zabawę, zaś co piątek urządzano rodzinną kolację z dzieciakami, żonami i pysznym jedzeniem.
Michael był wspaniałym człowiekiem, pełnym entuzjazmu i humoru w pełni poświęcający się pracy.
Jednakże kontakty z nim były jak sinusoida....mocne, bezpośrednie i intensywne i nagle.. Michael znikał gdzieś na kilkanaście miesięcy robiąc np. show w Japonii czy odbierając kolejne nagrody. Zespół zaś pracował nad remiksami, bądź zajmował się innymi projektami.
http://www.youtube.com/watch?v=a7naczH__Z4
cdn...
Brad nigdy nie traktował Michaela jak gwiazdy. Byli współpracownikami.
Od początku podkreślał, że jest fachowcem od tego, by muzyka brzmiała jak najlepiej, który od dziecka kochał muzykę i kocha swoją robotę.
Zaczynał od podawania kawy i sprzątania ubikacji w Westlake Studio.
Słuchał wtedy rocka, Led Zeppelin, Pink Floyd, a Michael Jackson był dla niego tylko nazwiskiem z gazet.To nie były jego klimaty muzyczne.
Kiedy nosił te kubki po kawie do kuchni, ze studia nr 2 do jego uszu docierał wciąż jeden utwór We can change the World, zaś na korytarzu mijał czasem chłopca, któremu po prostu mówił cześć Michael.Tak zapamiętał te chwile i ma duży sentyment do tego utworu.
Brad ma dar do obrazowego opowiadania i snucia historii w taki sposób, że człowiek wprost spija słowa z jego ust.
Druga sprawa to to, że wszystko było po angielsku, więc musiałam się wyjątkowo skupiać przez tyle godzin, by nie uronić ani słowa, by nie dać się ponieść za mocno emocjom i jak najwięcej zapamietać.
A za chwile po wstępnym oszołomieniu ES w uszach zabrzmiał Streatwalker.O rany, jaka jakość dżwięku, wyczuwalny prawie fizycznie rozkład instrumentów, głosu, przestrzeni.
Siedziałam na krześle podrygując jak jakiś paralityk w ataku.Nie dało się słuchać tego bez reakcji.
Następnie Brad zagrał Another Part of Me ..które wybaczcie, za to co piszę...brzmiało płasko i nijak.
Padło pytanie...co lepsze, kto jest za Streetwalker, kto za APOM?
Odezwały się nieśmiałe głosy z sali, że utwór z przesłaniem, że wspaniały film z Londynu, że Capitan Eo...ale ...no właśnie, kiedy się słucha muzyki w takiej jakości, trudno nie przyznać mu racji, że Streatwalker wymiata i już.
Michael był strasznym kierowcą.Wyobraźcie sobie lata 80te, kiedy nie było jeszcze płaskich tv montowanych w samochodach jak w programie mtv „Odpicuj mi brykę”...ale wielkie starodawne telewizory, stojące na podłodze dużego miniwana i faceta za kierownicą, oglądającego kreskówki podczas jazdy, zdziwionego na uwagi innych, że tak nie można,że kierownica, że droga
Taki był Michael.
Studio Westlake nie było nawet cieniem Hit Factory w jego najlepszych czasach.To małe kameralne studio z rodzinną przyjazną atmosferą, małą kuchnią i łazienką.
http://www.youtube.com/watch?v=e-H1mCEAoiA
Niekwestionowanym szefem od muzyki, najlepszym wg Brada na tej planecie był Bruce Swieden.
Michael traktował go jak ojca. Grupka zapaleńców w studio spędzająca masę godzin na pracy, których często witał świt gdy wracali do domu.
Zawsze traktowali się nawzajem z zaufaniem i szacunkiem.
Był czas na pracę, ale był czas na świetną zabawę, zaś co piątek urządzano rodzinną kolację z dzieciakami, żonami i pysznym jedzeniem.
Michael był wspaniałym człowiekiem, pełnym entuzjazmu i humoru w pełni poświęcający się pracy.
Jednakże kontakty z nim były jak sinusoida....mocne, bezpośrednie i intensywne i nagle.. Michael znikał gdzieś na kilkanaście miesięcy robiąc np. show w Japonii czy odbierając kolejne nagrody. Zespół zaś pracował nad remiksami, bądź zajmował się innymi projektami.
http://www.youtube.com/watch?v=a7naczH__Z4
cdn...
Ostatnio zmieniony czw, 24 kwie 2014, 12:26 przez @neta, łącznie zmieniany 1 raz.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Po Streetwalkerze przyszła kolej na Stranger in Moscow.
Brad objaśniał system nagrywania.Dzięki profesjonalnej wersji programu audacity mogliśmy na tablicy zobaczyć jak pracują kolejne instrumenty, jak nagrywany był background vocal, na jak wielu ścieżkach, jak wszystko samodzielnie funkcjonuje, tworząc fascynującą całość.
Wielokrotnie słyszany głos Michaela w nieziemskiej jakości w wersji acapella ...bezcenne.
O ile ludzie różne rzeczy mogą zarzucać Jacksonowi, to nawet największy ignorant musi przyznać,że muzyka tworzona przez niego, bez względu na gust była perfekcyjnie zaaranżowana i dopracowana w najmniejszym szczególe i dźwięku.
A każdy profesjonalista, który choć trochę otarł się o tajniki produkcji pochyli głowę z szacunkiem i zdumieniem....., bo muzyka Michaela była prosta, trafiała w serce, ale była maksymalnie dopieszczona, wyprodukowana, nowatorska i wciąż poszukująca nowych dźwięków.
Rozbawił mnie filmik z nagrania, kiedy dwóch facetów stoi z ogromnymi metalowymi pustymi kubłami na śmieci waląc pokrywami i umierając ze śmiechu przy nagrywaniu.
Przyszedł czas na For All Time.
Jakże zdziwiona byłam słysząc ten utwór w zupełnie innym wykonaniu.
Słońce wstaje nad tym nowym porankiem
Ruchome cienie, ptaka śpiew
A jeśli te słowa nie uszczęśliwiłyby cię
Zrobiłbym wszystko
A jeśli poczujesz się samotna, będę przy tobie
Z delikatnym dotykiem, który tak dobrze znasz
Ktoś kiedyś powiedział, że to dusza się liczy
Kochanie, kto to może wiedzieć naprawdę
Kiedy dwa serca tak dobrze do siebie pasują
Być może mury upadną
A słońce nie będzie chciało świecić
Ale kiedy mówię "kocham cię"
Kochanie, musisz wiedzieć
To na zawsze
Kochanie, musisz wiedzieć
To na zawsze
Ta piękna ballada z aranżacją zespołu Toto powstała w 1990r.
