majkelzawszespoko pisze:może źle mnie zrozumiałyście, kiedy pisałem " konie mi zwisają" bo nie lubie kiedy komukolwiek dzieje się krzywda.
A to już mi lepiej
majkelzawszespoko pisze:Sam człowiek winny jest takiemu traktowaniu koni, bo gdyby nie zaczął robić sobie z nim zabawek(ujeżdżanie, zabawa, ihaaa td.) to moim zdaniem dziki koń miałby większe szanse na uniknięcie takiego, bestialskiego traktowania przez ludzi.
Stary problem.... Ale nie taki prosty.
Człowiek z założenia nie robi sobie ze zwierząt zabawek.
Są tacy, którzy to robią, owszem, ale nie można nazwać "zabawą" oswajanie dzikich zwierząt lub hodowlę nowych ras i odmian w celu zwiększenia ich użytkowości.
O ile mustangi doskonale by sobie dały w dzikim środowisku radę, o tyle koń wyhodowany przez człowieka i selekcjonowany przez wiele pokoleń, w dzikim środowisku by po prostu zginął (z głodu, czy jako zdobycz drapieżników).
Oswajanie i udamawianie zwierząt to nieodzowny element rozwoju cywilizacji. Niestety, czasem, jak wszystkie odkrycia ludzi, wykorzstywane są niegodnie- i to z tym trzeba, według mie walczyć.
majkelzawszespoko pisze:nie sądzisz, że wyeliminowanie tego typu zarobków jest całkowicie niemożliwe?
Po pierwsze, nie chodzi o zarobek, jako taki, bo zarobkiem jest eksport tych zwierząt- jak najbardziej legalny.
Choć koniny nie jadam, ale jadam np. wieprzowinę, więc problem również mnie dotyczy, jako odbiorcę końcowego.
Zwierzęta rzeźne, niestety, hodowane są na rzeź- trudno z tym dyskutować, tym bardziej że zacząłby się nam wątek dotyczący wegetarianizmu, a to byłaby pewnie dość obszerna dyskusja
Problem tkwi w
sposobie w jaki się zwierzęta rzeźne traktuje.
I to z tym powinniśmy walczyć ile tchu.
Bo warunki transportu da się polepszyć, choćby wprowadzając bajońskie kary pieniężne.
Oczywiście byłabym naiwna twierdząc, że można to wyeliminować w 100%, bo zawsze znajdzie się, jakiś prostak, który sprawę oleje.
Ale jeśli udałoby się zmniejszyć cierpienie choćby kilku zwierząt, to uważam, że gra jest warta świeczki.
majkelzawszespoko pisze:moim zdaniem np. takie norki, są o wiele bardziej brutalnie mordowane niż konie, a mimo to nikt się ich losem nie porzejmuje.
Noooo.....
Że się nie przejmuje bym nie powiedziała.
Od lat zieloni i inni obrońcy praw zwierząt walczą, krzyczą, ale robią to według mnie, nieumiejętnie.
Pamiętam takie akcje, jak wypuszczanie zwierząt futerkowych z klatek znajdujących się na farmie (w efekcie, czego zwierzęta nieprzystosowane do życia w przyrodzie, pozdychały z głodu

), czy malowanie klatek z lisami spray'em (no comments

).\
To mi wygląda raczej na ślepą walkę w obronie własnych ideologii, a nie w obronie zwierząt.
Nie pojmuję i nie chcę pojąć istoty zabijania zwierząt tylko dla futra i pewnie dlatego, mimo że lubię ekstrawagancję, futra nigdy nie miałam i nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała.
Zabijanie zwierząd prądem lub wsadzanie do zaspalinowango beczkowozu uważam za zdecydowanie barbardzyńskie, choć trwa to, w odróżnieniu od transportu koni po Europie, "tylko" kilka minut.
majkelzawszespoko pisze:Czy to wina łańcucha pokarmowego? Czy to wina zacofania ludzkiego? Odpowiedzcie mi.
Zdecydowanie to drugie
majkelzawszespoko pisze:Mordowanie koni to jest ogólnoświatowy problem, z którym prędzej czy później będziemy musieli sobie dać spokój.
O nie!
Jak się powiedziało "A", to trzeba powiedzieć "B".
Odpowiedzialność za inowacje cywilizacyjne musimy ponosić.