Michael Jackson - Dangerous (1991)

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Jak oceniasz tę płytę?

1
0
Brak głosów
2
1
0%
3
1
0%
4
15
4%
5
56
16%
6
272
79%
 
Liczba głosów: 345

Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Michael Jackson - Dangerous (1991)

Post autor: Pank »

Obrazek Obrazek

DANGEROUS Premiera: 1991.11.26 r.
DANGEROUS - special edition Premiera: 2001.08.16 r.

1. Jam
2. Why You Wanna Trip On Me
3. In The Closet
4. She Drives Me Wild
5. Remember The Time
6. Can't Let Her Get Away
7. Heal The World
8. Black Or White
9. Who Is It
10. Give In To Me
11. Will You Be There
12. Keep The Faith
13. Gone Too Soon
14. Dangerous

Dodatkowo na edycji specjalnej znaleźć można:

- poprawiony cyfrowo dźwięk
- książeczkę z rzadkimi zdjęciami i tekstami piosenek

Pierwotnie specjalna edycja miała zawierać także dodatkowy dysk z dziesięcioma nagraniami pochodzących z okresu Dangerous. Ostatecznie z planów zrezygnowano - zawartości płyty przeciekła jednak do internetu w grudniu 2007 r.

1. Bumper Snippet (Kid)
2. Monkey Business - utwór znaleźć można na The Ultimate Collection
3. Work That Body
4. If You Don't Love Me
5. Serious Effect
6. Happy Birthday, Lisa - utwór docelowo miał się znaleźć w odcinku The Simpsons, w którym pojawił się Michael Jackson - na skutek umowy z wytwórnią, zamiast utworu z głosem Michaela, pojawił się głos jego imitatora
7. She Got It
8. Black Or White (Remix)
9. Dangerous (Alternate Version) - utwór znaleźć można na The Ultimate Collection
10. Who Is It (Remix) - remiks także pojawił się na wyżej wspomnianym albumie

Obrazek

"Dangerous", pierwszy album Michaela w latach 90. - zdaniem wielu najbardziej profesjonalny i dopracowany album w jego dyskografii, o kompletnie innym, niż w wypadku "Off the wall", "Thriller" i "Bad", brzmieniu - bardziej elektronicznym, hip-hopowym, a nawet operowym, jak przy "Will you be there"... Co ciekawe, nad albumem nie pracował już Quincy Jones.

Album przebywał w U.S.A. aż 6 tygodni na miejscu pierwszym w rankingu najlepiej sprzedawanych płyt, ostatecznie sprzedając się w nakładzie ok. 7 mln egzemplarzy (7x platyna). W Wielkiej Brytanii album również osiągnął także 1. pozycję, lecz jedynie na tydzień, w pierwszej dziesiątce pozostając jednak aż 23 tygodnie, ostatecznie sprzedając się w nakładzie ok. 2,1 mln (7x platyna). Świetne wyniki sprzedaży Michael uzyskał także m.in. w Niemczech (2 mln), czy we Francji (1,9 mln). Do chwili obecnej jego światowy nakład jest niemal identyczny jak album "Bad" - 30 milionów egzemplarzy.

Z albumu tego pochodzi aż dziewięć singli:

- Black or white (1992 - platynowy singiel / USA)
- Remember the time (1992 - złoty singiel / USA)
- In the closet (1992 - złoty singiel / USA)
- Jam
- Who is it
- Give in to me
- Heal the world
- Will you be there (1993 - złoty singiel / USA)
- Gone too soon

Ponadto na promocyjnym singlu dla Pepsi w 1992 r. wyszło "Someone put your hand out", które ostatecznie dołączono do box-setu "The Ultimate Collection" z 2005 r.

Teledyski do powyższych utworów, prócz ostatniego, zebrane zostały na wideo pod nazwą: "Dangerous: The Short Films" w 1993 r. Reedycja na DVD pojawiła się w 2001 r.