Została napisana przez Michaela Sherwooda i Steve Porcaro podobno dla jego córki. Na klawiszach gra Stevie Porcaro, na gitarze Stevie Lukather.
Stevie Porcaro napisał też Human Nature i Chicago.Brał udział w tworzeniu Beautiful Girl i Stranger in Moscow.
Przyznam się,że nie znalazłam nigdzie oryginalnej wersji zaśpiewanej przez Michaela Sherwooda/Porcaro? (bo nie wiem który z panów śpiewał), którą usłyszałam na seminarium.
Była piękna...ale i tak wszyscy jęknęli z zachwytu, kiedy zaśpiewał to Michael.
Niepoprawnie skrzywiona muzycznie grupa
Ten przepiękny utwór został zestawiony z If you don't love me.
Zabawnie było wybierać ...ale posłuchajcie tego i tego i powiedzcie, co jest lepsze.No jasne,że All For Time.Jednakże każdy utwór Michaela ma w sobie to coś.Nawet tak beznadziejny jak If you don't love me.
Na głośnikach było słychać różnicę....ale potraktowaliśmy to jako zabawny wybryk, coś jak parodia Beach Boys w połączeniu ze stylem lat 60tych i filmu Back to the Future part 1, kiedy Michael J. Fox gra na zabawie dla młodzieży, po tym gdy gitarzysta rani sobie rękę.
Michael wciąż poszukiwał w muzyce.Dla dźwiękowca pewne dźwięki się lubi bardziej, inne mniej.Inna jest muzyka Teddie Riley z New Jack Swingiem, a inna Quincy Jonesa z albumem Back to the Block.( notabene rewelacyjnym)
http://www.youtube.com/watch?v=lE1TqeU-os0 posłuchajcie tego
Brad objaśniał system nagrywania.Dzięki profesjonalnej wersji programu audacity mogliśmy na tablicy zobaczyć jak pracują kolejne instrumenty, jak nagrywany był background vocal, na jak wielu ścieżkach, jak wszystko samodzielnie funkcjonuje, tworząc fascynującą całość.
Wielokrotnie słyszany głos Michaela w nieziemskiej jakości w wersji acapella ...bezcenne.
O ile ludzie różne rzeczy mogą zarzucać Jacksonowi, to nawet największy ignorant musi przyznać,że muzyka tworzona przez niego, bez względu na gust była perfekcyjnie zaaranżowana i dopracowana w najmniejszym szczególe i dźwięku.
A każdy profesjonalista, który choć trochę otarł się o tajniki produkcji pochyli głowę z szacunkiem i zdumieniem....., bo muzyka Michaela była prosta, trafiała w serce, ale była maksymalnie dopieszczona, wyprodukowana, nowatorska i wciąż poszukująca nowych dźwięków.
Rozbawił mnie filmik z nagrania, kiedy dwóch facetów stoi z ogromnymi metalowymi pustymi kubłami na śmieci waląc pokrywami i umierając ze śmiechu przy nagrywaniu.
Przyszedł czas na For All Time.
Jakże zdziwiona byłam słysząc ten utwór w zupełnie innym wykonaniu.
Słońce wstaje nad tym nowym porankiem
Ruchome cienie, ptaka śpiew
A jeśli te słowa nie uszczęśliwiłyby cię
Zrobiłbym wszystko
A jeśli poczujesz się samotna, będę przy tobie
Z delikatnym dotykiem, który tak dobrze znasz
Ktoś kiedyś powiedział, że to dusza się liczy
Kochanie, kto to może wiedzieć naprawdę
Kiedy dwa serca tak dobrze do siebie pasują
Być może mury upadną
A słońce nie będzie chciało świecić
Ale kiedy mówię "kocham cię"
Kochanie, musisz wiedzieć
To na zawsze
Kochanie, musisz wiedzieć
To na zawsze
Ta piękna ballada z aranżacją zespołu Toto powstała w 1990r.
Została napisana przez Michaela Sherwooda i Steve Porcaro podobno dla jego córki. Na klawiszach gra Stevie Porcaro, na gitarze Stevie Lukather.
Stevie Porcaro napisał też Human Nature i Chicago.Brał udział w tworzeniu Beautiful Girl i Stranger in Moscow.
Przyznam się,że nie znalazłam nigdzie oryginalnej wersji zaśpiewanej przez Michaela Sherwooda/Porcaro? (bo nie wiem który z panów śpiewał), którą usłyszałam na seminarium.
Była piękna...ale i tak wszyscy jęknęli z zachwytu, kiedy zaśpiewał to Michael.
Niepoprawnie skrzywiona muzycznie grupa
Ten przepiękny utwór został zestawiony z If you don't love me.
Zabawnie było wybierać ...ale posłuchajcie tego i tego i powiedzcie, co jest lepsze.No jasne,że All For Time.Jednakże każdy utwór Michaela ma w sobie to coś.Nawet tak beznadziejny jak If you don't love me.
Na głośnikach było słychać różnicę....ale potraktowaliśmy to jako zabawny wybryk, coś jak parodia Beach Boys w połączeniu ze stylem lat 60tych i filmu Back to the Future part 1, kiedy Michael J. Fox gra na zabawie dla młodzieży, po tym gdy gitarzysta rani sobie rękę.
Michael wciąż poszukiwał w muzyce.Dla dźwiękowca pewne dźwięki się lubi bardziej, inne mniej.Inna jest muzyka Teddie Riley z New Jack Swingiem, a inna Quincy Jonesa z albumem Back to the Block.( notabene rewelacyjnym)
http://www.youtube.com/watch?v=lE1TqeU-os0 posłuchajcie tego
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Michael zaś wciąż wybiegał w przyszłość i starał się przenosić muzykę na wyższy poziom, pójść inną drogą, co nie zawsze znajdowało zrozumienie wśród współpracowników. Jednakże nikt nie dyskutował z Michaelem, co miał z głowie pisząc np. Little Susie, ale każdy z nich skupiał się na swoim fragmencie roboty, starając się ją zrobić jak najlepiej.
Raz tylko Brad spytał Michaela...czy na pewno chce śpiewać tak dziwny utwór jak Scream.
Wg mnie w jego amerykańskim widzeniu świata z wiecznym keep smiling, krzyczenie o bólu i rozpaczy wydawało się dziwnym, dla nas europejczyków, nawet z pewnym hermetycznym podejściem do spraw w innych krajach ten utwór został przyjęty z pełnym zrozumieniem.
Jak ktoś powiedział do Brada...my się identyfikowaliśmy z jego bólem i współczuliśmy mu.
Z głośników rozbrzmiało dalej Superfly Sister i Monkey Biznes.
Podczas systemu nagrywania do samych background wokali powstawało często minimum 16 ścieżek.Aby się w tym wszystkim nie pogubić został stworzony library studio system.
