

Niektórzy dziwnie na mnie patrzą jak im mówię, że mam swój ulubiony miesiąc, a ja lubię znać samą siebie i od czasu do czasu zastanawiam się nad pewnymi sprawami, łącznie z ulubionym miesiącem i zachęcam do tego wszystkich. Człowieka określają jego wnętrze, myśli przekonania, a jakoś wątpię, myśleć samodzielnie i mieć jakąś filozofię życiową jeśli nie ma się np. ulubionego koloru. I po co o tym piszę, doszłam do wniosku, że z tytułu wystarczającego do tego znajomości angielskiego należy zastanowić się nad płytami Michaela. W ten sposób powstało siedem pseudorecenzji, w których piszę o swoich subiektywnych odczuciach związanych z poszczególnymi albumami. Podkreślam to subiektywnych, bardzo możliwe, że znajdą się osoby, które w ogóle się ze mną w pewnych kwestach nie zgodzą. W zamyśle miał to być tekst tak tylko dla mnie, jednak w trakcie pisania zdecydowałam się z Wami podzielić.
W ramach przygodowań do pisania przez kilka dni słuchałam tylko jednej płyty w kółko i dokładnie studiowałam książeczki z tekstami. Wnioski do których doszłam zaskoczyły nawet samą mnie.
Legenda:
Cytat: cytat pochodzący z jeden z piosenek z danej płyty, który albo jest dla mnie ważny, albo po prostu mi się podoba.
Mój typ: ulubiona piosenka z danego albumu
Nachalność: określana w skali 1-3, gdzie 1 oznacza płytę, której słuchanie dopuszcza wykonywanie innych czynności, której mogę słuchać o dowolnej porze dnia i nocy. 3 oznacza płytę, która wprowadza mnie w trans i całkowicie sobą absorbuje. 2 oznacza, „normalną” płytę, która potrafi zahipnotyzować, jeśli się na niej skupimy, ale równie dobrze może służyć jako tło np. do sprzątania.
Ocena: W skali 1-7 gdzie 1 oznacza płytę najgorszą, 7 najlepszą. Pierwotnie miałam zamiar uporządkować je od najlepszej do najgorszej, jak wyszło zobaczycie niżej. Najwięcej problemów miałam z ocenieniem „Bad”, które początkowo miało dostać 2, stanęło na 6, w ostatniej chwili zlitowałam się także nad „Thrillerem” awansując go z 1 na 2.
Tematyka: tematy poruszane w tekstach, z tym, że tekstów o tylniej części ciała Maryni nie uwzględniałam.
Dla tych których przeraża objętość: streszczałam się i tak naprawdę pominęłam wiele kwestii.
„Off the wall” – czyli zabawy dźwiękiem.
Cytat: „There’s chance for chances and the chance is choosen”
Mój typ: „Girlfrend”
Nachalność: 2
Ocena: 7
Tematyka: Miłość, zabawa
„Chodź, zabawimy się, zanim się zestarzejesz i już cię nie będę chciał”
Możnaby powiedzieć, że Michael po rozstaniu z muzyczną rodziną był bardzo szczęśliwy. Był z niego taki „mały” egoista, jakby pomyślał sobie, że teraz to cokolwiek nagra będzie świetne. To nie jest płyta nagrana na poważnie. Jedyna płyta, której naprawdę nie musiał nagrywać. „Off the Wall” jest inne niż te co robił z Jackson 5 i zupełnie inne niż wszystko to, co przyszło później. Jeszcze nie ma takiej koncentracji na dźwięku, nie ma ciężkich tekstów, ani kanciastej, ostrej muzyki. Słychać, że Michael świetnie bawił się przy nagrywaniu tej płyty, słychać jego szeroki uśmiech, słychać jak przewraca oczami. Trochę pisków, jęknięć, tu zaśpiewamy wyżej, tam niżej, jego głos jest pełen pewności siebie, radości, jednocześnie zaczepny, uwodzicielski, słodki i… nie znoszący sprzeciwu. Wszystko jest zaśpiewana tak lekko, naiwnie, jak można tak śpiewać „Dziewczyno, powiem twojemu chłopakowi co robiliśmy wczoraj w nocy”


No i jeszcze jedno, jest to jedyna płyta Michaela do której naprawdę da się tańczć.
„Thriller” – czyli aseksualnie.
Cytat: brak
Mój typ:brak
Nachalność: 1
Ocena: 2
Tematyka: Miłość
„Taka właśnie jest ludzka natura”
Pisałam już, że nie lubię „Thrillera”? Pisałam. Ile razy? Dużo.