Trasa promująca płytę: "Dangerous World Tour" (27.06.1992 - 11.11.1993) obejmowała również kilkanaście państw, wśród których pojawiły się także kraje wyzwolone od komunizmu: Węgry, Bułgaria oraz Rosja. Na ówczesne czasy były to niezwykłe, multimedialne widowiska. Całość obejmowała 69 koncertów, których widownia liczyła łącznie 3,5 miliona ludzi.
Ostatnio zmieniony ndz, 09 gru 2007, 23:30 przez Pank, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Moon_Walk_Er
Posty: 1267
Rejestracja: czw, 31 sie 2006, 11:42
Skąd: Kalisz

Post autor: Moon_Walk_Er »

Myślę, że ta płyta tak jak i inne jest wyjątkowo udana. Zgadza się - zmienił się trchę styl muzyki MJ'a, no ale przecież zaczęła się nowa dekada więc taki geniusz muzyczny jak Michael wiedział, że musi dodać świeżości swojej muzyce i osobie (nie myślę o zmianie wyglądu).
I mnie to się właśnie podoba w Jacksonie, że każda jego płyta jest inna, a łączy je tylko piękny głos Michael'a, jego teksty no i w końcu to, że wszystkie są bestsellerami!

A wy co sądzicie na ten temat???
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Skąd: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Ta płyta chyba wyznaczyła nieco kierunek nowych poczynań Michaela. Jest bardzo przebojowa, świetnie wyprodukowana, nowoczesna jak na owe czasy. Do dziś moimi ulubionymi piosenkami są Keep The Faith, Give In To Me, Who Is It, Dangerous, Why You Wanna Trip On Me czy In The Closet. I była to też dopieszczona do granic niemożliwości superprodukcja. Wypromowana tak, że od razu ją miliony kupiły... Sprtytny chwyt marketingowy. Co do dwóch piosenek: She Drives Me Wild i Can't Let Her Get Away- wg mnie są nieco zbyt nachalen i nieco zbyt mało się różnią. Ale poziomem raczej nie odstają, nie są to z pewnością żadne odrzuty za uszy ze śmietnika wyciągnięte.
Awatar użytkownika
huczek
Posty: 409
Rejestracja: pt, 23 gru 2005, 11:36
Skąd: z przeszłości

Post autor: huczek »

Final Cloud pisze:Dziś przyszła płyta "Number Ones" :happy:
Zamierzam zbierać teraz na płyte "Bad/Dangerous"
Number Ones jest moim zdaniem świetne i jeżeli Dangerous jest jeszcze lepsze to popadne w jakieś Ekstazy :smiech:
number ones jest składanką i nie powinna być brać udziału w tej klasyfikacji :) Michaela składanki moim zdaniem są nieporozumieniem. Wszystkie jego albumy są unikalne i stanowią zestawienie prawdziwych perełek. W składance te same piosenki tracą bardzo wiele. Np. Dangerous jest albumem kontrastow: pierwsza część jest surowa z Jam, why you wanna trip on me, in the closet she drives me wild i tylko pozornie słodką remember the time i dalej z wylewną i jednoczesnie drazniaca Can't let her get away. Łagodnie przechodzi dzięki Heal The World (stanowi okład na poszarpane nerwy słuchaczy 1 częsci) do części melodyjnej
słyszymy radosne i energiczne black or white następnie tęskne who is it wtedy posępne i uczuciowe give in to me dalej wzniosle, uduchowione will you be there potem keep the faith i sufit się podnosi, żeby przejść w nostalgiczny utwor pt gone too soon i na koniec znienacka tajemnicze Dangerous

Moimi ulubionymi albumami są: Thriller z 1982 oraz także nasz jubilat - Dangerous z 1991 ;-)
Bardziej zapamiętałem datę 14 listopada (czwartek) - kiedy miał swoją premierę singiel i video Black Or White.
Obrazek
Awatar użytkownika
777
Posty: 270
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 1:58
Skąd: Warszawa

Post autor: 777 »

Natomiast moja przygoda z MJ miał 2 różne początki:
1) to jak słyszałem i widziałem w telewizji tę parodię video do BAD
2) Jak mój starszy brat cioteczny, pokazał mi parę utworów MJ.