Michael nigdy nie dostawał nic do rąk...bo było to jednoznaczne z natychmiastowym zniknięciem..nieważne czy był to długopis czy drobne na śniadanie....wpadało jak w czarną dziurę i znikało:-)
Jeden raz zapominając o tej drobnej przypadłości Matt Forger na koniec dnia nagraniowego dał Michaelowi kasetę matkę.
Na drugi dzień pyta go o kasetę, sprawę dość istotną.Michael oczywiście wszystkiego się wyparł, jak to było w jego zwyczaju.Nigdy nie był winnym, zawsze unikał.
konfrontacji, także brak kasety okazał się dużym utrudnieniem i pracą na nowo tego dnia.
Album Bad był najbardziej ukochanym albumem Brada.Wtedy to został zaproszony „na poważnie” do pracy z Michaelem.Bruce Swieden, widząc jak ciężko zawsze pracował, któregoś dnia zaproponował mu zostanie jego asystentem i tak się dalej potoczyło.
Brad naprawdę jest bardzo skromnym człowiekiem.Produkował wiele programów telewizyjnych w pewnym momencie został dyrektorem odpowiedzialnym za dużą organizację, ale przyznał się, że męczyło go to.Kochał swoją rodzinę i żonę niezmiennie tą samą od lat.Szybko został ojcem, przez co miał pseudonim tatusiek.Żartował,że tak się złożyło,że kiedy powstawały nowe płyty Michaela, jemu rodziło się kolejne dziecko.Myślę,że Michael otaczał się tak pozytywnymi ludźmi w pracy.
Brad wspomniał,że może nie jest najlepszym dźwiękowcem na świecie, ale miał to coś, co się spodobało Michaelowi, miał w sobie luz i poczucie humoru i Michael mu ufał.
Podobnie było przy nagrywaniu gitar do Bad. Dawid Williams został wybrany ze względu na talent..ale i luz.Co było niezwykłe - swój rif gitarowy nagrał osobno na lewy i prawy głośnik. 8 minut grania na gitarze dwa razy, dokładnie tak samo dźwięk po dźwięku..Stworzono system stereo z dwóch osobnych nagrań.
Odsłuchaliśmy samej gitary, backround wokali i poszczególnych instrumentów.Od tej pory zupełnie inaczej słyszę ten kawałek.
Na liście gitarzystów, którzy współpracowali z Michaelem, znajdują się sami wielcy artyści ze świata gitary: Carlos Santana, Slash, Eddie Van Halen, Larry Carlton, Phil Upchurch,Stevie Stevenson, a także soulowy gitarzysta sesyjny Paul Jackson. Wszyscy oni użyczyli Michaelowi swojego talentu, a brzmienie ich gitar można usłyszeć w jego największych hitach.
Ale najważniejsza na tej liście jest Jennifer Batten, która potrafi w perfekcyjny sposób zagrać każdy dźwięk Michaela.Każdy z zapraszanych artystów do współpracy miał swobodę działania i pełen szacunek do stylu pracy czy ekscentrycznej osobowości.
Po Bad z głośników uderzył rytm Blood on the dance floor...i rozlała się krew na parkiecie.Muzyka wybuchała z głośników jak wulkan, kipiała energią, bulgotała dźwiękiem i buzowała krwią.
Palce podrygiwały mi na kolanach, a stopy wybijały rytm w podłodze.Za każdy razem, kiedy ożywały głośniki, zamykałam oczy i przenosiłam się inny świat.
Ulubionym tekstem Michaela było: Brad oh Brad uderz mnie, zrań mnie muzyką....głośniej, głośniej!!
I ja w tym momencie czułam się jak masochista, marzyłam o batach bębenków i bólu moich uszu.Chciałam, by muzyka Michaela rozsadzała każdą komórkę mego ciała.
Przy nagrywaniu Beat it, Panowie tak przywatowali, aż pojawiły się ogniki i głośniki poszły z dymem.
Michael miał specyficzne poczucie humoru.Bawiły go różnej maści kawały, niekoniecznie zaś adresata tych kawałów
Neverland miało park rozrywki. Każdy zna choćby ze zdjęć karuzelę, młyn diabelski i inne rozrywkowe urządzenia.Jednakże w Neverland było mnóstwo innych miejsc do odkrycia.
Znakowała się w nim np. duża czerwona stodoła, nazywana stodołą węży.
Na niektórych mapach Neverland oznaczona jest jako Serpentorium.
Było wiele fajnych "niespodzianek " w tym miejscu, ale jedną z ulubionych Brada i Michaela był efekt dźwiękowy stworzony przez Brada.
Gości zwiedzających stodołę witało zawieszone na obu ścianach około 12 dużych ekranów na których przedstawiona była budowa różnych węży.
Oświetlenie w środku było dość słabe, więc goście mimowolnie skupiali swoją uwagę na wężach.
Do tego w tle narrator opisywał wygląd węży, zaś co osiem minut było słychać szelest trawy przez głośniki umieszczone w podłodze z przodu i z tyłu pomieszczenia.To był bardzo specyficzny i szybki dźwięk, którego ludzie się nie spodziewali (Brad wykorzystał do tego bryłę lodu przeciąganą przez bluszcz w ogrodzie).
Efekt był niesamowity i zwiedzający krzyczeli ze strachu przekonani, że wielki wąż właśnie przepełzł im koło stóp.
Michael płakał ze śmiechu widząc reakcję przerażonych ludzi, którzy dali nabrać się na iluzję.
Brad spędził setki godzin w Neverland montując nagłośnienie.Kiedy przebywał tam Michael i dzieci, zmieniała się energia tego miejsca, zaś muzyka z głośników grała dzień i noc.
Raz tylko Brad spytał Michaela...czy na pewno chce śpiewać tak dziwny utwór jak Scream.
Wg mnie w jego amerykańskim widzeniu świata z wiecznym keep smiling, krzyczenie o bólu i rozpaczy wydawało się dziwnym, dla nas europejczyków, nawet z pewnym hermetycznym podejściem do spraw w innych krajach ten utwór został przyjęty z pełnym zrozumieniem.
Jak ktoś powiedział do Brada...my się identyfikowaliśmy z jego bólem i współczuliśmy mu.
Z głośników rozbrzmiało dalej Superfly Sister i Monkey Biznes.
Podczas systemu nagrywania do samych background wokali powstawało często minimum 16 ścieżek.Aby się w tym wszystkim nie pogubić został stworzony library studio system.
Michael nigdy nie dostawał nic do rąk...bo było to jednoznaczne z natychmiastowym zniknięciem..nieważne czy był to długopis czy drobne na śniadanie....wpadało jak w czarną dziurę i znikało:-)
Jeden raz zapominając o tej drobnej przypadłości Matt Forger na koniec dnia nagraniowego dał Michaelowi kasetę matkę.