Zaczyna się nieźle, takim „wyzwalaczem impulsu do działania” Michael jawi nam się niczym Kordian (… ) jest nawet o warzywach, które jak wiadomo są częścią jesiennego krajobrazu(…). Potem zaczyna się o miłości, ale jakiejś takiej platonicznej. Nie wiem, jakby te piosenki były do mnie i Michael chciałby mnie na nie poderwać to kazałabym mu spadać. Jest: „Dziewczyno bądź moja” i tylko tyle, nic poza chęcią posiadania i to nie w sensie seksualnym. Nie można przypuszczać, że on chce cokolwiek zaoferować w zamian , nie słychać uczucia. Zawsze zastanawiałam się co w Michaelu jest takiego wyjątkowego i już wiem. On zawsze śpiewa z przekonaniem, angażuje się emocjonalnie w piosenkę, na „Thrillerze” tego nie robi, dostał teksty i śpiewa najlepiej jak potrafi. Nie można odgadnąć, co czuje. Wiemy coś o stosunku podmiotu do Billie Jean? Nie wiemy, może byli parą, może spotkali się tylko parę razy, może to była taka znajomość bardziej z widzenia? Nie wiemy. Śpiewa niewyraźnie, niemal wszyscy ludzie znają „Bille Jean” i niektórzy z nich myślą, że to jest o jeansach

Zaczyna się tematyka społeczna, mamy „Beat it” i „Human nature”, osobiście zaliczam HM do grona piosenek „refleksyjnie o ziemi/ społeczeństwie/ środowisku/…”, kiedy o tym powiedziałam Ernie, popatrzyła na mnie jakbym właśnie spadła z choinki i powiedziała: „Nieee”. A ja się będę upierać

„Bad” – czyli zapowiedź „Dangerous”
Cytat: brak
Mój typ: „Dirty Diana”
Nachalność: 3
Ocena: 6
Tematyka: Miłość, pożądanie, niezrozumienie, problemy społeczne
Muzyka robi się kanciasta i absorbująca, albo słucham albo zajmuję się czymś innym, nie ma takiej możliwości, że „Bad” leci sobie w tle, a ja robię coś tam, bo mnie zaczyna wkurzać.
Przeważają teksty Michaela więc robi się chaotycznie, wielodniowo, można różnie je zrozumieć. To znaczy, teksty Michaela niemal zawsze mają głębsze sens, na „Bad” i „Dangerous” ten sens się zmienia w zależności od nastroju słuchającego, chcesz wiedzieć o co właściwie Michaelowi chodziło, myślisz i myślisz i nie dochodzisz do niczego. Ja w końcu wymyśliłam, że to tak ma być, ta alogiczność i chaotyczność jest celowa. Jednocześnie jest jeszcze coś co przypomina o „Thrillerze”, mianowicie tematyka, a jeszcze dokładniej brak tematu przewodniego, zaczyna robić się anty-medialnie, pojawiają się tematy typowo społeczne, ale wciąż jest dużo o miłości, w sposób w jaki ja o miłości słuchać nie lubię. Opisywanie tej płyty jest dla mnie najtrudniejsze, tak sobie myślę, że to dlatego, iż nie mam żadnych wspomnień z nią związanych, żadnego sentymentu. Pomimo tego, że Bad to idzie bardzo w stronę „Dangerous” to jeszcze nie to i możnaby powiedzieć, że niemożliwe jest mylenie tych dwóch płyt, a ja to robię notorycznie, co dziwne tylko w jedną stronę. Łapię się puszczaniu „Bad” w celu posłuchania „Dangerous”, szukaniu tekstów z „Dangerous” na „Bad” i zawsze muszę chwilę pomyśleć, której to trasy koncertowej właściwie nie było…
„Dangerous” – czyli dlaczego nie mam w domu żyletek?