Potem podarował mi piracką kasetę Dangerous i tak zacząłem słuchać MJ.
Następnie wypożyczył Moonwalkera i oglądaliśmy razem w kółko Smooth Criminal,
bo to jego ulubiony utwór, a zapewniam iż fanem nie jest.

Dzięki niemu poszerzyłem swoje horyzonty i już wiedziałem w co trzeba pieniądz inwestować :-)
A przez video do Smooth Criminal na Moowalker zacząłem naśladowywać MJ
- w tańcu oczywiście.

Potem pamiętam nastał rok 1997 i kupiłem sobie pierwszą i zarazem najdroższą płytę kompaktową.
Było to specjalne wydanie Dangerous: Collector’s Edition - First Printing
Rozkładana okładka w trój wymiarze. Pamiętam dałem za nią 89,90 w sklepie.
Zafoliowana, normalnie miodzio.


- co do mojego linka, bo padały różne pytania.
W tle jest sampel z Dangerous. Ma on dokładnie 1 sekundę.
Natomiast na stronie jest on odtwarzany w nieskończoność - w pętli.
Co daje efekt utworu ale zacinającego się na jednym fragmencie.


Ale jedno co mnie trąca w tym albumie - tak z perspektywy czasu,
to jest to iż część utworów jest jakby na jeden i ten sam rytm albo użyty jest ten sam motyw perkusyjny. Mówię tu o pierwszych 3 utworach, które najbardziej to obrazują.
Podobają mi się one strasznie, ale jak w samochodzie u starszych leci z kasety, (a tam taki już starszy kaseciak) to aż się wszystko zlewa.
Obrazek
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Skąd: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Z wypowiedzią mojego przedpiszcy/przedpiscy/przedpiścy się zgadzam. "Number Ones" to w zasadzie jedyna składanka artysty, jaką właściwię jestem w stanie tolerować, choć nie słucham jej. Ekhm, stanowi jedynie część kolekcji. Ale cała idea składanek w przypadku niektórych artystów/zespołów nie sprawdza się! Ludzie nie potrafią tego zrozumieć i, zazwyczaj dla pieniędzy, wydają coraz to inne i inne składanki- jak to się szczytnie nazywa, 'z okazji' czegoś. I takim oto sposobem mamy składanki Michaela Jacksona, które stanowią zazwyczaj przypadkowy wybór piosenek z różnych albumów, mamy składanki Pink Floyd na których - o, zgrozo - zamieszcza się nawet pełne wersje Shine On You Crazy Diamond. I takie rzeczy zaśmiecają rynek.
Składanki są racjonalne wtedy, gdy są tematyczne (choć i tak nie zawsze), lub bardzo spójne i stanowią wybór np. piosenek takich twórców jak James Brown, który jest kopalnią nagrań i trudno wszystkie poznać. Tak sądzę.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Piszesz z punktu widzenia fana danego muzyka- i tu masz świętą rację. Jednak dla ludzi nie chcących wgłębiać się w całą dyskografię, składanki są ok. Ja bardzo lubię np. The Whole Story Kate Bush, The best of Sade czy Wicked Game Chrisa Isaaka i jakoś nie mam ochoty sięgać po więcej w przypadku tych muzyków.
Awatar użytkownika
Moon_Walk_Er
Posty: 1267
Rejestracja: czw, 31 sie 2006, 11:42
Skąd: Kalisz

Post autor: Moon_Walk_Er »

Według mnie "Number Ones" jest całkiem spoko składanką, tym bardziej jak sama nazwa wskazuje, zawarte są na niej piosenki, które osiągneły pierwsze miejsca na liście przebojów ;-) Ale po co było The Essential to ja już nie wiem, chyba tylko po to, aby na jakiejś płycie umieścić to piękne zdjęcie z okładki :wariat:
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Skąd: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

To kończąc temat dorzucę, że i wg mnie "The Essential" jest całkowitą pomyłką. Brutalnie ukradziono zbyt dużo kompozycji z Thrillera, a poza tym taka dwupłytowa wersja jest wydana chyba w tym celu, by potencjalni klienci nie wydawali pieniędzy na poszczególne albumy. A co opini o składankach poświęconych artystom, w których twórczość się nie wgłębiamy, to sprostuję, że racja; naprawdę udane składanki to dobra rzeczy, pod dwoma warunkami:
a) nie dotyczą one artysót, którzy wydali dwie płyty
b) nie są wydawane po każdym regularnym albumie.