Na drugi dzień pyta go o kasetę, sprawę dość istotną.Michael oczywiście wszystkiego się wyparł, jak to było w jego zwyczaju.Nigdy nie był winnym, zawsze unikał.
konfrontacji, także brak kasety okazał się dużym utrudnieniem i pracą na nowo tego dnia.
Album Bad był najbardziej ukochanym albumem Brada.Wtedy to został zaproszony „na poważnie” do pracy z Michaelem.Bruce Swieden, widząc jak ciężko zawsze pracował, któregoś dnia zaproponował mu zostanie jego asystentem i tak się dalej potoczyło.
Brad naprawdę jest bardzo skromnym człowiekiem.Produkował wiele programów telewizyjnych w pewnym momencie został dyrektorem odpowiedzialnym za dużą organizację, ale przyznał się, że męczyło go to.Kochał swoją rodzinę i żonę niezmiennie tą samą od lat.Szybko został ojcem, przez co miał pseudonim tatusiek.Żartował,że tak się złożyło,że kiedy powstawały nowe płyty Michaela, jemu rodziło się kolejne dziecko.Myślę,że Michael otaczał się tak pozytywnymi ludźmi w pracy.
Brad wspomniał,że może nie jest najlepszym dźwiękowcem na świecie, ale miał to coś, co się spodobało Michaelowi, miał w sobie luz i poczucie humoru i Michael mu ufał.
Podobnie było przy nagrywaniu gitar do Bad. Dawid Williams został wybrany ze względu na talent..ale i luz.Co było niezwykłe - swój rif gitarowy nagrał osobno na lewy i prawy głośnik. 8 minut grania na gitarze dwa razy, dokładnie tak samo dźwięk po dźwięku..Stworzono system stereo z dwóch osobnych nagrań.
Odsłuchaliśmy samej gitary, backround wokali i poszczególnych instrumentów.Od tej pory zupełnie inaczej słyszę ten kawałek.
Na liście gitarzystów, którzy współpracowali z Michaelem, znajdują się sami wielcy artyści ze świata gitary: Carlos Santana, Slash, Eddie Van Halen, Larry Carlton, Phil Upchurch,Stevie Stevenson, a także soulowy gitarzysta sesyjny Paul Jackson. Wszyscy oni użyczyli Michaelowi swojego talentu, a brzmienie ich gitar można usłyszeć w jego największych hitach.
Ale najważniejsza na tej liście jest Jennifer Batten, która potrafi w perfekcyjny sposób zagrać każdy dźwięk Michaela.Każdy z zapraszanych artystów do współpracy miał swobodę działania i pełen szacunek do stylu pracy czy ekscentrycznej osobowości.
Po Bad z głośników uderzył rytm Blood on the dance floor...i rozlała się krew na parkiecie.Muzyka wybuchała z głośników jak wulkan, kipiała energią, bulgotała dźwiękiem i buzowała krwią.
Palce podrygiwały mi na kolanach, a stopy wybijały rytm w podłodze.Za każdy razem, kiedy ożywały głośniki, zamykałam oczy i przenosiłam się inny świat.
Ulubionym tekstem Michaela było: Brad oh Brad uderz mnie, zrań mnie muzyką....głośniej, głośniej!!
I ja w tym momencie czułam się jak masochista, marzyłam o batach bębenków i bólu moich uszu.Chciałam, by muzyka Michaela rozsadzała każdą komórkę mego ciała.
Przy nagrywaniu Beat it, Panowie tak przywatowali, aż pojawiły się ogniki i głośniki poszły z dymem.
Michael miał specyficzne poczucie humoru.Bawiły go różnej maści kawały, niekoniecznie zaś adresata tych kawałów
Neverland miało park rozrywki. Każdy zna choćby ze zdjęć karuzelę, młyn diabelski i inne rozrywkowe urządzenia.Jednakże w Neverland było mnóstwo innych miejsc do odkrycia.
Znakowała się w nim np. duża czerwona stodoła, nazywana stodołą węży.
Na niektórych mapach Neverland oznaczona jest jako Serpentorium.
Było wiele fajnych "niespodzianek " w tym miejscu, ale jedną z ulubionych Brada i Michaela był efekt dźwiękowy stworzony przez Brada.
Gości zwiedzających stodołę witało zawieszone na obu ścianach około 12 dużych ekranów na których przedstawiona była budowa różnych węży.
Oświetlenie w środku było dość słabe, więc goście mimowolnie skupiali swoją uwagę na wężach.
Do tego w tle narrator opisywał wygląd węży, zaś co osiem minut było słychać szelest trawy przez głośniki umieszczone w podłodze z przodu i z tyłu pomieszczenia.To był bardzo specyficzny i szybki dźwięk, którego ludzie się nie spodziewali (Brad wykorzystał do tego bryłę lodu przeciąganą przez bluszcz w ogrodzie).
Efekt był niesamowity i zwiedzający krzyczeli ze strachu przekonani, że wielki wąż właśnie przepełzł im koło stóp.
Michael płakał ze śmiechu widząc reakcję przerażonych ludzi, którzy dali nabrać się na iluzję.
Brad spędził setki godzin w Neverland montując nagłośnienie.Kiedy przebywał tam Michael i dzieci, zmieniała się energia tego miejsca, zaś muzyka z głośników grała dzień i noc.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Popłynęła znowu muzyka a właściwie Intro do I just can't stop loving you.
Na pytanie Brada ( yyy?) wśród ponad 50 uczestników seminarium tylko jedna osoba nie znała tej wersji.
Brad wprowadził uczestników seminarium w sound system stworzony przez Zuccarelliego i 3D dwuusznym procesem nagrywania znanym jako "holophonics".
Właśnie intro z szeptaną “pościelówą” w I just cant stop loving you jest przykładem holophonic dźwięku.(czego ja się dowiaduje po 26 latach..kolejna manipulacja ha ha)
Brad nie mógł zrozumieć, dlaczego I just can't stop loving you zostało wybrane na singiel promujący album.
Nawet jeśli później utwór ten rozpoczynał 50 tysięcy ślubów.
Był mężczyzną i nie wiedział, jak działa i rozpala wyobraźnię poduchowy szept Michaela damskiej części publiczności, która stanowi ogromny target.
Na seminarium w Paryżu rok temu, publika jednogłośnie uznała że IJCSLY jest bezapelacyjnie wspaniałe.Może mniej zachwycaliśmy się wersją hiszpańską, a już zupełnie mniej wersją francuską ale....ten szept na głośnikach znowu w mojej wyobraźni cofnął chwilę o 26 lat i zobaczyłam Michaela, który leży obok mnie na poduszce i w ciemnościach wprost do ucha szepcze mi te wszystkie cudowne słowa.