Cytat: "Don't try to understand me because your words just aren't enough "
Mój typ: „Give into me”
Nachalność: 3
Ocena: 7
Tematyka: Niezrozumienie, samotność, niespełnione pożądanie, rozpacz, wstyd
„Nawet nie próbuj mnie zrozumieć, nie jesteś w stanie”
Straszne przeżycie tak przesiedzieć godzinę, siedemnaście minut i sześć sekund z nosem w książeczce z tekstami, zostałam zbombardowana masą negatywnych uczyć, w dodatku przekazanych chaotycznie, tak, że aż zabolało. „Dangerous” zapiera dech w piersiach, rozpala i sprawia, że czuję się nie w porządku względem nie wiadomo kogo. Może tego zbolałego Michaela, który śpiewa jakby przez zaciśnięte zęby? Po oczach daje cierpienie, jest szokująco ekshibicjonistycznie, że aż mdło. W dzisiejszej telewizji często można spotkać się ze sceną kiedy słabszy próbuje walczyć z silniejszym i mimo, że wciąż obrywa walczy zacięcie. Taką sytuację mamy tutaj, nie muszę chyba wyjaśniać, w której roli widzę MJa.
Do „Dangerous” muszę mieć specyficzne warunki do słuchania, musi być wieczór i ciemno, w ciągu dnia, kiedy przez okno wpadają promienie słońca ta płyta jest jakby nie na miejscu. Kiedy ją puszczam rodzina reaguje podobnie jak na Bjork, czyli chce wyłączyć te „dźwięki zza światów”.
Na tej płycie najlepiej widać/ słychać zmienia się przesłanie piosenki zależnie od na pozór nieznacznych zmian w sposobie śpiewania. Nie lubię albumowej wersji „Dangerous”, słyszymy rozpacz wykorzystanego faceta, w wersji koncertowej jest opowieść o kobiecie, która potrafi zawładnąć męskim umysłem.
„HIStory” – czyli walimy prosto z mostu
Cytat: “How does it feel when you're alone and you're cold inside”
Mój typ: „Stranger in Moscow”
Nachalność: 2
Ocena: 6
Tematyka: Samotność, miłość, niezrozumienie, problemy społeczne, rozczarowanie
„Wiesz jak to jest być samotnym i nic nie czuć?”
Jest szczerze. Lubię „HIStory” za przejrzystość w przekazie, od razu wiem, co dana piosenka ma mi powiedzieć, era chaosu zostaje zakończona. Nniej skoncentrowano się na muzycznej stronie albumu, więcej na samych tekstach. Jeśli chodziłoby o sam „instrumental” to oceniłabym tą płytę najniżej ze wszystkich siedmiu, na szczęście tak nie jest. Nie wątpię, że Michael nie nagrał tej płyty bo miał nowe pomysły na brzmienie, że chodziła mu po głowie jakaś melodia, nie, on czuje jakąś misję, ma do przekazania coś bardzo ważnego dla samego siebie, śpiewa zdaniami oznajmiającymi, nie ma już nawoływań typu: „Ratujmy razem świat”, są stwierdzenia: „Mówię ci człowieku, że jest tak i tak, a ty rób z tym dalej co chcesz”. Nie ma tylko „wy, oni”, jestem też „ja”, nie tylko jakiejś mglistej grupie zrzeszającej złych ludzi zależy na pieniądzach, Michaelowi też, to „My” doprowadziliśmy środowisko do takiego stanu w jakim się znajduje.
Tutaj nasila się śpiewanie nie-po-angielsku, miejscami wyraźnie słyszę wyraźnie coś zupełnie innego niż jest w tekście, aczkolwiek wszystko trzyma się kupy… Forma walki z cenzurą czy kiepski słuch?
„Blond on the dancefloore” – czyli “HIStory” cdn
Cytat: brak
Mój typ: brak
Nachalność: 2
Ocena: 6
Tematyka: Samotność, miłość, niezrozumienie, problemy społeczne, rozczarowanie
Jako, że pierwsze pięć piosenek jest odrzutami z „HIStory” pisząc o nich musiałabym się powtórzyć to sobie i Wam daruję. Później są remixy, które chyba należałoby przemilczeć, z wyjątkiem tego do „2 Bad” i „Ths time around”, bo są całkiem znośne i oczywiście tego od „History”, jak dla mnie jest lepszy od oryginału. Wredny jest remix do ES, przez dwie i pół minuty hipnotyzuje nas zapętlona wariacja z ES, a jak włączają Michaela to zawsze, pomimo faktu, że powinnam była już być na to przygotowana przeżywam szok, jego głos brutalnie wyrywa z transu. Kiedy słyszę zawodzenie o lasach deszczowych w momencie obiecuję sobie w duchu segregowanie śmieci i chyba nie ja jedyna. w czasie jak przygotowywałam się do pisania tego tekstu to przez jakiś czas słuchałam w kółko jedną i tą samą płytę, kiedy była kolej BODF była u mnie koleżanka, która po usłyszeniu tego remixu przeszła na temat z ekologią związany i zaczęła opowiadać o green bagach ;)
„Invincible” – czyli negatyw „Dangerous doprawony Thrillerem”
Cytat: “if the angels took me from this earth I would tell them bring me back to her”
Mój typ: „Heaven can weit”
Nachalność: 1
Ocena: 7
Tematyka: Miłość + teksty tylko dla tekstów
Mam wrażenie, Vince to był muzyczne cel Michaela, z płyty na płytę wszystko zmierzało w tym kierunku, to sprawia, że trochę się boję tego co teraz nagrywa, bo jak nagrał już to co chciał to co zrobi teraz?