W przypadku np. Madonny mamy do czynienia z trzema składankami, które- w odróżnieniu od Michaela Jacksona - nie są zbiorem 'samych hitów' z całej kariery, tylko są utrzymane bardziej w tematyce, każda dotyczy innego etapu [patrz: Immaculate Collection, Something To Remember, GHV2]. Wiele jest innych wyczerpujących składanek. A - dziwnym trafem - Michael Jackson musi wciąż sprzedzawać nam (fanom, czy nie fanom) niewiele różniące się pomysłem kompilacje.

Taki mały off-top. Ale do tego są inne działy, więc wypowiem się może na odpowiedni temat.

Dangerous... wiadomo, jak tu (diametralnie?) zmieniła się stylistyka. I to wyznacznik dalszych poczynań, też wiadomo. Nie jest to mój ulubiony album wiadomo-kogo, ale jest on jednym, które skutecznie utwierdzają mnie w przekonaniu, że Michael Jackson potrafi łączyć przebojowość, dążenie za nowymi modami ze stałymi wartościami muzycznymi, swoimi korzeniami i tym co dla Jego muzyki charakterystyczne. Nie sposób mi obiektywnie na to dzieło patrzeć [jak zresztą na żadne z pozostałych], ale muszę przyznać, zę wciąż robi wrażenie. W szczególności dlatego, że nigdy nie chce mi się wieżyć, że nagrano to 15 l a t t e m u ... Gdyby dziś wydał taki sam album nie możnabyło by mu zarzucić, że nie brzmi to współcześnie. Brzmi nadzwyczaj współcześnie! Uniwersalizm?
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Osobiście uważam The Essential za najlepszą kompilację przebojów Michaela. A Number Ones? Cięcia niektórych utworów, ograniczenie genialnego albumu Dangerous do Black or white i, moim zdaniem, kompletnie nieudana kompozycja Kelly'ego One more chance. Propozycja tylko dla bardzo początkujących fanów... The Essential jest przynajmniej o tyle lepsze, że zawiera więcej przebojów Michaela, od współpracy z Jackson 5 i The Jacksons na hitach z Invincible kończąc. A jako, że z albumu z 2001 r. był właściwie tylko jeden...

A skoro temat o Dangerous. Niedawno mogłem chyba powiedzieć o tym albumie, że jest moim ulubionym. Może mi się znudził, może to tylko chwilowe, dziwnym sposobem równie wiele emocji wzbudza we mnie brzmienie Thrillera. Mimo wszystko - niesamowita dawka energii w szybkich utworach, riffy i solówki Slasha - szkoda, że tylko w dwóch utworach, końcówka Heal the World, bas w Who is it i sam fakt, że Keep the faith na albumie Dangerous, choć jest przecież utworem bardzo dobrym, tutaj brzmi bardziej niż zapychacz, świadczy o wielkiej klasie tego albumu.

[Piszcie, piszcie o tym albumie - nikt by pewnie tak szybko tego nie zrobił w temacie z działu King of Pop, Rock & Soul ;-) ]
Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Skąd: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post autor: Lika »

Pank pisze: [Piszcie, piszcie o tym albumie - nikt by pewnie tak szybko tego nie zrobił w temacie z działu King of Pop, Rock & Soul ;-) ]
Wieeeedziaaaałaaaam, że nasze wyrazy zachwytu z okazji piętnastej rocznicy wydania albumu w końcu wylądują tutaj. Porządek musi być, prawda Pank... :diabel2:

W związku z tym, iż powyżej nie napisałam nic o zawartości albumu - poczułam potrzebę dopowiedzenia się. :party:
Dangerous to płyta, która wywołuję we mnie lawinę emocji - ciepłych wzruszeń i przepięknych wspomnień. Mam do niej stosunek bardzo osobisty. Sentymentalny wręcz. To płyta, która pozwoliła mi odkryć Michaela, sprowokowała mnie do siegnięcia po starsze nagrania artysty i spowodowała, że mogę być dzisiaj tutaj z Wami. Z całą pewnościa więc to, co teraz napiszę nie będzie obiektywne. nenene