Drogie rybki jesteśmy wszystkie podobne w tych sprawach
Ktoś zadał pytanie Bradowi – czego nauczyła go najbardziej ta praca. Odpowiedź była natychmiastowa: dyscypliny, dyscypliny, dyscypliny, współpracy i cierpliwości.
Michael zanim zaczął śpiewać, zawsze rozgrzewał gardło.Te rozgrzewki trwały dwie godziny.
Ekipa w tym czasie musiała sobie wypełnić czymś czas.
W studio w części dla ”Głosu” stała gorąca woda, którą Michael pił podczas śpiewania.
Zamontowane były też zasłony i punktowe światło.Michael nie lubił, kiedy patrzono na niego podczas śpiewu, bo mówił,że wtedy czuje się jak na scenie i nie może do końca wyrazić emocji.
Przyszedł czas na film z nagrania Childhood.
Nie zapomnę tego do końca życia.Nagle zobaczyłam zupełnie innego Michaela.
Innego niż na scenie, gdzie naprawdę uprawia aktorstwo.I do tej pory nie wiem, czy to playback czy do perfekcji opanowana dyscyplina na scenie...kiedy obserwuje cię tysiące par oczu.
Jego naturalna twarz podczas nagrywania śpiewu pracowała wszystkimi, absolutnie wszystkimi mięśniami.Wymawiał wyraźnie głoski, robił dzióbka, przy artykulacji child....hoooood, pracował całą szczęką, miał zamknięte oczy.Małą próbkę tego widać w filmie, który swego czasu krążył po internecie z wspólnego nagrania z Barry Gibbem, ale to naprawdę okruch.
Byłam absolutnie oczarowana.Ten człowiek przeżywał tę muzykę, czuł ją, pracował nad dźwiękami swoimi ustami.Nijak to się ma do filmu z Bad25 i nagrania z Siedah Garett.
Dopiero teraz widzę na czym polega promocja i sprzedaż wizerunku, a na czym prawdziwa, ciężka praca.
W trakcie nagrywania Childhood w drugim studio grała orkiestra i Michael słyszał to w słuchawkach, kiedy śpiewał.Ta radość w nim jak u małego dziecka, które dostało najpiękniejszą zabawkę,gestykulacja, podskoki, energia i szczęście wręcz bijące z ekranu, zachwyt nad piękną muzyką...nie potrafię oddać tego słowami, jak bardzo Michael przeżywał muzykę i jak się z niej cieszył.
A potem założył kapelusz, odruchowo poprawił loczek i …wybiegł z kabiny....
Niezatarte wrażenie, warte wszystkich koncertów świata.Otarcie się o prawdę i jestestwo muzyczne Michaela, zaglądnięcie w jego duszę...poezja.
I tylko zagrane za chwilę I cant help it potrafiło ukoić łzy,ukołysać emocje, po tym pięknym, ale bolesnym,bo jeszcze bardziej uświadamiającym stratę doznaniu.
Na pytanie Brada ( yyy?) wśród ponad 50 uczestników seminarium tylko jedna osoba nie znała tej wersji.
Brad wprowadził uczestników seminarium w sound system stworzony przez Zuccarelliego i 3D dwuusznym procesem nagrywania znanym jako "holophonics".
Właśnie intro z szeptaną “pościelówą” w I just cant stop loving you jest przykładem holophonic dźwięku.(czego ja się dowiaduje po 26 latach..kolejna manipulacja ha ha)
Brad nie mógł zrozumieć, dlaczego I just can't stop loving you zostało wybrane na singiel promujący album.
Nawet jeśli później utwór ten rozpoczynał 50 tysięcy ślubów.
Był mężczyzną i nie wiedział, jak działa i rozpala wyobraźnię poduchowy szept Michaela damskiej części publiczności, która stanowi ogromny target.
Na seminarium w Paryżu rok temu, publika jednogłośnie uznała że IJCSLY jest bezapelacyjnie wspaniałe.Może mniej zachwycaliśmy się wersją hiszpańską, a już zupełnie mniej wersją francuską ale....ten szept na głośnikach znowu w mojej wyobraźni cofnął chwilę o 26 lat i zobaczyłam Michaela, który leży obok mnie na poduszce i w ciemnościach wprost do ucha szepcze mi te wszystkie cudowne słowa.
Drogie rybki jesteśmy wszystkie podobne w tych sprawach
Ktoś zadał pytanie Bradowi – czego nauczyła go najbardziej ta praca. Odpowiedź była natychmiastowa: dyscypliny, dyscypliny, dyscypliny, współpracy i cierpliwości.
Michael zanim zaczął śpiewać, zawsze rozgrzewał gardło.Te rozgrzewki trwały dwie godziny.
Ekipa w tym czasie musiała sobie wypełnić czymś czas.
W studio w części dla ”Głosu” stała gorąca woda, którą Michael pił podczas śpiewania.
Zamontowane były też zasłony i punktowe światło.Michael nie lubił, kiedy patrzono na niego podczas śpiewu, bo mówił,że wtedy czuje się jak na scenie i nie może do końca wyrazić emocji.
Przyszedł czas na film z nagrania Childhood.
Nie zapomnę tego do końca życia.Nagle zobaczyłam zupełnie innego Michaela.
Innego niż na scenie, gdzie naprawdę uprawia aktorstwo.I do tej pory nie wiem, czy to playback czy do perfekcji opanowana dyscyplina na scenie...kiedy obserwuje cię tysiące par oczu.
Jego naturalna twarz podczas nagrywania śpiewu pracowała wszystkimi, absolutnie wszystkimi mięśniami.Wymawiał wyraźnie głoski, robił dzióbka, przy artykulacji child....hoooood, pracował całą szczęką, miał zamknięte oczy.Małą próbkę tego widać w filmie, który swego czasu krążył po internecie z wspólnego nagrania z Barry Gibbem, ale to naprawdę okruch.
Byłam absolutnie oczarowana.Ten człowiek przeżywał tę muzykę, czuł ją, pracował nad dźwiękami swoimi ustami.Nijak to się ma do filmu z Bad25 i nagrania z Siedah Garett.
Dopiero teraz widzę na czym polega promocja i sprzedaż wizerunku, a na czym prawdziwa, ciężka praca.
W trakcie nagrywania Childhood w drugim studio grała orkiestra i Michael słyszał to w słuchawkach, kiedy śpiewał.Ta radość w nim jak u małego dziecka, które dostało najpiękniejszą zabawkę,gestykulacja, podskoki, energia i szczęście wręcz bijące z ekranu, zachwyt nad piękną muzyką...nie potrafię oddać tego słowami, jak bardzo Michael przeżywał muzykę i jak się z niej cieszył.