Muzycznie bardziej elektronicznie niż „Dangerous” to ten sam typ muzyki, „kanciasto” i „nierówno” , ale tekstowo zupełnie inaczej, to najbardziej pogodna płyta w jego dorobku. Odwrotnie niż na „HIStory” więcej pracy włożono w muzykę niż teksty, jest dużo o miłości, ale tym razem zupełnie innej niż dotychczas, nie koniecznie jest już to miłość niespełniona. Bywa pogodnie, nawet szczęśliwie i są też teksty, które niczego nie wnoszą, tak o niczym w sumie byleby tylko można było coś zaśpiewać. Jestem ciekawa jak powstawał tekst do „2000 watts”? Według książeczki tą piosenkę pisało 4 facetów, mailem? Na zasadzie dopisz coś i poślij dalej? Chyba tak.
Niemal każda piosenka jest zaśpiewana innym głosem, Michael po prostu chwali się tym co potrafi ze swojego gardła wydobyć. Przecież „Speechles” jest niemal nie do zaśpiewania przez nikogo innego.
Mojej najukochańszej płycie mam do zarzucenia tylko dwie rzeczy: piosenki są żle poukładane, dla niewprawnego ucha należącego do kogoś kto nie mówi po angielsku pierwsze trzy się zlewają. No i jeszcze jedno, kto do ***** ***** nagrał na to YRMW? :zły:
Wnioski: Nie odkryję Ameryki pisząc, że każda płyta jest inna, ale może zobaczę Indian pisząc, że wszystkie z wyjątkiem OTW zmierzały w stronę „Invincible”.
Doszłam do wniosku, że wolę kiedy MJ śpiewa cudze teksty i w ogóle, kiedy więcej ludzi pracuje nad albumem. Kiedyś chciałam, żeby nagrał płytę zupełnie sam, bez problemu byłby w stanie to zrobić, ale wizja takiego zupełnie samodzielnego Michaelowego tworu niespecjalnie mi się podoba. W dodatku jego muzyce dobrze robi pewność siebie Michaela, kiedy jest przekonany, że to co powstanie, będzie dobre i boję się nowej płyty teraz, kiedy cień rzucany przez „Thrillera” jest największy.
Mój ranking wygląda tak:
Miejsce 1 – „Off the Wall”, „Dangerous”, „Invincible”
Miejsce 2 – “Bad”, “HIStory”, “Blood on the Dancefloore”
Miejsce 3 – “Thriller”
Ale gdybym miała je uporządkować, względem tego, którą najbardziej lubię wyglądałoby to tak:
Miejsce 1 - „Invincible”, „Off the Wall”,
Miejsce 2 – “Blood on the Dancefloore”,“HIStory”, "Dangerous"
Miejsce 3 – “Bad”
Miejsce 4 – “Thriller”
Podziękowania: Dla tych, którym chciało się czytać całość :japrosic:
PS. Gdzie się wyłącza autokorektę w Wordzie?
EDIT: To co można znaleźć wyżej to zapis moich wrażeń słuchowych, napisałam jak ja czuję muzykę Michaela i zaczynanie w tym temacie jakiejkolwiek dyskusji jest z góry bezcelowe. Inaczej byłoby gdyby mój tekst dotyczył faktów, ale tak nie jest. Ja napisałam o swoich widzimisię, Wy napiszecie o swoich i możemy przez tysiąc lat dystutować, kto ma więcej racji i i tak do niczego nie dojdziemy. Ja poprostu chciałam się podzielić przemyśleniami i odczuciami. Nie wątpię, że wielu z Was się ze mną nie zgadza i myślę, że to dobrze, bo sposobów odbierania tej muzyki może być tylu ilu fanów. Fajnie, jeśli ktoś napisze o jego punkcie widzenia/ słyszenia, chętnie poczytam, ale bez ustalania kto ma rację.