Już na początku dostajemy niezły kopniak. Płytę otwiera agresywny Jam (przyznam, że do tego utworu musiałam przez jakiś czas dojrzewać) Następnie słyszymy ostre, rytmiczne Why You Wanna Trip On Me. Odważnie wyuzdane,zmysłowe In The Closet. Energetyczne She Drives Me Wild. Porywające soulowe Remember The Time (rzekłabym iż to prekursor nagrań r'n'b królujących współcześnie na listach przebijów. Oczywiście nie tej ich plastikowej odmiany, ale brzmień opartych na tradycji). Pierwszą połowę zamyka nie odstające poziomem od całej reszty Can't Let Her Get Away. Drugą pozornie spokojniejszą część albumu rozpoczyna pompatyczne Heal The World, by następnie przeskoczyć na energiczne Black Or White z wkładką w postaci Slash'owych gitarowych riffów i odrobiny rapu (a trzeba pamiętać, że na początku lat dziewięćdziesiątych łączenie hip-hopu z innymi gatunkami muzycznymi wcale nie było takie oczywiste). Następnie porywa nas genialnie pulsujące basami Who Is It. Po czym raczej nie zdążymy złapać oddechu, bo przychodzi czas na rockową ucztę i drugą odsłonę Slasha, czyli Give In To Me. Kolejne perełki to monumentalne (powiedziałabym, że wręcz natchnione :aniol: ) Will You Be There. Wspaniałe gospelowe Keep The Faith. Wzruszające Gone Too Soon i oddychające rytmem tajemnicze Dangerous. Na porządną kolię tych pereł by starczyło. Po co wymieniałam wszystkie utwory? Bo według mnie na Dangerous nie ma słabych punktów. To bardzo nowoczesna płyta i jak już ktoś powiedział dzisiaj brzmi niemal tak samo doskonale jak 15 lat temu! W mojej opinii ten album był niczym odcięcie pępowiny. Michael udowodnił światu, że wcale nie potrzebuje geniuszu Quincy Jonesa, by wykazać się własnym. japrosic Szkoda, że nagrywając HIStory zszedł z obranej drogi... (aczkolwiek nie twierdzę, że History jest słabym albumem,ale to już temat do innego wątku ;-) ) Krótko mówiąc życzyłabym sobie, by poziom nowego - wydanego miejmy nadzieję w przyszłym roku albumu był przynajmniej taki, jak.... poziom odrzutów z sesji do Dangerous. Chyba nie wymagam za dużo :luz: ?
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"


- Michael Jackson
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

Jest to moja trzecia ulubiona płyta Michaela, po genialnym Thrillerze i Bad. Bez Q.Jonesa, co słychać wyraźnie, ale nie jest to zmiana na gorsze. Płytę oceniam na 5. Bardzo podoba mi się współpraca MJa ze Slashem i charakterystyczne w wielu utworach długie skandowanie/powtarzanie słów w refrenach (najlepiej to brzmi w Why you wanna..., In the closet, Can't let her get away, Who is it... praktycznie we wszystkich:). Utwory nie wymienione (She drives me wild, Heal the world, Gone too soon) jakoś nie przypadły mi do gustu (Jam jest wyjątkiem, ale nie jest też moim ulubionym utworem z płyty).

Moje ulubione utwory:

Why you wanna trip on me
In the closet
Remember the time
Can't let her get away
Black or white
Who is it
Give in to me
Keep the faith
Dangerous
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

Wiadomo, że przy poznawaniu dogłębnym danego albumu, zdanie się zmienia. Zatem pozwolę sobie, mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa na mnie, prześwietlić "niebezpieczną" płytę. Pamiętając, że to 4 lata bo premierze "Bad".