A potem założył kapelusz, odruchowo poprawił loczek i …wybiegł z kabiny....
Niezatarte wrażenie, warte wszystkich koncertów świata.Otarcie się o prawdę i jestestwo muzyczne Michaela, zaglądnięcie w jego duszę...poezja.
I tylko zagrane za chwilę I cant help it potrafiło ukoić łzy,ukołysać emocje, po tym pięknym, ale bolesnym,bo jeszcze bardziej uświadamiającym stratę doznaniu.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Któregoś dnia Michael zapragnął posłuchać muzyki Brada.Ten przyniósł mu do studia płyty Pink Floyd, Led Zeppelin, Jimmiego Page i Electric Light Orchestra .Z tej niesamowitej sesji, której mogłam posłuchać na głośnikach, ze zwykłego brzdąkania na gitarze i podśpiewywania Michaela w takt muzyki Zeppelinów....powstało niesamowite Give in to me.
Ja wiedziałam,że skądś znam tę gitarę, ale nigdy nie powiązałabym np. Stairway to heven jako preludium do Give in to me.
Zaś sam proces powstawania utworu był fascynujący.To naprawdę niezwykła praca, choć u jej podstaw zwykle na początku powstaje kilka dźwięków, które łączą się powoli w całość.
Utwór budowany jest warstwa po warstwie, instrument po instrumencie do tego dochodzi obróbka dźwiękowca, by nadać ostatnie szlify i efekt......zwala z nóg.
W studio musiało być ciepło, bo Michael wiecznie marzł.
Któregoś dnia siedział opatulony kocami, a dwa wielkie grzejniki grzały mu nogi.Brad krzyknął – hej uważaj, spodnie zaczynają ci się topić:-) a jemu wciąż było zimno.
Nie ma to jak Święta Bożego Narodzenia.... w sierpniu.
W 1994r. zespół robił jakieś nagrania do albumu History w Hit Factory w Nowym Jorku i Michael pomyślał, że fajnie byłby zrobić świąteczną piosenkę.
Na zdjęciu powyżej ... Santa Brad i jego szef - Elf Brian Vibberts, zaś w tle widać Michaela.
Na filmie zobaczyliśmy chór dziecięcy nagrywający świąteczną piosenkę, do tego cały wystrój bożonarodzeniowy w studio.Dla dzieci przygotowane były prezenty..więc potrzebny był Święty Mikołaj.
Wszyscy się świetnie bawili tworząc niesamowitą muzykę.
Cały album History był nagrywany z powodu trzęsień ziemi w Los Angeles w Nowym Jorku.
Brad miał rodzinę, Matt Forger miał rodzinę...trudno było wciąż latać tam i z powrotem przez cały kontynent.Ustalili system pracy 2 tygodnie pracy- 1 tydzień urlopu i tak wymieniali się z Mattem w studio.To był bardzo absorbujący album Michaela.
Brad wspomniał,że nigdy nikogo z rodziny Michaela nie widział w studio.
Raz zawitał do niego tylko Tito i Janet.Nigdy nie miał okazji przez tyle lat współpracy poznać innego z Jacksonów.
Inną ciekawą historyjką, dość powszechnie znaną było nagrywanie Dangerous.
W studio było ciemnawo, Michael stał w kabinie, dookoła niego Brad zamonotwał tzw. gobos czyli ścianki pochłaniające dźwięk.
Rozpoczęło się nagranie i nagle coś huknęło.
Na początku nikt nie zwrócił na to uwagi, ale po chwili okazało się, że Michael leży przywalony jedną ze ścianek. Brad natychmiast zabrał Michaela na pogotowie. Nic wielkiego się nie stało, ale Michael opowiadał, że na drugi dzień mocno bolała go głowa. Mogliśmy usłyszeć, jak gdzieś udziela wywiadu na ten temat.
A dzwięk?...a dźwięk upadającej ściany można usłyszeć na wstępie do Dangerous early version
No cóż...czasem dla sztuki trzeba się poświęcić, szczególnie jak za bardzo się macha rękami podczas tańca :-D
Ja wiedziałam,że skądś znam tę gitarę, ale nigdy nie powiązałabym np. Stairway to heven jako preludium do Give in to me.
Zaś sam proces powstawania utworu był fascynujący.To naprawdę niezwykła praca, choć u jej podstaw zwykle na początku powstaje kilka dźwięków, które łączą się powoli w całość.
Utwór budowany jest warstwa po warstwie, instrument po instrumencie do tego dochodzi obróbka dźwiękowca, by nadać ostatnie szlify i efekt......zwala z nóg.
W studio musiało być ciepło, bo Michael wiecznie marzł.
Któregoś dnia siedział opatulony kocami, a dwa wielkie grzejniki grzały mu nogi.Brad krzyknął – hej uważaj, spodnie zaczynają ci się topić:-) a jemu wciąż było zimno.
Nie ma to jak Święta Bożego Narodzenia.... w sierpniu.
W 1994r. zespół robił jakieś nagrania do albumu History w Hit Factory w Nowym Jorku i Michael pomyślał, że fajnie byłby zrobić świąteczną piosenkę.
Na zdjęciu powyżej ... Santa Brad i jego szef - Elf Brian Vibberts, zaś w tle widać Michaela.
Na filmie zobaczyliśmy chór dziecięcy nagrywający świąteczną piosenkę, do tego cały wystrój bożonarodzeniowy w studio.Dla dzieci przygotowane były prezenty..więc potrzebny był Święty Mikołaj.
Wszyscy się świetnie bawili tworząc niesamowitą muzykę.
Cały album History był nagrywany z powodu trzęsień ziemi w Los Angeles w Nowym Jorku.
Brad miał rodzinę, Matt Forger miał rodzinę...trudno było wciąż latać tam i z powrotem przez cały kontynent.Ustalili system pracy 2 tygodnie pracy- 1 tydzień urlopu i tak wymieniali się z Mattem w studio.To był bardzo absorbujący album Michaela.
Brad wspomniał,że nigdy nikogo z rodziny Michaela nie widział w studio.
Raz zawitał do niego tylko Tito i Janet.Nigdy nie miał okazji przez tyle lat współpracy poznać innego z Jacksonów.
Inną ciekawą historyjką, dość powszechnie znaną było nagrywanie Dangerous.
W studio było ciemnawo, Michael stał w kabinie, dookoła niego Brad zamonotwał tzw. gobos czyli ścianki pochłaniające dźwięk.
Rozpoczęło się nagranie i nagle coś huknęło.
Na początku nikt nie zwrócił na to uwagi, ale po chwili okazało się, że Michael leży przywalony jedną ze ścianek. Brad natychmiast zabrał Michaela na pogotowie. Nic wielkiego się nie stało, ale Michael opowiadał, że na drugi dzień mocno bolała go głowa. Mogliśmy usłyszeć, jak gdzieś udziela wywiadu na ten temat.