1. Jam
Dla kogoś przywiązanego do "Off the wall", "Thrillera" i "Bad" (świętej trójcy dekady) ten utwór był szokiem. MJ zdaje się brzmieć tu dużo inaczej wokalnie. Mocniej, agresywniej. Do tego "Jam" to taka szybka mieszanka elektroniczna, z lakonicznym tekstem. Daje czas na przestawienie się z klimatu lat 80. na klimat nowej dekady, w której MJ będzie święcił kolejne triumfy.
2. Why You Wanna Trip On Me
Można powiedzieć "zaczęło się" - wojna MJa z mediami, kiełkująca w okresie "Bad" nabiera rozpędu. Niedawno temat na forum zmusił mnie do przeanalizowania tekstu, szkoda, że brukowce tego nie robią... nie mniej jednak - gitarowe solo wprowadza nas w znakomicie zbudowaną, popową kompozycję lat 90.
3. In The Closet
I tu czuć bardzo mocno nowego producenta i nowy styl. Jak to ktoś kiedyś ujął utwór (wraz z teledyskiem) ocieka erotyzmem. MJ, jakiego dotąd nie znaliśmy. "Łamany" firmowy rytm T.Rileya i słynny falset MJa (znany np. ze "Speed Demona"), do utworu przekonywałem się bardzo powoli.
4. She Drives Me Wild
Stylistycznie początek bardzo podobny do "In the closet", coś jakby mieszanka tegoż ze "Speed Demonem" (te odgłosy silników). Utwór dość przeciętny, miły dla ucha, choć nie słucham aż tak często jak kolejnych pozycji.
5. Remember The Time
Stylistycznie zdaje się być dość odległy od niebezpiecznego i agresywnego klimatu "Dangerous", przypomina mi dużo późniejsze "Invincible" (choćby "You rock my world"). Bardzo lubię ten utwór - tutaj MJ mocno przykłada się do wokalu , w przeciwieństwie do wspomnianego "YRMW". Od niego zaczyna się ta "lepsza" część płyty.
6. Can't Let Her Get Away
Razem z "Who is it" tworzy klimatyczny duet. Przejmujący wokal MJa, który osiągnie szczyt możliwości w utworze nr 9. Pozycja obowiązkowa, odwrót od nurtu "Thrillera" i "Bad", nowy producent daje się poznać od bardzo dobrej strony.
7. Heal The World
Utwór zapowiadający nadchodzącą katastrofę w postaci "Childhood". Najbardziej sucha, łagodna, banalna i "kobieca" barwa głosu MJa - nijak ten kawałek nie pasuje do "Dangerous". Nędzna próba dorównania muzycznie (nie mówię, że komercyjnie) "We are the world". Do dziś nie rozumiem, jak można w ten sposób zakańczać koncerty (razem z "HIStory"), po otwarciu w postaci "Jam" i "WBSS".
8. Black Or White
King of Pop daje o sobie znać. Najbardziej odwołujący się do korzeni utwór na płycie. Gitarowy wstęp w wykonaniu Slasha (kolejny duet, który zaowocował wspaniałymi kompozycjami) i słynny riff (wzięty niejako z "Woman" Lennona) wprowadza nas do chyba najlepszego utworu na płycie. Mocny wokal MJa, mnóstwo "łiiiiihiiiiii", zapętlona partia basu i gitary i funkowo rapowy middle. Cudo! A przy "Heal the world" kiedyś traciłem nadzieję...
9. Who Is It
Po doskonałym "Black or white" spodziewałem się równie mocnego utworu następnego. Nie zawiodłem się. "Who is it" jest perfekcyjne pod każdym tego słowa znaczeniem: doskonały rytm, wprowadzający nas w klimat utworu i przejmujący, pełen emocji wokal MJa. Nigdy nie zapauzowałem, ani nie przestałem słuchać w trakcie. Idealnie pasujący utwór do "niebezpiecznego" albumu. Falset Mike'a dopieszczony do ostatniej nuty.
10. Give In To Me
Slash po raz drugi, tym razem w dużo większej roli. Mieliśmy pop-rockowe "Beat it", rockowo-popową "Dianę", czas na stricte-rockową balladę. Gitarowy riff godzien najlepszych hardrockowych kapel i wokal MJa dorównujący "Dianie". Do tego znakomite solo Slasha, którego podziwiałem od zawsze. Kolejny doskonały duet MJa.
11. Will You Be There
A zatem po dość smutnej dwójce utworów nadszedł czas na bardziej optymistyczną melodię, która nieco zapowie inne tego typu kompozycje (jak np. Earth song) - dość wzniosła, aczkolwiek psująca zakończenie płyty. Moim zdaniem "Will you be there" i "Keep the faith" powinny znajdować się przed "Black or white".
12. Keep The Faith
No i mamy hymn optymistów. Zbudowany w sposób imitujący "Man in the mirror" - spokojny wokal MJa przy niewielkich nakładach muzycznych i głośny, donośny refren. Nic nie zapowiada tego mrocznego zakończenia jakim jest "Dangerous".
13. Gone Too Soon
I mamy nagranie, o którym powiem "najgorszy utwór na płycie". Całkowicie nie potrzebna kompozycja, którą spokojnie możnaby zastąpić (w innym miejscu oczywiście) choćby "For all time". Drażniący, słodki wokal MJa. Nie wiem, kto odpowiadał za ostateczny rozkład utworów, ale powinnien przerzucić się na inne zajęcie...
14. Dangerous
I czas na wielki finał. Na giganta płyty. Na czysty niebezpieczny utwór. Najpierw mocna perkusja i przestrojony do D bas, długie intro, łupiące wraz z bębnami syntezatory. I głos Mike'a graniczący z szeptem, nadający odpowiedni nastrój. I wreszcie wchodzi mocny, bardzo mocny wokal, tuż przed refrenem, gdzie osiąga apogeum: "Dangerous!" chce się krzyczeć wraz z Michaelem i wyobrażamy sobie tę femme fatale, o której śpiewa i mówi w utworze. Każdy dźwięk pojawia się w odpowiednim momencie, każde słowo współgra z muzyką. M-A-J-S-T-E-R-S-Z-T-Y-K.