A dzwięk?...a dźwięk upadającej ściany można usłyszeć na wstępie do Dangerous early version
No cóż...czasem dla sztuki trzeba się poświęcić, szczególnie jak za bardzo się macha rękami podczas tańca :-D
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Pamiętacie występ Michaela na Grammy w 1988r. I jego niesamowite wykonanie The way you make me feel? No jasne.Brad też dobrze pamiętał.
Michael chciał, aby ten występ robił wrażenie i już będąc w trasie Bad World Tour podczas prób w Pensacola Civic Center reżyserował występ.Potrzebował do tego sprzętu, ale mieszkał jak zwykle na najwyższym piętrze w hotelu.Ciężarówka ( typowy mega truck) ze studiem zaparkowana była na dole.
Brad umieścił w pokoju na ścianach materace, aby stworzyć pozory studia,zaś przez okno pociągnął kabel z ciężarówki.Udało się, ale jak zwykle wymagało kreatywności od współpracowników, by spełnić wizję Michaela
Zagrało They dont care about us. Zadudniła podłoga i ściany.Muzyka jak pięścią uderzyła w uszy.
Za chwilę oglądaliśmy jak chór gospel Andrae ' Crouch Choir nagrywa chórki do TDCAU.Michael nieśmiało siedział z boku i słuchał.On naprawdę był nieśmiały przy obcych ludziach.To nie było pozą.
Inna scena -ten sam chór stał w kręgu śpiewając, a Michael pomiędzy nimi trzymając się za ręce przestępował nieśmiało z nogi na nogę.
Wyglądał jak spłoszony i stremowany.
Zupełnie inaczej niż na filmie z Seanem Lenonen, kiedy ten jako już młody człowiek pokazywał mu działanie jakiegoś niezwykłego instrumentu- maszyny, wytwarzającej pole energetyczne wydające dźwięki przy zbliżeniu do niego ręki.Cała sala huknęła śmiechem, kiedy Michael sugestywnie zaczął macać długi pręt, czekając na efekt dźwiękowy.Widać,że oboje absolutnie pochłonęła cała zabawa.Byli jak para dużych dzieciaków.
Co ciekawe prywatny Michael, to nie cekiny i błyszczące marynarki...to czarne spodnie, luźna zapinana bawełniana koszula i kapelusz.Zmieniały się tylko kolory koszul, ale kapelusz i mokasyny były zawsze.
Jam.....znowu dźwięk jak z innego świata, kozłowanie piłki przez oba głośniki i wersja z dość nietypowym tekstem.tzw szycie słów.
Ja naprawdę muszę wyrzucić swój sprzęt muzyczny z domu.
Dopiero taka jakość ukazuje całe piękno muzyki i pozwala jej słuchać świadomie.
Zabrzmiało też Some put your hand... najpierw w wersji surowej,ledwo rozpoznawalnej, która powoli przez kolejne modyfikacje docierała do ideału.
Brad pokazywał zdjęcia z tablicą korkową, na której poprzyczepiano karteczki z potencjalnymi przebojami.Na każdą płytę powstawało kilkadziesiąt utworów i naprawdę trudno było wybrać te najlepsze.
Jak ważne dla Michaela było to co robi, jak bardzo poważnie podchodził do pracy zaskoczyło Brada przy nagrywaniu Keep to Faith.To bardzo trudny do zaśpiewania utwór.
Przepiękny, wielowarstwowy, wymagający perfekcyjnej pracy głosem.
Michael miał gorszy dzień i zaśpiewał to źle.Brad pomyślał, zdarza się,....ale usłyszał tylko trzaśnięcie drzwi od studia.Michael gdzieś znikł.Rozdzwoniły się telefony, powstała mała panika.
Za jakiś czas zadzwonił Michael, chcąc jedynie rozmawiać z Brucem Swiedenem.
Brad skomentował to: ja bym się tym tak nie przejął, to był po prostu gorszy dzień, incydent...dla niego to był koniec świata.
Chyba nikt do końca nie zdawał sobie sprawy, jak wielkie pokłady wrażliwości w sobie ma ten człowiek, jak jest kruchy i jak za zasłoną wiecznie śmiejącego się dzieciaka, kawalarza kryje się delikatna dusza.
Co mnie uderzyło, to autentyczne wzruszenie w głosie Brada, drgający podbródek, powstrzymywanie łez ......i słowa: kochałem. go, bardzo go kochałem.
I chyba mam szczęście,że mogłam kochać Michaela, być odbiorcą jego twórczości i choć odrobinę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło bez tego całego zamieszania i ciśnienia.
I może to zabrzmi zarozumiale, choć tak absolutnie nie jest, ale Jestem fanem, a to słowo znaczy więcej niż Ci wszyscy ludzie są w stanie poczuć czy sobie wyobrazić.To pewien rodzaj niewidzialnej nici łączącej silnie bez względu na otaczającą rzeczywistość.
A seminarium....to najpiękniejszy hołd dla Michaela.To co robi Brad uważam za wspaniałą pracę,
szczerą i jeśli będę miała tylko możliwość, to pójdę jeszcze raz.To nie jest zbijanie kasy na znajomości.Nie sądzę.To za małe pieniądze jak na amerykańskie warunki, a praca z Michaelem była często dodatkiem do zawodowego życia.To zrozumienie czegoś, próba przekazania wielkości jego geniuszu, pracy, wyjątkowości, często pomijanej i ignorowanej w zalewie dziwnych rzeczy i śmietnikowych tabloidów.Zaprosiłabym tych wszystkich śmiesznych redaktorów muzycznej prasy fachowej, by choć usłyszeli 10% z tego co było mi dane.
Zaś wiedza i zasoby muzyczne Brada są niewyczerpane i za każdym razem na seminarium jest inaczej, jest coś innego rozbierane na czynniki pierwsze,inna historia opowiadana, zaś sama atmosfera niepowtarzalna.
Brad uczy słuchać muzyki w zupełnie inny sposób, odkrywać ją na nowo, uświadamia jak wielowarstowe są te perfekcyjne dzieła, często oklepane przez radia i zabijane przez kiepski sprzęt.
Prócz kradzionych prywatnych chwil, których mimowolnie byłam świadkiem, zyskałam umiejętność świeżego spojrzenia na coś, co znam od zawsze.
To jak na nowo szczeniackie zakochanie się w osobie, z którą się jest w małżeństwie od 30 lat.
Brad jesteś Wielki- dziękuję Ci z całego serca.
___________________________________________________
Bardzo,dziękuję za wszystkie ciepłe słowa.Miałam to szczęście przez zbieg różnych okoliczności
być w tamtym miejscu.Wiem, że dla wielu osób taki wyjazd byłby zupełnie niedostępny, więc w ten sposób chciałam pozwolić im przeżyć choć w wyobraźni te chwile, poczuć to co ja poczułam.