Pozdrawiam czytelników:)
Speed Demon
Awatar użytkownika
Agaa
Posty: 168
Rejestracja: ndz, 19 sie 2007, 18:37
Skąd: zza rogu :)

Post autor: Agaa »

"Jam" to taka szybka mieszanka elektroniczna, z lakonicznym tekstem.
Jam jest najbardziej zaskakującym i tym bardziej oddajacym klimat płyty kawałkiem. Swietny początek.
znakomicie zbudowaną, popową kompozycję lat 90.
why you wanna trip on me to piosenka za ktora mja się kocha,bo jest popowa,ale konkretna,nie przeslodzona
In The Closet
I tu czuć bardzo mocno nowego producenta i nowy styl. Jak to ktoś kiedyś ujął utwór (wraz z teledyskiem) ocieka erotyzmem. MJ, jakiego dotąd nie znaliśmy. "Łamany" firmowy rytm T.Rileya i słynny falset MJa (znany np. ze "Speed Demona"), do utworu przekonywałem się bardzo powoli.
bardzo,bardzo dobry kawałek,ale koszmarny teledysk.
nie lubimy pieknych kobiet w otoczniu MJa.Chociaz sam MJ w teledysku całkiem apetyczny i tanczy ładnie.
Stylistycznie początek bardzo podobny do "In the closet", coś jakby mieszanka tegoż ze "Speed Demonem" (te odgłosy silników). Utwór dość przeciętny, miły dla ucha, choć nie słucham aż tak często jak kolejnych pozycji
.

taaaa...podpisuje się.she drives me wild to jakby druga częśc in the closet.lubie,ale nie szaleje za tym kawalkiem.

przypomina mi dużo późniejsze "Invincible"
mi tez remeber the time przywodzi takie skojarzenia,ale zdecydowanie lubie ten utwór bardziej bardziej niz wiekszosc kawalków z invincible
Pozycja obowiązkowa
can't let her gat away to kolejna klimatyczna i ciekawa dangerousowa piosenka.charakterystyczne dla dangerous.za to kocham te płyte.
Utwór zapowiadający nadchodzącą katastrofę w postaci "Childhood".
childhood to jakis jeden wielki koszmar,heal the world jest delikatne ale nie tak nieznosnie beznadziejne jak childhood.Zresztą to kompozycja dla dzieci,ktora powinna ukazac się w postaci jakiegos promocyjnego singla,a nie pokazywac się na tak ciekawej i ważnej płycie.
8. Black Or White
King of Pop daje o sobie znać
black or white to moje pierwsze wspomnienie z MJem,bo jak byłam dzieciak to pamietam,jak ogladalam ten teledysk w 30 ton lista lista i mi się okropnie podobało jak pan się rusza :)
a pioseka zdecydowanie królewska.
Nigdy nie zapauzowałem, ani nie przestałem słuchać w trakcie. Idealnie pasujący utwór do "niebezpiecznego" albumu. Falset Mike'a dopieszczony do ostatniej nuty.
Ja też nie.Who is it jest fascynujace.Hipnotyzujące.Piękne.

10. Give In To Me
Slash po raz drugi, tym razem w dużo większej roli. Mieliśmy pop-rockowe "Beat it", rockowo-popową "Dianę", czas na stricte-rockową balladę. Gitarowy riff godzien najlepszych hardrockowych kapel i wokal MJa dorównujący "Dianie". Do tego znakomite solo Slasha, którego podziwiałem od zawsze. Kolejny doskonały duet MJa.
Slash jest wielki.MJ jest wielki.Ten kawałek to marzenie kazdej rockowej kapeli.Nie odwazylam sie jeszcze sluchac dirty diany i potem give in to me.Zabojcza mieszanka,kobiety omdlewają,świat drży na te pare minut.
12. Keep The Faith
No i mamy hymn optymistów
to samo sobie pomyslalam po pierwszym wysluchaniu.Przyjemne dla ucha.lubię.

Nie wiem, kto odpowiadał za ostateczny rozkład utworów, ale powinnien przerzucić się na inne zajęcie...
Gone too soon powinno pojawic się na jednym singlu z Heal the world.Albo pozostac wsrod prywatnych nagran MJa.
M-A-J-S-T-E-R-S-Z-T-Y-K.
Dangerous tworzy muzyczną klamrę z Jam.W tym genialnym nawiasie jest zawarty caly tajemniczy urok dangerous.

Ogolnie ten album to po bad i trillerze ulubiona płyta.Inny tajemniczy MJ,znowu mocne,zawadiackie melodie + mamy już prawdziwego króla popu.

Kocham Demona,jest genialny,no powiedzmy sobie szczerze.Dobranoc :mj:
♥ MJ
Obrazek
Canario
Posty: 688
Rejestracja: śr, 03 paź 2007, 17:55
Skąd: Aszyrdym

Post autor: Canario »

Genialna!!! to slowo sie tu czesto pojawia,chcialem byc orginalny i wymyslic cos innego ale jednak to slowo najlepiej nadaje sie na okreslenie tej plyty. Michael byl troche poirytowany tymi spekulacjami ze bez Q.Jonsa nie osiagnol by takich sukcesow i po plycie ''Bad" choc swietnie sprzedajacej sie instynktownie chyba zauwazyl ze pewna era minela i czas sie rozstac z panem Q. To byla pierwsza dobra decyzja,ale jeszcze lepsza byla decyzja o wspolpracy z T.Riley. Ta plyta tak inna od poprzednich ze niektorzy fani byli pewnie zaszokowani nowym Michaelem. Ja bylem (dalej jestem) zafascynowany tym albumem. Nie bede sie rozpisywal tu na temat poszczegolnych piosenek-odsylam do tego co napisala Lika i Demon z ktorymi sie zgadzam. Jesli mialbym sie znalezc kiedys na bezludnej wyspie ( i jakims cudem bylby na niej prad ;-) ) i moglbym wziasc tylko 1 plyte to wlasnie zabralbym "Dangerous" (i zapalki :cool: ) jest na niej wszystko czego potrzeba do zycia.
ODPOWIEDZ