A tekst napisał się sam...jak muzyka.Sam do mnie przemówił
Michael chciał, aby ten występ robił wrażenie i już będąc w trasie Bad World Tour podczas prób w Pensacola Civic Center reżyserował występ.Potrzebował do tego sprzętu, ale mieszkał jak zwykle na najwyższym piętrze w hotelu.Ciężarówka ( typowy mega truck) ze studiem zaparkowana była na dole.
Brad umieścił w pokoju na ścianach materace, aby stworzyć pozory studia,zaś przez okno pociągnął kabel z ciężarówki.Udało się, ale jak zwykle wymagało kreatywności od współpracowników, by spełnić wizję Michaela
Zagrało They dont care about us. Zadudniła podłoga i ściany.Muzyka jak pięścią uderzyła w uszy.
Za chwilę oglądaliśmy jak chór gospel Andrae ' Crouch Choir nagrywa chórki do TDCAU.Michael nieśmiało siedział z boku i słuchał.On naprawdę był nieśmiały przy obcych ludziach.To nie było pozą.
Inna scena -ten sam chór stał w kręgu śpiewając, a Michael pomiędzy nimi trzymając się za ręce przestępował nieśmiało z nogi na nogę.
Wyglądał jak spłoszony i stremowany.
Zupełnie inaczej niż na filmie z Seanem Lenonen, kiedy ten jako już młody człowiek pokazywał mu działanie jakiegoś niezwykłego instrumentu- maszyny, wytwarzającej pole energetyczne wydające dźwięki przy zbliżeniu do niego ręki.Cała sala huknęła śmiechem, kiedy Michael sugestywnie zaczął macać długi pręt, czekając na efekt dźwiękowy.Widać,że oboje absolutnie pochłonęła cała zabawa.Byli jak para dużych dzieciaków.
Co ciekawe prywatny Michael, to nie cekiny i błyszczące marynarki...to czarne spodnie, luźna zapinana bawełniana koszula i kapelusz.Zmieniały się tylko kolory koszul, ale kapelusz i mokasyny były zawsze.
Jam.....znowu dźwięk jak z innego świata, kozłowanie piłki przez oba głośniki i wersja z dość nietypowym tekstem.tzw szycie słów.
Ja naprawdę muszę wyrzucić swój sprzęt muzyczny z domu.
Dopiero taka jakość ukazuje całe piękno muzyki i pozwala jej słuchać świadomie.
Zabrzmiało też Some put your hand... najpierw w wersji surowej,ledwo rozpoznawalnej, która powoli przez kolejne modyfikacje docierała do ideału.
Brad pokazywał zdjęcia z tablicą korkową, na której poprzyczepiano karteczki z potencjalnymi przebojami.Na każdą płytę powstawało kilkadziesiąt utworów i naprawdę trudno było wybrać te najlepsze.
Jak ważne dla Michaela było to co robi, jak bardzo poważnie podchodził do pracy zaskoczyło Brada przy nagrywaniu Keep to Faith.To bardzo trudny do zaśpiewania utwór.
Przepiękny, wielowarstwowy, wymagający perfekcyjnej pracy głosem.
Michael miał gorszy dzień i zaśpiewał to źle.Brad pomyślał, zdarza się,....ale usłyszał tylko trzaśnięcie drzwi od studia.Michael gdzieś znikł.Rozdzwoniły się telefony, powstała mała panika.
Za jakiś czas zadzwonił Michael, chcąc jedynie rozmawiać z Brucem Swiedenem.
Brad skomentował to: ja bym się tym tak nie przejął, to był po prostu gorszy dzień, incydent...dla niego to był koniec świata.
Chyba nikt do końca nie zdawał sobie sprawy, jak wielkie pokłady wrażliwości w sobie ma ten człowiek, jak jest kruchy i jak za zasłoną wiecznie śmiejącego się dzieciaka, kawalarza kryje się delikatna dusza.
Co mnie uderzyło, to autentyczne wzruszenie w głosie Brada, drgający podbródek, powstrzymywanie łez ......i słowa: kochałem. go, bardzo go kochałem.
I chyba mam szczęście,że mogłam kochać Michaela, być odbiorcą jego twórczości i choć odrobinę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło bez tego całego zamieszania i ciśnienia.
I może to zabrzmi zarozumiale, choć tak absolutnie nie jest, ale Jestem fanem, a to słowo znaczy więcej niż Ci wszyscy ludzie są w stanie poczuć czy sobie wyobrazić.To pewien rodzaj niewidzialnej nici łączącej silnie bez względu na otaczającą rzeczywistość.
A seminarium....to najpiękniejszy hołd dla Michaela.To co robi Brad uważam za wspaniałą pracę,
szczerą i jeśli będę miała tylko możliwość, to pójdę jeszcze raz.To nie jest zbijanie kasy na znajomości.Nie sądzę.To za małe pieniądze jak na amerykańskie warunki, a praca z Michaelem była często dodatkiem do zawodowego życia.To zrozumienie czegoś, próba przekazania wielkości jego geniuszu, pracy, wyjątkowości, często pomijanej i ignorowanej w zalewie dziwnych rzeczy i śmietnikowych tabloidów.Zaprosiłabym tych wszystkich śmiesznych redaktorów muzycznej prasy fachowej, by choć usłyszeli 10% z tego co było mi dane.
Zaś wiedza i zasoby muzyczne Brada są niewyczerpane i za każdym razem na seminarium jest inaczej, jest coś innego rozbierane na czynniki pierwsze,inna historia opowiadana, zaś sama atmosfera niepowtarzalna.
Brad uczy słuchać muzyki w zupełnie inny sposób, odkrywać ją na nowo, uświadamia jak wielowarstowe są te perfekcyjne dzieła, często oklepane przez radia i zabijane przez kiepski sprzęt.
Prócz kradzionych prywatnych chwil, których mimowolnie byłam świadkiem, zyskałam umiejętność świeżego spojrzenia na coś, co znam od zawsze.
To jak na nowo szczeniackie zakochanie się w osobie, z którą się jest w małżeństwie od 30 lat.
Brad jesteś Wielki- dziękuję Ci z całego serca.
___________________________________________________
Bardzo,dziękuję za wszystkie ciepłe słowa.Miałam to szczęście przez zbieg różnych okoliczności
być w tamtym miejscu.Wiem, że dla wielu osób taki wyjazd byłby zupełnie niedostępny, więc w ten sposób chciałam pozwolić im przeżyć choć w wyobraźni te chwile, poczuć to co ja poczułam.
A tekst napisał się sam...jak muzyka.Sam do mnie przemówił
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn